Po odrzuceniu ugody w sprawie Google Book Search trwa dyskusja o aksjologii prawa autorskiego

Kilka dni temu media informowały, że amerykański sąd nie zgodził się na warunki ugody zawartej między Google a wydawcami w sprawie, która dotyczyła Google Book Search i skanowania książek. Ugodę tą komentowałem wcześniej w takich tekstach, jak O tym, że nieważne jest stanowisko autorów książek, gdy chodzi o dostęp do rynku, czy Projekt Google Book Search zderzył się z Europą. Fakt braku sądowej akceptacji ugody nie kończy sprawy.

Wedle doniesień powodem odrzucenia ugody było to, że - zdaniem sądu - "poprawiona wersja ugody dałaby Google ogromną przewagę nad konkurencją, nagradzając ich za kopiowanie książek chronionych prawami autorskimi bez uzyskania pozwolenia". Tak pisze Gazeta.pl w tekście Sąd odrzuca porozumienie w sprawie Google Book Search, tłumacząc materiał Google Book Search Settlement Rejected By Court z serwisu searchengineland.com.

Chcących poznać dokłądniejsze motywy sądu spieszę z informacją, że w internecie dostępna jest też 47-stronicowa opinia sądu w tej sprawie, która nosi datę 22 marca 2011 r.

Co się stanie w związku z takim obrotem spraw? Ponieważ ugoda była efektem sporu Google z organizacjami the Authors Guild oraz the Association of American Publishers (AAP), to albo któraś ze stron odwoła się do sądu wyższej instancji (o ile to możliwe - należałoby to sprawdzić), albo strony ponownie siądą do stołu negocjacyjnego i zaproponują kolejną wersję ugody, albo sprawa się "rozmyje". Dziennikarze sugerują jeszcze taką możliwość, że organizacje wydawców i autorów mogą "ponownie złożyć pozew". Ale wydaje się, że jednak dojdzie do kolejnej tury negocjacji. Sąd dał wszak do zrozumienia, że tak należy ugodę zawrzeć, aby jej warunkom podlegały dzieła (książki) autorów, którzy zgodzili się na korzystanie z takich prac na internetowym polu eksploatacji. Oczywiście model "opt-in" (a na tym opiera się cały system prawa autorskiego, że twórca, albo inny podmiot, któremu przysługują autorskie prawa majątkowe, dysponuje monopolem prawnoautorskim, czyli decyduje o sposobie korzystania z dzieła, chyba, że zachodzą szczególnie dostrzeżone przez system prawny wyjątki) nie jest dla Google atrakcyjnym modelem działania. Spekulacje na temat tego, jak sprawy mogą potoczyć się dalej, można znaleźć m.in. w tekście The Google Settlement Rejection: What Comes Next? w serwisie publishersweekly.com. O tym, że negocjacje trwają nadal można przeczytać w tekście After Book Settlement Rejected, Google, Publishers Still Talking.

Temat wiąże się też z zagadnieniem regulacji "utworów osieroconych", o którym pisałem m.in. w tekście Duża, kompleksowa nowelizacja prawa autorskiego i utwory osierocone:

Mamy generalny problem z utworami osieroconymi. Problem polega na aksjologii prawnoautorskiej. Ochronie podlega każdy utwór bez spełnienia jakichkolwiek formalności.

Na temat odrzucenia ugody czytaj również w następujących źródłach:

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Bo korzystanie ze specjalnej ochrony prawnej powinno być płatne

Sama konstrukcja "ochrony dzieła, bo jest dziełem" jest krzywa. Tak, ideały były piękne - ochrona TFUrcy od poczęcia do naturalnej śmierci. Ideały są zawsze piękne, założę się, że PolPot też je miał, najcudniejsze. Tymczasem twórcy mają z tego okrągłe nic - czy Kopipol zapłacił cokolwiek?

$$P(n) = 2^(n-1) - 1$$, gdzie $$n \in \mathbb{N}$$ - rok ochrony, płatne co rok. Albo dzieło przynosi zyski (i wtedy z wykupieniem ochrony nie będzie problemu - 200 lat dla "Królewny Śnieżki"? Czemu nie? Za ładne 1 z 60 zerami.), albo nie - i wtedy "ochrona" - rozumiana jak dziś, czyli ochrona wydawcy przed stratą - nie jest potrzebna. Oczywiście - jak dzisiejsze rozwiązanie - można dodać listek figowy ideałów - np. że kwoty będą przeznaczone na wspomaganie młodych twórców, wdów i sierot, że dobrze sytuowani powinni pomagać słabszym itp.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>