Kolejna próba wprowadzenia odpowiedzialności osobistej urzędników

Chociaż nie jest to zagadnienie bezpośrednio związane z tematem "prawne aspekty społeczeństwa informacyjnego", to jednak odnotuję je w tym serwisie: wedle doniesień mediów Ministerstwo Gospodarki przygotowało projekt ustawy... No, właśnie, jaki ten projekt będzie miał tytuł? W każdym razie... Projekt podobno ma dotyczyć możliwości ponoszenia osobistej odpowiedzialności przez urzędników, którzy wydadzą błędną decyzję, którzy wykażą się samowolą lub opieszałością...

Z perspektywy tego serwisu można by taki projekt powiązać z takimi notatkami jak: Nowa odsłona Biuletynu Informacji "Publicznej" (w kontekście umieszczenia na stronie BIP, a więc urzędowego publikatora, wtyczki Google) lub Dz. U. nr 75: Ruszają główne media, ale nadal nie ma odpowiedzi na wcześniejsze pytania, a wcześniej Dziennik Ustaw nr 75 z 2008 roku, poz 451, strona 4216... (to zaś w kontekście opublikowania w Dzienniku Ustaw rozporządzenia o takiej a nie innej treści)... Oczywiście projekty ustaw, które przewidywały wprowadzenie osobistej odpowiedzialności urzędników, pojawiały się w Sejmie również wcześniej: np. poselski projekt ustawy o szczególnych zasadach odpowiedzialności funkcjonariuszy publicznych za naruszenie prawa (PDF) (ten projekt z 2006 roku, a więc z 5 kadencji Sejmu, nie był zresztą pierwszy), ale wprowadzenie tego typu ustawy nie jest sprawą łatwą. Poprzednie próby się nie udały.

Wedle serwisu Gazeta.pl (Urzędnicy popełniający błędy będą za nie płacić), który publikuje depeszę IAR, a w niej jest odesłanie do dziennikarzy z dziennika "Polska":

Projekt ministerstwa przewiduje, że jeśli decyzja danego urzędu będzie choć raz zakwestionowana przez nadrzędny, np. samorządowe kolegium odwoławcze, poszkodowany obywatel będzie mógł wystąpić do sądu o odszkodowanie. Zapłaci je urzędnik. Jeśli zawini grupa urzędników, ale trudno będzie udowodnić, który z nich ponosi największą winę, zapłacą wszyscy po równo. Dziennik "Polska" podaje, że ze stu tysięcy decyzji wydawanych rocznie przez urzędy skarbowe połowa jest uchylana przez nadrzędne instytucje. Obecnie urzędnicy popełniający błędy mogą zostać ukarani jedynie naganą swojego zwierzchnika.

W dzienniku Polska (a tu chodzi o tekst Teraz to urzędnicy zapłacą nam za popełnione błędy) napisano, że "projekt ustawy ma być gotowy tuż po wakacjach". Ma być mniej radykalny od wcześniejszych projektów (z piątej i czwartej kadencji Sejmu), ale oczywiście założenia są również krytykowane...

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

A kto zapłaci urzędnikowi

A kto zapłaci urzędnikowi za poniesione odszkodowanie wobec interesanta, jeśli "przyczyną" błędu były tzw. niejasne, wieloznaczne, a nawet niespójne przepisy prawa?

Jakie znaczenie będzie miało tutaj doświadczenie zawodowe i wiedza zawodowa urzędnika oraz czy oceniać do będzie sąd pracy czy sąd cywilny?

Nikt

Problem w tym, że urzędnik świadomie podejmuje decyzję o tym jaką pracę podejmuje i powinien znać przepisy regulujące działalność w tej dziedzinie zanim się skusi o tę pracę, natomiast obywatel musi je stosować czy chce czy nie. Dopóki nie ma odpowiedzialności (najlepiej finansowej) za błędy, to można się nie obawiać popełniania ich - niestety ta zasada dotyczy obecnie tylko petentów.

