No i umorzyli śledztwo w sprawie listy z IPN...

No cóż. Ustawa o ochronie danych osobowych, ustawa o ochronie baz danych, ochrona dóbr osobistych, można by wymieniać długo... Umorzono śledztwo w sprawie tzw. "listy Wildsteina". Prokuratura nie wykryła, kto z Instytutu Pamięci Narodowej udostępnił listę katalogową ponad 160 tys. nazwisk funkcjonariuszy i agentów służb specjalnych PRL i osób wytypowanych do współpracy...

Jak podaje PAP cytując rzeczniczkę Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renatę Mazur: "prokuratura uznała też, że brak jest cech przestępstwa w dwóch innych umorzonych wątkach śledztwa. Dotyczyły one niedopełnienia przez IPN obowiązków ochrony danych osobowych oraz niezgłoszenia przez IPN do rejestracji Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (GIODO) zbiorów danych Instytutu."

Postanowienie o umorzeniu jest nieprawomocne. Śledztwo trwało od lutego 2005 roku.

Tam jest jeszcze jeden "wątek" wynikający z zawiadomienia GIODO, a dotyczący "bezprawnego ujawnienia w środkach przekazu przez pracowników IPN informacji z archiwów IPN".

Warto też powiedzieć, że w zeszłym tygodniu Sąd Okręgowy w Warszawie w procesie cywilnym orzekł, że Instytut Pamięci Narodowej nie odpowiada za wyciek i zamieszczenie listy w internecie... Z racji tego, że Instytu nie odpowiada za działania osoby, która opublikowała listę w internecie - IPN nie może być zdaniem sądu pozwany. Wyrok nie jest prawomocny. A przed sądami toczą się jeszcze inne postępowania cywilne. Przykładem jest proces cywilny, który Bronisławowi Wildsteinowi i Instytutowi Pamięci Narodowej wytoczył legnicki radny SLD. Jego nazwisko znalazło się na tej liście...

Sam Wildstein, od którego nazwiska wzięła swą nazwę lista, utrzymuje, że to nie on umieścił listę w internecie lub w jakikolwiek inny sposób ją opublikował. Natomiast katalogiem archiwalnym IPN posługiwał się w swojej pracy zawodowej i w celach służbowych udostępnił ją dziennikarzom innych redakcji.

Mnie nie chodzi o to, czy lustracja jest potrzebna czy nie jest. Nie chodzi mi o wskazywanie winnych, czy inne "polowanie na czarownice" (w jedną albo drugą stronę). Mnie tylko chodzi o poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: czy w Polsce można publikować w internecie różne informacje (listy, bazy danych, tajemnice), czy też nie można i jak do tego odnoszą się nasze rodzime regulacje prawne i praktyka stosowania prawa. Pewną odpowiedź już mam, ale procesy cywilne jeszcze się nie zakończyły...

W społeczeństwie informacyjnym to informacja i jej obieg ma kluczowe znaczenie. Wielokrotnie na tych łamach zadawałem sobie i czytelnikom pytanie: czy powszechnie znana tajemnica nadal nią jest? Tajemnica to jednak nie wszystko. Być może wobec braku możliwości wskazania konkretnej osoby, której można wytoczyć powództwo - okaże się, że to masowe zagrożenie dóbr osobistych (kodeks cywilny mówi zarówno o zagrożeniu jak i naruszeniu dóbr osobistych) pozostanie bez orzeczenia. O ochronie danych osobowych nawet nie warto wspominać..

Depeszę za PAP publikuje również Onet.pl, Wirtualna Polska czy Interia.pl

Przeczytaj również:

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Nie tylko lista Bronka jest na świecie...

Są jeszcze dziesiątki tysięcy innych baz, zawierających dane - nie tylko osobowe - które zbierane są na mocy ustawy i które ustawowej ochronie podlegaja. Wydaje mi się, że szanowna prokuratura i wysoki sąd strzelili sobie (i nam) samobója, bo jaka jest róznica między listą Wildsteina, a np. listą płatników podatku PIT objętych stawką 40 %? Żadna, prawda? Więc jeżeli prokuratura umorzy śledztwo, a sąd stwierdzi, że urzad skarbowy nie odpowiada...

Właśnie o to mi chodzi...

Cały czas poszukuje odpowiedzi na te właśnie pytania. Nie tylko lista z IPN jest na świecie. Boje się jedynie, że ktoś uzna, że skoro tak często piszę o tej liście, to może mam nieprawomyślne poglądy (a społeczeństwo wokół tej listy jest ostro spolaryzowane, więc mogę potencjalnie dostać strzały z dwóch stron). Okazuje się, że prawo nie działa. Gorzej, że może się okazać, iż ktoś wpadnie na pomysł, że, aby prawo działało, to trzeba wszystkich monitorować i rozszerzać "retencję danych telekomunikacyjnych". A nawet w czasach retencji potrafię sobie wyobrazić ileś tam sposobów na opublikowanie takiej listy w Sieci. Ostry dylemat. Z jednej strony wolność słowa i dostęp do informacji, a z drugiej dobra osobiste, prywatność... No ale jak nie wiadomo kto dokonał "czynu" - ciężko "duchowi" stawiać jakiekolwiek zarzuty albo formułować w stosunku do niego roszczenia...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Magiczne słowo "odpowiedzialność"

