Rzecznik Rządu skomentował zamieszanie na temat sadzenia sztucznej trawy - plus komentarz do tego
Pan Piotr otrzymał nazwę firmy, ale Pan Piotr jeszcze nie otrzymał treści umowy, o którą wnioskował wcześniej. Pan Paweł "ma zapisane" i to nawet "wyraźnie", że "umowa w żadnym stopniu nie przewiduje publikowania komentarzy na jakichkolwiek stronach internetowych". Pan Paweł też "natknął się na oświadczenie firmy, z którego wynika, że oni takiej działalności nie prowadzą". Pan Piotr się cieszy i nawet wierzy, że tak właśnie jest, ale Pan Piotr sam chętnie przeczyta treść umowy. Pan Piotr o nią formalnie wnioskował, chociaż Kancelaria Premiera, która zatrudnia Pana Pawła, nie dotrzymała terminu odpowiedzi na wniosek. Pan Piotr jest cierpliwy i w końcu przeczyta treść umowy. Przy okazji: Pan Piotr nie stawiał zarzutów, bo Pan Piotr nie jest prokuratorem. Pan Piotr wnioskował o umowę, by zweryfikować fakty. Gdyby Pan Piotr otrzymał wnioskowane informacje w ustawowym terminie, to prawdopodobnie Pan Paweł nie musiałby się teraz tłumaczyć. No i Pan Piotr cieszy się, że rząd nie będzie inwigilować internautów.
Powyższe to mój komentarz do dzisiejszej rozmowy prowadzącego audycję Poranek Radia TOK FM red. Jacka Żakowskiego z p. Pawłem Grasiem, Rzecznikiem Rządu. Z materiałem poświęconym tej audycji można zapoznać się na stronach serwisu Gazeta.pl (i w istocie - ten materiał komentuję): Graś: Rząd internetu inwigilował nie będzie. Nie manipulujemy debatą w sprawie OFE. Również PAP rozesłała dziś depeszę na temat tej rozmowy, dlatego komunikaty można przeczytać pod tytułem Graś: Lawina takich samych komentarzy o OFE to nie zamówienie rządu w Rzeczpospolitej i Graś: rząd nie manipuluje prowadzoną w internecie debatą ws. OFE na Onecie.
W serwisie Gazeta.pl można m.in. przeczytać:
- Pan Piotr otrzymał odpowiedź na pytanie, nazwę firmy, która rzeczywiście wspomaga Kancelarię Premiera w działalności w mediach społecznościowych - mówił dziś w Poranku Radia TOK FM Paweł Graś, rzecznik rządu.
Dodaję po publikacji link do źródła (czyli nagrania z dzisiejszej audycji TOK FM: Graś: Rząd internetu inwigilował nie będzie. Nie manipulujemy debatą w sprawie OFE.
Spotkałem się z tezą, że rozpętałem "aferę". Przypominam, że tytuł mojego tekstu brzmi: Szanowny Panie Premierze, proszę udostępnić obywatelom umowy o wsparcie rządu w zakresie public relations [długie i z obrazkami]. Ani tytuł, ani treść tego tekstu nie zostały zmodyfikowane po publikacji.
Czy twierdzę tam, że za komentarze odpowiada rząd? Rysuję w nim - na początku - tło, czyli dyskusję na temat reformy emerytalnej oraz moje wątpliwości dotyczące okoliczności publikacji Raportu rządowego na temat tej reformy. Następnie opisałem owe "dziwne rzeczy", które dzieją się w dyskusji publicznej na forach. Następnie zaś zrelacjonowałem swoje działania zmierzające do weryfikacji tego, czy ministerstwa i KPRM zawarły jakąś umowę na wsparcie w zakresie komunikacji internetowej. Wszystko zaś w związku z tym, że na formalnie złożony wniosek KPRM nie odpowiedziała w terminie, chociaż - na gruncie zasad konstytucji oraz na gruncie ustawy o dostępie do informacji publicznej - miała taki obowiązek. W tym sensie Kancelaria Prezesa Rady Ministrów złamała prawo.
