Dyskusji ciąg dalszy: promocja zasobów i stanowisko Wykop.pl

Pojawiły się dwie sprawy, w których postanowiłem uzyskać komentarz od osób zarządzających serwisem Wykop.pl. Pierwsza sprawa to wykopanie tekstu mojego autorstwa, który to tekst ktoś postanowił wykorzystać w swoim procederze black hat SEO (por. Depozycjonowanie: prowokuję do dyskusji). Drugą sprawa to oczywiście afera dotycząca danych osobowych potencjalnych stażystów banku PeKao (por. ostatnio GIODO apeluje: nie korzystajcie z danych z wycieku + czy było włamanie?). Z The Pirate Bay zniknęła strona promująca torrenta do CV z serwisu zainwestujwprzyszlosc.p. Są najwyraźniej pewne granice, których nawet "piraci" nie chcą przekraczać i są pewne wartości, które przez tych "piratów" są szanowane (czy tak jest w istocie?). Czy "wydawcy serwisów promujących zasoby" mogą ponosić odpowiedzialność za upowszechnianie linków? Takim upowszechnianiem jest przecież również sposób działania wyszukiwarki Google (przy czym Google testuje właśnie usługę zbliżoną do oferowanej przez Digg.com).

Odnośnie mojego artykułu, który znalazł się "w zapleczu SEO" otrzymałem wcześniej stanowisko spółki home.pl (por. Dyskusje: Odpowiedzialność firmy hostingowej za przechowywanie danych o bezprawnym charakterze; nota bene: stanowisko home.pl również uzyskałem w sprawie hostowania serwisu zainwestujwprzyszlosc.pl). W tym kontekście niniejszy tekst stanowi swoistą kontynuację pewnej dyskusji na temat wolności słowa i ewentualnej odpowiedzialności za przekroczenie granic tej wolności.

Zacznijmy od wykopywania tekstów, które ktoś bez zgody uprawnionego "przejął" do swojego serwisu, by zwiększyć atrakcyjność swojego "zaplecza" SEO (ang. Search Engine Optymalization). Stanowisko serwisu (i spółki) Wykop.pl uzyskałem od p. Tomasza Drożdżyńskiego:

Każdy link dodany do Wykopu ma atrybut "nofollow", mówiący Googlowi o tym, żeby roboty nie indeksowały treści dodawanych do Wykopu. W ten sposób spamerzy nic nie zyskują, ich strony nie są podnoszone w rankingu. Co więcej: usuwamy lub edytujemy linki będące spamem, lub nielegalnie przedrukowaną treścią.

Odpowiedziałem, że pozycjonerowi nie chodziło najpewniej o link z Wykopu (przy okazji por. dział spam niniejszego serwisu); jemu raczej chodziło o to, by po znalezieniu tekstu w Wykopie ktoś we własnym serwisie (np. w blogu) linkował już poza Wykopem do farmy SEO, nie do właściwego źródła. To nie jedyny problem, bo dyskusja dotycząca CV pokazuje, że ktoś może dojść do wniosku, że również w innych sytuacjach taki serwis jak Wykop.pl może ponosić odpowiedzialność. Stąd pytanie: jak osoba nie mająca konta w Wykopie może zasygnalizować pracownikom, że dany "wykop" narusza zasady (m.in. ogólnie pojęte prawo)? Wykop, który dotyczył treści zaczerpniętych z mojego serwisu został usunięty, ponieważ zadałem sobie nieco trudu, by dotrzeć do "kontaktów interpersonalnych". Wiele osób nie będzie miało takiej możliwości. Zapytałem, czy spółka planuje uruchomić jakiś mechanizm "zgłoś naruszenie"? Jak postrzega problem polegający na potencjalnym konflikcie: z jednej strony chodzi o pewną wolność słowa (i tu rozumiem, że model biznesowy może zakładać, iż taki serwis jest poddany moderacji samych użytkowników, mogą oni również zakopywać, jednak nie wierzę zbytnio w społeczną odpowiedzialność "mas internautów", gdzie - w moim odczuciu - zachodzą raczej procesy znane z badań nad psychologią tłumu). Im więcej interesujących treści (wykopów) tym większa oglądalność serwisu, a to przekłada się na przychody. Z drugiej strony pojawia się pytanie, czy jako spółka prawa handlowego Wykop.pl uznaje "granice wolności słowa" (czyli to, że wolność słowa kończy się tam, gdzie godzi w prawa i wolności innych osób)? Jeśli tak, to jak podejść (jak podchodzi do tego spółka) do trudnego przecież problemu: wspomniany "tłum" może uznać, że Wykop nie jest "taki fajny", że "wprowadza cenzurę", że "dławi wolność słowa", etc. Przy okazji zapytałem o to, ilu moderatorów zatrudnionych jest w spółce?

