Konsultacje online - gdzieś idziemy
W czasie drugiego dziś (por. O tym, że każdy zna swoją rolę) spotkania w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, tj. spotkania, w czasie którego przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki relacjonowali postępy z prac nad systemem "konsultacji online", omówiliśmy kilka z założeń powstającego systemu. Jest szansa, jak uważam, by analitykę ministerialną wykorzystać do stworzenia infografiki procesu legislacyjnego. Jest szansa na to, by system konsultacji społecznych online przeciwdziałał resortowości i silosowości administracji publicznej. Jest szansa również, że to wszystko się nie uda, ale trzeba - jak uważam - starać się, by się jednak udało.
Na stronach Ministerstwa Gospodarki można znaleźć cześć serwisu, którą zatytułowano Zmieniaj z nami prawo. Mniej więcej temu właśnie poświęcone są prowadzone rozmowy.
W czasie dzisiejszego spotkania zwracano uwagę m.in. na to, że jeśli administracja publiczna będzie chciała uruchomić portal internetowy (jakkolwiek będzie on definiowany), to jednak taki portal będzie musiał działać w związku z art. 7 Konstytucji RP, a więc zgodnie z zasadą legalizmu (por. Zasada legalizmu (praworządności) w uzasadnieniach niedawnych wyroków NSA), a więc nie obejdzie się bez zmian w systemie powszechnie obowiązującego prawa. Czy taki "portal" będzie musiał działać zgodnie z ustawą o świadczeniu usług drogą elektroniczną? Moim zdaniem nie będzie musiał. A to dlatego, że nie ma "swobody" świadczenia usług elektronicznych przez administrację publiczną i jeśli administracja coś robi - powinno być to oparte na istniejącym przepisie powszechnie obowiązującego prawa.
Czy dostęp do systemu konsultacji online powinien być dostępny po zalogowaniu? Jeśli chodzi o czytanie uwag i głosów w dyskusji - to powinno być dostępne dla każdego, bez konieczności logowania. Inaczej zaś w przypadku chęci pozostawienia uwag w procesie konsultacji. Ale jak to zrobić? Aby konsultować ustawy warto postulować identyfikację konsultujących (nie tylko dlatego, by uwagi nie były zgłaszane przez użytkownika podpisującego się "marysia24", ale też ze względu na przepisy o lobbingu w procesie stanowienia prawa). Czy pozwolić obywatelom identyfikować się via "serwisy społecznościowe"? Jeśli tak, to który z "serwisów społecznościowych" wybrać? W czasie dzisiejszego spotkania przeważały głosy, że warto wykorzystać te mechanizmy, które wynikają z przepisów wprowadzających do systemu prawnego przepisy o ePUAP. Istnieją wszak przepisy, które pozwalają obywatelom na identyfikację wobec administracji publicznej w procesie komunikacji elektronicznej. Skorzystajmy z tych przepisów raczej, niż twórzmy możliwość logowania się do systemu via Facebook.
Jeśli chcemy walczyć z resortowością - na każdej rządowej stronie internetowej powinien być moduł prezentujący ostatnie pięć, dziesięć, albo piętnaście "wątków konsultacji". Jeśli Ministerstwo Gospodarki przygotuje API do projektowanego systemu - będą mogły z niego korzystać nie tylko podmioty prywatne (w tym portale, czy organizacje społeczne), ale i sama administracja publiczna. Strony administracji zaczną działać bardziej spójnie. Problemem jest nadmiar stron internetowych administracji publicznej (por. Brytyjski rząd policzył koszty i zdecydował, że zamknie 3/4 rządowych serwisów internetowych). Być może warto zatem dokonać przeglądu i postulować usunięcie tych, które nie realizują mierzalnych funkcji informacyjnych.