Po moim tekście pojawiły się materiały w innych serwisach internetowych, jak to:
- Panie Premierze, proszę udostępnić obywatelowi umowy o wsparcie rządu w zakresie PR - Wyborcza.pl
- Ktoś mnoży komentarze nieprzychylne OFE. Czyżby na zlecenie? - Wyborcza.biz
- Młodzieżówka PO steruje internetem! - Wiadomości - WP.PL
- Rząd opłaca komentatorów chwalących reformę OFE? Prawnik pyta, Kancelaria Premiera milczy - NaTemat.pl
- Rząd płaci za komentarze internautów w sprawie OFE? - Rzeczpospolita
Nie dyktuję tytułów dziennikarzom. Również tego tytułu nie dyktowałem:
Screenshot strony głównej Gazeta.pl z tekstem zatytułowanym "Bloger kontra rząd. Czy kancelaria Premiera płaci za komentarze w sieci o OFE." Zdjęcie jest moje, Gazeta.pl poprosiła o możliwość jego wykorzystania przy swoim tekście. Zgodziłem się.
Proszony o komentarz mówiłem, że nie otrzymałem odpowiedzi na wniosek i generalnie będę musiał złożyć skargę na bezczynność Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a to na podstawie art. 3 § 2 pkt 8 w zw. z pkt 4 ustawy z dnia 30 sierpnia 2002 r. – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi. W takiej skardze zarzuciłbym KPRM naruszenie art. 61 ust. 1 i 2 Konstytucji RP i art. 1 ust. 1 w zw. z art. 10 ust. 1 i art. 13 ust. 1 ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej poprzez nieudostępnienie informacji publicznej zgodnie z wnioskiem.
Skoro mój wniosek został nagłośniony, a na Twitterze p. Paweł Graś był uprzejmy napisać, że CIR przygotowuje odpowiedź - odczekałem jeden dzień, by dać szansę KPRM na poprawienie się. W efekcie otrzymałem odpowiedź, w której nie otrzymałem treści wnioskowanej umowy, a informacje, że ją otrzymam, jak przedsiębiorca się zgodzi, bo KPRM się zapytała przedsiębiorcy, czy może w umowie są jakieś tajemnice przedsiębiorcy (por. Z poślizgiem, ale KPRM dała "sygnał" w sprawie umów na PR).
To uruchomiło kolejny mój wniosek, tym razem o nazwę firmy: Skoro nie chcecie dać treści umowy, to wnoszę o udostępnienie tylko nazwy przedsiębiorstwa. Istotnie. Na ten ostatni KPRM odpowiedziała już następnego dnia. Co nie znaczy, że już odpowiedziała na wniosek na temat treści umowy.
Odpowiedź KPRM, którą otrzymałem, a która dotyczy tej "tajemnicy przedsiębiorstwa" oznacza dla mnie, że KPRM będzie mogła zwlekać z udostępnieniem umowy do 18 września. Stąd też złożyłem wniosek o dostęp do informacji publicznej, który dotyczy obowiązujących w KPRM zasad postępowania z dokumentami zawierającymi tajemnice kontraktujących z KPRM przedsiębiorstw (por. Wniosek do KPRM związany z przechowywanymi tam tajemnicami przedsiębiorstw).
Na chwilę obecną udało mi się ustalić, że istotnie KPRM zawarła umowę dotyczącą usługi strategicznego wsparcia komunikacyjnego w zakresie aktywności KPRM w mediach społecznościowych, takich jak facebook.com czy youtube.com. Umowa ta była zawarta 28 maja 2013 pomiędzy KPRM a brandADDICTED sp. z.o.o. (agencja FaceADDICTED). To, czy jest w tym jakaś afera, czy jej nie ma - to nie moja sprawa. Owszem, ciekawie byłoby się pewnie zastanawiać teraz, jakie relacje ma obsługująca strategicznie rząd agencja FaceADDICTED ze wsparciem, którego udzieliła internetowemu sklepowi answear.com (answear.com jest w portfolio FaceADDICTED) i czy agencja doradzała w tym viralu "Wypożycz zegarek jak minister", co oczywiście odnosiło się do kryzysu zegarkowego p. ministra Nowaka. Ten wątek jednak zostawiam, bo obecnie jest on dla mnie mniej interesujący.
Nadal nie znamy treści umowy między KPRM a agencją, dlatego nie jest prawdą, że Waglowski otrzymał odpowiedź.
