Kwiecień v. Poland (no. 51744/99)
Dziś zapadło ważne orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Kwiecień v. Poland (no. 51744/99). Trybunał uznał, że wymierzenie przez polski sąd 20 tys. zł "kary" dla człowieka, który napisał w liście otwartym, że kandydat w wyborach samorządowych źle wypełnia swoje obowiązki i zarzucił mu kłamstwo, stanowi naruszenie wolności słowa. Trybunał zasądził na rzecz p. Leszka Kwietnia 8.650 euro odszkodowania. Sprawą p. Kwietnia zajmował się wcześniej polski Trybunał Konstytucyjny. Zresztą historię procesów warto przejrzeć, by wyrobić sobie zdanie na temat skomplikowania procedury sądowej i na temat konieczności posiadania niezwykłych pokładów determinacji, by uzyskać rozstrzygnięcie w danej sprawie.
Chociaż sprawa nie jest związana z internetem, to jednak kwestie wolności słowa są w internecie zawsze aktualne. Zresztą niebawem trybunał może zajmować się nieco inną sprawą, w której jednak będzie analizował podobne przepisy Konwencji (por. Niemożność wskazania sprawcy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka).
Wszystko się zaczęło jeszcze w 1998 roku, kiedy p. Kwiecień napisał swój list otwarty. W liście tym zarzucił ówczsnemy szefowi Urzędu Rejonowego w Dzierżoniowie (który wtedy kandydował w wyborach do Rady Powiatu w wyborach, które odbywały się 11 października 1998), że swoje dotychczasowe obowiązki wypełniał nieudolnie, że działa w złej wierze "często łamiąc prawo i opierając swoje deklaracje na kłamstwie". W swoim liście Kwiecień wezwał kandydata do rezygnacji z kandydowania. Może zresztą nieprecyzyjnie relacjonuję sprawę, gdyż zaczęło się chyba od tego, że Urząd Rejonowy wydał Kwietniowi decyzję, zakazującą budowy. Chodzi o decyzję Urzędu Rejonowego z 25 marca 1996 roku (sygn. BA 7355 D/21/10/96 - tu chodziło o nakaz rozbiórki zbiornika), po której nastąpiła decyzja z 28 października 1996 roku (sygn. BA 7355 D/21/24/95 96 - to potwierdzenie wcześniejszej decyzji). Potem była jeszcze kolejna decyzja związana z projektem budowy, od której p. Kwiecień się odwoływał i która została uchylona w lipcu 1998 roku. O! I tu dotarliśmy do "początku" sygnalizowanego na początku tego akapitu.
Tak więc był list otwarty, a wszystko odbywało się w czasie trwania kampanii wyborczej (a zatem sytuację należało ocenić przez pryzmat szczególnych przepisów ordynacji). List został wysłany zarówno do lokalnej prasy (chociaż żadna z gazet podobno go nie wydrukowała), ale też do lokalnych władz samorządowych, a nawet do kancelarii premiera. List cytowany jest tłumaczeniu na j. angielski w wydanym orzeczeniu (nie znalazłem jego polskiej wersji).
Skoro była to kampania wyborcza, to w tym czasie obowiązuje przyspieszona procedura rozstrzygania sporów. 6 października 1998 roku do Sądu Wojewódzkiego trafił wniosek, w którym kandydat do Rady Powiatu, na podstawie art. 72 ustawy z dnia 16 lipca 1998 r. Ordynacja wyborcza do rad gmin, rad powiatów i sejmików województw (warto pamiętać, że przepis ten został zmieniony potem w 2002 roku ustawą z dnia 26 lipca 2002 r. o zmianie ustawy - Ordynacja wyborcza do rad gmin, rad powiatów i sejmików województw oraz o zmianie niektórych innych ustaw (Dz. U. Nr 127, poz. 1089)) domagał się od sądu, by wydał orzeczenie zobowiązujące Kwietnia do przeprosin a także opublikowania oświadczenia w lokalnych gazetach (m.in. Gazecie Wrocławskiej i Tygodniku Dzierżoniowskim). Kwiecień miał również zapłacić 10 tys zł. na cel społeczny, a także drugie tyle tytułem zadośćuczynienia na rzecz kandydującego szefa Urzędu.
Następnego dnia, czyli 7 października, sąd wydał orzeczenie. Kwiecień miał opublikować oświadczenie z przeprosinami w Gazecie Wrocławskiej i w osobistym liście do kandydata. Sąd zasądził również 10 tys na cele społeczne i 10 tys tytułem zadośćuczynienia. Uzasadnienie orzeczenia w wersji angielskiej znajduje się w materiałach Trybunału.
Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. W międzyczasie odbyły się wybory, w których kandydat nie został wybrany. 12 października Sąd Apelacyjny odrzucił odwołanie Kwietnia (i zasądził od niego zapłatę kosztów w wysokości 1,5 tys). Argumentacja Sądu Apelacyjnego w wersji angielskojęzycznej również znajduje się w materiałach Trybunału.