Jakas motywacja

Przynajmiej byłaby jakaś motywacja żeby te niejasne przepisy poprawiać. Obecnie im więcej niejasności, tym dla urzędnikoł/urzędów lepiej.

Pan zapłaci, ja zapłacę... społeczeństwo

Jeśli urzędnik pokaże przepisy, o które się oparł, to stawiam, że sąd go nie ukarze, bo i za co?

Ale może to się przyczyni do eliminowania takich niespójnych przepisów prawa?

Im mniej możliwości interpretacji przez człowieka, tym sprawniejsze wszystko i tym mniej możliwości korupcji, proste.

Szybko pojawią się

Szybko pojawią się ubezpieczenia od odpowiedzialności finansowej dla urzędników. Urzędnik będzie popełniać błędy, to ubezpieczyciel po prostu podniesie składkę urzędnikowi...

odpowiedzialność osbista urzędników? kolejny bubel

Jeśli zawini grupa urzędników, ale trudno będzie udowodnić, który z nich ponosi największą winę, zapłacą wszyscy po równo

Każdy ponosi odpowiedzialność na miarę zawinienia i szkodliwości swojego czynu. To kolejna próba przepchania tylnymi drzwiami koncepcji odpowiedzialności zbiorowej. Tym bardziej łatwiejsza, że każdy chciałby "dokopać urzędasom". Jeszcze więcej pracy dla Trybunału Konstytucyjnego.

A posłowie i senatorowie będą odpowiadać osobiście za wadliwe uchwalenie lub wadliwe prawo? Ministrowie za opieszałość w wydawaniu rozporządzeń? Nie? Czemu mnie to nie dziwi...

Przy obecnie obowiązującym prawie podatkowym to totalna bzdura!

Za co ma odpowiadać urzędnik, skoro nawet scentralizowanie wiążących interpretacji podatkowych nie doprowadziło do ujednolicenia interpretacji konkretnych przepisów, a w Krajowej Informacji Podatkowej odnotowano, że ta sama osoba pytana o ocenę dwóch takich samych stanów faktycznych dała dwie różne i sprzeczne odpowiedzi. Często się półżartem półserio mówi w administracji skarbowej, że przepisy podatkowe tworzą doradcy podatkowi, pracujący w Ministerstwie Finansów i nie tylko, żeby mieć z czego żyć jak inna ekipa obejmie władzę w Ministerstwie. Chyba w tym jest więcej prawdy niż fikcji.

Może tym razem wreszcie

Może tym razem wreszcie się uda wprowadzić te przepisy i być może napiszę coś nierozsądnego teraz ale w moim odczuciu w tej materii lepsze jest niedoskonałe uregulowanie tej sprawy niż brak uregulowań i dalsze utrzymywanie status quo. Kwestia niedoskonałości działałaby w tym wypadku jako kolejny element odstraszający dla urzędników. I tak wydaje mi się, że wiem co mówię (przynajmniej w minimalnym stopniu) bo pól roku miałem wątpliwą przyjemność przepracować dla budżetówki w pewnym powiecie. To niewiele ale już te pół roku może dać do myślenia. Trzeba przyznać uczciwie, że większość ludzi pracujący w urzędach ma niezłe pojęcie, choćby ze względu na doświadczenie, przepracowane lata, o tym co robi nie mniej jednak ilość problemów jakie są wstanie stworzyć zwykłemu obywatelowi czy przedsiębiorcy polskie urzędy jest powszechnie znana i całkowicie nie do przyjęcia. I jeszcze w odniesieniu do komentarza wyżej. Sytuacji, w których urzędnik zostanie pokrzywdzony w wyniku zaskarżenia błędu powstałego dzięki niejednoznacznemu prawu z pewnością w obecnych warunkach i przy obecnym stanie prawnym nie da się uniknąć nie mniej jednak uważam, że będzie to kolejny z katalizatorów przyśpieszających zmianę niejasnych przepisów. To dobry motywator dla oddolnych inicjatyw, w których może się wykazać administracja najniższego szczebla znająca prawdziwe warunki na "polu bitwy" co pozwoli na lepsze dostosowanie, doprecyzowanie przepisów. Oczywiście przecież i dzisiaj takie oddolne propozycje mogą wypływać ale jak widać raczej niewiele w tej materii się dzieje, a groźba odpowiedzialności za własne działania mogłaby pomóc zjednoczyć urzędników, którzy wreszcie zaczęliby głośno mówić jakich bzdur w procedurach się od nich wymaga. Sam doskonale wiem jak to wygląda i ile razem z kolegami naklęliśmy przy okazji co durniejszych dyrektyw. W urzędach na co dzień mówi się o bezsensowności niektórych postanowień ale dopóki nie zacznie się wymagać od urzędników oni nie zaczną na masową skalę wymagać od góry by ta bzdur nie przysyłała w takich ilościach. Być może jestem naiwny ale cóż poradzę. ;)

