Ekstradycja z UK do USA za linki do chronionych prawem autorskim treści

Sąd w Londynie zgodził się na ekstradycję do USA 23-letniego brytyjskiego studenta. Student ów prowadził serwis internetowy (TV Shack), który zawierał linki do chronionych prawem autorskim treści (filmy, programy telewizyjne). W ramach swojej działalności chłopakowi udało się sprzedać reklamę w prowadzonym przez siebie serwisie o wartości 230 tys. dolarów. Obrońca chłopaka podnosił w czasie postępowania, że jeszcze się nie zdarzyło w historii, by jakikolwiek Brytyjczyk został poddany ekstradycji do USA w związku z naruszeniami prawa autorskiego, a w przypadku jego klienta w ramach serwisu internetowego nie publikowano nawet chronionych treści, a jedynie linki. Obrona twierdzi, że chłopak nie robi nic innego, niż to, co robi Google.

W USA chłopakowi grozi 10 lat pozbawienia wolności - o ile zostanie uznany winnym popełnienia przestępstwa. W Wielkiej Brytanii na studentowi nie postawiono żadnych zarzutów. O ekstradycji decydował westminsterski sąd magistracki w (Westminster Magistrates' Court). Sąd decydował z uwzględnieniem międzynarodowej umowy ekstradycyjnej między USA a Wielką Brytanią (2003 US-UK Extradition Treaty) oraz brytyjskiej ustawy The Extradition Act 2003 (c.41) (zob. UK applies new simplified extradition procedures to USA and over a hundred other countries).

O sprawie studenta można przeczytać w depeszy Reutersa z 13 stycznia: UK student faces U.S. extradition in copyright case. Historię Richarda O'Dwyer-a opisują również media brytyjskie, w tym publicyści: A naive British student facing ten years in chains and how our half-witted politicians play poodle to America, Extradition pact with the U.S. is being misused to send computer student for trial, says Sir Ming, 'Piracy' student Richard O'Dwyer loses extradition case, albo British TVShack founder can be extradited to the US, judge rules i TVShack's student founder can be extradited to US, court rules.

Gdyby ktoś chciał obejrzeć serwis TVShack.cc, to zobaczy tam grafikę amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości, która informuje, że domena została zajęta w wyniku zarządzenia amerykańskiego sądu, podjętego na podstawie 18 US Code §§ 981 i 2323 (por. również DNS-y 84 tys. serwisów przekierowano na ostrzeżenie ICE przez pomyłkę... oraz Palec amerykańskiego rządu na globalnym przełączniku domenowym):

Screenshot komunikatu amerykańskiego Departamentu Sprwaiedliwości o zajęciu domeny

Screenshot komunikatu amerykańskiego Departamentu Sprwaiedliwości o zajęciu domeny.Domena została "zajęta" już w listopadzie 2010 roku. W kolejnych miesiącach policja zabezpieczyła sprzęt twórcy serwisu w jego mieszkaniu w South Yorkshire. Strona powstała, gdy chłopak miał 19 lat.

Obrona chce złożyć apelację od orzeczenia. Niezależnie od apelacji sama ekstradycja powinna być jeszcze zatwierdzona przez brytyjskiego Ministra Spraw Wewnętrznych (Secretary of State for the
Home Department).

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Ekstradycje

Szykuje się interesujący precedens.

A pamiętam, jak jakiś czas temu, gdy ekstradycja dotknęła Polaka, za pobicie (lub gwałt) w Anglii, to dziennikarze podnosili głos, co to za państwo, które wykonuje ekstradycję na własnym obywatelu, a nie sądzi go w kraju (dodając w podtekstach, że na Zachodzie się tego nie praktykuje). Zresztą pewnego sławnego reżysera to ekstradycja jakoś objąć nie chce.

Szczególnie interesujący jest aspekt, czy w Wielkiej Brytanii chłopak uznany zostanie za winnego? Bo przecież byłoby to nad wyraz dziwne, gdyby demokratyczny kraj posyłał do więzień w innych krajach swoich obywateli, za czyny które na jego terenie nie są karalne, albo w ogóle traktowane inaczej niż w tym przypadku w USA.

Ciekawe jest w sumie też gdzie stały serwery ze stroną i jakie prawo obowiązywało je.

A po jakims czasie po

A po jakims czasie po wejsciu na TVShack.cc film z youtube sie wlacza odnosnie antypiractwa.