Umowa ta to dla mnie odrębny teraz od dyskusji o systemie emerytalnym wątek. Ponieważ ja biorę udział nie w dyskusji o systemie emerytalnym, tylko w dyskusji na temat obiegu informacji na temat działań państwa. Dlatego - niezależnie od debaty emerytalnej - doczekam się w końcu na treść umowy, chociaż obecnie KPRM nadal mi jej nie przesłała. W tej dyskusji stawiam tezę, że organy władzy publicznej, które - na podstawie art. 7 Konstytucji RP mają działać na podstawie i w granicach prawa - nie mają prawa korzystać z "serwisów społecznościowych". Dlatego też po tym, gdy przeanalizuję treść umowy - będę komentował jej treść na gruncie tego wątku.
Tymczasem sprawdzam kolejne wątki w dyskusji o sadzeniu "sztucznej trawy". Bo przecież fakt istnienia dziesiątek tysięcy komentarzy pod tekstami na temat systemu emerytalnego nie zniknął magicznie wraz z wypowiedzią rzecznika rządu.
Wiem, że tym komentarzom przyglądają się dziennikarze. Ja również nadal przyglądam się tematowi. Dlatego wczoraj opublikowałem kolejny tekst: W sprawie sadzenia sztucznej, emerytalnej trawy - trzeba zejść głębiej, być może pod ziemię. W nim zaś przywołuje wcześniejsze, z początku roku, komentarze publikowane z jednego z tych adresów IP, które potem wykorzystywane były do komentowania zgodnie z linią rządu w dyskusji o OFE (albo z adresu podobnego - nie znam wszak całego adresu). Autor komentarzy z początku roku posługiwał się pseudonimem "Związkowiec" oraz "Nadsztygar" i pisał na temat tego, na co mogą się w dyskusji o emeryturach zgodzić Związki (zawodowe górników).
Nie znaczy to wcale, że twierdzę teraz, że za komentarze odpowiada ktoś ze związków zawodowych górników. Twierdzę, że ktoś intensywnie sadzi "sztuczną trawę" w dyskusji emerytalnej. Nadal nie wiem kto, ale odnotowuję sam fakt.
To istotne - jak uważam - w debacie publicznej. To element innego z poruszanych w mojej aktywności tematów, czyli problematyki edukacji medialnej.
Ponieważ w takich dyskusjach zawsze będzie ktoś, kto będzie chciał manipulować informacjami - tak istotne jest to, by debata publiczna na temat zmian prawa odbywała się zgodnie z uczciwymi zasadami. Za organizację takiej debaty odpowiada - jak uważam - rząd. Dlatego swoje postulaty dotyczące debaty spisałem w tekście Czego się spodziewam w związku z emerytalnym astroturfingiem.
I tak to, na chwilę obecną, widzę.
PS
I nie, nie jestem z Panem Pawłem Grasiem, Rzecznikiem Rządu, na takiej stopie towarzyskiej, byśmy mieli do siebie się zwracać w publicznej debacie po imieniu. Liczę zatem, że Pan Minister, względnie redaktor komponujący materiał prasowy z przebiegu radiowej audycji, będą o tym pamiętali. Bo przecież nie manipulujemy informacjami, prawda?
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Nie, nie, nie
Wybacz, Piotrze, ale odbiór tego artykuł był jednoznaczny, poprosiłeś o dostęp do umów PRowych rządu w kontekście rzekomego astroturfingu.
Oczywiście, że w kontekście
Oczywiście, że w kontekście astroturfingu. Ale nie "rzekomego astroturfingu", tylko faktycznego, bo te komentarze tam są i ktoś je wrzuca. Zwróć uwagę, że po uzyskaniu informacji z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, które to ministerstwo przesłało mi cały pakiet umów odpowiadających wnioskowi, nie drążę tego wątku w kontekście astroturfingu, bo te umowy po prostu tego nie dotyczą. Dostałem, zapoznałem się z nimi i git. Podobnie byłoby pewnie w sytuacji, w której KPRM odpowiedziałaby mi na wniosek tak, jak odpowiedziało MPiPS. Opiszę pewnie uzyskane z MPiPS umowy trochę później, kiedy będę pisał większy tekst na temat umów na wsparcie wizerunkowe i komunikacyjne rządu. W tym celu pewnie będę musiał wnieść parę jeszcze innych wniosków do kilku innych organów państwa, by zebrać materiał.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Nie wiemy czy to w ogóle jest astroturfing
Nie mogę się zgodzić z tym, że jest to jednak pewny astroturfing. Dla ilustracji wpiszmy do ulubionej wyszukiwarki frazę:
Żadnej znaczącej sile politycznej we Wrocławiu nie zależy na tym, by te wpisy się pojawiały, gdyż wszystkie jednogłośnie podnosiły ręce za budową tego stadionu. Jeden wkurzony obywatel, który zdecydował się na radykalny krok powtarzania swej wypowiedzi, nie wyczerpuje definicji astroturfingu.
