Jak w słusznej sprawie można się niepotrzebnie na strzał narazić

Życie Warszawy jest jednym z najczęściej cytowanych dzienników w Polsce. Opublikowanie tam tekstu ma swoją doniosłość. Tym bardziej trzeba się pilnować, by czegoś nie przekręcić, albo nadto nie uprościć. Felietony rządzą się swoimi własnymi prawami, ale i tam trzeba uważać. A ja, jako że od czasu do czasu odnoszę się do tekstów publikowanych na różnych łamach, muszę dziś prostować to, co Jarosław Lipszyc w ŻW napisał na temat ostatniej nowelizacji prawa autorskiego. Chociaż uważam, że intencje miał słuszne, a sam autor uzna pewnie, że mu nóż w plecy wbijam.

Chodzi o tekst Z naszej kultury niedługo zostaną tylko roszczenia. Jarek naraził się na niepotrzebne, ale - z pewnością - celne strzały, które w jego kierunku polecą. Jedno zdanie: "W poniedziałek weszły w życie przepisy wprowadzające nowe, nieistniejące wcześniej opłaty w ramach prawa autorskiego".

W poniedziałek owszem, ale opublikowano ustawę z dnia 7 września o zmianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Pisałem o tym niedawno, w tekście Opublikowano "wsteczną" nowelę autorskiego. Po tym, jak Prezydent ją podpisał nowelę opublikowano w Dzienniku Ustaw z 1 października Nr 181, pod pozycją 1293. Przepisy wejdą w życie 1 listopada 2007, chociaż - to prawda - z mocą obowiązywania od 6 czerwca, a więc z mocą wsteczną. Tak czy inaczej - jeszcze w życie nie weszły. No i to pierwszy strzał, jaki Jarosław Lipszyc (mylnie przez redakcję podpisany imieniem Witold) będzie musiał przyjąć od adwersarzy w sporze o kształt prawa autorskiego.

Drugi strzał, to zarzut, z którym bez wątpienia się spotka, że przecież przepisy nie są wcale nowe, a były wcześniej, tylko je 24 maja 2006 r. o godz. 9.15 Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodne z Konstytucją, i zgodnie z wyrokiem - utraciły one moc obowiązywania z dniem 6 czerwca 2007. Sejm nie zdążył znowelizować (chociaż osobiście uważam, że nie musiał nowelizować, gdyż - jak stwierdził TK - "prawo do dodatkowego wynagrodzenia nie korzysta z gwarancji konstytucyjnej", a więc to od racjonalnego ustawodawcy zależało czy takie dodatkowe opłaty będą czy nie). Dlaczego TK uznał niekonstytucyjność art. 70 ust. 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych? Nie dlatego, że chodzi o opłaty "dodatkowe", a dlatego, że kwestionowane brzmienie tego przepisu "nieracjonalnie różnicowała podmioty podobne". W kwestionowanym przepisie była mowa o "głównym reżyserze, operatorze obrazu, twórcy scenariusza, twórcy innych utworów literackich lub muzycznych, które stworzone zostały do utworu audiowizualnego lub w nim wykorzystane, oraz artystach wykonawcach". Czyli wcześniej nie wszystkim zaangażowanym w stworzenie utworu audiowizualnego przysługiwała dodatkowa opłata i dlatego właśnie przepisy były uznane za niezgodne z Konstytucją. Po nowelizacji mowa już o tym, że uprawnieni do różnych rzeczy są "współtwórcy utworu audiowizualnego oraz artyści wykonawcy". A więc wszyscy zaangażowani. Wszystkie podmioty podobne, bez uch różnicowania.

Nikt nie kwestionował jeszcze przed Trybunałem Konstytucyjnym przepisu art. 18 ust. 3 ustawy, w którym znalazły się postanowienia o tym, że nie można się zrzec "dodatkowego" wynagrodzenia. Skoro nikt tego jeszcze nie kwestionował, to i TK się do ewentualnej argumentacji nie odniósł.