Screenshot serwisu Wykop.pl z komunikatem, że znalezisko zostało usunięte przez moderatora

Screenshot serwisu Wykop.pl z komunikatem, że znalezisko zostało usunięte przez moderatora

Pan Drożdżyński odniósł się do tego w sposób następujący:

Mieliśmy kilka przypadków zgłoszeń od niezarejestrowanych użytkowników, dotyczących kradzieży treści do swojego bloga i dodania go do Wykopu. Za każdym razem edytowaliśmy link na właściwy (do prawdziwego źródła). Nasi użytkownicy są bardzo uczuleni na "linkowanie do źródła" i gdy tylko zauważą nadużycie informują nas o tym, a my edytujemy takie linki. Przyglądamy się zwłaszcza popularnym znaleziskom, które lądują na stronie głównej. Wspomniana przez Ciebie "wolność słowa" jest dla nas bardzo ważna (jest to jeden z fundamentów naszego serwisu), jednak uznajemy zasadę, że "wolność twojej pięści kończy się tam gdzie zaczyna się wolność mojego nosa", dlatego w regulaminie zabraniamy obrażania innych osób oraz nadużywania wulgaryzmów. Takie treści moderujemy, aby utrzymać porządek i poziom dyskusji. W tej chwili nad Wykopem czuwa zespół 8 moderatorów.

Jest jeszcze kwestia roli Wykop.pl w sprawie "promowania" przez użytkowników serwisu informacji o udostępnieniu cv w serwisie zainwestujwprzyszlosc.pl. Pan Tomasz Drożdżyński odniósł się do tego problemu w następujący sposób:

Jeżeli chodzi o odpowiedzialność naszego serwisu w sprawie cv i banku PeKao, to uważam, że jesteśmy tak samo winni jak Google. Dane publicznie dostępne są publicznie dostępne.

Przy czym była to wstępna odpowiedź, gdyż poprosiłem o nią "na gorąco", kiedy jeszcze dyskusja społeczna na ten temat nie była tak zaawansowana. Po jej uzyskaniu uzupełniłem swoje pytania, bo przecież wcale nie jest powiedziane, że spółka Google nie ponosi odpowiedzialności za prezentowane treści. Chociaż spory z udziałem Google na razie omijają Polskę, to w innych częściach świata takie spory się toczą i zapadają ważne rozstrzygnięcia dotyczące odpowiedzialności za usługi Google. W listopadzie 2006 roku odnotowałem, że spółka Google przygotowała rezerwę w wysokości przekraczającej 200 mln dolarów, z przeznaczeniem na "wszelkie ugody w sporach sądowych, do jakich może dojść w ciągu 12 miesięcy z powodu kupna przez nią za 1,65 mld dolarów serwisu internetowego YouTube". Widać z tego, że Google zdaje sobie sprawę, iż innowacyjna (bo przełamująca tradycyjne sposoby dystrybucji, a w ten sposób godząca w interesy "zasiedziałych na rynku" graczy) działalność spółki może prowokować spory sądowe. W Polsce nie jest przyjęte, by rozwijać przedsiębiorstwa internetowe licząc się z tym, iż model biznesowy będzie zakwestionowany (zresztą historia pokazuje, że nawet przy spektakularnym zakwestionowaniu - przykład danych osobowych w Naszej-klasie - niewielki miało to wpływ na samą spółkę). Jak do tych problemów podchodzi Wykop?

Pan Tomasz Drożdżyński odniósł się do tego w sposób następujący:

Oczywiście nie jestem sądem, aby odgórnie uznawać czyjąkolwiek winę (czy to naszą czy Google). Jest to jednak nasze stanowisko, uważamy, że nie ponosimy odpowiedzialności za błędy banku i za wykrycie tych błędów przez naszych użytkowników. Jeżeli ktoś uważa, że jest inaczej, może tę sprawę z nami wyjaśnić przed sądem (od tego właśnie są takie instytucje). Jednak prawda jest taka, że na naszym serwisie zostały opublikowane materiały ogólnie dostępne (można było je wyszukać przez Google), a do udostępnienia tych danych nie przyłożyliśmy w żaden sposób ręki.

