Konsument by tego nie kupił, czyli jak wyliczać szkody
W USA pojawiło się kolejne interesujące rozstrzygnięcie sądowe, chociaż wydał je sąd dystryktowy, a więc sąd w hierarchii instancji dość nisko. Sprawa United States of America v. Dove ma charakter karny (criminal copyright infringement case), a RIAA i Lionsgate Entertainment występują w niej jako pokrzywdzeni. Oskarżony - jak wynika z dokumentów - związany był w latach 2004-2005 ze środowiskiem torrentowym (grupa Elite Torrents). Został uznany winnym naruszenia praw autorskich (chociaż nie tylko tego) i orzeczono wobec niego grzywnę oraz karę pozbawienia wolności. Pokrzywdzeni domagali się dodatkowo ustawowego "odszkodowania" ("mandatory restitution"). Przedmiotem rozstrzygnięcia stał się sposób naliczania kwoty, którą oskarżony ma wypłacić pokrzywdzonym.
W Internecie dostępny jest rozstrzygnięcie OPINION AND ORDER Case No. 2:07CR00015 (United States of America v. Dove) (PDF), wydane przez sędziego Jamesa P. Jonesa z the Western District of Virginia. Sędzia uznał, że w sprawach dotyczących prawa autorskiego nie ma szczególnych przepisów dotyczących ustawowego odszkodowania, a więc należy sprawę oceniać na gruncie 18 U.S.C.A. §§ 3663, 3663A oraz ustawy The Mandatory Victims Restitution Act of 1996 (“MVRA”). Sędzia zaczął zatem analizować przepisy...
Rozważania te przyniosły rozstrzygnięcie, które relacjonuje ArsTechnica (Judge: 17,000 illegal downloads don't equal 17,000 lost sales), a za tym serwisem również serwis Dobreprogramy (17 tysięcy pobrań to nie 17 tysięcy niekupionych płyt). Chociaż - moim zdaniem - nie jest to, jak chce to ostatnie źródło, "przełomowe orzeczenie". Co napisał sędzia? Sięgnijmy do rozstrzygnięcia:
RIAA and Lionsgate have the same theory of loss. They assert that for each illegal download of music or movies on the Elite Torrents network, profits were diverted from legitimate sales the copyright holders could have otherwise made. A similar theory of loss from diverted profits was made by the victim in a recent Eighth Circuit case, United States v. Chalupnik, 514 F.3d 748 (8th Cir. 2008). In that case, the defendant gathered discarded undeliverable CDs and DVDs at the post office where he worked and sold them to used music and movie stores. He pled guilty to copyright infringement in violation of 17 U.S.C.A. § 506(a) and 18 U.S.C.A. § 2319(b)(3).
The district court in Chalupnik ordered the defendant to pay the copyright holder an amount equal to the defendant’s documented sales proceeds, $78,818. But the court of appeals found that the government had failed to prove the amount of loss to the copyright holder and vacated the restitution award. If the defendant had not sold the disks, they would have been thrown away or destroyed, so there was no loss to the copyright holder based on the sale of those particular disks. Chalupnik, 514 F.3d at 755. Also, the court reasoned that since the stores the defendant sold the disks to only purchased used, not new, products, it could not be shown that the copyright holder lost sales. Id. The court concluded that there may have been a collective “injury to the market” from the infusion of these CDs and DVDs, but the “large number of victims and the difficulty of determining each victim’s actual loss make the collective injury inappropriate for MVRA restitution.” Id. (citing 18 U.S.C.A. § 3663A(c)(3)).
Sędzia dystryktowy - jak widać - szuka argumentacji w innych sprawach, które rozstrzygane były w wyższych instancjach. Znajdując wątpliwości wyrażone wyrokiem Sądu Apelacyjnego w innej tego typu sprawie, nie zgadza się z argumentacją pokrzywdzonych w sprawie United States of America v. Dove. W związku z tym padają tam słowa następujące:
It is a basic principle of economics that as price increases, demand decreases. Customers who download music and movies for free would not necessarily spend money to acquire the same product.
Czyli - zdaniem sędziego - jeśli ktoś pobrał z internetu pliki (a - w warunkach USA należy również sprawadzić, czy działał w granicach wyznaczonych doktryną fair use i jeśli przekroczył te granice, które nie są wyznaczane w taki sam sposób, w jaki wyznacza je funkcjonująca na gruncie polskiego prawa instytucja dozwolonego użytku osobistego), to nie oznacza, że po stronie pokrzywdzonych powstała szkoda w wysokości odpowiadającej prostemu przemnożeniu ilości pobranych plików przez proponowaną przez pokrzywdzonych cenę dla rynku. Nie jest tak, ponieważ naruszający (też przekraczający fair use) działając jako konsument - nie koniecznie nabyłby takie utwory. W efekcie sędzia stwierdził:
I am skeptical that customers would pay $7.22 or $19 for something they got for free. Certainly 100% of the illegal downloads through Elite Torrents did not result in the loss of a sale, but both Lionsgate and RIAA estimate their losses based on this faulty assumption.