Nie wiemy
Nie wiemy na pewno, dlatego właśnie sprawdzam.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Sergiusz, szukasz dziury w całym...
Mam do Ciebie wiele sympatii - zwłaszcza za Janosika - ale uważam że tym razem nie doceniasz "głębi" poczynań VaGli. Tu w ogóle nie chodzi o żaden astroturfing, czy jak inaczej by tego nie nazwać! Chodzi o to, aby obywatel mógł sprawdzić co robi władza bez narażania się na zarzuty o "czepialstwo", czegokolwiek sprawa by nie dotyczyła. VaGla - i chwała mu za to - w żadnym momencie nigdy nie odnosi się do przedmiotu sportu. On walczy o to, aby można było zobaczyć dokumenty na podstawie których w ogóle można toczyć taki spór.
Pozdrawiam,
incognitus
I jeszcze obrazek
Opublikuję jeszcze jeden screenshot, bo wydaje się, że to ważne i może odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zacząłem czytać teksty o emeryturach, systemie ubezpieczeń społecznych i OFE, a także komentarze pod nimi. Oto obrazek z serwisu Facebook. Zaczęło się od żartu (obrazek pochodzi z 27 czerwca i opublikowałem go z komentarzem "Challenge accepted!").
Temat systemu emerytalnego interesował mnie wcześniej tylko o tyle, że frustrowałem się (i nadal frustruję) płacąc co miesiąc składki na ZUS i wiedząc, że najprawdopodobniej nie dożyję emerytury. Od tego momentu zacząłem się bacznie przyglądać samej dyskusji na temat tej reformy.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Oraz o wakacyjnej dyskusji
I jeszcze na temat organizowania samej "wakacyjnej debaty". TVN z 26 czerwca pt. Dziś raport ws. OFE. Tusk: Zmiany są niezbędne:
No i toczy się dyskusja. O jednej z najważniejszych spraw społeczno-gospodarczych w Polsce. W wakacje, w środku okresu urlopowego. Z udziałem automatycznie wrzucanych komentarzy.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Astroturfing a astrosurfing
Jeśli już to należałoby się też pochylić nad równym czasem antenowym dla zwolenników i przeciwników jakiejkolwiek opcji, propozycji, rozwiązania, pomysłu w debacie publicznej.
W propagowaniu jakichś idei, projektów, inicjatyw internet wykorzystywany jest zazwyczaj przez tych, którzy nie mają możliwości dostać się do mainstreamu i poinformować szeroko społeczeństwo o swoim pomyśle czy rozwiązaniu.
Gdy decydują pieniądze lub dojścia nie możemy mówić o równości w debacie, nie mówiąc już o podejmowaniu decyzji w sprawach, które nas wszystkich dotyczą.
Dlatego jedyną opcją, która umożliwiłaby równość obywateli, jest ograniczenie (prawne?) w jakimś stopniu finansowania takich działań w internecie, natomiast inicjatywy oddolne - obywatelskie muszą mieć możliwość spamowania _z zagwarantowaniem ochrony prywatności_, bo to w obecnym systemie wyrównuje nieco szanse.
A mnie ciekawi dlaczego w
A mnie ciekawi dlaczego w ramach dostepu do informacji publicznej nie zapytales tych instytucji wprost czy te instytucje, ich pracownicy lub firmy przez nich wynajate publikowaly te konkretne komentarze? Dlaczego wybrales okrezny sposob dochodzenia do prawdy, zamiast zapytac wprost?
Bo umowy umowami, tez oczywiscie mozna o ich udostepnienie poprosic, ale co by szkodzilo zapytac wprost o to co Cie konkretnie interesuje?