Wypada jeszcze dodać, że p. Drożdżyński opublikował również niedawno stanowisko spółki w blogu Wykop.pl: PEKAO, cenzura i troll. Ten post dotyczył m.in. zarzutów o cenzurowanie Wykopu w związku z dyskusją o p. Szklarskim (który zarzucił serwisowi Wykop.pl naruszenia prawa, a to przez promowanie informacji o wycieku cv). Internauci w komentarzach pod wykopami dość niegrzecznie (tak to określę) odnosili się do p. Szklarskiego. W mojej ocenie wiele z osób, które brały udział w tamtych dyskusjach przekroczyło granice (za takie przekroczenie granicy uznałbym również tworzenie wszelkich petycji, ankiet i głosowań dotyczących tego, czy taka lub inna osoba powinna zaprzestać tworzenia serwisów i poddać się leczeniu, etc.). Stąd właśnie pojawia się kolejny problem z odpowiedzialnością serwisów umożliwiających dyskusję i społeczną promocję zasobów (np. w takim modelu jaki proponuje Digg.com lub Wykop.pl): godność człowieka, jego dobre imię, cześć, czyli dobra osobiste.

W przywołanym wyżej wpisie w blogu Wykop.pl czytamy m.in.:

...Chwilę później pojawił się bardzo humorystyczny link pewnej barwnej postaci, specjalisty do spraw pozwów i jednoosobowych korporacji. Ten link wywołał jednak wśród Was wiele emocji i posypało się trochę za dużo wulgaryzmów. Pamiętajcie, że nasz regulamin zabrania dodawania treści wulgarnych i obraźliwych, dlatego interweniowaliśmy moderując takie treści. Zazwyczaj usuwamy komentarze naruszające regulamin, jednak w tym przypadku chcieliśmy zachować sens dyskusji, więc jedynie "wygwiazdkowaliśmy" te ostrzejsze słowa. Nie ma to nic wspólnego ze sprawą banku, ani cenzurą, nie zmieniliśmy przecież sensu Waszych wypowiedzi...

Tu nasuwa się refleksja, że przecież nie sam "wulgarny wydźwięk" użytych w dyskusji słów godzi w dobra osobiste innego człowieka. Nie wystarczy czasem "wygwiazdkować" słów, by granica nie została przekroczona. A ochrona godności człowieka przysługuje wszystkim ludziom.

Na zakończenie odnotuję jeszcze, że również z serwisu The Pirate Bay (a przecież to najpopularniejszy serwis torrent trackerski na świecie i znany jest z satyrycznych reakcji ekipy TPB na listy od prawników organizacji zrzeszających branże producentów muzycznych i filmowych) usunięto wpis poświęcony udostępnionego w sieci P2P archiwum z cv i listami motywacyjnymi osób starających się o staż w PeKao. Najwyraźniej uznano, że umożliwianie dostępu do tego typu danych zbyt daleko ingeruje w prawo do prywatności "zwykłych ludzi":

Z the Pirate Bay usunięto wpis promujący plik archiwum zawierającego cv i listy motywacyjne prywatnych ludzi

Z the Pirate Bay usunięto wpis promujący plik archiwum zawierającego cv i listy motywacyjne prywatnych ludzi. Najwyraźniej są pewne granice, których nawet piraci nie chcą przekraczać. Chociaż pojawił się komentarz, że TPB raczej nie usunęło tego wpisu, a zrobił to sam autor

No i odnotuję, że w serwisie Blip.pl (por. Nieblipowy blip o Twitterze i ewentualnych sporach prawnych ery "beta", Regulamin korzystania z Serwisu blip.pl) również niedawno nastąpiły zmiany i pojawiły się "prywatne wiadomości"...

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Google testuje mechanizm podobny do usługi Digg.com

VaGla's picture

Tymczasem Google testuje usługę przypominającą Digg.com (a więc umożliwiającą użytkownikom promowanie niektórych zasobów). Pisze o tym TechCrunch: Is This The Future Of Search?, pokazują to użytkownicy na Wykopie (patrząc na temat ze "swojej" perspektywy): Google testuje "wykopowy" interfejs w swojej wyszukiwarce.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>