Spór o czasowniki
Prawnicy od własności intelektualnej Google zaczęli rozsyłać listy, w których domagają się poszanowania praw wynikających ze znaku towarowego Google. Problem w tym, że czasownik "to google" (googlać, wygooglać) wszedł już do licznych słowników łącznie z Merriam-Webster's Collegiate Dictionary oraz the Oxford English Dictionary. Niektórzy jednak twierdzą, że wysłanie listów do redakcji słowników, w którym Google wyjaśnia jak dane słowo (czasownik) winno być poprawnie stosowane, to tylko taki żart.
"Uważamy, że ważne jest rozróżnienie między użyciem czasownika google w znaczeniu przeszukiwać internet za pomoca Google od znaczenia przeszukiwać internet. Chodzi o poważne kwestie związane z prawem do znaku firmowego" - miał potwierdzić rzecznik spółki Google (cytata za IDG, "Google traci poczucie humoru"). Oryginalny cytat za Independent (To google or not to google? It's a legal question):
We think it's important to make the distinction between using the word Google to describe using Google to search the internet, and using the word Google to describe searching the internet. It has some serious trademark issues
Zapytany jakiś czas temu o to Eric Schmidt (Google CEO) stwierdził, że spółka wysłała żartobliwy list do the Oxford English Dictionary, przypominający jak poprawnie używać czasownika (chodzi o to, że "to google" wedle spółki nie może być używane jako "przeszukać internet", a jako "przeszukać internet za pomocą wyszukiwarki Google", a to jest różnica). Takie źródła jak The Washington Post komentują to w poważniejszym tonie. Podają też przykłady niepoprawnego i poprawnego stosowania tego słowa:
Appropriate: He ego-surfs on the Google search engine to see if he's listed in the results.
Inappropriate: He googles himself.Appr opriate: I ran a Google search to check out that guy from the party.
Inappropriate: I googled that hottie.
Obecnie już chodzi o wykorzystanie wyszukiwarki Google do przeszukiwania internetu, nie zaś po prostu przeszukiwania internetu: "Etymology: Google, trademark for a search engine : to use the Google search engine to obtain information about (as a person) on the World Wide Web.
Relatywnie niedawno "google" (z małej litery) zostało wpisane do słowników (bo właściwie miesiąc temu, o czym można przeczytać w tekście Google Goes From Web to Webster's. Wówczas wpisano wyjaśnienie tego terminu w następujący sposób: "to use the Google search engine to obtain information … on the World Wide Web." As in, "Let me google that." W ten sposób słowo, które po raz pierwszy pojawiło się w artykule prasowym opublikowanym w New York Post pięć lat temu, znalazło się w słownikach (innym zajmuje to 10 - 20 lat).
Słowa. Po raz kolejny okazuje się, że wraz z rozwojem społeczeństwa informacyjnego kanały obiegu informacji mogą być powodem zamieszania. Potoczny język już teraz okazuje się być ograniczany przez biznes. Nie można pisać o czymś, nie można mówić o czymś, albo w jakiś sposób, gdyż używanie określonych zwrotów czy słów może innym się jawić jako naruszenie praw własności intelektualnej (w tym wynikających ze znaków towarowych czy usługowych). Teraz jest jeszcze normalnie - bo stosowanie mechanizmów ochrony teoretycznie ogranicza się do używania danego oznaczenia w obrocie gospodarczym. Ale społeczeństwo informacyjne powoli komercjalizuje wszelkie przejawy komunikacji, zatem z czasem może się okazać, iż każde wypowiadanie, zapisywanie, przeszukiwanie i "dawanie się znaleźć" w związku z określonym słowem może być uznawane za naruszenie praw własności intelektualnej.
Niedawno przywoływałem rozważania dotyczące tego, czy przez przypadek Kamerun nie dopuszcza się piractwa domenowego, gdyż jego domena (".cm") niebezpiecznie podobna jest do domeny ".com". Znane są orzeczenia dotyczące rzeczownika "południk" (méridien) - tam przegrało Google właśnie. Znane są przypadki sporów dotyczących jeszcze innych oznaczeń - pisałem o tym w felietonie Miejmy to już za sobą.
Wraz z komercyjnym grodzeniem społeczeństwa informacynego - takiemu ogradzaniu podlega również język (co też nosi znamiona pewnego rozdwojenia jaźni, gdyż wiele komercyjnie działających podmiotów "na dorobku" dałoby się pokroić za to, by ich oznaczenie weszło do mowy potocznej: "skseruj mi to", "jakie masz fajne adidasy". Potem zaś następuje trend przeciwny - nie można kserować kopiarką HP, adidasy Nike, to nie adidasy, etc... Jest też inny trend - zawłaszczanie nowych określeń przez biznes - jak w przypadku rejestracji znaków towarowych takich jak "blog" (również w Polsce to znak towarowy, chociaż polski przedsiębiorca przeczytał lub zasłyszał takie określenie wcześniej z innych źródeł); pojawiło się też zamieszanie dotyczące Web 2.0, podobnie z milka.fr, gdzie projektantka mody Milka Budumir została zobligowana do przekazania domeny koncernowi Kraft Foods. Odnotowałem też spory o tłumaczenia znaków, jak w przypadku Starbucks v. Xingbake.
Cenzura polityczna zastępowana jest ograniczeniami forsowanymi przez biznes. Tu również wymagane jest jakieś poczucie zdrowego rozsądku. Dostęp do dóbr kultury musi również uwzględniać dostęp do języka.
Zgodnie ze słownikiem języka polskiego PWN (co każdy może łatwo wyguglać):
rozsądek m III, D. ~dku, N. ~dkiem, blm
«zdolność trafnego, rzeczowego oceniania sytuacji i odpowiadającego tej ocenie zachowania się; praktyczny rozum, rozwaga, roztropność»
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>