Wyrok: dwa lata próby i grzywna za spowiedź online

Radosława R. został przez są uznany winnym popełnienia czynu z art. 196 KK, tj. obrazy uczuć religijnych. O historii związanej z procesem przeciwko mężczyźnie, który udostępnił kiedyś w internecie skrypt parodiującym internetową spowiedź można przeczytać w tekstach Spowiedź przez internet - żart, prowokacja, fatamorgana? oraz Akt oskarżenia za żart ze spowiedzi. Po uznaniu winy Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej warunkowo umorzył postępowanie na dwa lata próby. Radosław R. ma jednak zapłacić grzywnę, sąd zobowiązał oskarżonego do zapłaty określonej kwoty na wskazany cel społeczny. Możliwa jest apelacja oskarżonego.

Wedle wcześniejszych informacji wyrok miał zapaść 5 marca (por. Parodia czy naruszenie uczuć religijnych - sąd zdecyduje o granicach), zapadł jednak po ostatniej rozprawie, która odbyła się 12 czerwca.

Zachęcam do przejrzenia komentarzy i dodatkowych informacji, które dostępne są spod wskazanymi we wstępie notatkami, dotyczącymi kolejnych etapów tej sprawy. Podobnie jeśli chodzi o notatkę Kontynuacja przewodu sądowego w sprawie "spowiedzi online" i komentarze do niej. Tam m.in. o innych serwisach, które wykorzystują skrypt udostępniony kiedyś przez oskarżonego i o sposobie działania tego skryptu.

Notatkę na temat zapadłego właśnie wyroku opublikowano na stronach Programu Spraw Precedensowych Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka: Radosław R. skazany za parodię spowiedzi w Internecie. Czytamy tam m.in:

(...) Strona miała charakter satyryczny i - jak podnosił oskarżony - była parodystycznym i prowokującym głosem w dyskusji na temat możliwości spowiedzi przez Internet. W procesie oskarżonego reprezentował mec. Jan Chmielewski. (...) Do postępowania przystąpiła w charakterze oskarżycieli posiłkowych dwójka działaczy katolickich reprezentowanych przez mec. Tadeusz Szymański- Prezes Stowarzyszenia Polskich Prawników Katolickich. (...) Helsińska Fundacja Praw Człowieka monitorująca postępowanie przed sądem pierwszej instancji obecnie rozważa przystąpienie do postępowania przed sądem II instancji i złożenie opinii przyjaciela sądu (amicus curiae).

Skontaktowałem się z oskarżonym, który przesłał mi następującą wypowiedź: "Nie byłem na rozprawie więc uzasadnienia nie znam, będziemy wnioskować teraz o pisemne uzasadnienie wyroku a później apelować o uniewinnienie. Helsińska Fundacja nas wspiera, dołączy się do apelacji jako 'przyjaciel sądu'. Jestem niewinny i tylko taki wyrok nas satysfakcjonuje".

art. 196 kodeksu karnego:

kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Jedno pytanie....

Nie znam się w ogóle na prawie ale jedna rzecz mnie interesuje. Przedmiot wg posiadanego przeze mnie stanu wiedzy to coś fizycznego. Spowiedź raczej przedmiotem nie jest. Więc czy można za "znieważenie" spowiedzi oskarżyć kogoś z Art. 196 KK?

ochrona totemistów?