Z internetowego archiwum

Z internetowego archiwum tego nikt nie usunal:
http://web.archive.org/web/20100821015439/http://tvshack.cc/

Warto dodać (niestety nie

Warto dodać (niestety nie pamiętam źródła więc nie mogę potwierdzić) że brytyjskie prawo nie uznaje linkowania za nielegalne oraz że strona nie była hostowana na amerykańskim serwerze. Stwarza to sytuację co najmniej dziwną. Ma być sądzony w obcym państwie za coś co zrobił we własnym i co tam jest w pełni dozwolone - najbardziej zastanawia mnie jedno - czy gdyby tej ekstradycji zarządały dajmy na to Kajmany albo inne słabsze państwo (przypuśćmy nawet że Polska) które miałoby podobną umowę ekstradycyjną to czy by do niej doszło... Znak czasów?

Już czas, żeby sądy

Już czas, żeby sądy państw kontynentalnych zaczęły domagać się karania kierowców-wyspiarzy za jazdę po wyspie lewą stroną drogi.... :)

Problem podwójnej karalności

Trzeba by się upewnić co z karalnością w UK. Jeśli tam czyn o jaki się oskarża tego młodego człowiekiem nie jest karalny to co z zasadą podwójnej karalności jako przesłance ekstradycji?

Strach ma wielkie oczy

Zastanawiam się czy mogę umieścić link do Pańskiej strony (konkretnie do tego wpisu) na polskim forum internetowym. Uważa Pan, że złamałbym prawo i musiałbym obawiać się interwencji oraz służb specjalnych?

Jestem przekonany

VaGla's picture

Jestem przekonany, że odpowiedź znajdzie Pan/Pani w którymś z tekstów opublikowanych w dziale linki niniejszego serwisu.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Przemyślenia zagubionego internauty.

Witam.

Przeglądam te wszystkie artykuły, które Pan wskazał,a zawarte w grupie "linki". Jest tam mnóstwo ciekawych informacji, ale jest brak jednej. Tej najważniejszej dla mnie jako użytkownika internetu! Mianowicie prostej odpowiedzi od Pana.
Pan jest właścicielem i administratorem tego vortalu. Pan decyduje kto może zabierać tu głos. Pan jako właściciel swojego vortalu, używając linków do artykułów czy grupy, z pewnością nie narusza żadnego prawa bo to Pana prace autorskie okraszone komentarzami rozmówców.
Dlatego, pomimo wielu zdań jakie mogłem przeczytać we wskazanych przez Pana artykułach, nie znalazłem jednoznacznej dla mnie odpowiedzi. Niestety nie jestem prawnikiem z wykształcenia, ani nie posiadam tak elastycznego umysłu jak posiadają prawnicy. Poruszam się w świecie zero-jedynkowym systemów komputerowych i to zapewne rzutuje na mój sposób myślenia, czyli analizuję problem metodą prawda-fałsz. Stan nieustalony (null) przyporządkowuję do zmiennej fałsz, bo coś wybrać muszę. A przyjęcie zasady, że nie robię tego co nie jest w 100% dozwolone, nie naruszę np. praw autora.
Analizując dysputę zawartą w artykule "Linki, blokowanie, utwory, (równiejsi) twórcy... Jakie to prawo skomplikowane!" oraz innych, wciąż nie mogę dociec co mi wolno, a co nie.
Owszem, mogę wyjść z założenia, że chcąc kogoś poinformować o ciekawym wątku dyskusji mogę podać link do strony głównej czyli www.prawo.vagla.pl. Tylko co komu to da? Komu będzie się chciało poszukiwać tego co chcę mu pokazać. Mogę podesłać komuś jaką frazę ma wpisać w google.pl, żeby otrzymać (nie ode mnie, a od google.pl) link do właściwego artykułu na Pana vortalu. Tylko to wciąż nie załatwia istoty problemu.

A może by tak każdy autor treści zawartej w internecie, mógł jasno napisać, że ten a ten temat nie może być linkowany!

Wtedy żadne tęgie umysły prawa nie musiałyby wymyślać przepisów typu ACTA czy inne! Autor sam autorytatywnie określa, że dany jego utwór nie może być powielany czy też nie może być linkowany bezpośrednio (głęboki link).

Jawna klauzula czy to na stronie głównej, (jeśli dotyczy całości zawartości strony), czy też dla określonego fragmentu zawartości strony, jednoznacznie ucięłaby dywagacje czy wolno linkować czy nie. To autor ma prawo jasno określić czy życzy sobie aby jego własne zdanie było znane szerszemu gronu internautów czy nie. Brak takiego określenia, może rodzić domniemanie, że autor się zgadza na szersze propagowanie jego opinii. Ale to tylko domniemywanie i jako takie może stanowić pułapkę z punktu widzenia prawa.