Kwiecień usiłował wnieść kasację, jednak została odrzucona, ze względu na przepisy wyborcze, które przewidują, iż orzeczenie sądu drugiej instancji jest ostateczne (na postanowienie sądu apelacyjnego nie przysługuje środek zaskarżenia i podlega ono natychmiastowemu wykonaniu). Potem jeszcze próba odwołania się od odrzucenia kasacji do Sądu Najwyższego, jednak Sąd Najwyższy nie przyjął tej sprawy. Następnie jeszcze próba wznowienia postępowania przed Sądem Apelacyjnym, gdzie Kwiecień argumentował, iż w czasie rozstrzygnie wniosku nie było dostatecznie reprezentowany, nie miał też dostępu do sądu i sprawy. Następnie nastąpiło odrzucenie wniosku o wznowienie postępowania, odwołanie od tego odrzucenia wniosku.
W 2001 rok Kwiecień napisał skargę konstytucyjną do Trybunału Konstytucyjnego. Podniósł, że art. 72 ordynacji wyborczej jest jego zdaniem niezgodny z artykułami 32, 45 § 1 i 77 § 2 Konstytucji. Trybunał Konstytucyjny odmówił nadania dalszego biegu skardze konstytucyjnej, ale po wniesieniu zażalenia na postanowienie Trybunału Konstytucyjnego TK je uwzględnił i nadał dalszy bieg sprawie.
Wreszcie Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok w tej sprawie: Wyrok z dnia 13 maja 2002 roku, sygn. SK 32/01 (konstytucyjność przepisu chroniącego kandydata na radnego przed publikowaniem nieprawdziwych informacji na jego temat podczas kampanii wyborczej; Z.U. 2002 / 3A / 31, Dz.U. 2002.68.632 z dnia 2002-06-06; dostępny jest też w formacie DOC i PDF).
Trybunał orzekł:
1. Art. 72 ust. 3 zd. 3 ustawy z dnia 16 lipca 1998 r. – Ordynacja wyborcza do rad gmin, rad powiatów i sejmików województw (Dz. U. Nr 95, poz. 602, Nr 160, poz. 1060, z 2001 r. Nr 45, poz. 497 i Nr 89, poz. 971 oraz z 2002 r. Nr 23, poz. 220) rozumiany jako wyłączający dopuszczalność wznowienia postępowania jest niezgodny z art. 45 ust. 1 oraz z art. 77 ust. 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.
2. Art. 72 ust. 3 zd. 3 ustawy powołanej w pkt 1 nie jest niezgodny z art. 32 Konstytucji.
Z wyrokiem TK p. Kwiecień zwrócił się do Sądu Apelacyjnego o wznowienie postępowania, jednak nie udało mu się uzyskać oczekiwanego efektu. Zwrócił się do TK o interpretacje przepisów, a Trybunał Konstytucyjny wydał Postanowienie z dnia 14 kwietnia 2004 r. Sygn. akt SK 32/01, w którym wyjaśnia "że pkt 1 wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 13 maja 2002 r. (Dz. U. Nr 68, poz. 632) otwiera – z mocy art. 190 ust. 4 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej – drogę do wznowienia postępowania zakończonego orzeczeniem mającym formę postanowienia, wydanym na podstawie przepisu uznanego przez Trybunał za niezgodny z Konstytucją..." (Z.U. 2004 / 4A / 35, postanowienie dostępne jest też w formacie DOC i PDF)
Tymczasem w 2002 roku p. Kwiecień został radnym.
Takie były polskie losy procesów sądowych zapoczątkowanych odmowną decyzją dotyczącą budowy zbiornika i potem wysłaniem otwartego listu.
Europejski Trybunał Praw Człowieka zajmował się zaś wolnością słowa, w szczególności artykułem 10 § 2 (wolność słowa) i 6 § 1 (prawo do rzetelnego procesu sądowego) Konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.
Trybunał analizując sprawę zważył, że list otwarty, który leżał zarania opisanych wyżej procesów, został napisany w interesie publicznym i w interesie społeczności lokalnej. Zdaniem Trybunału: takich sprawach ograniczenia wolności prasy (wolności słowa) należy interpretować bardzo wąsko. Trybunał przypomniał, że osoby publiczne są narażone częściej na krytykę. W swoim orzeczeniu Trybunał zauważył, że sąd polski rozstrzygający sprawę w ramach procedury wyborczej nie wziął w ogóle pod uwagę, faktu, iż w sprawie doszło do konfliktu wartości: wolności słowa oraz ochrony praw i reputacji innych, a zakwalifikował ją jako pomówienie. Jak ocenił Trybunał: granice dopuszczalnej krytyki były w tej sprawie znacznie szersze, gdyż list był skierowany do przedstawiciela władz lokalnych, a nie do osoby prywatnej. Trybunał stwierdził, że kara nałożona na Leszka Kwietnia była wygórowana. Orzekł, że doszło do naruszenia artykułu 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, dotyczącego wolności słowa.
Orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Kwiecień v. Poland (no. 51744/99)
Podobne komentarze i doniesienia gromadzę w działach prawa człowieka i wolność słowa niniejszego serwisu.
