Za SEO i znieważenie Prezydenta RP akt oskarżenia
Jest doniesienie dotyczące spraw, których elementy opisałem w tekstach Bombing Google i zainteresowani z obu stron przyglądają się co będzie czy Strony znikają z Sieci. Chodzi o "pozycjonowanie" stron polityków na obraźliwe dla nich słowa. W przypadku, gdy taki proceder dotyczy Prezydenta RP - tu poza pomówieniem/zniesławieniem mogą wchodzić jeszcze w grę przepisy karne penalizujące przestępstwa przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej, takie jak art. 135. § 2. kodeksu karnego. Jeden z "fascynatów pozycjonowania stron" został oskarżony o publiczne znieważenie Prezydenta Kaczyńskiego.
Wspomniany wyżej art. 135. § 2. kodeksu karnego brzmi: "Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". Z zarzutem popełnienia takiego przestępstwa spotkał się mężczyzna, który przetestował swój algorytm pozycjonowania na oficjalnej stronie internetowej Prezydenta RP. Hasłem, które postanowił wypozycjonować było słowo "kutas".
O akcie oskarżenia w tej sprawie pisze Gazeta.pl w tekście Cieszynianin oskarżony o zniewagę prezydenta:
Mężczyzna, testując napisany przez siebie program, zajął się oficjalną stroną internetową prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Gdy internauci wpisywali w wyszukiwarkę słowo "kutas", wyskakiwała im na ekranach komputerów oficjalna strona prezydenta Polski. W dodatku na pierwszym miejscu. Internauci bawili się tak przez kilka miesięcy - aż do marca tego roku. Wtedy to 23-latek został namierzony przez śledczych z katowickiej Komendy Wojewódzkiej Policji.
Jest jeszcze informacja, że policja namierzyła komputer, z którego uruchomiono program. Na marginesie - zastanawiam się cóż to może być za program do pozycjonowania stron. Aby wypozycjonować stronę trzeba czegoś więcej niż aplikacji działającej na lokalnym komputerze. Trzeba mieć - w swej naiwności tak sądzę - narzędzia takie jak dobrze oceniany przez np. Google serwis internetowy, który ma wiele (tysięcy) stron linkujących ("fokusujących") dane hasło na określonym zasobie internetowym. Jest wiele tricków, które stosowane są przez ludzi uprawiających SEO (search engine optimization). Trzeba umiejętnie wykorzystywać mechanizmy indeksowania wyszukiwarek, wiedzieć jak nadawany jest tzw. Page Rank w Google, etc. Tego - jak przypuszczam - nie da się zrobić "przełącznikiem" w programie działającym na lokalnym komputerze. W tekście Gazety.pl znalazła się informacja, że "informatyk amator przyznał się, że to on jest autorem programu". Interesujące. Akt oskarżenia przeciwko mężczyźnie został skierowany do Sądu Rejonowego w Cieszynie.
W blogowym wpisie Czysta karta raz jeszcze, czyli jak przystąpić do googlowego samobójstwa, który to wpis opublikowałem 28 sierpnia 2007 roku, napisałem o tym, że "wyciąłem się z wyników wyszukiwania Google". Przeszukując wówczas Google w poszukiwaniu wyników zapytania "site:prawo.vagla.pl" otrzymywało się wynik: "Wyniki 1 - 1 z 1 z domeny prawo.vagla.pl". Dziś, po 14 dniach od podjęcia działań "naprawczych", Google zwraca już inny wynik: "Wyniki 1 - 10 z około 11,800 z domeny prawo.vagla.pl". Jeszcze ok. 20 tys stron do zindeksowania, a to nieco potrwa. Niektóre z tych stron mają Page Rank 6, wiele z nich ma PR 5. Ale nie jestem specem od SEO (por. zresztą Keyword stuffing i etyka prowadzenia serwisu). SEO jest już swoistego rodzaju usługą, która niektórzy znawcy technik oferują swoim zleceniodawcom. Czasem będzie to "piec grzewczy" i to, by przez jakiś czas "wisiał" na pierwszym miejscu wyników wyszukiwania w Google, czasem jest to "blacha falista", albo coś innego. Wypada, by ktoś, kto prowadzi serwis internetowy miał na temat wyszukiwania niejakie pojęcie.
