O tym, że KOPIPOL ogłosił przystąpienie do wypłat należnych (niektórym) Twórcom

"Stowarzyszenie Autorów Dzieł Naukowych i Technicznych KOPIPOL z siedzibą w Kielcach uprzejmie zawiadamia Szanownych Twórców utworów naukowych i technicznych o dokonaniu podziału i przystąpieniu do wypłat należnych Twórcom tej kategorii utworów, zainkasowanych przez KOPIPOL w 2007 roku opłat reprograficznych od importerów oraz producentów urządzeń reprograficznych i czystych nośników, przeznaczonych do kopiowania tych utworów w ramach własnego użytku osobistego"

- Stowarzyszenie Autorów Dzieł Naukowych i Technicznych KOPIPOL w informacji opublikowanej na stronie internetowej tego OZZ oraz w ogłoszeniu opublikowanym we wczoraj Gazecie Wyborczej.

Dalej w tekście ogłoszenia czytamy:

Inkaso i podział tych opłat jest dokonywane na podstawie art. 20 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (PrAut). Wraz z opłatami reprograficznymi dokonywany jest podział wynagrodzeń twórców utworów naukowych i technicznych inkasowanych z tytułu zwielokrotniania w ramach dozwolonego użytku ich utworów przez przedsiębiorstwa sporządzające odpłatnie kopie tych utworów na zlecenie osób trzecich. Podstawę tego inkasa i repartycji stanowi art. 201 PrAut.

W ostatnim zdaniu chodzi najprawdopodobniej o art. 201 ustawy. No, tak. Czyli przepisy nie wskazują konkretnie wydawnictw.

W tekście Otrzymałem odpowiedź z KOPIPOL'u cytowałem - jak sugeruje tytuł - odpowiedź od Kopipolu na moje pytania o możliwości uzyskania wynagrodzenia autorskiego. Pytania zostały zadane właśnie w 2007 roku. Potem były kontrole przeprowadzone w Kopipolu przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, potem zmieniono zasady repartycji. Nie twierdzę, że opublikowane właśnie ogłoszenie ma coś z tym wspólnego. Zastanawiam się jednak, czy nie powinienem poprosić o zbierane w moim imieniu wynagrodzenie raz jeszcze i czy tym razem również otrzymam odpowiedź, że wypłata wynagrodzenia wiązałaby się ze "niebezpieczeństwem znacznej atomizacji wysokości wynagrodzeń należnych poszczególnym uprawnionym"...

Problem w tym, że KOPIPOL napisał na stronie co następuje:

Na podstawie uchwały 5/2010 Walnego Zebrania Członków Stowarzyszenia KOPIPOL wynagrodzenia autorskie przysługują twórcom utworów naukowych, których utwory zostały opublikowane w 2007 roku w wydawnictwach, które przedstawia poniższa tabela....

Dalej zaś idzie tabela, w której nie znajduje wydawnictw, w których moje dzieła zostały opublikowane... Sprytnie, prawda? Gdzie zaś są warunki wypłat dla innych twórców?

Podobne materiały gromadzę w dziale cytaty niniejszego serwisu.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Czy mi się wydaje czy nie

Czy mi się wydaje czy nie uwzględnili w ogóle wydawnictw periodyków?

Pozew zbiorowy? (miliardy twórców..)

W Polsce wprowadzono nowe ciekawe narzędzie - "pozew zbiorowy" - czy pominięci przez KOPIPOL mogliby z niego skorzystać?