Problem jest o tyle istotny, że oskarżony nie tyle pobierał z internetu, co udostępniał innym chronione prawem autorskim utwory. Powyższe rozważania mają zatem znaczenie również w takim przypadku: nie jest powiedziane, że bezpłatne rozpowszechnianie przez osobę do tego nieuprawnioną w sposób tak prosty, jak to chcieliby widzieć pokrzywdzeni, przekłada się na szkody związane z ewentualnym spadkiem sprzedaży. Mając taką możliwość - konsument pobierze coś za darmo, jednak jeśli pobiera za darmo nie oznacza to, że by coś takiego kupił za zaproponowaną przez uprawnionych cenę.
Przeczytaj również:
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Środowisko osób
Środowisko osób korzystających z plików torrent to mówiło od dawna, samo pobieranie nie można uznawać za stratę firmy (ponieważ taki delikwent niekoniecznie poszedłby i kupił gdyby nie mógł pobrać za darmo).
Ja bym jeszcze jedną oczywistość zaznaczył, wydawać by się mogło, że mając za darmo do pobrania naprawdę ogromną ilość materiału ludzie będą pobierać dosłownie wszystko co im wpadnie w ręce. Jednak prawda jest inna, bardzo łatwo można się o tym przekonać śledząc otwarte (lub zamknięte) trackery bittorrent'a, gdzie widać jasno, że ludzie pobierają to co ich na prawdę interesuje, można by rzec, że przejawiają podobne zachowania gdyby mieli kupić taki materiał. Pobierając tylko te pliki, które dostają najlepsze oceny, są polecane przez innych, mają jakość odpowiednio wysoką, reszta materiału (tego „gorszego”) cieszy się niewielkim zainteresowaniem. A przecież pobieranie tej reszty nie jest obarczone niczym więcej poza zużytym bandwidth'em.
Jest to ciekawy aspekt społeczno-ekonomiczny sprawy BitTorrent'a, który raczej nigdzie nie był poruszany (przynajmniej mi o takim materiale nic nie wiadomo).
Wydaje mi sie jednak, ze jak
Wydaje mi sie jednak, ze jak wszedzie to i tutaj nie jest do konca tak prosto. Oczywiscie jest grupa osob ktore nie sciagaja wszystkiego bo: albo maja za maly dysk twardy i po prostu nie miesci im sie wszystko co chcieli by sciagnac, albo maja slabe lacze i sciaganie wszystkiego zajmowalo by mase czasu, albo maja za maly upload i tzw ratio by im niebezpiecznie spadlo przez co stracili by jakies wypracowane przywileje.
Jest takze grupa osob ktora ma szybkie lacze, duze dyski twarde i sciagaja jak leci, oczywiscie potem wiekszosci rzeczy nawet nie ogladaja/uruchamiaja/graja/sluchaja bo okazuje sie ze doba ma tylko 24h i akurat tego sie przeskoczyc nie da :)
Ciekawa sytulacja zachodzi gdy zamkniete trackery BT wlaczaja opcje tzw free leech (gdy zlicznay jest tylko upload a nie download) ... wtedy naprawde ludzie ciagna co popadnie nie dbajac o ratio, nie martwia sie takze zbyt wolnymi laczami. Znam osoby ktore podczas free leech zostawiaja komputery wlaczone 24h/dobe aby jak najwiecej materialu sie sciagnelo :)
Jestem członkiem tzw.
Jestem członkiem tzw. zamkniętego trackera BitTorrenta, który specjalizuje się w muzyce. Znakomita większość osób, które najbardziej się tam udzielają, kupują wcześniej pobraną płytę, jeśli po przesłuchaniu okaże się tego warta. Tak robię i ja, kiedy mój stan konta mi na to pozwala.
Wniosek: zakładanie z góry, że pobranie eliminuje możliwość późniejszego kupna, jest nieprawdziwe.
Przy okazji wspomnę, iż niektóre zespoły/wydawnictwa celowo udostępniają na trackerach swoje dzieła. Przykładem może być chociażby Open Your Eyes Records czy zespół The Flashbulb. Niektórzy już się powoli uczą, że p2p to doskonały sposób na promocję, a nie źródło strat...
A co z utworami, których nie ma w sprzedaży?
W sieciach p2p są utwory, których nie ma w sprzedaży:
- dystrybutorzy nie są nimi zainteresowani,
- nie zostały jeszcze wydane (np. filmy w dniu premiery),
- nie są dostępne w wersji elektronicznej (np. większość książek) lub jest ona nieprzydatna (np. płyta BR dla użytkownika monitora bez HDCP).
Poza tym trzeba pamiętać, że w sieci p2p mamy do czynienia z zupełnie innym produktem. Pobranie płyty audio to nie to samo co zakup w sklepie, tym bardziej jeśli użytkownik jest zainteresowany tylko wersją elektroniczną.