Idzie kampania wyborcza i niektórzy pewnie mają pokusę, by techniki wykorzystywane w procesie "reklamowo-marketingowego" wpływania na wynik wyszukiwania zastosować również w publicznej debacie. Jeśli zapadnie wyrok w sprawie opisanej przez serwis Gazeta.pl, to będzie to wyraźny znak dla internautów, iż "wirtualna rzeczywistość" to pułapka dla naiwnych (taką tezę zresztą głoszę od dłuższego czasu). Zniesławienie, pomówienie, naruszenie dóbr osobistych za pomocą różnych technik komunikacji masowej jest przez system prawny oceniany w podobny sposób. To jest właśnie powód, dla którego wystarczy, jeśli przepis będzie mówił o "publicznej" formie określonego działania. I nie trzeba wcale postulować, by ustawodawca kazuistycznie wpisywał w ustawy "internet", by te przepisy miały do internetu zastosowanie.
Przeczytaj również: Kaczki - aniołki i postępowanie w sprawie znieważenia Prezydenta.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Znieważenie a zniesławienie
U Olgierda Rudaka na ten temat: "...myślozbrodni ścigać się nie da, za myślozbrodnię nie da się nikogo ukarać... Słowem: to, że przygotowałem skrypt, przez który jakaś strona pojawia się w wyszukiwarce po wpisaniu konkretnej frazy, nie oznacza jeszcze, że prokuratura może mnie za to ścigać. Bo jeśli może ścigać mnie, to dlaczego nie będzie ścigać kierownictwa firmy, która jest operatorem wyszukiwarki - niech sobie Google poprawi jakieś swoje algorytmy czy co oni tam mają...". To "uproszczenie" odnosi się do zacytowanych przez Olgierda tez Sanisława Hoc z glosy do wyroku Sądu Apelacyjnego z dnia 30 stycznia 2002 r. (II AKa 577/01) - "Prokuratura i Prawo", 2006/9/148 (zacytowany fragment kończy się słowami: "Przepis art. 135 § 2 k.k. nie obejmuje przypadków zniesławienia, dlatego też w przypadku zniesławienia Prezydenta RP mają zastosowanie przepisy art. 216 k.k".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
sposób
Jedyny sposób jaki mogę sobie wyobrazić, dla jednej osoby, to spamowanie różnych miejsc, które pozwalają anonimowo wpisywać linki - fora, wiki, blogi itp
Jak ktoś potrafi znaleźć odpowiednio dużo miejsc bez zabezpieczeń lub z łatwym do przejścia zabezpieczeniem, to może mu się udać (teoretycznie) przy pomocy bota taką akcję wykonać stosunkowo małym nakładem środków
OIMW, zwykle googlebombing jest realizowany jako akcja społeczna, przez wiele różnych osób
Znamiona czynu zabronionego
Problem w tym, czy czyn, jakiego dopuścił się Marek W. jest znieważeniem w rozumieniu przepisu art. 135 § 2 kk. I to znieważeniem publicznym.
Zgodnie z brzmieniem przepisu:
Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Marek W. dokonał "pozycjonowania" oficjalnej internetowej strony (witryny) Prezydenta RP w wyszukiwarce Google, tzn. tak wpłynął na jej mechanizmy, iżby po wpisaniu w poleceniu wyszukiwania słowa "kutas" witryna ta pojawiała się na pierwszym miejscu.
Bez wątpienia należy przyznać Vagli rację, iż Internet nie jest anonimowy. Czyny dokonane w Internecie są czynami publicznym. Jednakże należy sobie zadać pytanie, czy wpływając na mechanizmy pewnego automatu Marek W. wypełnił (oprócz działania publicznego) inne przesłanki przestępstwa?