Jak mniemam, większość świadomych internautów nie pozwoliłaby sobie na lekceważenie zdania autora treści. Ta mniej świadoma, a chcąca się edukować w temacie, jak poruszać się po internecie nie lekceważąc autorów, miałaby możliwość podnosić swoją wiedzę w zasadach netykiety, a jednocześnie bez obaw z powodu ACTA czy innych pomysłów, rozszerzać swoje horyzonty wiedzy jak i swoich znajomych.
Wiadomo również, że ktoś kto z przyrodzenia mający naturę lekceważenia zasad dobrego obyczaju i tak nic sobie nie będzie robił z zakazów i nakazów, ale wtedy sprawa jest jasna nawet dla sądu! Jeśli zapis na stronie stanowił nie linkować, no to ocena sądu co do winy jest jasna. Orzeczenie o ew. karze, to już inne zagadnienie i leży w gestii niezawisłego sądu.

Dlatego czytając te wszystkie wątki i mając w tle ten szum związany z sygnowaniem ACTA, dochodzę do wniosku, że w internecie od dawna brakuje jednej rzeczy! Jasnej deklaracji co wolno czytelnikowi treści!. Czy tak trudno zamieścić w regulaminie serwisu, tłustym drukiem akapit o odpowiedzialności za publikowanie czy zamieszczanie treści co do których autor nie wyraził zgody nawet na linkowanie? Gdyby był taki zapis i informacja, że administrator ma obowiązek udostępnić Organom Ścigania posiadaną informację o użytkowniku łamiącym ten zapis, najczęściej jest to adres IP, bo login nie daje niczego realnego. To nie byłoby dziś szumu na temat ACTA i skutków tego prawa. Każdy jest wolnym obywatelem i ma prawo postępować jak zechce, ale musi być poinformowany jakie może ponieść konsekwencje swego czynu. Dlatego dziwi mnie, czemu na wszystkich portalach przy rejestracji nie jest wyświetlany regulamin serwisu zanim założy się konto! Jest tam tylko najczęściej znacznik "Akceptuję Regulamin". A kto czyta regulaminy? Jakiś Anonymous bo login jest nazwą najczęściej całkowicie odbiegającą od tożsamości użytkownika! Jednakże adres IP jest znany! I to powinno być podkreślone tłustym drukiem w każdym regulaminie! Na samym początku! Może wtedy wielu zastanowiłoby się nad tym co robi na danej stronie internetowej.

Nie jest tajemnicą, że internet jest zdominowany przez ludzi młodych, którzy w swoim codziennym życiu odpisują prace domowe i za to nie ma kar, gdy nie złapią w szkole. Kopiują gry wzięte od kolegów czy ściągnięte z internetu i nie ma kar, gdy nie zostaną namierzeni. Dla młodych ludzi świadomość ograniczeń prawnych jest tak samo mglista jak to, że w każdej chwili dźwigają na sobie 20 ton! A tyle waży powietrze nad nimi. Tym młodym ludziom się wciąż wydaje, że jak czegoś nie widzą, to tego nie ma! Że jak oni nie widzą, to nikt inny też nie widzi! Żyją w iluzji, że jak wpiszą login jasio234, to nikt nie wie skąd się wlogował do serwisu. Dziś cała ta akcja młodych ludzi w dużej mierze moim zdaniem jest skutkiem usiłowania narzucenia ograniczeń co do swobody zachowań. A niestety sami ciężko zapracowali na te ograniczenia, bo jak Pan Panie Piotrze zauważył w wywiadzie, byliśmy na liście państw gdzie piractwo komputerowe jest ogromne.

Młodym ludziom należy na każdym kroku przypominać, że coś jest nieetyczne lub zabronione prawem. Brak takiej informacji jest przez ludzi młodych odbierany jako pozwolenie na takie, a nie inne zachowanie. Znane określenie: "Co nie jest zabronione, to jest dozwolone". Pomijam fakt, że to się tyczy, z tego co wiem, jedynie Kodeksu Karnego.

Nauczanie prawideł funkcjonowania w społeczności, to żmudny proces kształtowania umysłu i wychowania. Bez takich jasnych informacji, zamiast ukształtować ludzi szanujących wolność, osiągniemy jedynie to, że będą dążyli do anarchii, czyli efektu bezstresowego dla siebie, funkcjonowania w społecznościach różnych. A bez wątpliwości przestrzeń internetu to także pewna forma społeczności.

Przepraszam za długi wywód w materii może nie do końca zgodnej z treściami vortalu.

Z wyrazami Szacunku.

Pozdrawiam i dziękuję za możliwość poznawania przestrzeni internetu od strony jego zawiłości prawnych.

bardzo dobry tekst

Jarek Żeliński's picture

jestem za tym!
Pytanie i prośba zarazem brzmi:

A może by tak każdy autor treści zawartej w internecie, mógł jasno napisać, że ten a ten temat nie może być linkowany!