Jakbym był złośliwy, to bym napisał, że pytanie incognitusa jest bez-PRZEDMIOTOWE, bo przepis prawny nie jest przedmiotem materialnym, podobnie jak znieważenie. Ale że nie jestem aż tak złośliwy to zapytam tylko za co w takim razie możnaby skazać z powołanego artykułu? Nie za kpiny z np. Jezusa Chrystusa, Mahometa czy Buddy boż nie są oni "przedmiotami" tylko osobami, nie za wulgaryzmy pod adresem Dobrego Mzimu, boż Mzimu jest duchem a duch nie ma ciała więc nie jest przedmiotem materialnym, ba nawet za złośliwe zdewastowanie np synagogi albo minaretu się nie da, boż nikt przytomny nie czci świątyni, tylko stawia ją po to, żeby Boga w niej czcić. A że wszystkie religie godne tej nazwy uznają numen (przedmiot czci) za transcendentny wobec świata, to jasno widać, że intencją ustawodawcy była wspomniana ochrona religii totemicznych (czczących jakiś przedmiot). Chciałem napisać jeszcze, że animistów, ale jako, że zwierzę nie jest rzeczą, jak stanowi wiadoma ustawa, próba ochrony uczuć religijnych animistów z art 196 KK byłyby niechybnie obrazą prawa metarialnego :)
A poważniej: chyba trzeba zupełnie nie posiadać elementarnej empatii (o kulturze już nie wspomnę) żeby pokpiwać sobie publicznie z cudzych praktyk religijnych czy robić collage z obrazów religijnych. Dobrze, że chrześcijanie mają spokojniejsze usposobienie niż muzułmanie (że przypomnę historię z karykaturami Mohameta)

sakrament spowiedzi

Tylko czy sam sakrament spowiedzi jest przedmiotem czci religijnej? Jakieś granice muszą istnieć, ale tak bardzo rozszerzając katalog tematów "nietykalnych" cofamy się do średniowiecza.

Sakrament spowiedzi na przestrzeni wieków był nieraz wynaturzany. Wtedy za krytykowanie np. sprzedaży odpustów można było trafić na stos.

Dzisiaj jest trochę lepiej - za satyrę "spowiedź internetowa"
tylko grzywna i kara w zawieszeniu... Postęp.

teologia sakramentalna ;)

Nie chciałbym wpadać w za daleko idące dygresje i nadwyrężać cierpliwości siteownera. Powiem tylko tyle, że odpust to nie sakrament, na stos nie trafiało się za krytykę sprzedaży odpustów, tylko za znacznie poważniejsze rzeczy i zdecydowanie nie w średniowieczu tylko w renesansie. Ale - jako sie rzekło ja nie o tym. Chciałbym wiedzieć jakie mianowicie - Pańskim zdaniem - zachowania powinien penalizować powołany artykuł kk? Plucie w niebo? Przed tym chroni zasada powszechnego ciążenia... Czy nie uznałby Pan za "obrazę uczuć religijnych" np strony www naigrywującej się z szabasu albo hadżdż? Spora część chrześcijan (katolicy, starokatolicy, prawosławni) widzi w sakramencie działanie numenu, który oczywiście jest przedmiotem czci religijnej.

Katalog

Odpust nie jest sakramentem, jednak:

Czym zatem jest odpust u swych początków? Jest skróceniem nierzadko bardzo długiej kary doczesnej nałożonej przez spowiednika za popełnione grzechy. Odpust więc od samego początku związany jest ściśle ze spowiedzią sakramentalną i z jej podstawowym warunkiem, jakim jest żal za grzechy i pragnienie powrotu do Boga związane z mocnym postanowieniem poprawy, które oznacza radykalne wykluczenie grzechów jako metody radzenia sobie w życiu.

i stąd moje nawiązanie.
W średniowieczu też stosów nie żałowano I aczkolwiek nie potrafię znaleźć jakichś konkretnych świadectw o spaleniu stosie TYLKO za taką krytykę, to głowy bym nie stawiał, że tak nie się nie zdarzało.

Czy nie uznałby Pan za "obrazę uczuć religijnych" np strony www naigrywującej się z szabasu albo hadżdż?

Nie uznałbym. Ja byłbym za bardzo wąskim pojmowaniem takiego przepisu. Znieważyć można konkretne miejsce (np. jakimiś zachowaniami w kościele), lub bardzo konkretne "znieważanie" przedmiotu czci religijnej. Czyli np. wszelkich "naigrywań się" nie uważałbym za "znieważenie".

Znieważenie musiałoby być naprawdę celowe i mocne. Inaczej będzie to cenzura zabraniająca dyskusji (a nawet dosadnej krytyki) religijnych zwyczajów.