Przede wszystkim Marek W. nie dokonał zniewagi Prezydenta RP (urzędu Prezydenta RP) bezpośrednio, poprzez zachowanie uwłaczające i godzące bezpośrednio w jego prestiż. Co najwyżej powziął działania zmierzające do wygenerowania takiego zachowania u innych osób. De facto bowiem, samo działanie polegające na kojarzeniu obraźliwego słowa i oficjalnej witryny było dokonywane przez automat, każdorazowo na polecenie indywidualnego użytkownika. Ściśle więc biorąc, to zachowanie każdego z indywidualnych użytkowników Google wypełniało znamiona przestępstwa, nie będąc jednak przestępstwem, a czynem zabronionym (brak winy - o ile oczywiście użytkownik nie spodziewał się obraźliwego efektu).
Marek W. nie dokonał modyfikacji strony, opatrując urząd wulgarnym słowem. Nie upublicznił również swojej opinii np. łączącej urząd Prezydenta i ów wulgaryzm. Nie ma więc bezpośredniego łącznika, który pozwalałby określić zachowanie, jako znieważenie, lub podjęte w jego celu. Marek W. miał pomysł, lecz jego realizację wprowadzał w czyn (nieświadomie) kto inny!
Należy także wskazać, iż to nie Marek W. jest odpowiedzialny za treści publikowane przez Google Polska (na stronie google.pl). Nie on jest jej "wydawcą". :P Wykorzystał jedynie mankament algorytmu, któremu być może winien był zapobiec jego twórca.
Zachowanie Marka W. jest naganne, sprzeczne z zasadami etyki i godne potępienia, jednak - moim zdaniem - wątpliwe jest, czy wypełnia znamiona czynu zabronionego.
Zobaczymy co sąd powie
Zobaczymy co sąd powie. Ja nie potrafię tego przewidzieć w tej sprawie. Jeśli może być znieważeniem Prezydenta zrzucenie mu kapelusza, to może być chyba takim znieważeniem również doprowadzenie do tego, że kapelusz zostanie zrzucony (np. kierując na kapelusz Prezydenta strumień powietrza z dmuchawy). Pozostaje jeszcze kwestia usiłowania popełnienia przestępstwa (art. 13 KK). Przygotowania do popełnienia przestępstwa są karane tylko wówczas, gdy ustawa tak stanowi (art. 16 § 2.KK). Nie stanowi w przypadku art. 135, ale - jak wspomniałem - pozostaje do rozważenia usiłowanie.
Aby być precyzyjnym - VaGla nigdzie w tym tekście nie powiedział, że internet jest anonimowy (w czym przedpiszca był uprzejmy mi przyznać rację, chociaż takiej tezy nie sformułowałem). Ja jedynie napisałem, że wirtualna rzeczywistość to pułapka dla naiwnych. Nie ma dwóch światów: wirtualnego i realnego. Dla prawa jest tylko realny, a to co się dzieje w internecie nie jest udziałem odcieleśnionych awatarów, a osób siedzących przy komputerze. To tylko chciałem przekazać.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
wycofuję się zatem z pochopnych twierdzeń :)
Proszę wybaczyć nieścisłe rozumienie wypowiedzi: "będzie to wyraźny znak dla internautów, iż "wirtualna rzeczywistość" to pułapka dla naiwnych (taką tezę zresztą głoszę od dłuższego czasu). Zniesławienie, pomówienie, naruszenie dóbr osobistych za pomocą różnych technik komunikacji masowej jest przez system prawny oceniany w podobny sposób.". Zrozumiałem ją właśnie jako stwierdzenie, iż "Internet nie jest anonimowy" w sensie działań w przestrzeni, która nie zna identyfikacji, imion, nazwisk - świecie abstrakcyjnym, za czyny w którym się nie odpowiada. Rozumiem, że przeinaczyłem przekaz.
takie było jego zamierzenie i to zrobił
Jego zamierzeniem było połączenie tego słowa ze stroną i to przeprowadził. Już sposób - to drugorzędne. Równie dobrze można by np. namalować na murze za pomocą pędzla na patyku i mówić - to nie ja, to patyk. Albo - to nie ja - to producent farby to umożliwił. I właściciel muru.
