O strzale w stopę ekipy z Bydgoszczy
"Nas to nic nie kosztowało, nikt nie wziął ani złotówki za udział w filmie, nikt nawet długopisu od Microsoftu nie wziął. Film został nagrany w czasie kiedy urzędnicy nie wykonywali swoich obowiązków służbowych"
- Maciej Grześkowiak, wiceprezydent Bydgoszczy cytowany w tekście Wiceprezydent Bydgoszczy i jego ludzie grają w filmie Microsoftu, w którym opisano - jak w tytule - film, który można obejrzeć również w YouTube: Innowacyjne technologie w Bydgoszczy. Być może - jak twierdzi wiceprezydent - nie wykonywali w tym czasie obowiązków służbowych, ale na filmie jest wielka czerwona urzędowa tablica, urzędnicy wypowiadają się w gabinetach (jak rozumiem - służbowych), są podpisani z funkcji... Nie tylko wiceprezydent Grześkowiak ("bardziej się czuję menadżerem niż urzędnikiem"), ale również Jerzy Woźniak, asystent prezydenta, również Dyrektor Działu Promocji, Nikodem Łada, Marek Staniewski, dyrektor Wydziału Informatyki Urzędu Miasta Bydgoszczy, Edyta Wiwatowska, dyrektor zespołu obsługi inwestora bydgoskiego Urzędu Miasta ("ich czas to pieniądz (...) my musimy bardzo dobrze zarządzać własnym czasem pracy").
Film jest opisany w YouTube następującymi słowami:
Prezentacja nowoczesnych narzędzi telekomunikacyjnych wykorzystywanych w Urzędzie Miasta Bydgoszczy. Film zrealizowany przy współpracy producenta oprogramowania.
Chociaż to po prostu reklamówka firmy, która będzie przekonywała wszystkich do tego, by kupowali, bo to organizacja państwowa poleca konkretne produkty. Przedsiębiorstwo ma święte prawo zachęcać do skorzystania z jego oferty...
Wiceprezydent Bydgoszczy, Maciej Grześkowiak w filmie reklamującym produkty Microsoftu.
Reklamowy film spółki Microsoft, w którym występują urzędnicy i który promowany jest na stronie bydgoszcz.pl
Koleżankom i Kolegom ze spółki Microsoft wypada pogratulować fajnego pomysłu. Może zachowali się trochę okrutnie, wystawiając tak urzędników. No, ale od tego jest spółka, by zarabiać pieniądze, a jak się da namówić paru naiwnych, by mocą piastowanego przez siebie urzędu promowali za darmo produkty, to tylko można zacierać ręce. Gratuluję raz jeszcze, ja bym tak nie potrafił. Natomiast włodarze miasta dali się wpuścić w kanał i być może w kolejnych rozdaniach samorządowych ludzie będą pamiętali, że czasem myli się tej ekipie interes publiczny z prywatnym interesem jednej z firm (z kilku) oferujących rozwiązania informatyczne. To właśnie ten interes, nie zaś swoje miasto, firmowali własnymi twarzami ("w czasie kiedy nie wykonywali swoich obowiązków służbowych"), nazwiskami, funkcjami, gabinetami. Wróć. Gabinety nie są ich.
Czy bylibyście Państwo tak uprzejmi i zgodzili się wziąć udział w filmie promującym miasto, w którym będzie plansza serwisu VaGla.pl? Może być po godzinach, byle piastowane funkcje w podpisach było dobrze widać (chętnie się o to zatroszczę). No, bo wiem, że przeczytacie Państwo ten tekst, więc nawet nie trzeba będzie kłamać, że nie czytacie Państwo tego serwisu. Zrobię to zupełnie za darmo (nic nie będziecie mi musieli Państwo płacić), obiecuję również, że nie zaoferuje Państwu żadnego wynagrodzenia. Nawet długopisu.
Swoją drogą, czy wiadomo coś w tej sprawie, o której pisałem w tekście Akt oskarżenia za wykorzystanie stron policyjnych do pozycjonowania?
Przeczytaj również:
- Ministerstwo Obrony Narodowej już nie reklamuje kosmetyków
- Wizerunek polskiego premiera w chińskim serwisie z kąpielówkami
- Nowa odsłona Biuletynu Informacji "Publicznej"
- O neutralności technologicznej i reklamie na stronach urzędów
- Szkolenie prokuratorów: 14–16 maja 2007
- BIP Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu jak słup ogłoszeniowy SEO
- Administracja rządowa sprzedaje produkty Microsoft?
- Kupujcie odkurzacze i pralki w BIP Ministerstwa Pracy. Zlikwidujmy BIP-y, bo to fikcja...
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Dwa pytania
- Czy są jakieś przepisy, które regulują udział urzędników państwowych w reklamach produktów konkretnych firm? Mówię o samym promowaniu, a nie o uzyskiwaniu korzyści z tego tytułu.
