Blogerzy jak lobbyści czyli zamieszanie wokół 'grassroots lobbyingu'

W USA pojawił się pomysł, by osoby publikujące w swoich blogach musiały się rejestrować. Miałoby to dotyczyć redaktorów serwisów, które mają ponad 500 czytelników. Poza rejestrachą tacy redaktorzy musieliby składać również kwartalne raporty - analogicznie jak amerykańscy lobbyści. Propozycje wywołały burze krytyki. Autor propozycji przez ostatni tydzień zmuszony był do wyjaśniania opinii publicznej swoich motywów.

Autorem propozycji nowej ustawy jest Sen. David Vitter (R-La). Konkretnie chodzi o Section 220 of S. 1, the lobbying reform bill, nad którym to aktem prawnych debatuje obecnie amerykański Senat. Zdaniem krytyków propozycja art. 220 ustawy stanowi niespotykaną do tej pory inwazję w sferę wolności obywatelskich wynikających z Pierwszej Poprawki do Amerykańskiej Konstytucji. Problem polega na definicjach. Chodzi o to, że wedle projektu nowelizacji amerykańskiego prawa o lobbingu - raportowanie i rejestracja działalności lobbingowej przyporządkowana jest rozszerzona na te podmioty, które stosują techniki "grassroots lobbying".

"Grassroots lobbying" to rodzaj agitacji skierowanej do większej społeczności, lobbing oddolny. Może na przykład polegać na kampaniach zbierania podpisów, na wysyłaniu masy listów do przedstawicieli władzy ustawodawczej. Ten ostatni przypadek zastosowano w polskim internecie np. w czasie kampanii popierającej zniesienie VAT „na internet” co było udziałem posłów, którzy chcieli w ten sposób wywrzeć wpływ na przedstawicieli rządu (por. Złe i dobre wzorce...)

Wracając do USA i do propozycji nowelizujących zasady lobbingu – chodziło o poddanie obowiązkom rejestracji i raportowania podmioty stosujące „grassroots lobbying” i w ten sposób wykazują aktywność związaną ze stymulowaniem wpływania na proces stanowienia prawa (w oryginale: "paid efforts to stimulate grassroots lobbying"). Zaś wspomniana aktywność opisana była jako komunikacja do 500 osób i więcej (bez dalszego doprecyzowania tego kryterium). W efekcie - jak zauważono - lobbystami staliby się blogerzy, którzy aktywnie uczestniczą w publicznej debacie jednocześnie np. krytykują na łamach swoich internetowych pamiętników poczynania Kongresu USA. Gdyby niezbyt precyzyjna propozycja została przyjęta - w świetle takiego prawa blogerzy uznawani byliby za podmioty stosujące techniki grassroots lobbyingu. 9 stycznia Kongres przyjął pewną poprawkę do amerykańskiego prawa o lobbingu, wprowadzając penalizację świadomego łamania obowiązku raportowania i rejestracji. Komentatorzy zauważają, że po takiej noweli, a jednocześnie w przypadku przyjęcia nowych regulacji dot. grassroots lobbyingu - blogerzy mogliby podlegać karze do roku pozbawienia wolności.

Jako ciekawostkę warto odesłać do witryny Kongresu na której przedstawiono wyniki głosowania w sprawie poprawki nr 20 (To strike a provision relating to paid efforts to stimulate grassroots lobbying). Po przyjęciu tej poprawki w dniu 18 stycznia - wszystko wskazuje na to, że restrykcje dla blogerów stają się mniej realne.

Ja zaś już wcześniej zacząłem się zastanawiać nad tym, że jest coś na rzeczy. Poza tym, że projektodawca pewnie nie miał na myśli blogerów, gdy proponował swoją poprawkę, to jednak dziennikarstwo obywatelskie staje się powoli znaczną siłą. Cóż. Różni publicyści na łamach poczytnych czasopism komentują aktualną sytuację polityczną i gospodarczą we wszystkich rozwiniętych demokracjach. Ich komentarze są następnie brane pod uwagę w procesie stanowienia prawa. Nie raz się przecież zdarzało, że cytowano na sali Sejmowej jakąś światłą myśl tego lub innego komentatora. Również politycy piszą felietony i również w ten sposób uczestniczą w debacie publicznej. W debacie tej coraz częściej biorą udział również blogerzy. Niektóre blogi zyskują naprawdę pokaźną rzeszę czytelników, a jak poruszają jakąś specyficzną, wąską dziedzinę, to gromadzą przed ekranami komputerów równie specyficznych czytelników. Można zatem przyjąć, że blogerzy zyskują pewną siłę wywierania wpływu również na prawodawców (nie w Polsce, chociaż może z czasem?).

Dzienniki i czasopisma podlegają prawu prasowemu, ich wydawcy muszą umieszczać na egzemplarzach pism stosowne dane (impressum). Dlaczego? Dlatego, by można było potem dochodzić roszczeń w przypadku, gdy na łamach takiego czasopisma dojdzie do naruszenia czyichś dóbr osobistych, zostanie złamana norma prawa karnego (pomówienie, nawoływanie do waśni, etc.). Nie zmienia to faktu, że dziennikarz może publikować anonimowo lub pod pseudonimem. Jeśli tak się dzieje - odpowiedzialność za jego publikacje będzie ponosił redaktor naczelny. W przypadku blogów, które mogą być prowadzone anonimowo, a które nie są dziennikiem lub czasopismem w rozumieniu prawa prasowego - nie ma obowiązku rejestracji, często też takie serwisy prowadzone są anonimowo. Dokładając do tego konstatację o coraz większej sile, jaką zyskuje "dziennikarstwo obywatelskie" oraz to, że pod przykrywką bloga silna grupa nacisku może przemycać do obiegu publicznej debaty swoje własne koncepcje i idee - niektórzy mogą zacząć się obawiać.

Zamieszanie w USA związane z blogerami i nowelizacją prawa o lobbingu świadczy o niezwykłej bliskości takich dziedzin jak dziennikarstwo, lobbing i polityka. Jednak ratio legis regulacji prasy jest inne niż w przypadku regulowania działalności polegającej na wpływaniu na proces stanowienia prawa (transparentność życia publicznego). Jak sądzę - ta sfera regulacji pojawi się jeszcze nie raz w dyskusji o kształcie współczesnych demokracji (por. Czy wielopłaszczyznowa samorealizacja jest legalna?

Na razie coraz częściej uznaje się blogerów za dziennikarzy (por. Orzeczenie w sprawie zatrzymanego blogera Charlesa LeBlanca, Dziennikarstwo obywatelskie a ochrona tajemnic - sprawa blogera Josha Wolfa albo Tajemnica dziennikarska blogerów, przegrana Apple). W niektórych przypadkach - za pewne - działania blogerów można będzie uznać za działania mające na celu wpływ na proces stanowienia prawa. Pytanie tylko, czy taka działalność powinna być w ogóle regulowana?

Na zakończenie warto też odesłać do aktualnego brzemienia S. 1: Commission to Strengthen Confidence in Congress Act of 2007. Senat usunął propozycję dotyczącą regulacji „grassroots lobbyingu”.

O zamieszaniu związanemu z poddaniem blogerów obowiązkom takim jakim podlegają lobbyści czytaj w następujących źródłach:

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>