Mysle ze to dobry moment

Dla zastanowienia się czy sprawy dotyczące odpowiedzialności dyscyplinarnej urzędników nie powinny zostać w końcu przeniesione z "komisji dyscyplinarnych" do sądów powszechnych (czy ew. sądów administracyjnych). Tak jest w wielu krajach UE.

odpowiedzialnosc urzednikow

A kto odpowie za błędy samorządowych kolegiów odwoławczych? Kolegia przegrywają w sądzie administracyjnym, sąd zasądza od kolegium na rzecz skarżącego odszkodowanie, a kto płaci? Podatnicy czyli my wszyscy. I co? Samorządowe kolegia maja nie odpowiadać za nic? Przecież to chore.

To śmieszne.... przepisy w

To śmieszne....
przepisy w polskim prawie są tak niejasne i bzdurne, że te, jak to mówią petenci, bezduszne działania wynikają właśnie z przepisów prawa. A może obciążyć ustawodawcę kosztami postępowania legislacyjnego i wszystkich innych za to że 100 razy trzeba zmieniać przepisy i ponosić koszty za ich niekompetencje?

Osobiście byłam świadkiem przeprowadzenia rozmowy z nadzorem budowlanym w 3 powiatach, w których okazało się że każdy z nich ma inną interpretację jednego artykułu, więc zadzwoniliśmy do wojewódzkiego inspektoratu a tam usłyszeliśmy że to zależy od interpretacji i oni nam nie powiedzą, a w ministerstwie powiedzieli, że jeśli nie ma jednej interpretacji to zależy ja organ sobie sam zinterpretuje przepis.

I co czy to nie jest śmieszne? To jak urzędnik, który nigdy nie został przeszkolony z przepisów prawnych na których pracuje ma wydawać decyzję.... to może niech pracodawca ponosi odpowiedzialność za brak szkoleń dla swojego pracownika. Niestety na studiach nikt nikogo nie uczy interpretacji przepisów.

Na koniec wspomnę tylko ze przy tak niskich zarobkach w urzędach, nie mal jak w biedronce, nikt nie będzie na tyle głupi żeby pracować w urzędzie. I tak należy zauważyć, iż w urzędach pracują ludzie zaraz po studiach, bo ci z doświadczeniem już dawno uciekli z tego bagna.

Z czego wynikają bzdurne decyzje

przepisy w polskim prawie są tak niejasne i bzdurne, że te, jak to mówią petenci, bezduszne działania wynikają właśnie z przepisów prawa. A może obciążyć ustawodawcę kosztami postępowania legislacyjnego i wszystkich innych za to że 100 razy trzeba zmieniać przepisy i ponosić koszty za ich niekompetencje?

Kiedy wynikają z przepisów prawa, wtedy wynikają z przepisów prawa - a zatem urzędnik nie poniesie odpowiedzialności.

A kiedy wynikają z głupoty, skrajnej niekompetencji, bezmyślności lub złej woli... (zob. chociażby równoległy wątek Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie uznał, że gwarancje daje tylko EDI...) to wtedy takiego rozwiązania bardzo brakuje.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>