I jeszcze

Przy okazji zwracam uwagę na Uchwałę nr 4/2007 Walnego Zebrania Członków Stowarzyszenia Zbiorowego Zarządzania Prawami Autorskimi Twórców Dzieł Naukowych i Technicznych KOPIPOL w Kielcach z dnia 15 czerwca 2007 roku, a zwłaszcza na pierwszy tiret w § 1:

W celu realizacji idei wypłacania twórcom opłat inkasowanych na podstawie art. 20 i 201 PrAut, biorąc pod uwagę, że:

  • opłaty inkasowane przez KOPIPOL nie są wynagrodzeniami autorskimi z tytułu określonego aktu zwielokrotnienia utworu za pomocą urządzeń reprograficznych, natomiast mają na celu kompensowanie twórcom majątkowych skutków zwielokrotnienia utworów przy użyciu tych urządzeń wykonywanego na znaczną skalę dla własnego użytku osobistego przy użyciu coraz bardziej efektywnych i przyjaznych dla użytkownika urządzeń cyfrowych;
  • ....

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

czy w ogóle

można wybrać sobie jakąś grupę twórców (np wykładowców w Wyższej Szkole Zdrowia Szczęścia i Pomyślności albo autorów wypracowań szkolnych w klasach drugich niepublicznego gimnazjum w Zaściankowie Murzyńskim) i na jej rzecz wypłacać kasę pobieraną jak rozumiem od wszystkich nabywców płytek CD? Były tam w konstytucji jakieś zasady równości czy jakoś tak?

Nie narzekajmy

Początki zawsze są trudne. Poza tym wypracowanie metody zwrotu opłat autorom nie jest zagadnieniem łatwym matematycznie.

Problem w tym, że dziś

Problem w tym, że dziś każdy kopiujący jest zwykle też w jakimś sensie twórcą - bo niby dlaczego napisanie komentarza na forum (który teoretycznie można spiratować na CD), czy wypracowania w szkole (które nauczyciel może nielegalnie skserować) ma być gorsze od tego, co wydano w książce? Ale w ten sposób każdy kto płaci parę groszy zawartych w cenie pustej płyty powinien również otrzymywać jakąś część tych paru groszy jako rekompensatę za swoje utwory, które być może jego kolega na podobnej płycie właśnie kopiuje. Tylko czy w takim razie te opłaty w ogóle mają sens? IMHO nie.

Mają sens opłaty za twórczość

Nie wszystko jest utworem.

Nie uważam że każdy jest twórcą. W świecie IP brakuje agencji ratingowych które (odpłatnie!) wyceniają wartość dzieł. Jeśli TRIPS to oficjalnie uznane dziecko WTO, co nas od tego powstrzymuje? Sentyment??

Póki co, myślę że większość domniemanych autorów potrafi ocenić wartość ekonomiczną swojego portfolio. Ponieważ zawsze droga sądowa dochodzenia praw to jest jakiś koszt (choćby czas), stanowi to w moim przekonaniu całkiem racjonalny punkt wyjścia dla "progu jakości" dla dzieł/dzieła, stanowiącego o jego wartości artystycznej ("indywidualności").

Może brzmi to jak demagogia ale proszę przyznać, że obecnie w dużym przybliżeniu tak ta minimalna granica artyzmu się kształtuje. A w istocie jest znacznie wyższa.

Nawet kompletny kicz jest utworem...

...i nie ma w związku z tym powodu :-), aby autor kiczu był traktowany gorzej niż autor "uznanych" (przez kogo?) arcydzieł. Przynajmniej, jeśli idzie o prawo do przynależności do jakiegoś *OPIPOLu ;-)

Przedmówca także jakby zapomniał, że pełna kiesa i wynajęte stado prawników nie pozostaje w korelacji z poziomem tworzonych "dzieł".

Rozliczają dopiero 2007 r.

Rozliczają dopiero 2007 r. Ciekawe co się działo z tymi środkami przez ten czas - odsetki też dzielą?

Skoro próba zwrócenia się

Skoro próba zwrócenia się o swoją działkę się nie powiodła to ponawianie procedury pewnie skończy się tak samo. System dałoby się wywrócić gdyby dotrzeć do top 100 tych którzy wynagrodzenie za rok 2007 otrzymali i poprosić o oszacowanie ile średnio rocznei wydają sami na papier, tonery, drukarki, płyty etc.
Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że po takiej próbie system sam by się wywrócił.

praktycznie..