Ponieważ
Ponieważ nie pytam o deklaracje, nie pytam o komentarze, tylko pytam o dokumenty. W moim odczuciu lektura dokumentów jest kluczowa, a pytanie o nie jest działaniem bardziej "wprost". W komentarzu lub opinii można powiedzieć wszystko. Dokumenty zaś mówią to, co w nich jest napisane. Z takiej lektury mogą też wynikać kolejne pytania. Zwykle pytam o umowy, ale też załączniki do nich, aneksy, a potem o rachunki, faktury, raporty z wykonania, protokoły przyjęcia wykonanej pracy...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Jednakze ich pisemna
Jednakze ich pisemna odpowiedz na zadanie wprost pytanie czy przyczynili sie w jakis sposob do opublikowania tych komentarzy tez stala by sie dokumentem.
Ciekawie by bylo pozniej skonfrontowac tak uzyskana odpowiedz z trescia umow i zalacznikow do nich itd.
No to napieraj!
Drąż sprawę z innej strony niż VaGla, to też jest materiał na co najmniej dobry reportaż. Ja jako skromny obywatel czekam na takie publikacje.
Mnie ten temat nie
Mnie ten temat nie interesuje na tyle, abym "napieral", szczegolnie, ze "draze" inne tematy, wiec na wiecej juz nie mam czasu (bo "oczywiscie" niejednokrotnie latwo nie idzie i trzeba walczyc o swoje prawa, jednoczesnie edukujac urzednikow). Podsunalem pomysl na pytanie jakie mozna zadac w ramach dostepu do informacji publicznej - mozesz wiec "drazyc", jesli to Ciebie interesuje.
Nie doceniasz "przeciwnika"
Kiedy Obamę (lub szefa NSA - nie pamiętam) zapytali czy NSA ma bezpośredni dostęp do odpowiedział - nie. Kilka miesięcy później okazał się że mają, ale "poprzez interface" - czyli jak się okazuje nikt nie kłamał. Umowa jest umowa, wnioski wyciągasz sam. Na podstawie czyjeś nieformalnej odpowiedzi bardzo trudno jest wyciągnąć wnioski o co mu chodziło.
Jest to w pewnym sensie przezabawne, bo w zasadzie w języku potocznym, w sprawie czysto praktycznej itp. daje o sobie znać potężne zjawisko z dziedziny logiki - "niezdeterminowanie przekładu Quine" - o którym w zasadzie mało kto wie bo uważa sie że "teoria" jest bez znaczenia. Tymczasem okazuje się że jedyną metoda docierania do prawdy w dyskursie z władzą jest używanie czysto formalnych języków komunikacji. Jest tak dlatego że dyskusja z władzą nie jest dyskusją z premierem Tuskiem czy rzecznikiem Grasiem. Jest dyskusją z systemem formalnym, od lat 80-tych na całym świecie budowanym tak by utrudniać dostęp do informacji.
Ale dlaczego uwazasz
Ale dlaczego uwazasz odpowiedz na pytanie zadane w ramach dostepu do informacji publicznej za nieformalna? IMHO jest to odpowiedz formalna.
A co do manipulacji slowem i manipulacji przy dokonywaniu wykladni prawa to ciekawy jest fragment artykulu odnosnie wspolczesnej interpretacji przez sady i rzad USA 4 poprawki do Konstytucji USA, ktory pokazuje, ze mozna dokonac takiej wykladni, ktora calkowicie wypacza pierwotny sens danej normy prawnej i na dodatek podobno nikomu to nie przeszkadza:
http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104665,14379007,Dlaczego_PRISM__nie__jest_nowym_Watergate.html
Jeśli obywatel
Jeśli obywatel ma ochotę w trybie dostępu do informacji publicznej zapytać ministra "Jak się Pan dziś czuje?", to pewnie nikt go nie przekona, że to zły pomysł. Ale pytany o to odpowiedziałbym, że ja czegoś takiego bym nie zrobił. Dlaczego pytam o dokumenty - odpowiedziałem już wyżej.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Temat jest ciekawy, więc
Temat jest ciekawy, więc może tez na chwilę przyłącze się do dyskusji. Może mnie ktoś poprawi, ale na chwilę obecną wiadomo chyba tyle:
- ktoś umieszczał treści na temat systemu emerytalnego przychylne pomysłom rządowym. Na pewno nie był to zły duch. Szary obywatel nie miał by raczej takich możliwości technicznych (chodzi mi o skalę), to raczej była grupa ludzi (firma lub organizacja)
- zostały wysłane przez pana Piotra zapytania o ewentualne umowy dotyczące "...prowadzenia działalności w zakresie publikowania artykułów lub komentarzy na stronach internetowych..." itd. Większość instytucji rządowych odpowiedziało na czas, nic podejrzanego tam nie było. Spóźnienie dotyczyło tylko KPRM. Potem przyszła odpowiedź zasłaniająca się "tajemnicą przedsiębiorstwa".