- W artykule na stronie gazeta.pl pojawia się następująca informacja: "Wiceprezydent Grześkowiak twierdzi, że udział w filmie - oprócz promocji dla Bydgoszczy - przyniósł też korzyści materialne: miasto dostało od Microsoftu zniżkę na oprogramowanie. Jej wysokości? Władze miasta nie chcą zdradzić." No to ja się pytam, jaką zniżkę? Czy miasto nie dokonuje zakupów oprogramowania w trybie przetargu?
Bezradnie ręce wznosząc ku niebu
Człowiek chciałby się jakoś odnieść do tej sytuacji, ale w gardle czuję drapanie spowodowane chorobą i wulgaryzmami, które ustawiają się w kolejkę by być wyrzucone z prędkością pocisków karabinu maszynowego.
Czy osoby publiczne, wybrane do pełnienia urzędu, nie są zobowiązane przez pełnione funkcje do unikania takich dwuznacznych zabaw? Zresztą widzę, że z pytaniami uprzedził mnie kolega komentujący pod pseudonimem Rekrutacja.
"Czy miasto nie dokonuje zakupów oprogramowania w trybie przetargu?"
Może tak. Z drugiej strony nie raz czytałem specyfikacje zamówień. Potrzebujemy samochodu o pojemności bagażnika XYZdm³ (bez marginesu błędu), szyberdachem i srebrnymi klamkami. Jakimś cudem zwykle pasuje jedna oferta. Dokładnie pasuje. Chyba możemy iść krok dalej i wyobrazić sobie zamówienie na oprogramowanie, w którym punktem jest "producent musi wspierać działania administracji miasta Bydgoszcz".
Wypada mieć nadzieję, że ktoś wyborcom przypomni ten kwiatek i panowie dostaną to, na co zasłużyli jako urzędnicy na posadach utrzymywanych z państwowych pieniędzy.
"organizacja państwowa"
Nie chcę dyskutować czy to rzeczywiście strzał w stopę. Chciałbym tylko zwrócić uwagę:
Samorząd nie jest "organizacją państwową". Jest samorządem.
Bo za chwilę okaże się, że np. samorząd adwokacki (w końcu też przymusowy dla chcących wykonywać pewną formę zawodu) jest organizacją państwową. Jest organizacją publiczną - i standardy takie powinna stosować...
A tak swoją drogą cudne jest podejście pt. urzędnik (dobierany sobie przez wybieralnego w wyborach powszechnych prezydenta i zatwierdzany przez Radę Miasta) przepadnie w następnych wyborach. :) Ale to temat na inne forum (tak: już przykład tego rozwiązania wskazuje że niektóre modne pomysły ustrojowe taki jak JOW (jednomandatowe okręgi wyborcze -- bo pomysł na bezp. wybory wójtów i burmistrzów stąd się wziął) rodzą potworki)
Nie ma usprawiedliwienia? A jednak spróbujmy...
Oburzenie w tej sprawie jest całkowicie zrozumiałe i chyba nawet je podzielam. Ale jak zwykle lubię obejrzeć sobie drugą stronę medalu.
Otóż mamy w handlu takie niezmiernie ważne narzędzie jak referencje. Tradycyjnie jest to kawałek papieru (list) od zadowolonego klienta, który poleca korzystanie z usług dostawcy, bo jest z niego zadowolony. Można w takim liście podać powody tego zadowolenia, informując jakie konkretne problemy zostały rozwiązane itp.
Patrząc na sprawę od tej strony - list jest taką właśnie referencją takiego klienta. I podejrzewam, że są oni autentycznie z wdrożenia zadowoleni. Film wyprodukowany bardzo zgrabnie, nawet mamy 2 minuty na początku i półtorej na końcu czystej promocji miasta.
Nie można też zapominać o tym, że sektor publiczny jest z punktu widzenia firmy takim samym (a nawet ważniejszym) klientem jak klienci z sektora prywatnego.
Nie uważam, że polecenie klienta musi odbywać się w formie kartki. Taki film wideo jest jak najbardziej odpowiednią formą "na dzisiejsze czasy".
Pytanie jest jaka jest granica między dopuszczalną formą referencji a reklamą (nie wiem, czy ten podział w ogóle można określić).
Nie jestem też pewien, czy jakiekolwiek ma znaczenie forma dystrybucji tegoż, tzn. że film jest dostępny na stronie miasta a nie na stronie Microsoftu (nie mogłem go tam znaleźć). Ale w końcu tak naprawdę hostuje go YouTube...
