Spór o granice tajemnicy pracodawcy i kto jest autorem tekstu?

Sprawa przed warszawskim sądem pracy, o której pisałem w tekście Sąd pracy i ochrona tajemnic przedsiębiorstwa i pracodawcy, jeszcze trwa. Jeden z czytelników poinformował mnie, że następna rozprawa odbędzie się w środę, 22 października. Jak pisałem wcześniej - w tej sprawie jeden z byłych pracowników domaga się przywrócenia do pracy po tym, jak międzynarodowa korporacja Lionbridge zwolniła go dyscyplinarnie, zarzucając ujawnienie tajemnicy pracodawcy (chodziło o internetowy artykuł, w którym znalazły się informacje na temat minimalnych stawek, za jakie pracują polscy tłumacze zatrudnieni w tej spółce).

Relacje na temat tego procesu zyskały już charakter międzynarodowy. Opublikowano np. angielskojęzyczny tekst: Lionbridge Case: Firm admits it didn't bother to check facts (w ramach serwisu Anarkismo.net; wcześniej również materiały na temat sprawy publikowane były w ramach anarchistycznych i syndykalistycznych serwisów internetowych, a to m.in. za sprawą tego, że zwolniony z pracy był działaczem związku zawodowego pn. Krajowa Federacja Pracowników, a środowiska anarchistyczne i alterglobalistyczne zaangażowały się "w sprawę" zwolnionego pracownika, organizując pikiety przed siedzibą korporacji). Poszukując informacji na temat tego procesu odwiedziłem również stronę firmy, jednak w Centrum prasowym Lionbridge nie znalazłem żadnego materiału na temat tego sporu.

W czasie poprzedniej rozprawy sąd zaproponował zawarcie ugody, jednak zwolniony z pracy nie przystał na propozycje byłego pracodawcy (twierdząc, że argumenty, które miały uzasadniać jego zwolnienie z pracy, nie były oparte na prawdzie). Sprawa jest o tyle ciekawa (z punktu widzenia niniejszego serwisu), że dotyczy granic wolności słowa i dopuszczalności wykorzystania informacji (potencjalnie) powszechnie znanej (por. również: Stado może przejść przez dziurę po sprytnej krowie, czyli CSS nie jest "skutecznym" zabezpieczeniem, "All your base are belong to us" czyli walka o hex odbezpieczający HD-DVD i Blu-Ray, a także Hackerska lustracja poczty kandydatki na wiceprezydenta USA (w stylu 4chan) i "Nie można przełamać czegoś, co nie istnieje" - polski wyrok w sprawie SQL Injection). Korporacja twierdzi, że informacje wykorzystane w artykule Lionbridge: globalizacja niskich płac musiały zostać ujawnione z naruszeniem prawa pracy, domagający się przywrócenia do pracy twierdzi zaś, że były to informacje powszechnie dostępne, w szczególności można było do nich dotrzeć opierając się na wcześniej publikowanych przez korporacje notatkach prasowych i innych publicznie dostępnych materiałach. Zresztą sam powód (były pracownik) twierdzi, że nie on jest autorem tekstu.

Kto jest autorem tekstu? To pytanie, które prawdopodobnie pojawi się również na kolejnej rozprawie. Pełnomocnicy korporacji analizują teraz dostępne artykuły na temat tego sporu, a za "profesjonalizmem informatycznym" autora artykułów (co - zdaniem pozwanej ma wskazywać na zwolnionego z pracy) ma przemawiać to, że artykuły są "profesjonalnie otagowane", że artykuły są natychmiast "znajdowane przez wyszukiwarki" i to w kontekście nazwy spółki (co ma też świadczyć o "zamiarze świadomego działania na szkodę" korporacji). Na autorstwo ma wskazywać również analiza lingwistyczna zarówno artykułów jak i innych, dostępnych dla pozwanej spółki (czyli byłego pracodawcy) pism.

Ja zaś sobie myślę, że w czasach wyszukiwarek internetowych i serwisów internetowych - każdy dobrze przygotowany tekst na mało znany temat będzie pojawiał się w wynikach wyszukiwania dość "wysoko", a zwłaszcza, jeśli poszukiwać się będzie informacji na tenże, mało znany temat. Sam "profesjonalizm" w publikowaniu artykułów (cokolwiek będziemy rozumieli pod tym hasłem) nie wskazuje jeszcze na konkretną osobę. Do niedawna nie wiedziałem o istnieniu korporacji Lionbridge, a relacjonując sprawę toczącą się przed warszawskim Sądem Pracy nie zabiegam o to, by ten tekst jakoś szczególnie pozycjonować w internecie (pozycjonować, czyli związać dany zasób z konkretnym hasłem wyszukiwawczym podanym przez użytkownika internetu w procesie wyszukiwania informacji). Natomiast uważam, że sprawa jest interesująca z punktu widzenia analizy prawnych aspektów społeczeństwa informacyjnego i ma pewien szerszy kontekst, np. można nawiązać do tekstu Zwalniani za bloga - nowe zjawisko nowego społeczeństwa, w którym pojawia się termin "disrepute" i określenie: "dooced" - oznaczające zwolnienie z pracy ze względu na coś, co zostało napisane w np. w blogu (ang. "getting fired because of something that you wrote in your weblog").

Pojawia się też kolejny dylemat dotyczący ochrony tajemnic. W przypadku sporu sądowego, gdy spór dotyczy istotnej społecznie kwestii, relacjonujące dany spór media - siłą rzeczy - muszą odnosić się do informacji, które jedna ze stron chciałaby uznać za poufne. Jak skutecznie chronić swoje interesy w warstwie informacyjnej, gdy - mówiąc kolokwialnie - "mleko się rozlało" (czyli informacje zostały podane do publicznej wiadomości, zakładając, że interesują nas obie sytuacje, tj. gdy informacja została podana do publicznej wiadomości w sposób uprawniony, ale również taka, w której informację ujawniono w sposób nieuprawniony)? Dziennikarze również powinni chronić prawa osób trzecich. Działanie w ramach uzasadnionego interesu społecznego jest tylko jedną z okoliczności wyłączających bezprawność działania.

Na temat sprawy również w następujących źródłach:

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Kto jest autorem tekstu?

Gazeta.pl: Sąd zachęca do ugody - z tego co piszą, to do napisania artykułu przyznała się żona oskarżonego

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>