Poza tym istnieje kwestia "publicznego znieważania". Czy samo prezentowanie (rozpowszechnianie?) treści, które mogą obrażać czyjeś uczucia religijne powinno być karane? W tym wypadku przez "publiczne" rozumiałbym bardziej (a przynajmniej wolałbym, aby tak było) prezentowanie ich komuś, gdy ten ktoś tego nie chce. Strona www wymaga świadomego wejścia na nią.
Ew. dodatkowe ostrzeżenie, że strona może zawierać treści obrażające uczucia religijne powinno całkowicie załatwiać sprawę.

Absurdy religijne

Prawo karne nie jest od empatii, tylko od bycia jasno określonym.

Szkoda tylko, że chroni się w nim czyjeś subiektywne wymysły.

Nie wiem czy spowiedź jest przedmiotem czy miejscem. Na żadne z nich mi nie wygląda. Ale "obraza uczuć religijnych" to chyba najczęściej nadużywany przepis kk. Przynajmniej potocznie. Bidne ludki - wszystko ich obraża.

Odpowiadając merytorycznie - właśnie, np. meczet jest miejscem, więc podpada pod ten przepis. Co więcej, gdyby nawet tej ochrony wymysłów religijnych nie było, to dany budynek z reguły jest czyjąś własnością i nie trzeba mutować, występujących jeszcze do XIX w. bodaj, przepisów karzących "obrazę boską", by z tym walczyć.

A jeśli wierzę w psa Pluto i święty makaron, który jest moim sakramentem? A mój sakrament wolno przyjmować tylko na czczo i 48-godzinnym poście. Kto tak nie czyni - obraża moje uczucia religijne.

Dobrze, że mam spokojniejsze usposobienie niż muzułmanie i chrześcijanie.

Przekonania religijne najlepiej opisują prastare - "wierzę, bo jest to absurd". Niestety, religia odeszła od tego (mistycznego, de facto) podejścia i zaczęła się uważać za coś obiektywnie sprawdzalnego. A kiedy nie może - ucieka w "Tajemnicę Naszej Wiary".

Otóż nie sądzę, aby prawo karne, czyli zbrojne ramię państwa przeciw jego obywatelom - powinno chronić czyjeś prywatne absurdy, skoro są przepisy, pozwalające osiągnąć taki sam skutek.

"Św. Józef" i propozycja pół roku pozbawienia wolności

Sądzę, że warto odnotować tekst Skandal: Pół roku więzienia za wklejenie zdjęcia w internecie? opublikowany w Pardon.pl.

cover postaci Jezusa i twarzy StalinaW skrócie - chodzi o to, że pewien nauczyciel znalazł w Sieci fotomontaż (grafika przedstawiająca postać Jezusa z twarzą Stalina - obok prezentuje miniaturkę dla celów poznawczych), opublikował ten cover w serwisie Wrzuta.pl pod tytułem "Św. Józef". Po interwencji kobiety mieszkającej w miejscowości Firlus z gminy Papowo Biskupie interweniowała Policja. Mężczyźnie zaproponowano dobrowolne poddanie się karze (pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu - nie wiem na ile - oraz 500 zł. grzywny). Prokurator Ziemowit Książek 6 czerwca skierował do sądu akt oskarżenia (obraza uczuć religijnych) z wnioskiem o wydanie wyroku bez rozprawy. Wcześniej oskarżony przyjął złożoną mu propozycję i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. No i warto odnotować, że organy ścigania zatrzymały oskarżonego o 8 rano w jego mieszkaniu.

