Odpowiedź na „Prawo Vagla” z ukłonami dla redakcji Computerworlda :)

fragment stripaZachęcony wczoraj przez red. Kosielińskiego do odwiedzenia Bywalca (bloga redakcyjnego Computerworlda) istotnie zajrzałem i nie żałuje. Dowiedziałem się o sobie paru pożytecznych rzeczy, zwłaszcza odnośnie moich alterglobalistycznych i lewicowych inklinacji (do tej pory miałem mętlik w głowie i uczciwie mówiąc nie potrafiłem się do jakiejś afiliacji politycznej dopasować). Z uwagą przeczytałem też interpretacje podobno moich poglądów. Wywody te mogą okazać się niezwykłej wagi, ale to już czytelnikom ich ocenę pozostawię.

Blog redakcyjny Computerworlda zyskał dziś nowy wpis zatytułowany "Prawo VaGla", gdzie redaktor "po raz pierwszy zaprezentował odszyfrowane artykuły Lex Vaglis" (a raczej Lex Vaglae). Pozwoliłem sobie w duchu społeczeństwa informacyjnego skomentować wpis na gościnnych, "onlajnowych" łamach tygodnika, a dla wygody czytelników główną część komentarza prezentuję również poniżej:

(...)
Co prawda dostrzegam tu pewien brak wprawy w interpretacji tekstów prawnych (prawniczych), bo przecież jeśli internauty "nie można zmusić do niczego", to jak "krnąbrnego postawić pod pręgierzem"? Ciężko też do jednego worka patenty i prawo autorskie włożyć (co jednak się udało przedpiszcy), ale nie czepiajmy się szczegółów!

Jestem pod olbrzymim wrażeniem poświęcenia dla autora tego wpisu, bo odszyfrował Lex VaGlis w kilka godzin. By się to mogło stać - musiał niechybnie przeczytać wszystkie te sześć tysięcy pięćset siedemdziesiąt trzy wpisy w serwisie prawo.vagla.pl. Panie, Panowie, chapeau bas! Bo, że ja tyle tego przez te lata wygenerowałem, to można złożyć na karb bezsenności, zacięcia grafomańskiego lub początków jakiejś przypadłości psychicznej (lub wszystkich tych czynników łącznie), ale że szanowny autor, by dać powyższy komentarz, dał radę to wszystko przeczytać z własnym rozumieniem, zinterpretować i jeszcze dla szanownych czytelników przełożyć na język nadający się do przyswojenia, to już chyba świadczyć musi o zaciętej konkurencji na rynku medialnym.

Zastanawiam się, czy fakt, iż przygotowuję właśnie artykuł do Computerworlda nie może być uznany przez redaktora za próbę wygryzienia go z redakcyjnej posady, no bo wpisywać by się to mogło w przedstawioną wyżej wizję take over'ów ciał wszelakich, jaką to taktykę rzekomo sprawnie już opanowałem.

Jak do tej pory nikt jakoś serwisu przeze mnie prowadzonego nie atakował (bo i po co, skoro Sieć jest ponoć pojemna i wybór autorów i tematów znaczny). Owszem - błędy mi wskazywano, za co wdzięczny będąc starałem się - gdzie to było możliwe - poprawiać je w tekście lub zachowaniu. Chętnie dowiedziałbym się więcej o tych atakach (zlecając już u krawca uszycie inkwizycyjnego habitu). Tymczasem mam też komentarz wizualny. Co prawda rysując tego stripa dziś rano nie miałem jeszcze przed oczami komentowanego właśnie tekstu, jednak myślę, że jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności będzie on trochę pasował:

Coś mięsistego: http://prawo.vagla.pl/node/6574

Jeden obraz ponoć wart tysiąca słów, a tu będzie aż trzy obrazy (obrazki), za co z góry ewentualnych czytelników przepraszam :)

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Zazdrość...