Natomiast szczerze mówiąc najbardziej w tym temacie interesuje mnie kwestia, na ile urzędnik powinien być menadżerem. O ile jak najbardziej zarządzanie jest dziedziną, w której często w Polsce (w sektorze prywatnym i w publicznym) jesteśmy w tyle i na pewno przyda się wielu urzędom sprawne i nowoczesne podejście do organizacji, o tyle warto nakreślić, kiedy urzędnik publiczny NIE JEST menadżerem, m.in. ze względu na cele które realizuje.
Stąd moje wątpliwości na temat tzw. architektury korporacyjnej w urzędach publicznych. Ta reklama - ze względu m. in. na wypowiedziane tam zdanie prezydenta Grześkowiaka - jest bez wątpienia elementem promowania tej architektury korporacyjnej w urzędach. A ja powiem tak: porządek i organizacja - w porządku. Ale urząd korporacją nie jest i nie powinien być.
I ten aspekt związany z tym filmem mnie niepokoi, a nie to, że urząd w Bydgoszczy jest autentycznie zadowolony z produktów pewnej firmy i nie boi się tego pokazać.
--
[S.A.P.E.R.] Synthetic Android Programmed for Exploration and Repair
Korporacja inaczej rozumiana
Korporacja w terminie Architektura Korporacyjna jest rozumiana jako (za słownikiem języka polskiego pwn):
«zrzeszenie osób mające na celu realizację określonych zadań»
a zatem urząd jak najbardziej pod taką definicję "podpada".
Ja nie widzę nic złego w
Ja nie widzę nic złego w tym filmie, jestem osoba techniczna i nie rozumiem tego oburzenia, jeżeli miasto myśli o tym żeby wykorzystywać nowoczesne technologie i modernizować urzędy działające jak za PRL to powinniśmy się cieszyć.
Urzędnik działający jak manager doprowadzi do tego że petenci zmienią się w klientów i może wreszcie perspektywa pójścia do urzędu nie będzie wzbudzała tylu negatywnych emocji.
Co do przetargów, i zniżek to wychodzi tu niewiedza, jeżeli jakaś organizacja wybrała jakąś technologie i świeżo w nią zainwestowała to szczytem głupoty byłoby rozpisywanie przetargów na nowe technologie mające ją zamienić i takie praktyki mają miejsce tylko w źle zarządzanych państwowych firmach gdzie szefowie IT zmieniają się do wybory
wejście na ścieżkę uzależnienia ("vendor lock-in").
To, co napisał Pan w komentarzu słowami:
stanowi ilustrację do tego zjawiska, które Krzysztof Siewicz (chyba on był pierwszy w Polsce? por. Zarys legalnego Open eGovernment) nazwał "wejściem na ścieżkę uzależnienia" - „vendor lock-in”.
Proponuję przejrzeć materiały zebrane w tym serwisie, w działach informatyzacja oraz zamówienia publiczne, ze szczególnym uwzględnieniem takich "haseł", jak "neutralność technologiczna", itp.
Osoby, które są zawiedzione, że ich komentarze nie pojawiają się w tym wątku, proszę o zapoznanie się z zasadami moderacji. Dotyczy to zarówno osób "religijnie nastawionych" do rozwiązań informatycznych, ale również "sił szybkiego reagowania antykryzysowego na forach internetowych".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
no to jak to jest
Czytając zastanawiam się nad czym innym: czy, skoro takie zdarzenia maja miejsce, to jest to "wadliwe prawo" czy "wadliwa jego egzekucja"... no bo w sumie, moim zdaniem (ja nie jestem prawnikiem:)), Pan Grześkowiak pozostaje na stanowisku i to co robi jest zgodne z prawem (pojawia się wykładnia na stronie WWW) albo to co robi jest nielegalne i traci stanowisko (pojawia sie prawomocny wyrok z uzasadnieniem). Jeżeli jesteśmy gdzies w środku to jak rozumiem władza ma kłopot z własnym produktem czyli Prawem, czy sie mylę?
--
Jarek
„Osiągnąłem to przez filozofię: że bez przymusu robię to, co inni robią tylko w strachu przed prawem.” (Arystoteles),
Bydgoszcz.pl zamieszcza wyjaśnienie...
... w którym czytamy:
oraz
Więcej w tekście źródłowym. Niestety, nie ma tam ani słowa o rabatach, o których wspomniał Wiceprezydent Grześkowiak. Szkoda, chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej na ten temat.
Działanie spontaniczne czy polecenie służbowe?
A ja jestem ciekawy czy urzędnicy w filmie zagrali "spontanicznie" czy też dostali polecenie służbowe? I jeśli dostali, to jak wyglądało to polecenie? Kto je wydał i na jakiej podstawie prawnej?
Rzecznik nie odpisuje...
26 marca wyslalem na adres rzecznik@um.bydgoszcz.pl (w oswiadczeniu miasta wskazano ten adres jako wlasciwy) ponizszy email z pytaniami. Do dzis nie otrzymalem odpowiedzi, moze ktos zechce temat pociagnac?