Moim zdaniem stare "nieznajomość praw szkodzi" fajnie brzmi w sądzie, ale każdy kto zarządzał jakimkolwiek projektem z udziałem choćby jednego dodatkowego człowieka wie, że samo wywieszenie harmonogramu na korytarzu niczego nie załatwia w kwestii skutecznego zrealizowania projektu.

Swego czasu kolega prawnik mi powiedział: "Jarek im bardziej nie rozumiesz umowy tym bardziej jej autor nie chciał byś ją zrozumiał, strzeż się"... dlatego (i nie jest to zarzut kierowany do Ciebie bezpośrednio Vagla) podstawową uczciwością wobec internautów jest opublikowanie w swoim serwisie kluczowych zasad korzystania z niego w "widocznym miejscu". W przeciwnym wypadku ja sam czuję się na cudzych stronach jak "jeleń" na którego ktoś poluje.... Samo linkowanie do legalnych treści nie jest żadnym naruszeniem. Cytowanie (szczegóły w prawie) także. Problem się pojawia w przypadku przedruków i niestety RSS. Te ostatnie źle skonfigurowane (ale po stronie autora!!!!) zamiast skrótu wysyłają pełną treść (przedruk), kto odpowiada za to? Użytkownik RSS? Moim zdaniem nie, publikujący na swojej stronie ikonkę RSS daje z urzędu prawo korzystania z niej, jeżeli jej użycie skutkuje zamiast cytowania przedrukiem całości jest to domniemana decyzja (zezwolenie) autora (publikującego źródło). itp. itd... wydawca także ponosi skutki swoich, nawet niezamierzonych, działań....

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

to już jest i nazywa się prawo autorskie

ksiewi's picture

Rozwiązanie, w którym "autor sam autorytatywnie określa..." co można zrobić z jego utworem już funkcjonuje i nazywa się prawo autorskie. Prawo to próbuje jednocześnie zrównoważyć ewentualne zbyt ekspansywne tendencje niektórych autorów. Dostrzega ono mianowicie, że niektórzy autorzy mogliby próbować określić dozwolone wykorzystanie ich utworów zbyt wąsko z punktu widzenia takich społecznych interesów jak rozwój nauki, kultury, prasy itd. Dostrzegając oprócz interesu autora także interes innych oraz interes społeczny, prawo autorskie ustanawia wyjątki od zasady monopolu twórcy, takie jak np. dozwolony użytek.

Dlatego też, jak w każdym innym prawie, w prawie autorskim występują subtelności, a nie zero-jedynkowe rozwiązania. Ale nie jest to wada, lecz zaleta systemu. Utyskiwanie, że w prawie autorskim nie wiadomo co wolno, a co nie jest dla mnie dziwne. Tak samo, jak byłoby dziwne utyskiwanie osoby, która narzekałaby, że z punktu A do punktu B może dotrzeć pieszo, samochodem, autobusem, czy też na skróty przez wydeptaną w cudzym polu ścieżkę, i że nie wiadomo co wolno. Czasem wiadomo, czasem nie, a czasem "to zależy".

Prawo to próbuje

Prawo to próbuje jednocześnie zrównoważyć ewentualne zbyt ekspansywne tendencje niektórych autorów. Dostrzega ono mianowicie, że niektórzy autorzy mogliby próbować określić dozwolone wykorzystanie ich utworów zbyt wąsko z punktu widzenia takich społecznych interesów jak rozwój nauki, kultury, prasy itd.

Prawo przestało cokolwiek równoważyć z chwilą, gdy zaczęto do niego wprowadzać zapisy o „technicznych zabezpieczeniach”. Było to zrzeczenie się przez ustawodawcę możliwości ustanawiania jakichkolwiek wyjątków. Jedna ze stron (zazwyczaj pośrednik) może w tej sytuacji arbitralnie decydować, że odbiorca nie ma prawa przewinąć reklamy, przeczytać książki na „nieautoryzowanym” urządzeniu, skopiować fragmentu utworu na potrzeby cytatu, sporządzić wydruku, przekazać czy pożyczyć komukolwiek kopii utworu, itp.

Próba aktywnego sprzeciwienia się przez legalnego licencjonobiorcę tym, nie występującym przecież w prawie w sposób bezpośredni, ograniczeniom skutkować może odpowiedzialnością karną z pozbawieniem wolności włącznie.

