ACTA: coś opublikowano

Po ósmej rundzie negocjacyjnej w Wellington, która odbyła się w dniach 12-16 kwietnia, strony negocjacji porozumienia the Anti-Counterfeiting Trade Agreement (ACTA) zdecydowały się opublikować ustalony na chwilę obecną projekt porozumienia. Opublikowanie tych materiałów wcale nie oznacza, że wcześniejsze działania związane z próbami wydobycia negocjowanych stanowisk przestają być aktualne. W Polsce czekamy np. na odpowiedź Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa narodowego na interpelację nr 15121 w sprawie stanowiska RP w kwestii utajniania przebiegu negocjacji...

Informacje na temat publikacji można znaleźć na stronach Komisji Europejskiej, w tekście Anti-Counterfeiting Trade Agreement: European Commission welcomes release of negotiation documents (21 April 2010). Tam również link do materiału Consolidated Text Prepared for Public Release (PDF). Opublikowany materiał ma 39 stron, nie zawiera wszystkich informacji na temat wcześniejszych negocjacji, w szczególności nie ujawnia podmiotów biorących udział w negocjacjach. W kwadratowych nawiasach przedstawiono stanowiska, które jeszcze nie zostały wynegocjowane.

Opinia publiczna wie na temat negocjacji nieco więcej, niż wynika z opublikowanych właśnie materiałów, ale tylko za sprawą wcześniejszych "przecieków". Nadal aktualne pozostają komentarze dotyczące braku przejrzystości stanowienia prawa międzynarodowego (por. ACTA: Stanowienie prawa odrywa się od woli obywateli (również w Polsce)).

Przeczytaj również: ACTA: 663 eurodeputowanych za przyjęciem Rezolucji Parlamentu Europejskiego, 13 przeciw, 16 nieobecnych oraz inne materiały zgromadzone w dziale ACTA niniejszego serwisu.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Zastanawia mnie

Zastanawia mnie, czy w tym wszystkim nadal pamięta się o tym KTO płaci za całe to Intelectual Property. Ostatecznym płatnikiem jest przecież klient końcowy. Zwykle, w kwestii piractwa komputerowego/medialnego podkreśla się, że biorąc pod uwagę punkt widzenia klienta towar oryginalny jest bardziej użyteczny niż towar podrobiony.

Niestety w swojej praktyce obserwuję często sytuację odwrotną: oprogramowanie nabyte legalnie jest TRUDNIEJSZE w użytkowaniu niż nabyte nie legalnie. Wiąże się to zazwyczaj z koniecznością ciągłej walki z kluczami, autoryzacjami i systemami licencji które ni jak nie chcą chodzić niezawodnie. Często wspomina się też - legalny produkt daje wsparcie producenta. Cóż... jak się nie czyta licencji, to można tak myśleć. W rzeczywistości wsparcie jest zazwyczaj bardzo ograniczone i utrudnione. A o gwarancji - nie ma mowy!

Podobnie ma się sytuacja z multimediami: piracka wersja filmu składa się z ... filmu. Wersja oryginalna: z filmu i REKLAM. Jeśli ktoś nieszczęśliwie posiada markowy i zgodny ze specyfikacją odtwarzacz DVD wówczas oglądając film oryginalny jest zmuszony do obejrzenia reklam (nie można ich przewinąć). W wersji pirackiej tej niedogodności zazwyczaj brak.

Co do DRM - nie miałem przyjemności się z tym zetknąć więc nie wiem jakie niedogodności są z tym związane.

Konkludując: wydaje się, że w ciągłej walce o ochronę praw - no w zasadzie czyich?! bo przecież nie AUTORÓW/WYNALAZCÓW jako osób - dostawcy dóbr zwanych górnolotnie własnością intelektualną zapomnieli KTO im płaci.

Zdają się też nie widzieć, że o ile można wymagać by klient wybierał oryginalny i droższy produkt wobec tańszego, podrobionego i gorszego lub równoważnego, o tyle trudno utrzymać logiczność tego żądania, gdy produkt oryginalny jest GORSZY niż produkt podrobiony.

Kolejnym aspektem własności intelektualnej jest pojęcie "właściciela praw". Moim zdaniem pojawia się tu ostry konflikt etyczny - prawa autorskie i patentowe są (uważam - to źle) zbywalne. Oznacza to, że właściciel praw może nie mieć nic wspólnego z pracą włożoną w wytworzenie danego wytworu. Rozumiem doskonale potrzebę chronienia nakładów poniesionych na wynalazczość czy twórczość. Nie rozumiem jednak w jaki sposób można przenosić prawo do tej ochrony na osoby trzecie, nie związane z procesem tworzenia.

Ostatecznie więc prawo ochrony własności intelektualnej chroni nie tyle szeroko rozumianych twórców, co właścicieli praw. A to nie to samo.

W kwestii umieszczania nienależnych znaków towarowych nie mam wątpliwości - to zwyczajne oszustwo.

Elementem zupełnie pominiętym, moim zdaniem, w przywołanym szkicu dokumentu, są prawa klienta końcowego. Dominuje w nim też pewna atmosfera domyślnej winy - nigdzie nie znalazłem (ale może po prostu nie rozumiem angielskiego slangu prawniczego) zobowiązania by sprawy ujęte w tym porozumieniu były rozstrzygane na drodze sądowej - wydaje się dominować droga administracyjna.

Pozdrawiam,
Tomasz Sztejka.