Warto przeczytać:
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Są też inne, choćby ta
Ciekawa sprawa, którą opisuje Gazeta Wyborcza. Człowiek napisał list, list wysłał do prezydenta Olsztyna, Czesława Jerzego Małkowskiego, ten sumiennie przekazał pismo osobie krytykowanej w tym liście.
Tą osobą okazał się Zbigniew Gustek (dane podaję za Gazetą Wyborczą), który poczuł się dotknięty, wystosował stosowny akt oskarżenia. Zabolało go, że nazwany został ignorantem oraz pseudofachowcem. Autor listu chciał przedstawić swoją opinię na temat pracy urzędnika ( ten krytykował zieloną falę) i pisał:
Można przeczytać tu Gazeta.pl
- Dlaczego ciekawa. Z tego co napisano, to list został wysłany do Prezydenta, a nie do urzędnika. Czas pracy sądu naprawdę imponujący. Proces niejawny, uzasadnienie tajne. Postępowanie umorzono, a więc sąd był przekonany o winie. Też ciekawe. Z czasem pojawiały się opinię ekpertów. Nb. epistolograf jest prawnikiem.:) Nie znalazłem, jak ta sprawa się skończyła. Miała być apelacja.
Wojciech
Ta sprawa ma wiele wymiarów.
Jednym znich jest to, że "komentarz" o jakości pracy urzędnika był formą skargi do jego przełożonego...
Nie wiem jak to jest w urzędach publicznych, ale gdybym ja odważył się opublikować w dowolny sposób treść korespondencji skierowanej do mojego szefa, to zostałbym powiedzmy sobie jasno... Szybko "ścięty" z tytułu naruszenia ustawy o chronie informacji niejawnej, czyli rażące naruszenie czynności pracowniczych... A jakby nie patrzył, to list adresowany nie do mnie, nawet jesli o mnie, to nie jest moją własnością i nie mogę rozporządzać jego treścią wg swojego uznania... Ponadto korespondencja do firmy w której pracuję, jako korespondencja firmowa jest objęta klauzulą "zastrzeżone"... Czyli ma status informacji niejawne... Należy do grupy dokumentów objętych tajemnicą firmy... Dlatego jakoś nie bardzo widziałbym możliwość "machania" takim dokumentem w moim przypadku... Prawem szefa jest wyjaśnienie okoliczności związanych ze skargą, nawet wyciągnięcie konsekwencji służbowych. Dokument jest tematem sprawy zatem jego treść musi być ujawniona osobie, której skarga dotyczy... Ale nie jest to równoznaczne z upublicznieniem informacji! Chyba, że taką decyzję podjął adreat listu. A to wtedy zmienia postać rzeczy...
Ale jak napisałem... W urzędach publicznych być może jest inna, tzn. właściwsza interpretacja przepisów ustawy o ochronie informacji niejawnej lub innych normujących zachowania wobec dokumentów urzędowych bądź co bądź... I nie chodzi tu wcale o tajemnice państwowe, jakby to mogło się nasuwać po tytule ustawy...
Ponadto jest jeszcze drugi aspekt... Taka postawa sądu udowadnia, że urzędnik państwowy jest nietykalny... Nawet jeśli swoją pracę wykonuje w sposób budzący zastrzeżenia interesantów... Ciekawe podejście do zagadnienia...
Tu raczej powinno zostać wyjaśnione czy zarzuty o niekompetencję były słuszne czy nie! Dlatego ten list=skarga na działanie urzędnika został wysłany do jego przełożonego... Zapewne jego celem było zwrócenie przełożonemu uwagi, że w szeregach jego podwładnych pracuje osoba co do pracy której są zastrzeżenia....
Cała ta sprawa pokazuje, że przepisy prawa sobie, a życie sobie. Niby interesant ma określone prawa, ale w sumie wychodzi na to, że tych praw jednak nie ma zgodne z orzeczeniem sądu... Bo jaki ma sens korzystanie z prawa do złożenia skargi na czynności urzędnika, skoro można za to zostać skazanym prawomocnym wyrokiem? Lepiej sprawy nie dotykać! A urzędnicy niech dalej obrastają w poczucie nieomylności... Podobnie jak to ma przejaw w sprawie firmy Optimus Pana Kluski... Premie za wykazanie uszczuplenia budżetu państwa wzięli pracownicy "skarbówki"... A za udowodniony błąd merytorycny zapłacą podatnicy! A niby czemu? Wiem, że jest tak skonstruowane prawo... Tylko czy aby ono chroni interes płatnika podatków?
Problem całokształtu takich spraw jednak leży gdzie indziej... Leży w tym, że pracodawcą urzędnika jest podatnik, a nie urząd. To podatnik płaci "daniny" czyli podatki, aby państwo mogło funkcjonować, a w następstwie tego zatrudniać urzędników... Urząd to jedynie miejsce pracy... Ciekawe kiedy to dotrze do całej rzeszy urzędników wszelkich urzędów mających coś wspólnego z budżetem zasilanym z podatków obywateli tego kraju...
Pozdrawiam.