Projekt Google Book Search zderzył się z Europą

Komisja Europejska zorganizowała publiczne wysłuchanie, w trakcie którego rozmawiano o ugodzie sądowej z Google. Nie byłem zaproszony, chociaż jestem autorem, którego książka została przez Google włączona do projektu. Komisja zorganizowała spotkanie "w odpowiedzi na wnioski Rady Ministrów i Parlamentu Europejskiego". Chodziło o to, by wysłuchać wszelkich głosów krytycznych, związanych z amerykańską sprawą sądową The Authors Guild, Inc. i inni przeciw Google Inc., Nr sprawy 05 CV 8136 (S.D.N.Y.) (por. O tym, że nieważne jest stanowisko autorów książek, gdy chodzi o dostęp do rynku). W efekcie tego wysłuchania korporacja Google Inc. ogłosiła, że dopuści do "komitetu sterującego", zarządzającego cyfryzacją książek w ramach swojego projektu, dwie osoby spoza USA. Z innych doniesień wynika, że Google "na razie usunie ze swojej bazy wszystkie już zcyfryzowane książki nieosiągalne w USA, ale wciąż możliwe do kupienia w Europie".

O rozmowach zorganizowanych przez Komisję Europejską pisał Bloomberg w tekście Google Agrees to Give Europeans a Say in Books Deal. W Polsce zaś napisała na ten temat Rzeczpospolita, w tekstach Google walczy o prawa do cyfryzowania książek oraz Spór o czytelnię Googla. Ciekawe, że na oficjalnym blogu projektu Google Book Search nie wspomniano nic o europejskim spotkaniu i rozmowach.

W notatce opublikowanej na stronach Komisji: "Czas by Europa otwarła nową e-kartę w digitalizacji książek i w zakresie praw autorskich". Wspólne oświadczenie komisarzy Reding i McCreevy'ego z okazji spotkań Google Books w Brukseli:

Viviane Reding, komisarz ds. społeczeństwa informacyjnego i mediów i Charlie McCreevy, komisarz ds. rynku wewnętrznego i usług, wydali dziś wspólne oświadczenie podkreślające wagę digitalizacji książek w Europie dla europejskiej kultury i gospodarki. By sprostać ogromnemu zadaniu udostępnienia dzieł w wersji cyfrowej, w tym dziesiątków milionów pozycji w zbiorach narodowych, oboje członkowie Komisji podkreślili konieczność pełnego przestrzegania praw autorskich i zasady zapewnienia należnego wynagrodzenia dla autorów, ale także powitali z zadowoleniem partnerstwo publiczno-prywatne będące impulsem do digitalizacji zbiorów. Zaznaczyli potrzebę dostosowania europejskich przepisów w zakresie praw autorskich do wyzwań epoki cyfrowej, zwłaszcza w odniesieniu do dzieł "osieroconych" i wyczerpanych. Oświadczenie obojga komisarzy poprzedza serię warsztatów i spotkań pomiędzy Komisją, instytucjami kultury, dysponentami praw autorskich, firmami informatycznymi i organizacjami konsumenckimi. Spotkania te będą pomocne w przygotowaniu odpowiedzi Europy na wyzwania związane z digitalizacją księgozbiorów. Odbywają się one w kontekście ugody w sprawie wyszukiwarki Google Książki, zawartej w Stanach Zjednoczonych pomiędzy Googlem, autorami i wydawcami. Ugoda (która wymaga jeszcze zatwierdzenia przez amerykański sąd) przewiduje, że autorzy mogliby otrzymywać 63% dochodu uzyskanego przez Google z udostępniania przez tę firmę książek w wersji cyfrowej. W chwili obecnej w Europie nie ma porównywalnych rozwiązań. Oboje komisarze są przekonani, że politycy stoją przed wyzwaniem zapewnienia ramowej regulacji otwierającej drogę szybkiemu rozwojowi usług dla europejskich konsumentów i społeczności naukowych i badawczych - usług podobnych do tych, które umożliwia niedawna ugoda w USA. Po spotkaniach w tym tygodniu, Komisja przedstawi raport i podzieli się swoimi wstępnymi ustaleniami z Parlamentem Europejskim i Radą.
(...)

Dlaczego właściwie podkreśla się wagę digitalizację książek? Dlaczego nie digitalizację (i udostępnianie) wszystkiego? Najwyraźniej katalizatorem szybkich ruchów w Komisji jest duża ekspansja projektu Google, który działa metodą faktów dokonanych, przełamując nieco skostniały układ legislacyjny.

Komisarze stawiają pytania:

Jest oczywiste, że digitalizacja dzieł chronionych prawami autorskimi musi w pełni szanować zasadę praw autorskich i godziwie wynagradzać autorów, którzy w największym stopniu mogą skorzystać na dostępie szerokiej publiczności europejskiej do ich dzieł. Jednakże musimy poważnie przyjrzeć się obecnemu systemowi praw autorskich w Europie. Czy dzisiejsze ramy regulacyjne nadal pasują do wyzwań epoki cyfrowej? Czy obecny zestaw przepisów umożliwi konsumentom europejskim dostęp do książek w wersji cyfrowej? Czy zagwarantuje wynagrodzenie autorom?

Tylko, że do tej pory monopol prawnoautorski polegał nie tylko na prawie do wynagrodzenia, ale przede wszystkim na tym, co unormowano w art. 17 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (wytłuszczenie moje):

Jeżeli ustawa nie stanowi inaczej, twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu.