A może spróbujmy, Piotrze, rozważyć inną sprawę - czy jest w ogóle o co sie bić? Co to znaczy, że urząd czy osoba prawna jest odpowiedzialna? Odpowiedzialna za bezpieczeństwo, za poufność danych? W moim przekonaniu to nic nie znaczy. Przynajmniej w polskim systemie prawnym i nie chcę wnikać tu w to, czy winny jest sam stan prawny czy stosowanie prawa czy też jego nieznajomość (!) wśród prawników. Nawet jeśli bank wyrzuci na smietnik wydruki z saldami kont swoich klientów, to kto i co zrobi bankowi? To samo jets z Twoim ulubionym konikiem - czyli danymi telekomunikacyjnymi. teoretycznie jest to przestępstwo zagrożone karą więzenia. I co? Slyszałeś o procesie, w którym ktoś kiedykolwiek został skazany?

Odpowiedzialność kiedyś i dziś

To nie będzie prawniczy komentarz. Powiem jedynie, że w dwudziestoleciu międzywojennym oficer z poczucia odpowiedzialności potrafił sobie strzelić w głowę. Nie wdając się w politykę - w dzisiejszych czasach skazany wyrokiem sądu za łapówkarstwo bodajże prezydent miasta twierdzi, że nie ma zamiaru rezygnować z funkcji. Tu upatruję istnienie problemu i tego, że nie ma w moim kraju (niektórzy - co uznaję, za inny przejaw tego samego problemu - konsekwentnie publicznie nazywają go „tym krajem”) obywatelskiego społeczeństwa.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Kilka zdań komentarza

Ta sprawa ma kilka wątków:

1) umorzenie nastąpiło z powodu niewykrycia sprawcy – czyli nie przesądzono o popełnieniu bądź nie przestępstwa polegającego na zabraniu zbioru danych;

2) jednocześnie umorzono postępowanie toczące się w kierunku art. 51, 52 i 53 ustawy o ochronie danych osobowych, czyli niezgłoszenia zbioru do rejestracji oraz naruszenia zasad zabezpieczenia danych – i tutaj pojawia się pierwszy problem – jak bowiem uznał GIODO w ostatecznej decyzji, IPN (a precyzyjniej – Prezes IPN) miał obowiązek zgłosić zbiór do rejestracji i odpowiednio go zabezpieczyć. Powstaje więc pytanie, jakie względy spowodowały przyjęcie, że nie doszło do popełnienia przestępstwa. Owszem, sprawa jest w WSA, ale – podkreślam – mamy ostateczną decyzje organu ochrony danych osobowych. Tymczasem prokuratura zdaje się twierdzić, że IPN nie podlega ustawie o ochronie danych osobowych, co może wywrzeć daleko idące skutki w działalności innych organów administracji publicznej;

3) problemem nie jest tylko ocena dopuszczalności publikowania informacji stanowiących dane osobowe, ale także (w tej sprawie – zwłaszcza) ocena, kto i w jakim zakresie powinien te informacje chronić. Prokuratura przyjęła, że na IPN nie ciążył obowiązek ochrony danych, co budzi co najmniej wątpliwości. Jednocześnie, o ile mi wiadomo, nie toczyło się i nie toczy postępowanie karne w sprawie opublikowania listy w Internecie. Jedynym możliwym przepisem karnym byłby tutaj art. 49 ustawy o ochronie danych osobowych;

4) a co do stosowania prawa w praktyce – polska regulacja ochrony danych osobowych ma to do siebie, że zawiera najwięcej przepisów karnych spośród wszystkich ustawodawstw krajowych implementujących dyrektywę 95/46. I co? Nic, bo te przepis co do zasady nie działają, co wynika z ich nieznajomości przez prokuraturę i sądy. Nie twierdzę, że lepiej zastosować model czeski i przyznać GIODO uprawnienie do nakładania mandatów karnych, ale może pora i czas zastanowić się nad tym, czy we właściwy sposób próbujemy egzekwować przepisy o ochronie danych osobowych.

Paweł

Pytania do komentarza

Ponieważ z zawodu prawnikiem nie jestem (niewierzący acz prakykujący :-), mam parę pytań i wątpliwości.

Ad.1 Czy prokuratura nie powinna najpierw ustalić czy doszło do popełnienia przestępstwa, a dopiero potem próbowac ustalac sprawcę?

Ad.2 Jeżeli przedmiotowy zbiór IPN zawierał dane osobowe, to - z tego co wiem - jego administrator ma konkretne ustawowe obowiązki, a UoODO nie wymienia IPN jako podmiotu zwolnionego z obowiązku. Czy zatem prokuratura nie naruszyła prawa?

Reszta w zasadzie jasna.

M.

Odpowiedzi do pytań do komentarza

1. Nie do końca - może się bowiem zdarzyć tak, że dopiero znamiona sfery podmiotowej (czyli zależne od konkretnego sprawcy) będą przesądzać o popełnieniu lub nie przestępstwa. Ale co do zasady, tak właśnie powinno być.

2. I tutaj leży sedno sprawy – otóż prokuratura przesądziła w ten sposób, że zbiory danych IPN w jakiś przedziwny sposób nie podlegają ustawie o ochronie danych osobowych. Wbrew stanowisku GIODO, a sprawa jest w sądzie administracyjnym.

Paweł

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>