DRM - znane przykłady

Co do DRM - nie miałem przyjemności się z tym zetknąć więc nie wiem jakie niedogodności są z tym związane.

DRM jest bardzo szerokim pojęciem, nie trzeba długo szukać. Podchodzi pod to zarówno rootkit Sony na płytach CD-audio (czy raczej zmodyfikowane CD-audio), nieszczęsne regiony DVD, które powodują, że w niektórych odtwarzaczach nie da się odczytać filmów tłoczonych dla innego regionu, jak i sposób, przez który niedawno użytkownicy czytników Kindle przestali mieć dostęp do zakupionych plików z książkami Orwella.

więcej o DRM w grach

O pełzającej eskalacji inwazyjności DRM w grach komputerowych:

http://www.rockpapershotgun.com/2010/02/17/you-maniacs/

W skrócie - najnowszy tytuł klasy "AAA" znanej wytwórni wymaga ciągłego podłączenia do internetu w trakcie gry i faktycznie wyłącza grę po zerwaniu połączenia.

Re: DRM

Co do niedogodności związanych z używaniem DRM, sam autor niniejszego serwisu zauważył kiedyś, że może to być także "Diplomacy Restrictions Management". ;-)

Niegdyś - w ramach wymiany darów dyplomatycznych - Pan Gordon Brown, otrzymał od prezydenta USA, Baracka Obamy, płytę (płyty) DVD z zestawem amerykańskich filmów. Jednak płyta DVD była zabezpieczona za pomocą DRM, którego funkcją była "regionalizacja". W efekcie Pan Brown nie mógł obejrzeć filmów od Pana Obamy. :(

vide: http://prawo.vagla.pl/node/8410
--
Pozdrawiam, Michał G.

(...) Często wspomina się

(...) Często wspomina się też - legalny produkt daje wsparcie producenta. Cóż... jak się nie czyta licencji, to można tak myśleć. W rzeczywistości wsparcie jest zazwyczaj bardzo ograniczone i utrudnione. A o gwarancji - nie ma mowy!

Jak to "nie ma mowy"? To by było niebezpieczne niedomówienie. Niemal zawsze jest mowa o gwarancji, tj. wyraźnie jest napisane że NIE MA ŻADNEJ GWARANCJI.

:-)

Komentarz do kilku fragmentów tekstu ACTA

Nie przeczytałem całości (nawet nie wiem, czy zechcę), przelecieałem raczej przez tekst. Niemniej jednak chciałbym podzielić się kilkoma spostrzeżeniami, mniej lub bardziej wartościowymi.

1. ACTA jest w dosyć zaawansowanym stadium, a jeden z najważniejszych punktów, ochrona prywatności (czyli de facto zgodność z konstytucją większości krajów) nie została jeszcze wynegocjowana.

2. Artykuł 1.2 w "Nature and scope of obligations" mówi wyłącznie o własności intelektualnej. Nie wiem, czy w angielskim języku prawniczym ma on szczególnie szerokie pojęcie, ale pierwotnie mówiło się, że ACTA dotyczy głównie podróbek towarów, czyli w grę wchodziły przede wszystkim naruszenia związane ze znakami towarowymi. Jeżeli ktoś się orientuję, prosiłbym o wyjaśnienie.

3. Definicja posiadacza praw (right holder) opisuje w pierwszej kolejności osobę prawną ("federation or an association"), a w drugiej kolejności osobę, która miałaby takie prawa. Okazuje się, że w pierwszej kolejności nie jest twórca, która z zasady ma prawa do swego utworu, których nadzorowanie może przekazać, choć nie musi. Ukierunkowanie na przemysł jest wyraźne.

4. Proszę mnie poprawić, jeżeli jestem w błędzie.

(...) Each Party shall provide that in civil judicial proceedings concerning the enforcement of [intellectual property rights][copyright or related rights and trademarks],
its judicial authorities shall have the authority upon a justified request of the right holder, to order the [alleged] infringer [including an alleged infringer] to provide, [for the purpose of collecting evidence] any [relevant] information [information on the
origin and distribution network of the infringing goods or services][in the form as prescribed in its applicable laws and regulations] that the infringer possesses or controls, [where appropriate,] to the right holder or to the judicial authorities.

Czy dobrze rozumiem, że to daje prawo do tego, by oskarżona osoba o podrabianie towaru musiała dostarczyć sądowi lub nawet właścicielowi praw informację o sposobie działania całej swojej firmy? W takim przypadku wydaje mi się to za daleko idące. Nie spotkałem się dotąd z sytuacją by prawo wymuszało na osobie oskarżonej podania wszystkim detali. Jeżeli policja zlikwiduje fabrykę narkotyków, to raczej osoby tam złapane nie będą podawały całego kanału produkcyjno-dystrybucyjnego na tacy prokuraturze.

5. Artykuł 2.17 wprowadza zasadniczą dla Polski zmianę, ścigania łamania praw autorskich z urzędu. O ile dobrze pamiętam, wciąż mamy ściganie na wniosek pokrzywdzonego.

6. Śmiech mnie ogrania kiedy czytam pod koniec

[1. For the purpose of [further] promoting transparency in the administration of [the] intellectual property right enforcement system (...)

A w artykule 5.4 (Transparency) owa przejrzystość oznacza publikację przepisów wynikających z ACTA z wyprzedzeniem umożliwiającym zapoznanie się z nimi (ale już nie dyskusję) oraz wymianę informacji o własnym stanie prawnym

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>