Albo założyć na latarnię coś co rzucałoby cień na drogę z takim nieładnym napisem i mówić - ale to nie ja przecież włączyłem latarnię, to elektrownia.
Ale z drugiej strony. Skoro można traktować jako czasopismo jeden portal i tego jakie treści publikują w nim ludzie w komentarzach... to dlaczego nie można oskarżyć google o to, jakie treści ono publikuje. Tak jak człowiek mógłby monitorować wszystkie komentarze, tak samo google mogłoby sprawdzić gdzie prowadzą takie obraźliwe słowa. W końcu oczywistym jest, że jest to nadużywane :P.
Taki soft istnieje - np.
Taki soft istnieje - np. XRumer, który co ciekawe potrafi rozpoznawać CAPTCHA. Przynajmniej tak twierdzi autor.
Sztuczne pozycjonowanie stron robi się zwykle albo przy pomocy spamowania forów dyskusyjnych softem jak wyżej, albo na legalnych stronach firm czy osób prywatnych, do których ma dostęp firma SEO - np. jeśli jest równocześnie webmasterem.
Nawiasem mówiąc tego "kutasa" to ja widziałem nie dalej jak miesiąc temu właśnie na stronie jakiejś polskiej firmy SEO.
Jak to działa można sobie zobaczyć wpisując w Google słowo kluczowe "kabardynce" (rasa koni). W połowie pierwszej strony wyników zaczynają się takie wyniki:
Import-Francja
powered by v2.9.1 qlWeb.info & qlweb pro · stroje kompielowe · kabardynce Anime Biura do wynajęcia, Deweloper slownik informatyczny Bielizna erotyczna.
www.moj-katalog.pl/wpis-5podkat-2158.html - 10k - Kopia - Podobne strony
Po wejściu na tę stronę na samym dole można znaleźć słowa kluczowe z linkami do stron, które mają być wypozycjonowane (często już inne niż w momencie indeksowania przez Google).
Jak zwykle w takich przypadkach polecam "Google Webmaster Tools", po zalogowaniu się są dostępne linki do zgłaszania spamu. To samo robi rozszerzenie do Firefoxa o nazwie "Spam Report". Z własnej praktyki mogę powiedzieć że to działa.
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
Kupię dubeltówkę i odstrzelę kaczki
Coraz więcej widać absurdalnych działań organów ścigania.
Cały tekst na stronach TVN24
Jak widać rzeczywistość sięga absurdów. Tak się zastanawiam dlaczego nie aresztują myśliwych polujących na kaczki? Albo kucharzy przyrządzających kaczkę w cieście? Nie jest to obraza dla Prezydenta?
PS. Warto też zwrócić uwage jak "zdeformowała się" (chociaż sama się nie zdeformowała, ktoś musiał za tym stać - kolejna teoria spiskowa) notka tego internatuty cytowana najpierw przez RMF FM. Różnica jakby nie patrzeć znaczna.
Ale chyba nie chodziło o znieważenie?
Wojciech
Raczej wywołanie
Raczej wywołanie fałszywego alarmu, przygotowanie do zamachu. Chciałem odnotować po prostu kolejny przykład działań organów ścigania w związku z wpisami użytkowników na forach internetowych. Jak widać, wiele rzeczy może być różnie zakwalifikowanych przez Policjantów i z początku niewinny wpis, może przerodzić się w aferę, a co za tym idzie wizytą Policji w domu.
Pewna niezręczność jest również w tym, że dwie najważniejsze głowy w Państwie (pomijam Marszałka Sejmu) kojarzone są ze zwierzyną łowną. Ale to chyba nie ich wina, że się tak nazywają.. a może? :D