A ja nie bardzo rozumiem o co chodzi. Wg jakich kryteriów byłoby to dzielone? Raczej powinno być: im mniej nakładu zeszło, tym większa reparacja :). Praktycznie: wydałem dwa lata temu podręcznik. Kserowany, z moich obserwacji, tylko w jednym mieście w ilości 300 - 400 egzemplarzy w semestrze. Skutek: nakład nie zszedł, nie ma drugiego wydania, co bardziej boli niż pieniądze, bo nie można dodać, poprawić itd. Praktyka niektórych punktów ksero: gotowe, skserowane podręczniki, przeznaczone do sprzedania "spod lady".

drugie wydanie

Nie do końca rozumiem dlaczego decyzja wydawcy o zaniechaniu drugiego wydania powstrzymuje Pana od przygotowania takiego drugiego wydania. Takie drugie wydanie może Pan przecież wydać u innego wydawcy, albo opublikować samemu (zakładam, że nie postąpił Pan nierozsądnie i nie podpisał ze swoim wydawcą umowy, która by to uniemożliwiła - ale jeżeli tak się stało, to chciałbym zapytać dlaczego?).

Ciekawym przykładem jest książka "Codev2" Lawrence Lessiga. "Code and Other Laws of Cyberspace" zostało wydane bodajże w 1999. Od tamtego czasu trochę rzeczy w Internecie się zmieniło. W związku z tym tekst został wrzucony na wiki, gdzie był aktualizowany przez wolontariuszy. W pewnym momencie Lessig wziął tak przerobiony tekst, zredagował go i wydał kolejną wersję książki - Codev2. Można ją kupić, pobrać z Internetu, albo edytować dalej - jest dostępna na CC-BY-SA.

Nie twierdzę, że tak się da zrobić z każdą książką. Ale nie widzę powodu, dla którego brak zainteresowania wydawcy miałby w obecnych czasach kogokolwiek ograniczać. Zwłaszcza jeżeli - jak sam Pan napisał - pieniądze aż tak Pana nie bolą.

Oczywiście, podpisałem

Oczywiście, podpisałem taką umowę: wszelkie uaktualnienia, poprawki itd - wyłączność dla wydawnictwa. Umowa wydawnicza nie jest w zasadzie umową adhezyjną, ale to powszechna praktyka wszystkich wydawnictw dużych, tak sądzę. Zależało mi na popularnym i prestiżowym wydawnictwie, drugie wydanie byłoby też potwierdzeniem wartości książki, a tak potwierdzenie to realizuje się nieoficjalnie poprzez ksero.
Oczywiście lepiej bym wyszedł finansowo np. sam nawet wydając i wkładając trochę trudu w dystrybucję i promocję, ale jak piszę, zależało mi na "szyldzie" a umowa o wyłączność na nowe wydanie/poprawki itd to standard. Jest nawet zapis, że jakby ja nie mógł przygotować książki do 2 wydania, to mogą to zlecić komuś innemu. To wydawnictwo prawnicze.

Potwierdzam, że jest to

Potwierdzam, że jest to standard. Jeżeli chcemy (prawnicy) wydać książkę w jednym z dużych wydawnictw, możemy się na to zgodzić, albo ... zrezygnować z wydawania książki. A po wtóre, większości z nas to nie przeszkadza. No chyba, że cały popyt zostanie zaspokojony przez ksero. No ale akurat na mojej działce się to nie zdarza, rozwój prawa jest za szybki i publikacje się za szybko dezaktualizują.

fałszywa alternatywa

Nie wydawałem co prawda jeszcze książki (poza swoim doktoratem), ale z mojego doświadczenia wynika, że wydawnictwa (w tym prawnicze) są bardzo otwarte na zmiany w proponowanych przez siebie wzorach umów. W każdym razie moje propozycje były zawsze uwzględniane. Wystarczyło tylko poprosić.