Oj, Piotrze... Autor pewnie później od Ciebie dowiedział się, co to IP i WWW i teraz sobie odbija ;) A poważnie -- atak poniżej pasa (i zupełnie bez sensu), motywowany pewnie zazdrością lub jakimś osobistym urazem. Nie ma co komentować nawet.
--
Paweł Tkaczyk
http://paweltkaczyk.midea.pl

To raczej próba sondażu reakcji

Sławek - jak przypuszczam - chciał w dowcipny sposób sprowokować reakcję (bo dla dziennikarza taka szybka i odarta z pancernych płyt wyrachowania reakcja, jest jak błogosławiony deszcz w suchym sezonie ogórkowym). Nawet jeśli czytelnicy Computerworlda nie wiedzieli o istnieniu tego serwisu, to po takim tekście, który ukazał się w redakcyjnym blogu widzę trochę ruchu w refererach. Woda na młyn dziennikarstwa obywatelskiego (o ile faktycznie takie uprawiam). Wdzięczny jestem Sławkowi, że był uprzejmy wczoraj zadzwonić i uprzedzić, że szuka na mnie i na ISOC Polska haków (jednak nie zdradził profesjonalnie w jakim duchu tekst będzie utrzymany).

Taka rozmowa uprzedzająca ma też i inne funkcję, bo można upewnić się, że zainteresowany na pewno nie przeoczy opublikowanego tekstu (o co w nawałnicy informacyjnej nie trudno).

Znając Sławka podejrzewam, że w głębi duszy jest również zwolennikiem otwartych standardów (zresztą tu jest błąd logiczny, bo jeśli standard, to musi być otwarty, inne nie są standardami). Być może po prostu chciał mi dać fory na starcie w Radzie, bo jeśli redaktor Computerworlda potrafi o kimś taki tekst "wysmażyć", to znaczy, że warto się taką osobą zainteresować i może nawet sprzymierzyć z nią w jakimś celu.

Przykro mi jedynie z tego powodu, że czytelnicy tamtego komentarza imprintują sobie nieprawdziwe przeświadczenie, że jestem zwolennikiem spamu i nieokiełznanej wolności działania, podczas gdy w licznych swoich komentarzach uznawałem (i nadal uznaję), że spam jest czymś nagannym (por. Kto żabą wojuje... albo Spam polityczny, przy czym tego ostatniego mógł Sławek nie czytać, bo w konkurencyjnym Migut Media był wydany drukiem), a wolność słowa ma granice (por. Wolność słowa ma granice, ale jak ścigać za ich przekroczenie?). Gdyby Sławek istotnie miał chwilę czasu i przejrzał teksty tu publikowane (oj, wiem, że to nudy) - z osłupieniem skonstatowałby, że w niektórych bronię Microsoftu: "Patenty walą w dużych i małych, zatem warto oderwać się od religijnych podziałów i skoncentrować się na problemie, nie zaś cieszyć się zawsze, gdy duży jest w kłopotliwej sytuacji...". Ba! Już zapowiedziałem przecież (jeszcze nie wiedząc o powołaniu), że się tu, w tym serwisie, ma zamiar reklamować jeden z graczy na rynku. To będzie dopiero konsternacja w pokoju redakcyjnym CW, gdy się okaże który to z przedsiębiorców!

Nie wierzę w urazy red. Kosielińskiego, bo pamiętam jak się razem śmialiśmy z mojego online'owego komentarza do Jego tekstu opublikowanego w CW, a dotyczącego lobbingu (chyba, że to była tylko taka profesjonalna poza, która miała ukryć zbyt grubymi nićmi szytą tezę lansowaną przez Sławka o organizacji EICTA, o której raczył napisać: "Niewątpliwie jej zasługą stało się to, że debata publiczna nie została zdominowana przez obrońców patentów i wolnego oprogramowania"?). W gruncie rzeczy Sławek jest bardzo rozsądnym człowiekiem, a jego rozsądek przejawia się również tym, że jak mało kto wie dokładnie "z której strony wiatr wieje". To cenna zaleta u dziennikarza.

Cóż. Skoro redaktor Kosieliński uprawia zawód dziennikarza - muszę przyjąć, że jest rzetelny i bezstronny, a jeśli nie jest, to pewnie czemuś taka postawa musi służyć. Czy jesteś Sławku usatysfakcjonowany moją reakcją na tekst? Mam nadzieję, że Cię nie zawiodłem :)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Straszny byk

Straszny byk się tam zaczaił na początku wpisu :(

Zauważyłem :) Dziękuje

Istotnie byk się zakradł straszliwy, bo "pożytecznie" to jednak nie przez "rz" się pisze. Poprawiłem. Zdążyłem już jedynie dodać komentarz drugi w blogu redakcyjnym CW, licząc na życzliwość redaktorów – może poprawią litościwie. Zobaczymy. Takie błędy uczą mnie pokory (chyba wpadam już w ton, którym posługuje się blog Kazimierza Marcinkiewicza ;)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