Cytowany w Pardon.pl oskarżony miał stwierdzić: "Uznałem ten fotomontaż za zabawny, jako jakąś satyrę na Stalina i kult jednostki w ZSRR, że Stalin jest bogiem i wszyscy muszą go słuchać. Nie wiedziałem, że część tego obrazu jest otoczona kultem w Polsce. Czuję się jakbym dostał młotkiem w głowę".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Szkoda, że tak mało o tej sprawie wiemy

Trudno się wypowiadać. Ja w każdym razie uważam, że jest to jeden z wielu przepisów bez których świat by się nie zawalił. No ale jest. Jest tam mowa o dobrowolnym poddaniu się karze. Osobiście nie uważam, że jest to dobry pomysł. Więcej, dziwie się, że w ogóle ta sprawa zaszła tak daleko. Czyżby prokuratura nie była przekonana do wyjaśnień tego człowieka? Nie oceniła kontekstu? A to zatrzymanie to już nie wiem jak nazwać. A mówię to jako ortodoks religijny :)

Sam przepis jest ciekawy:

kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2

- Na upartego można wszystko pod to podciągnąć. Przedmiot czci religijnej - szerokie pole manewru, nie ma żadnego ograniczenia ( a może zdrowy rozsądek? uwarunkowania kulturowe, cywilizacyjne? Ale przecież są inne religie, chyba że przyjmiemy inną terminologię i będziemy je nazywać sektami). Jeżeli przedmiotem czci jest dla kogoś zwierzę (czy też taka figurka; choć jestem w stanie sobie wyobrazić, że jest w każdym razie coś "żywego"; ubieranie w prawniczą ornamentykę tak delikatnej materii jak sfera duchowa nie jest najlepszym pomysłem, samo definiowanie jest już problematyczne) albo drzewo? Co wtedy?

Wojciech

przedmiot czy "przedmiot"

Spotkałem się z wersją, że "przedmiot" w rozumieniu tego artykułu k.k. nie może obejmować tylko przedmiotu w sensie materialnego obiektu (np. monstrancja czy podobne - należałoby raczej chyba mówić "przedmioty kultowe", względnie "do sprawowania kultu".

Autor tego poglądu nie przedstawiał go jednak jako samodzielnego, a raczej kontrę wobec stanowiska, które jest mi bliższe. Stanowisko to głosi, mniej więcej:

Ok. XIX wieku znieśliśmy przestępstwo obrazy majestatu bóstwa. Nie może więc być tak, że zastępujemy je przestępstwem "obrazy uczuć religijnych", wprowadzając faktycznie na nowo. W ten sposób, należałoby przyjąć, że k.k. penalizuje znieważanie miejsc kultu i przedmiotów, służących jego sprawowaniu. Natomiast w żaden sposób nie "chroni" istot/zjawisk/jakkolwiek to nazwać, którym oddaje się boską cześć. Same zaś "uczucia religijne", jako dobra osobiste tylko i wyłącznie wyznawców, mogłyby być chronione przez prawo prywatne.

Zresztą uważam, że obecność tego artykułu w k.k. jest politowania godną pomyłką (podobnie, jak ochrona symboli tzw. "państwa", "narodu" i ich funkcjonariuszy). Jak napisałem w innym komentarzu, który może nie zostać dopuszczony - "wierzę, bo jest to absurd". Prawo karne nie powinno chronić absurdów!