A gdzie wyszedł/wychodzi

A gdzie wyszedł/wychodzi Pana doktorat?

Doktorat Krzysztofa

Prawne aspekty wolnego oprogramowania - rozprawa doktorska dr Krzysztofa Siewicza
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

OK, ale - jak sam piszesz -

OK, ale - jak sam piszesz - to jest plik PDF dostępny w repozytoruim Leiden University. A ja odniosłem wrażenie, że mowa jest o wydawaniu drukiem (książka).

Książkę mam na półce :)

Książkę mam na półce :) Okładka jest taka, jak na obrazku.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

wydany też drukiem

Doktorat wyszedł drukiem w seriach dwóch instytutów, pod auspicjami których prowadziłem swoje badania.

Ale mówiąc o otwartości wydawców na negocjacje miałem na myśli głównie swoje dotychczasowe doświadczenia dotyczące artykułów. W odniesieniu natomiast do publikacji książkowych mam - nazwijmy to - doświadczenia pośrednie, ale są one zbieżne z tym co dotychczas napisałem.

Cóż, nie mogę się

Cóż, nie mogę się odnieść konkretnie do tego, bo nie wiem, kto wydał pracę. Natomiast moje doświadczenia z wydawaniem książek (kilka prac zbiorowych, komentarz i monografia) są takie, że pewnych postanowień w umowach wydawnictwa usuwać nie chcą. Np. odnoszących się do kolejnych wydań, czy zakresu przeniesienia praw. A doświadczenia mam z wszystkimi trzema największymi na polskim rynku wydawnictwami. Ale może to wynika właśnie z tego, że inaczej do publikacji podchodzą instytuty, inaczej - czysto komercyjne wydawnictwa. I może też za mało negocjowałem/negocjowaliśmy, uznając, że jak ktoś chce wydać moją/naszą pracę to jakbym już był w niebie ;-)

umowny koniec kariery...

Przyszła mi do głowy jeszcze jedna refleksja. Otóż umowy, z jakimi ja się spotykałem, gdyby traktować je poważnie, stanowiły poważne ograniczenie możliwości nie tylko dalszej publikacji, ale też pracy naukowej i zawodowej.

Postanowienia umów, z jakimi się zetknąłem pozwalały poważnie stawiać pytanie, czy autor może bez naruszeń przeniesionych na wydawnictwo praw wypowiadać się na taki lub podobny temat w przyszłości w różnych mediach (drukowanych, "internetowych"). Podobne wątpliwości miałem co do możliwości napisania np. opinii dla klienta, której temat zahaczałby o temat publikacji.

Trudno oczywiście dyskutować bez odniesienia do konkretnych postanowień. Proponowałbym jednak, aby moi dyskutanci rzucili okiem na podpisane przez siebie umowy i odpowiedzieli na pytanie, czy rozpowszechnienie przez nich artykułu lub sporządzenie opinii prawnej o tematyce przedmiotu tych umów nie rodzi ryzyka naruszenia praw wydawnictwa.

Moim zdaniem bardzo często tak właśnie można rozumieć postanowienia proponowanych przez wydawnictwa umów. Inna sprawa, że w praktyce niekoniecznie korzystają one z pełni nabytych przez siebie praw. Istnieją też ograniczone możliwości zgromadzenia dowodów, a następnie egzekucji naruszeń. Ale dla mnie jako dla autora wystarczające jest istnienie takiej możliwości, nawet jeżeli w praktyce niekoniecznie musiałaby się ona ziścić.

Dlatego też dziwi mnie trochę stanowisko Pawła Litwińskiego, że "większości z nas to nie przeszkadza". Dlaczego miałoby nam nie przeszkadzać, że gdyby poważnie potraktować podpisane umowy, to w zasadzie należałoby uzyskać licencję wydawnictwa na swoje własne utwory w celu prowadzenia dalszej działalności...?