Czy "portal konsultacji społecznych" powinien mieć moduł "forum"? Moim zdaniem nie. Nie chciałbym wspierać koncepcji, zgodnie z którą rząd zaczyna zastępować media (elektroniczne). Dzięki API dyskusja o projektowanych zmianach będzie mogła się toczyć w dowolnym miejscu. Jeśli jakaś organizacja społeczna będzie chciała stymulować dyskusję w jakimś obszarze - wykorzysta przygotowane API. Jeśli dyskusję taką zechce stymulować organizacja medialna - zrobi to samo. API systemu konsultacji społecznych wiąże się ściśle z pracami nad systemem ponownego wykorzystania informacji z sektora publicznego (por. re-use).
Czy w systemie konsultacji online należy uprzywilejowywać "instytucjonalnych partnerów społecznych"? Pytanie dotyczy organizacji zrzeszających wiele różnych podmiotów (np. konfederacje). Moim zdaniem nie ma takiej potrzeby. Ważna jest siła argumentów, nie zaś to, ile "szabel" liczy dana organizacja. Z tym wiąże się temat "fiszek" uprzywilejowanych partnerów. Jeśli strona rządowa nie chce mieć problemu z odpowiedzialnością (np. z tytułu naruszenia dóbr osobistych, odpowiedzialnością za naruszenie praw autorskich, praw ze znaków towarowych i innych, tego typu regulacji), to powinna do minimum ograniczyć możliwość publikowania przez "użytkowników" ich własnych "treści" (jeśli nie są związane z prowadzonymi konsultacjami społecznymi). Dlatego zrezygnowałbym z ukłonów polegających na możliwości wgrywania własnych "logo" organizacji (wystarczy nazwa i link do strony takiej organizacji). Zresztą w sytuacji, w której przewidziano by możliwość brania udziału w konsultacjach po wykorzystaniu jednego z dopuszczonych przez system prawny modeli "autentykacji" - nie ma potrzeby tworzenia odrębnych profili dla organizacji społecznych i osób indywidualnych. Dlaczego? Chociażby dlatego, że Konstytucja RP stwierdza (w art. 32), że wszyscy są wobec prawa równi i wszyscy - co ważniejsze - mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
Niezależnie od tego, w jakim kierunku potoczą się prace nad systemem konsultacji online (i czy uda się zwrócić uwagę rządu na to, że system konsultacji online ma wiele wspólnego z pracami Centrum Projektów Informatycznych MSWiA nad Centralnym BIP-em oraz wiele to wszystko wspólnego ma z ePUAP, więc może warto projektować moduł do ePAUP-u, nie zaś odrębny system) - jest szansa na to, by dzięki analityce rządowej stworzyć przekrojowy algorytm procesu stanowienia prawa, który - następnie - mógłby zostać wykorzystany dla potrzeb wizualizacji tego procesu, dokonanej przez dowolny podmiot (np. dla dziennikarzy, Wikipedii, dla potrzeb podręcznika do WOS). Czy to się uda? Sprawa nie jest prosta. Ministerstwo Gospodarki rozrysowało - w sposób uproszczony - proces konsultacji na jednej "kartce A3", a algorytm dotyczy jedynie procesu legislacyjnego, toczącego się w ramach prac rządu. Poza tym oczywiście mamy proces legislacyjny w Sejmie, Senacie i z udziałem Prezydenta. Kolejne grafiki muszą uwzględniać również Trybunał Konstytucyjny. Temat nie jest banalny, ale może warto się z nim zmierzyć. Zwłaszcza, jeśli chcemy uporządkować proces stanowienia prawa w Rzeczpospolitej Polskiej w ramach pozbawionego niepotrzebnych pętli i w duchu przejrzystości działania państwa algorytmu działania, w którym - na każdym etapie prac legislacyjnych - uwzględniono by konsultacje społeczne...
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Aby konsultować ustawy
A mnie się marzy taki system, w którym najważniejsze byłoby to co jest mówione, a nie kto to mówi. System, w którym różne twierdzenia - tak jak w wikipedii - muszą być podbudowane źródłem, a nie tym, kim jest piszący (inaczej pojawi się "brak źródła"). Nie ważne wtedy, czy napisze ktoś działający na rzecz np. OZZ-tów, czy ktoś z zewnątrz - jeśli powoła się na jakieś raporty OZZ-tów, będzie znane pierwotne źródło informacji.