To mięsne *coś* nie mogło

To mięsne *coś* nie mogło być zbiegiem okoliczności, kto Ci w to uwierzy? ;-P
A tak na poważnie to wcale mnie nie zdziwil ten wpis w CW (Ciebie też nie powinien), wiesz jacy są ludzie, teraz pewnie częściej będziesz mógł o sobie przeczytać w takim czy innym świetle :>
Zazdrość jest nieuleczalna ;)
Pozdrawiam. :>

Polskie piekiełko - jeśli

Polskie piekiełko - jeśli ktoś wystawi głowę, to od razu pojawiają się tacy, którzy złapią za nogi i wciągną z powrotem :-) Zresztą czego tu zazdrościć? Rada Informatyzacji jako organ doradczy i opiniodawczy w takim kształcie, w jakim w chwili obecnej funkcjonuje, nie może w żaden sposób wpływać na aktualną politykę państwa Ciekawe, czy są jakieś pozycje na rynku, które opisywałyby tego typu rady w kontekście nauki o administracji? Minister równie dobrze mógłby czytać komentarze prasowe, albo chociażby serwisy internetowe takie jak ten. Każdy minister jest niezwykle zajętym człowiekiem, więc musi się w jakiś sposób wesprzeć na źródłach pośrednich, filtrujących, wrzucających aktualne tematy do porządku dziennego. Taka rada sama w sobie problemów nie rozwiązuje, a jedynie zwraca egzekutywie uwagę na nie. Dlatego właśnie tworzy się różne takie organy (Rada Główna Szkolnictwa Wyższego, Rada Nauki, Rada Zamówień Publicznych, etc.). Udział w takich kolegiach jest z pewnością zaszczytem - i w tym miejscu gratuluje Panu Piotrowi powołania, ale realny wpływ na bieg wydarzeń uzyskać może robiąc to, co robił do tej pory - rozsądnie komentując aktualne tematy. Każdy, kto jest za coś odpowiedzialny będzie z wdzięcznością sięgał do materiałów i dyskusji, w której roztrząsano dane zagadnienie. Widać już, że te tematy powoli pojawiają się też w głównych mediach. Musi tak być, bo przecież prędzej czy później każdy korzystający z internetu stanie przed ścianą i będzie musiał odpowiedzieć we własnej sprawie na parę kluczowych pytań. I bardzo dobrze, że Pan Piotr te pytania zadaje już od dłuższego czasu. Na większość z nich nie ma chyba wciąż dobrej odpowiedzi, ale zadając te pytania można do problemów podejść z innej strony. Można te odpowiedzi zacząć formułować.

A komiks – jak zwykle bardzo fajny. Czekamy na następny :-)

Wpisy

Z "wrogiego" wpisu dowiedziałem się przy okazji, że zostałeś powołany do Rady Informatyzacji. Gratulacje! Wpis w Computerworld rzeczywiście dosyć zjadliwy. Krytyka dotyczy również - o ile dobrze zrozumiałem autora - samej idei wolnego oprogramowania. Zawsze wydawało mi się jednak, że jest to raczej trafne rozwiązanie informatyzacji administracji publicznej. Dlaczego jednak autor łączy to z poglądami lewicowymi (może chodziło mu o liberalizm światopoglądu)?. Swoją drogą, Lex Vaglis - samo w sobie jest dosyć zabawny (a la joemonster). W związku z tym myślę, że do tego wpisu nie należy przywiązywać większej wagi. Na marginesie - udział w "polityce" (szeroko rozumianej) może powodować od razu wrogie reakcje (zazdrość?). Strip b.ładny - chcemy więcej rysunków!

he he ... zabawne

he he ... zabawne jak to pismaki szukaja sensacji:) Ale chyba nie zamierzasz przerywac swojej "kruciaty" na rzecz lepszego prawa nowych technologii? Oby tylko Lex Vaglae nie przypominalo Kodeksu Hammurabiego bo Cie skaza na stos z czarownicami:)

toż to jakiś bełkot panie

No chyba, że cały ten wpis z CW ma być tylko żartem.

Czego jak czego, ale radykalizmu ci VaGla zarzucić nie można. Osobiście to mnie czasem w nerwach mocno zwiewa w lewo i mam ochotę na jakieś populistyczne, radykalne cięcia. Na szczęście spojrzenie na twoje prawnicze opanowanie, przypomina mi, że nie tędy droga.

Nie przejmój się. Takie już konsekwencje sławy :)

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>