Kolejny "strzał", z którym Jarosław Lipszyc się będzie musiał zmierzyć to reakcja eksperta komisji, prof. Elżbiety Traple, która - nie mam co do tego wątpliwości - przeczyta o sobie: "W przerwach pomiędzy doradzaniem zajmuje się bowiem ściąganiem wyżej wymienionych opłat na rzecz... Stowarzyszenia Filmowców Polskich". Nie wiem jak zareaguje prof. Traple, jednak wypada napisać o co autorowi komentowanego felietonu chodziło. Chodziło - jak przypuszczam - o rolę kancelarii Traple Konarski Podrecki, na której to opinię powoływało się Stowarzyszenie Filmowców Polskich wysyłając listy do administratorów serwisów internetowych, takich jak luzior.pl. Pisałem o tym w komentarzach do tekstu Dystrybutorzy w trosce o prawa twórców. W czerwcu tego roku o zamieszaniu z takimi filmami pisała też Gazeta Wyborcza i tam cytowano prof. Traple jako osobę, "której kancelaria prawna współpracuje w tej sprawie ze stowarzyszeniem". Jest pewnie różnica między "ściąganiem opłat" a byciem wspólnikiem w kancelarii, która doradzała kiedyś (nadal?) SFP, formułując opinię na temat przepisów ustawy. Zobaczymy co z tego wyniknie. Wietrzę kłopoty, ale też - przy okazji - być może dowiemy się więcej na temat zasad powoływania ekspertów sejmowych w procesie legislacyjnym. Jest coś na rzeczy, jeśli ktoś uczestniczy jednocześnie w kształtowaniu prawa, a jednocześnie prowadzi działalność w sferze gospodarczej, z tym prawem związaną. Ale ja nic nie mówię. Według mnie istotnym elementem w tej dyskusji jest też jawność procesu legislacyjnego, z którym dziś w Sejmie jest nienajlepiej (por. Plebejusze a dostęp do informacji o działalności organów władzy publicznej).

Poza tym Jarosław Lipszyc zajął - jak uważam - stanowisko w ważnej sprawie. Ciekawy jestem jaka będzie odpowiedź bezpośrednio zainteresowanych, bo że taka odpowiedź będzie - jestem przekonany. Pewnie to będzie coś w stylu już publikowanych wcześniej stanowisk SFP ("Społeczeństwo informacyjne nie może powstawać kosztem ograbiania innych z owoców ich pracy twórczej. Aby polemizować z tą oczywistą prawdą ucieka się częstokroć do demagogicznych argumentów. Stale i celowo zaciera się różnicę pomiędzy swobodnym obiegiem informacji, a nieautoryzowanym korzystaniem z cudzych utworów. Dezinformuje się opinię publiczną" - jak napisało Stowarzyszenie w swoim stanowisku, publikowanym przy okazji zamieszania z serwisem Napisy.org). Teraz spodziewam się ostrzejszej reakcji.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Mogliby być szczerzy i napisać:

Maciej Miąsik's picture

"Społeczeństwo informacyjne nie może powstać kosztem tego, że my (SFP) nic nie będziemy z tego mieli." Bo chodzi tutaj o ograbianie, ale raczej nie twórców, którzy przeważnie pobrali już stosowne wynagrodzenie, ale o ogolenie wszystkich innych.

Detal

Twórca nie jest wyłączony z opłat na swoją rzecz. Chociaż wątpię, żeby SFP zwracało się do kogoś bardziej znanego o opłaty (po co niepotrzebnie robić sobie wrogów).

Ale o co chodzi?

Czytam artykuł Jarka, czytam Twój komentarz, Piotrze i dalej nic z tego nie rozumiem. Kto w końcu ma płacić i w sumie za co?

Ten, który podaje URL-a do jakiegoś utworu w Sieci? A niby z jakiej racji? Bo "mówi" innym gdzie znajduje się jakieś "dzieło"? To chyba oglądający powinien ponosić opłatę?

Jeśli autor dzieła lub osoby mające prawa majątkowe do niego nie życzą sobie, żeby ktoś na nie patrzył za darmo, to niech nie udostępniają go publicznie, tylko niech sprzedają bilety. Wszystko będzie wtedy jasne i uczciwe.

To jest w linkach

VaGla's picture

W powyższym tekście są różne linki. W trzecim akapicie odsyłam do dwóch wcześniejszych moich tekstów na ten temat. Tam jest wyjaśnione za co i kto ma płacić. Dlaczego? Ponieważ ustawodawca tak postanowił.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>