zbiorczo

No tak, kiedy przychodzi do tematów okołoreligijnych to temperatura dyskusji się podnosi :) I dlatego, że się podnosi mądrzy moderatorzy w Internecie bardzo często zakazują rozmów na tematy polityczne/religijne, jeśli jakaś grupa temu nie służy. A prawodawca wprowadzając "ochronę uczyć" (zgoda sformułowanie jest durne, ale lepszego nie znam, chyba, żebyśmy pisali o państwie wyznaniowym, choć nie wiem jak to jest w kodeksie np Arabii Saudyjskiej czy Birmy) chroni spokój społeczny przed pyskówkami (a kto wie czy nie przed np aktami terroru jak to było w przypadku karykatur Mahometa). Dla dowolnego teisty jest dość oczywiste, że przedmiotem jego czci religijnej jest numen (Trójca Święta, Wielkie Mzimu, Allach etc.). Wtórnie przedmiotem czci są również miejsca (grota Narodzenia Pańskiego, czarny kamień w Mekce), osoby (Mahomet, św. Franciszek), przedmioty (ołtarz, minaret) i czynności (spowiedź, hadżdż) związane z tymże numenem. Myślę, że dla średno rozgarniętego siedmiolatka jest to oczywiste. Co do spowiedzi, to - materialnie patrząc - jest to czynność oczywiście religijna i stąd przeciez powinna ochronie podlegać. Ochrona uczuć nie zakłada braku prawa do krytyki (ja tam sobie myślę, że wyznawcy Wielkiego Mzimu nie mają racji) natomiast zakłada brak prawa do kpin, wyszydzania, karykaturowania etc. To oczywiste, że cześć (religijna, narodowa, rodzinna) wyłącza prawo do kpin (jeśli czczę np pamiec dziadka, to komuś, kto się zeń wyśmiewa mam ochotę przyłożyć). Oczywiście można sobie wyobrazić że państwo w swoim prawie powstrzyma się od ochrony takich wartości jak duma narodowa czy odczucia religijne, ale byloby to świadectwo barbarzyństwa, na dodatek niebezpiecznego (wyobraźmy sobie te karykatury, którymi antysemici witają np przybyłego z wizyta premiera Izreala a filosemici - króla Arabii Saudyjskiej i konsekwencje tegoż dla postrzegania Polski na świcie...)

Ciekaw jestem jak się ma ten wyrok:

Ciekaw jestem jak się ma ten wyrok:
Jako pokrzywdzonych akt oskarżenia wymieniał trzech kamerzystów rejestrujących nagranie do rozumienia "publicznego znieważania". Czy ktoś mógłby mi to wyjaśnić? Ja np. bez problemu wypożyczyłem sobie "Szatańskie wersety" z biblioteki. Najwyraźniej legalnie wydrukowane.

Do tej pory tłumaczyłem sobie to tak, że jak ktoś kupuje/wypożycza książkę, to jest to jego decyzja. Nikt nie zmusza, więc nie ma mowy o "publicznym" oddziaływaniu książki. Podobnie odnosiłem się do zawartości stron WWW ostrzegających o zawieraniu szczególnych treści (powyżej 18 roku, obrażających czyjeś uczucia religijne).

W tej sprawie zaś prokurator (najwyraźniej) oskarża o usiłowanie publicznego znieważenia poprzez rejestrację na płytach DVD. Więc równie dobrze można by ścigać wydawnictwa drukujące "Szatańskie wersety". I autora. I biblioteki? Bo czym różni się możliwość kupienia książki od możliwości kupienia płyty?

Według ekspertyzy, sporządzonej przez teologa z Papieskiej Akademii Teologicznej, w scenografii koncertu doszło do obrazy uczuć religijnych chrześcijan. Wykorzystany w niej motyw krzyża, na którym rozpięto nagie postaci, jest przedmiotem szczególnej czci dla wyznawców religii chrześcijańskiej, a sposób jego użycia z emblematami satanistycznymi jest obiektywnie obraźliwy dla osób wierzących - stwierdził teolog.

Tzn. ja się zgadzam z tym, że chrześcijanin oglądający taki koncert jak najbardziej może poczuć się urażony. ALE - przepis mówi o "publicznym znieważeniu". Tutaj najwyraźniej zostało to uznane za "usiłowanie publicznego znieważenia". Dla mnie wątpliwe wydaje się:
1. Nawet gdyby doszło do wydania płyt z tym koncertem do uznania tego za "publiczne znieważenie".
2. Akt oskarżenia tyczy obrażenia uczuć 3 kamerzystów. Czy to, że ktoś w miejscu pracy (bynajmniej nie publicznym) styka się z treściami które mogą obrażać jego uczucia religijne, oznacza że są one "publicznie znieważane" ?
3. Samo oskarżenie w tym wypadku o "usiłowanie obrażenia uczuć". Czy więc tworzenie i rejestrowanie każdej treści mogącej urazić czyjeś uczucia religijne jest już karalne?