A ACTA przepisy o „technicznych zabezpieczeniach” zaostrza (o przepraszam, „precyzuje”) i betonuje. Kto zaś się sprzeciwia, ten „pirat”.

adwokat diabła

Jarek Żeliński's picture

wyobraźmy sobie taką sytuację: ktoś zapomina zamknąć drzwi do własnego domu i opuszcza go na "jakiś czas" (np. wczasy, delegacja a nawet nocna zmiana w pracy). Możliwe, że ktoś nas okradnie ale tez bardzo możliwe, że nikt tego nie zauważy, wrócimy i szkód będzie mało lub żadnych. Ale pojawia się nagle "ktoś" kto dowiaduje się o tym i publikuje nasz adres na stronie znanej z publikowania listy niezamkniętych mieszkań dostępnych dla złodziei, co zrobić z kimś takim i jego stroną WWW?

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

Szanowny Panie, a czy

Szanowny Panie, a czy publikacja o tym, ze ktos nie zamknął drzwi, to przestępstwo?

odp

Z pewnością, biorąc pod uwagę na przykład, że to naruszenie przepisów o ochronie danych osobowych.

No to weźmy zamiast

No to weźmy zamiast mieszkania samochód, który zostawiliśmy niezamknięty. No i jest strona dla złodziei, która podaje informacje o otwartych samochodach, nazwa ulicy i numer rejestracyjny samochodu (ten już nie podlega ochronie danych osobowych).
Być może nawet jest to lotniskowy parking, który chce poinformować swoich klientów, że zostawili otwarty samochód. Co zrobić z taką stroną internetową i jej autorem?

nie rozumiem

Jarek Żeliński's picture

jaką tezę chcesz udowodnić?

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

Niekoniecznie chcę coś

Niekoniecznie chcę coś udowadniać. Raczej pokazać, że dwa przykłady, które z punktu widzenia zdrowo-rozsądkowego wyglądają bardzo podobnie, w świetle prawa wyglądają zupełnie inaczej. Wynikiem tego czasem zdarza się, że porównania, które z pozoru mają sens są niczym więcej niż demagogią (proszę nie brać tego osobiście - tak sobie tylko gdybam).
Celem stanowienia prawa powinno być zagwarantowanie ludziom poczucia sprawiedliwości. Jeżeli takiego poczucia nie ma to jest to złe prawo.

tylko, że

Jarek Żeliński's picture

Celem stanowienia prawa powinno być zagwarantowanie ludziom poczucia sprawiedliwości. Jeżeli takiego poczucia nie ma to jest to złe prawo.

Skoro dla jednego sprawiedliwym jest darmowy dostęp do produktów cudzej pracy, a dla twórcy tej pracy sprawiedliwym jest otrzymanie honorarium za swoją prace, to o którą sprawiedliwość tu chodzi? Która sprawiedliwość jest "lepsza"? Dla mnie odpowiedź jest wbrew pozorom prosta: sprawiedliwe jest otrzymanie wynagrodzenia za pracę, szczególnie za tą, której efekty znajdują żywe zainteresowanie wśród pozostałych. Ci ostatni nie mają wyjścia: muszą respektować żądania twórcy (to ten np. strzeli focha i nie wytworzy nic nowego). Rynek mamy po to by żądania twórców nie były zbyt wygórowane. I moim zdaniem energia "piewców wolności w sieci" powinna być skierowana na walkę o transparentność tego rynku i o jego wolność i swobodę (np. nie protestują przez ZAIKSEM) a nie na walkę z prawem autorskim, bez którego autorzy po protu przestaną pisać. Już widać trend, polegający na tym, że piszący twórcy przerzucają się na "referaty i szkolenia" a co lepsze zespoły na koncerty zamiast płyt. Piractwo to klasyczny strzał w kolano. Żaden pirat nie zmusi żadnego twórcy do napisania czegokolwiek, twórca tworzy bo ma nie tylko satysfakcję ale i środki do życia. Same truizmy i oczywistości a mimo to ludzie wychodzą na ulicę... jak mam to sobie wytłumaczyć?

I zaczynam się powtarzać... to także daje mi do myślenia: nie dociera (a nie ja jedne o tym piszę).

Tak więc faktycznie "Celem stanowienia prawa powinno być zagwarantowanie ludziom poczucia sprawiedliwości." a sprawiedliwe jest "wynagrodzenie za pracę" a nie "czerpanie dobra bez odwzajemnienia", to drugie ma swoją nazwę: pasożytnictwo a nie sprawiedliwość.

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

Twarde dane poproszę

"prawem autorskim, bez którego autorzy po protu przestaną pisać."

Jakie to szczęście, że starożytni o tym nie wiedzieli. Nie mielibyśmy podwalin pod całą kulturę europejską. ;)

A tak serio. Podajesz, jakby to był fakt, a to tylko teza - nawet jeśli bardzo mocno w nią wierzysz. Mocno wątpliwa z resztą.