Podsumowując, wiemy z niej, że umowa jakaś jest, nakreślone zostało co ona zawiera. Z kolejnego zapytania wiemy też jak się firma nazywa. Treści umowy nie mamy.
Teraz chyba warto by wyciągnąć jakieś wnioski. Co może być tajnego w treści takiej umowy? Dla firmy która świadczy takie usługi chyba niewiele. Ale mogą być tam sformułowania niewygodne dla samego KPRM (niekoniecznie dotyczące opisywanej sprawy). Już samo opóźnienie w udzieleniu odpowiedzi świadczy chyba o tym, ze temat warto drążyć. Dodatkowo zapytanie dotyczyło ewentualnych umów z firmami trzecimi. A co jeśli te komentarze to wewnętrzna robota pracowników KPRM, a firma zewnętrzna ich tylko np. szkoli i udostępnia niezbędny soft i infrastrukturę sieciową? Wiem, poszukiwania trwają po omacku, tak naprawdę nie bardzo wiadomo czego i gdzie szukać. Mnie jednak intryguje pewna część odpowiedzi, mianowicie: "...wsparcie techniczne przy rozbudowie kanałów komunikacji w mediach społecznościowych i wsparcie techniczne oraz merytoryczne przy uruchamianiu zewnętrznych aplikacji...".
Wie ktoś może jaka jest podstawa prawna prowadzenia tego typu działalności przez KPRM? Może o to warto jeszcze raz zapytać, bo o ile pamiętam urzędnicy bez podstawy prawnej działać nie mogą.
błędne założenie
> Szary obywatel nie miał by raczej
> takich możliwości technicznych
Szary obywatel jak najbardziej ma możliwości techniczne - wystarczy komputer i łącze. Musi mieć jeszcze pewne umiejętności, ale przecież programiści i admini również są szarymi obywatelami.
Nawiedzonych samotnych wilków nie brakuje, również wśród techniczne uzdolnionych szarych obywateli.
Samotny wilk to raczej nie
Samotny wilk to raczej nie szary obywatel. Do tego jestem skłonny uwierzyć, że samotny wilk mógłby się włamać do jakiegoś systemu rządowego (np. łamiąc hasło admin/admin1). Ale wydaje mi się jakoś mało prawdopodobne aby taki szary wilk miał nastawienie prorządowe i w ramach swojego wolnego czasu postanowił wesprzeć pomysły naszego Premiera co do przejęcia naszych oszczędności.
Bo jest sformuowana w jezyku potocznym
"Ale dlaczego uwazasz odpowiedz na pytanie zadane w ramach dostepu do informacji publicznej za nieformalna?" - Bo jest sformuowana w języku potocznym a nie języku specjalistycznym jakim pisane sa dokumenty urzędowe, umowy prawne itp. Języki specjalistyczne zas, w odróżnieniu od potocznych, precyzują znaczenie definicji i pojęć które sa w nich używane. Dobrym przykładem posługuje sie pan Piotr - gdybyś zapytał "Radka Sikorskiego" czy prowadzi bloga mógłbyś uzyskać odpowiedź "nie" bowiem pan minister uważa że prowadzi"stronę internetową". Wynika to z faktu że brak jest definicji bloga.
Oczywiście nie wszystko w języku prawnym jest zdefiniowane, jednak język ten ewoluuje w kierunku optymalnej precyzji, dzięki zmianom ustaw i dzięki orzecznictwu.
Nie chodzi mi zatem o kwestię "formalności odpowiedzi" a o kwestie "formalności języka" jak w zwrocie "język formalny"
Nie widze powodu dla ktorego
Nie widze powodu dla ktorego informacja publiczna mialaby byc (zawsze) udostepniana w jezyku potocznym. IMHO to bledne zalozenie.