Nie przeszkadza mi to, o

Nie przeszkadza mi to, o czym sam pisałem. Bynajmniej natomiast nie uważam, że pisząc opinię prawną z zakresu prawa ochrony danych osobowych naruszam autorskie prawa majątkowe przeniesione przeze mnie na wydawnictwo C.H. Beck. I dlatego nie przeszkadza mi coś, czego moim zdaniem nie ma ;-)

Między innymi od tego jest

Między innymi od tego jest Kopipol, żeby takie przypadki naruszania prawa tam zgłaszać. Jak tak dalej będziecie narzekać i nic nie robić to Wasze nakłady dalej będą zalegać w magazynach. No chyba, że ten teks jest wymyślony co by sobie na tym forum tylko pomarudzić...

Po co kopipol?

Kopipol jest zupełnie niepotrzebny, w ogólności, jak i w tej sytuacji.

Naruszenie prawa może zgłosić sam autor, np. do najbliższego Wydziału Przestępstw Gospodarczych Policji.

jakie naruszenia prawa?

Chciałbym prosić o doprecyzowanie jakie naruszenia prawa ma na myśli autor komentarza.

Marat w komentarzu "praktycznie" wskazał bowiem następujące fakty:

"wydawca nie chce wydać drugiego wydania (bo nakład nie zszedł"
"punkty ksero oferują gotowe kserówki książki"

Nie wydaje mi się, aby naruszeniem prawa była decyzja wydawcy o zaniechaniu rozpowszechniania książki. Zwłaszcza, gdy - jak wynika z wyjaśnień Marata - wydawca nabył szerokie autorskie prawa majątkowe (a zapewne zabezpieczył się również przed roszczeniami takimi jak z art. 57 pr. aut.). W jaki zatem sposób KOPIPOL mógłby pomóc wobec umownej regulacji na linii twórca-wydawca?

Z kolei działalność punktów ksero jest wyraźnie dopuszczona przez obowiązujące prawo w art. 20^1 pr. aut., przy czym związana jest z obowiązkiem uiszczania opłat, które to właśnie KOPIPOL powinien Maratowi przekazać. Przecież ustawodawca nie wprowadzałby "opodatkowania" działalności nielegalnej, czyż nie?

Niska jakość prawa.

Prawdopodobnie chodzi o posiadanie gotowych kopii, a nie kopiowanie książek przyniesionych przez klientów. Ja też nie mogę skopiować CD z muzyką koledze, ale kolega może ode mnie pożyczyć tę samą płytę i ją sobie skopiować.

podstawa prawna?

Nie zadaję tego pytania ironicznie, ani "z przekąsem" - jaka jest podstawa prawna twierdzenia, że "ja nie mogę skopiować CD koledze, ale kolega może płytę pożyczyć i ją sobie skopiować"?

W jaki sposób posiadanie gotowych kopii wpływa na fakt korzystania z nich przez klientów ksero w ramach dozwolonego użytku osobistego? Co się zmienia z punktu widzenia art. 20, zakładając, że punkt ksero ponosi wskazane tam opłaty zarówno od kopii robionych na poczekaniu, jak i "gotowych kopii"? Ale tu też prosiłbym o rozważania na gruncie konkretnych przepisów...

Orzeczenia.

IANAL, ale gdy jakiś czas temu czytałem orzecznictwo, to kiedyś, któryś sąd rozróżnił korzystanie (w rozumieniu art.23) i rozpowszechnianie, właśnie na tej granicy. Nie twierdzę, że taki podział ma jakikolwiek sens. Niestety nie mam obecnie dostępu do bazy orzeczeń.

A to zestawienie na stronie

A to zestawienie na stronie KOPIPOLU jest jakieś kuriozalne. A gdzie konkurencja Woltersa? Co, nie spełnia kryteriów?

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>