Nie zmienia to faktu, że zgadzam się z prawem twórcy do wynagrodzenia za swoją pracę i prawie decydowania o sposobie udostępniania dzieła, które należy szanować.

podaję

Jarek Żeliński's picture

sugeruję nieco dokładniej się przyjrzeć historii, zanim "wymyślono" prawo autorskie twórcy byli niejako "skazani" na mecenasów, od dawna twórcy (malarze, rzeźbiarze, poeci, muzycy, kompozytorzy w" itp.) byli na garnuszku utrzymujących ich możnych "panów" którzy chwalili się że "mają" takich w swoim dworze. Tylko dobra wola "Pana mecenasa sztuki" (króla, księcia itp.) decydowała jak (na jakim poziomie) żył twórca, wielu z nich niestety za długo nie żyła (ubóstwo było cechą niejednego artysty). Wielu nie tylko malarzy umierało w biedzie, niektórych "odkrywały" późniejsze pokolenia.

Prawo autorskie chroni twórców przez "łaską" mecenasów. Dzisiaj nie wolno ukrywać prawdziwego autora dzieła (prawa osobiste autora). Dzisiejsze korporacje to nic innego jak pijawki, nie raz gorsze od tych z czasów rzymskich czy bliższych nam z przed niecałych dwóch stuleci...

Prawdziwa nauka powiązana z przemysłem to pierwsze patenty (np. dynamit czy żarówka albo telefon), bez tego nikt nie zainwestował by np. w fabrykę dynamitu i badania nad jego bezpieczeństwem bez gwarancji, że żaden pasożyt za grosze nie będzie handlował czymś czego wymyślenie kosztowała lata pracy a nie raz i życie ludzi.

walka z prawem autorskim to w moich oczach nieodpowiedzialne pasożytnictwo, walczyć trzeba nie z autorami a z pasożytami z nich żyjącymi. To jednak wymaga także świadomości u twórców. Jeżeli nie chcą by na nich żerowano niech sami tworzą - bez pomocy pracodawcy (umowa o pracę z urzędu przenosi prawa majątkowe dzieł z pracownika na pracodawcę), jeżeli ktoś się boi lub nie lubi ryzyka musi się pogodzić z tym, że dziełem będzie zarządzał pracodawca, który zaryzykował.

Tu pojawia się to z czym także osobiście nie godzę się: czas trwania ochrony. ochrona patentowa czy praw autorskich jest stanowczo za długa a to własnie "wylobowały" pasożytujące korporacje. Moim zdaniem prawo autorskie nie powinno być dziedziczone i powinno obligatoryjnie wygasać ze śmiercią twórcy, a prawo patentowe powinno trwać nie dłużej niż zwrot z inwestycji, specjaliści szacują je na ok. 5 do 15 lat. Pozostaje kwestia znaków towarowych i handlowych i tu nie mam nic przeciwko temu by było powiązane "trwale" z podmiotem prawnych, który go zarejestrował.

tak więc obawiam się, że bez mecenatu (od starożytności, np. Arystoteles i Sokrates byli na utrzymaniu "korporacji" albo swoich uczniów, w końcu coś i za coś jednak jedli...) żadna kultura by nie powstała... w szczególności europejska.

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

Żarówka i telefon

Żarówka i telefon to nie najlepsze przykłady "za" patentami. Wkład Edisona w żarówki pokazuje wręcz, że rozwój wymaga swobody dostępu do technologii. Przykład telefonu pokazuje jak wiele osób może równolegle rozwiązywać ten sam problem na różne sposoby (Bell, Edison, Gray).

Tak więc faktycznie "Celem

Tak więc faktycznie "Celem stanowienia prawa powinno być zagwarantowanie ludziom poczucia sprawiedliwości." a sprawiedliwe jest "wynagrodzenie za pracę" a nie "czerpanie dobra bez odwzajemnienia", to drugie ma swoją nazwę: pasożytnictwo a nie sprawiedliwość.

Nie uważam, by sprawiedliwym było dawanie sprawiedliwości jednym, kosztem innych, a tak niewątpliwie byłoby gdyby ACTA weszło w życie. Bo czyż nie dawałoby państwu możliwości ścigania "przestępców internetowych" z urzędu? Wytwórnie fonograficzne itp. nie musiałyby wydawać już ani grosza na ściganie i sprawy sądowe - jak miało miejsce do tej pory. Teraz wszystkim zajęłoby się państwo. Na czyj koszt? Oczywiście obywatela. Dla mnie to właśnie jest pasożytnictwo.

a...

Jarek Żeliński's picture

Napisanie np. na FB: "pod adresem jest niezamknięte mieszkanie, pozostanie otwarte co najmniej całą dobę, w mieszkaniu są: TV, magnetowid, 200 płyt CD, 100 DVD, komputer."