Inne sprawy:
Jak zmusić drugą stronę (urzędników) do brania udziału w dyskusji? Kto ma decydować czy "to pytanie jest w sposób oczywisty bezzasadne"? Czy ktoś będzie mógł być uznany za trolla? Kto ma cenzurować wypowiedzi? Co z możliwością edytowania/usuwania swoich wypowiedzi?
Ciekawy komentarz o treści bez autora
Wojciech Wiewiórowski
Pozwolę sobie na podwieszenie swojej wypowiedzi na TransparencyCamp w zeszłym roku, a która dotyczyła ograniczenia prawa do prywatnosci, przy uczestniczeniu w procesie konsultacji w ramach procedury legislacjnej.
http://transparencycamp.pl/video/wojciech-wiewiorowski-giodo-granice-prywatnosci-przy-dostepie-do-informacji-publicznej/
W.Wiewiórowski
Polecałbym twórcom systemu
Polecałbym twórcom systemu przyjrzeć się jak skonstruowane są systemy zgłaszania błędów dla projektów open source (tzw. bugzilla), a także dla niektórych systemów komercyjnych (np. java+sun).
Razem z systemem zgłaszania uwag pracuje oczywiście system powiadamiania zgłaszających o postępie w ich przetwarzaniu.
Całość stanowi dość sprawny system, z wymuszającymi szczegółowość i merytoryczność formularzami i pewną, oczywiście ograniczoną, identyfikację użytkowników.
Nie przykładałbym wielkiej wagi ani do identyfikacji ani do trolowania. Co złego w "marysia24"? Nick, o dziwo, jest przeważnie stabilny - to jest użytkownicy chcący wypowiadać się więcej niż jeden raz zazwyczaj trzymają się jednego nicka przez dość długi czas. Czy potrzebujemy czegoś więcej? Zwrócę uwagę, że konieczność identyfikowania się w sposób urzędowy może powstrzymać wielu obywateli od zgłoszenia swoich propozycji. A to w efekcie utrzyma obecny stan, a mianowicie to, że prawo tworzą prawnicy i tylko z prawniczego punktu widzenia, często do tego ci, którzy są zawodowo związani z administracją publiczną. Jest to stan, który w wielu wypadkach owocuje dość osobliwymi problemami, nieporozumieniami, niespójnościami i rozbieżnością między stanem prawnym a stanem realnym.
Trole zaś w tego rodzaju systemach zatrzymują nie dyskryminujące niedowidzących "captcha", a szczegółowe formularze odmawiające przyjęcia zgłoszenia, które nie jest wypełnione w sposób kompletny.
Moim zdaniem niewątpliwie miłym byłoby móc gdzieś napisać mając pewność, że dotrze to do właściwych uszu, że w tej a tej ustawie ten a ten zapis jest sprzeczny z zapisem innej ustawy. Albo najzwyczajniej w świecie - z prawami fizyki. Może dzięki temu nie ujrzałbym więcej załączników do rozporządzeń opatrzonych klauzulą: "wszelkie prawa zastrzeżone"... Albo nie musiał poszukiwać dat dni wolnych ustawowo od pracy w.... kodeksie prawa kanonicznego.
Pozdrawiam,
Tomasz Sztejka
Może coś jak launchpad.net
Czy launchpad.net nie jest tworem, na którym można by się w jakiś sposób wzorować?
Jeśli już mówimy o
Jeśli już mówimy o darmowym softwarze to Komisja Europejska stworzyła niezły system IPM (Interactive Policy Making), który wykorzystuje w róznorakich konsultacjach mniej lub bardziej on-line. O ile sie nic nie zmieniło kody IPM (podobnie jak CIRCA) sa dostępne dla wszystkich krajów członkowskich UE za darmo.