hmmm

Nie jestem prawnikiem, ale wydaje mi się, że należałoby zapoznac się z aktem oskarżenia i uzasadnieniem wyroku. O ile się orientuję usiłowanie popełnienia przestępstwa jest w Polsce karalne. Nie wiem tez czy miejsce pracy nie jest traktowane jako "miejsce publiczne". W końcu w miejscu pracy obowiązują różne przepisy, które na przykład w domu nie obowiązują (w domu mogę się grzebać przy tablicy bezpieczników a w pracy musze mieć uprawnienia SEP, w domu mogę przyjmować gości z papierosem w ustach i kieliszkiem koniaku a w zakładzie pracy już nie, po domu mogę chodzić w niekompletnym stroju albo wręcz w stroju Adama a w pracy mi tego nie wolno etc.). Bez analizy akt sprawy możemy sobie pogdybać.

i o to chodzi

Bo osoba, która przygotowuje notatkę na stronę policyjną również sobie gdyba. Dopiero po analizie akt sprawy można ocenić wszelkie zdarzenia, motywy, etc. A analizę taką, z uwzględnieniem wszelkich praw strony w procesie, przeprowadza sąd i na koniec wydaje wyrok.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Kto kogo tutaj obraża?

Znalazłem na youtube filmik
IV RP - UPADEK.

I ujrzałem sytuację analogiczną do tej z omawianej sprawy... Otóż - około 46 sekundy jest pokazywany obrazek - bracia Kaczyńscy jako zakonnice na tle chyba tabernakulum.

Więc:
1. Czy zostały obrażone uczucia religijne, w końcu znowu mamy czyjąś (przez wielu źle kojarzoną) twarz w kontekście religijnym.
2. Czy został obrażony prezydent RP? (przy założeniu, że autor nie stwierdzi, że to był 2 razy wklejony Jarosław ;). W końcu przedstawienie mężczyzny jako zakonnicy też może obrażać.
3. Czy może ja obraziłem prezydenta RP, bo przedstawiam tutaj swój tok myślenia religia-fotomontaż-Stalin~religia->fotomontaż->Kaczyński ?

Gryzie mnie ta sprawa z tego wyroku...

no póki co...

... prezydent nie jest Osobą Boską (chyba że mamy jakąś sektę prezydencjan, o której mi nie wiadomo). Nie wszystko co wierzący odbierze jako niesmaczne czy wręcz chamskie (to określenie pochodzi od imienia takiego jednego, co się smiał z własnego ojca...) od razu musi "obrażać uczucia religijne". Jak już (chyba) pisałem te "uczucia religijne" to pewnie coś pokrewnego do świętokradztwa (w katolicyzmie tak sie mówi o umniejszaniu czci należnej Bogu). W tym sensie oczywiście będzie te "uczucia" (fatalne określenie, bo wiara religijna nie jest uczuciem ani religia - zespołem uczuć) obrażało parodiowanie Boga, przypisywanie Mu złych intencji, wulgarne wyrażanie sie o Nim etc. Wydaje mi sie to oczywiste... prawo funkcjonuje w pewnej kulturze (cywilizacji?) i w naszej cywilizacji chyba jest intuicyjnie wyczuwalne gdzie brak dobrego smaku przechodzi we wspomniane zachowanie godne syna Noego...

Teraz trzeba by pozwać USA...


Za to, że ośmielają się sądzić Boga... Ew. senatora, że pozywa. Niczyich uczuć religijnych to nie obraża?

Kontrowersyjny senator stanowy z Nebraski Ernie Chambers, próbując ukazać absurdy amerykańskiego systemu prawnego, pozwał do sądu Boga, zarzucając Mu spowodowanie śmierci niezliczonej liczby ludzi - powiadomiła agencja Associated Press.

W pozwie Chambers twierdzi, że Bóg ponosi odpowiedzialność za "przerażające powodzie, skandaliczne trzęsienia ziemi, straszliwe huragany, potworne tornada, okrutne klęski głodu, dewastujące susze, ludobójcze wojny itd.". Przede wszystkim zaś winny jest śmierci milionów ludzi.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>