Jak to nazwać?

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

wyobraźmy sobie taką

wyobraźmy sobie taką sytuację: ktoś zapomina zamknąć drzwi do własnego domu i opuszcza go na "jakiś czas" (np. wczasy, delegacja a nawet nocna zmiana w pracy). Publikuje swój adres na stronie znanej z publikowania listy niezamkniętych mieszkań dostępnych dla złodziei. Ale pojawia się nagle "ktoś" kto dowiaduje się o tym i publikuje nasz adres na stronie znanej z publikowania listy niezamkniętych mieszkań dostępnych dla złodziei, co zrobić z kimś takim i jego stroną WWW? Bzdura, bzdura, bzdura...

Twój błąd panie Zieliński to mniemanie, że program kupiłeś, a naprawdę Ty nabyłeś tylko licencję. Włascicielem jest producent i nigdy nie zostawia 'otwartego domu'. Skąd wziął się program w internecie - sam SIĘ nie wziął, ktoś go tam zamieścił albo linki do niego i to jest karalne. Samo prowadzenie forum to produkt który zarabia na reklamach, niczym młotek oklejony reklamami. Żadne paserstwo bo prowadzący forum nie wziął pewnie odpowiedzialności za publikowane treści i nie wnikał w kretynizmy forumowiczów. Ot, wyprodukował młotek a ktoś nim zabił. Czy karać producenta młotka za morderstwo? Pozdrawiam docent.

błąd

Jarek Żeliński's picture

licencja czy nie licencja, nie ma tu nic do rzeczy, chodzi o namawiania do łamania prawa, nigdzie nie napisałem by czepiać się prowadzenia np. forum, jednak administrator forum dowie się, że jego użytkownik łamie prawo powinien zareagować... ja także nie jestem za karaniem administratora forum (nie musi on monitorować swojego zasobu) ale ignorowanie przez niego informacji o łamaniu prawa jest już współudziałem.

Co do młotka i jego producenta nie widzę związku, widzę jednak związek ze świadomym pożyczaniem młotka podejrzanemu o morderstwa z pomocą tępego narzędzia..

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

Napisać skrypt

Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłoby napisać skrypt sprawdzający stronę pod względem informacji o naszym mieszkaniu.

No to teraz zgodnie z ACTA

Kilka twórczych rozwinięć działania tego prawa:

1)Zapomniałes się wylogować lub ktoś się włamał na twój komp , ktoś z Twojego IP ściągał popularny filmik, który znalazł się na liście zainteresowań. Hop jesteś w ukrytej kamerze, policja, ściganie przez kancelarię z US, po prostu Kafka.

Zauważmy że 90 % internautów nie wie co to logi firewalla a minimum 99% nie zauwazy włamania.

2) Firma chce zarobić a soft się nie sprzedaje , podsyłamy ofierze link, ta clicka i ściąga sobie software , bardzo drogi np 10K USD , pozew , zabezpieczenie komputera i niech się tlumaczy , a moze zapłaci za ugodę ?

3) Jesteś firmą i sprowadzasz zupełnie legalnie towary z Chin , które mają gdzieś nasze i amerykańskie prawa . Listy negatywnej oczywiście nie ma więc nie wiesz, że to podróbki. I dalej, zatrzymanie, konfiskata towarów , Twoja firma bankrutuje.

Oczywiście możemy zakładać że skupią się na tych najbardziej aktywnych , prawdziwych piratach ale jaka jest tego gwarancja ? Dlaczego nie skarżą Chin, bo Ci bronią swoich obywateli ?

Firmy są pazerne a wg nich zamienniki tuszów, zamienniki części samochodowych, rozmnożone na Twoim polu nasiona, leki generyczne to podróbki! Co z tego że są sprzedawane pod kompletnie inną nazwą ?

twórcza odpowiedź

Jarek Żeliński's picture

każdy kto ma konto w banku dostępne przez internet wie, jak pilnować i komputera i tego co na nim jest, haseł itp., wie, że linki z pytaniami o hasło do jego rachunku to ściema i próba zabrania mu pieniędzy z rachunku itp. więc proszę nie robić z ludzi baranów bo nie są nimi... wielu po prostu kradnie i szuka usprawiedliwienia... gdy kradzież w internecie stanie się ryzykowna finansowo dla złodziei, zaczną się pilnować nie gorzej niż swoich rachunków internetowych...

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

Wywód do bólu logiczny

Witam.

Podtrzymuję to co dałem w tytule. Problem jednak w tym, że jak widać większość nie myśli logicznie, a czepia się nośnych hasełek! Widocznie Stanisław Lem nie pomylił się ani odrobinę, pisząc niepochlebną opinię o IQ zaobserwowanych internautów, opisując to słowem określającym liczebność zbioru.
A hasełka o "ograniczaniu wolności" są wymyślane po to, aby mącić mniej logicznie myślącym w głowach. Niestety, jak można zaobserwować po wypowiedziach na wielu portalach. Dla większości internautów pojęcie wolności, to synonim bezkarności! Czyli brak odpowiedzialności za własne czyny. Ciekawe w którym miejscu edukacji życiowej młodych ludzi, zagubiono wątek kształtowania swobody wyboru czyli wolności? Może na etapie sprawdzania rzetelności w odrabianiu prac domowych? Bo raczej w brakach edukacji życiowej, trzeba poszukiwać przyczyn takiego oburzenia ograniczeniem swobody ściągania czego się chce z internetu i jeszcze na dokładkę dołożenie informacji, że będzie się patrzeć na rączki wszystkim odwiedzającym serwisy z nielegalnymi treściami. Nie wiem jak jest gdzie indziej, ale ja osobiście nie spotkałem nikogo kto byłby zadowolony z obecności Policjanta. I nie ma znaczenia czy był zamiar zrobienia czegoś wbrew prawu czy nie.

A jeśli chodzi o ACTA, to ciekaw jestem jak np. licencja GPL jest obejmowana przez ten akt prawny? Gdzieś natknąłem się na zapis, że nawet serwery z oprogramowaniem Open Source mogą zostać zablokowane. Ciekawe skąd taka konkluzja u bojownika walczącego przeciw ACTA?
Osobiście nie dostrzegam takiego zagrożenia, a to z powodu treści licencji dodawanych do takich programów. Ale mogę się mylić rozumując w ten sposób.

Pozdrawiam.

Nowe fakty w sprawie zamknięcia megauplouad?

Nowe fakty czy tylko plotki?
http://techcrunch.com/2012/01/24/was-megaupload-targeted-because-of-its-upcoming-megabox-digital-jukebox-service/

A jak Pan/Pani myśli?

VaGla's picture

A jak Pan/Pani myśli? Bo rzucić takim pytaniem każdy potrafi, tylko jakie z własnego badania tematu wynikają wnioski?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Mauritius

A co wy na to że mogło być zapotrzebowanie na w/w domenę. Może za jakiś czas domena wróci ale już w USA?

Czyli co? Nie będzie zamienników częsi samochodowych, tonerów, tuszy. A jak z lekami?

Przecież to jest jakiś horror, który ma spowodować że biedni będą teraz żebrakami a bogaci będą rządzić państwami gdzie rządy będą tylko marionetkami.

Jednak wolę w tym przypadku Chiny. Za jakiś czas będziemy się masowo wysiedlać do państw bloku wschodniego i Azji.

Pawelec

Zastanawiające zachowanie wymiaru sprawiedliwości USA.
Podajecie tutaj przykłady z kosmosu: otwarty dom, otwarty samochód i od razu bierzecie pod uwagę że wiadomośc o tym zostanie wykorzystana w najgorszym celu.

facet prowadził serwis w którym nie hostingował a jedynie linkował i za to została mu zablokowana domena i wystąpiono o jego ekstradycję w celu wymierzenia kary za przestępstwo, w takim przypadku może ten system wymiaru sprawiedliwości powinien najpierw zabrać się za posprzątanie własnego podwórka a nie szukać na cudzym. Wystarczy skorzystać z każdej wyszukiwarki choćby te najpopularniejsze jak google,Yahoo, Bing, ask, netsprint, by otrzymać linki nie tylko te "dozwolone". Wynika z tego, że prawo nie jest jednak nawet w stanach równe, bo są ci mali, którzy nie mają kasy by się bronić i ci wielcy bogaci, których prawo omija.

VladImpaler

Zaraz zaraz - wciąż brak odniesienia co do Chin - ACTA jest grą do jednej bramki - próbą ustawienia jakiejkolwiek dyskusji o rozwiązaniach problemu własności intelektualnej wyłącznie pod kątem największych graczy. Adresowane jest do wąskiej grupy państw - krajów dobrze rozwiniętych, głównie półkuli północnej, a stworzone przez korporacje z tych krajów się wywodzące.
Jak odnieść się do różnic kulturowych które w Chinach przejawiają się w tym, że o wartości dzieła decyduje liczba jego sporządzonych kopii? Jak dzielne korporacje zamierzają wymóc na wielkiej gospodarce zainteresowanej sprzedażą i produkcją wszystkiego swoje idee mające w założeniu służyć przede wszystkim im?
To trochę jak z podatkiem Tobina od transakcji bankowych - działałby najlepiej wprowadzony wszędzie. Na razie jest to moim skromnym zdaniem próba utrwalenia status quo.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>