W myśl twórców tej regulacji: autor-twórca, mógł się zgodzić lub nie zgodzić na to, by ktoś inny z jego pracy korzystał (to jest właśnie istota monopolu prawnoautorskiego; wynagrodzenie jest niejako dodatkiem). Jeśli się nie zgodził, a zgoda taka była wymagana przez ustawę, to taki twórca - co wynika z wylobbowanych przez koncerny muzyczne i filmowe w Polsce przepisów - mogł (nadal może) domagać się nawet trzykrotności "stosownego wynagrodzenia" (dwukrotności - jeśli naruszenie było niezawinione!; por. Cena za utwory mojego autorstwa wynosi miliard euro za sztukę). Te "osiągnięcia myśli prawnej", naruszające wszak ugruntowane w systemie zasady odpowiedzialności cywilnej (w interesie wydawców wprowadzono odpowiedzialność przy braku winy) nagle zderzają się z ekspansją modelu biznesowego transgranicznej, globalnie działającej korporacji Google, która nikogo nie pyta o zgodę, tylko digitalizuje. A przecież naruszenie autorskich praw majątkowych (w tym monopolu prawnoautorskiego) jest też w Polsce, chociaż nie tylko tu, przestępstwem ściganym na wniosek pokrzywdzonego.

W tekście Bloomberga, który najpewniej zaczerpnął z komunikatu Komisji, znalazło się potencjalnie niepokojący fragment. Niepokojący dla tych, którzy są zwolennikami istnienia dozwolonego użytku osobistego i publicznego w systemach prawnych krajów członkowskich UE. Otóż przywołano tam stanowisko dwójki komisarzy unijnych:

Viviane Reding, the EU’s media commissioner, and Charlie McCreevy, commissioner for the bloc’s internal market, said book digitization highlights the “need to adapt Europe’s still very fragmented copyright legislation.” Copyright rules are currently nationally based in the EU.

Systemy prawne krajów Unii Europejskiej mają dość szeroką harmonizację w zakresie prawa autorskiego. Problemem mogą być "wyjątki" od monopolu autorskiego. Jeśli pojawia się "parcie" na dalszą "harmonizację" (cóż, że wspomina się o cyfryzacji książek; prawo autorskie traktuje o utworach, nie tylko o "książkach"), to może to w istocie oznaczać ograniczanie dozwolonego użytku chronionych prawem autorskim utworów (przez "doprecyzowywanie" tego użytku). Inna sprawa, że - jak pisałem w niedawno opublikowanym komentarzu - Europa nie ma pojęcia co zrobić ze swoją biblioteką cyfrową. Wydaje się, że nie ma wystarczających argumentów natury aksjologicznej, by "rozszczelniać" system prawa autorskiego tylko dla takich podmiotów jak Google. Nie wydaje się też, by chęć wzbogacania europejskiej biblioteki była wystarczającym powodem dla ograniczenia prawa autorskiego dla tego, jednego podmiotu. Jeśli zatem ma pojawić się liberalizacja w prawie autorskim, to powinna pojawić się ona dla wszystkich zainteresowanych, nie tylko dla "silnych ekonomicznie" (takich jak Google), lub silnych politycznie (takich, jak Europeana). Powinna też dotyczyć wszystkich utworów, a nie tylko niektórych przejawów działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalonych w dowolnej postaci.

Ale na to nie pójdą duzi przedstawiciele "przemysłu praw autorskich".

PS
Spotkania na temat "problemu Google" organizuje działająca w ramach Komisji Dyrekcja Generalna ds. Rynku Wewnętrznego i Usług MARKT. Miło wiedzieć, że niektóre spotkania się już odbyły. Nie wiem, gdzie trzeba patrzeć, by dostrzec zaproszenie na kolejne. W końcu mowa o tym, że MARKT organizuje spotkania "z zainteresowanymi".

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Jeszcze garść komentarzy

Jeszcze garść komentarzy z polskojęzycznych mediów:

Wnioski z tych komentarzy są takie: jeden z projektów pewnej korporacji może być zagrożeniem dla całej Europy, korporacja może zrobić jakiś gest. Gest ten dotyczy wydawców (nie zaś twórców, a więc podmiotów prawa autorskiego), przy czym korporacja uszanuje jakieś prawa autorskie. Co by się stało, gdyby nie uszanowała?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Czyli księgarze

Czyli księgarze zwyciężyli? Organizacje, które miałyby wspierać twórczość autorów, są łakome kasy. Tyle się walczyło o prawo do digitalizacji, aby TE organizacje przestaly istnieć, a teraz one triumfują, robiąc krok, który był zakazany autorom na ternie niektórych krajów. Epoka cyfrowego holocaustu skończy się, jeżeli Google pozwoliłoby umieszczać dzieła autorom niezrzeszonym, lecz TE organizacje na pewno będą starać się to przyblokować za wszelką cenę.

Jeszcze wywiad z dr Makowskim, dyrektorem Biblioteki Narodowej

Polecam jeszcze wywiad z dr Tomaszem Makowskim, dyrektorem Biblioteki Narodowej, który pod tytułem Bibliotekarze chcą zdążyć przed Googlem opublikowała dziś Gazeta Wyborcza. O ugodzie dr Makowski mówi w kontekście "podstawowej zasady filozofii europejskiego prawa autorskiego":

(...)
Mówi ona, że prawa autorskie i majątkowe należą się osobie, która daną treść wytworzyła. I nikt nie może ich naruszyć. Równie dobrze każde z nas mogłoby w tej chwili założyć prywatną firmę i ogłosić, że zaczynamy skanować to czy tamto, a osoby, które się nie zgadzają w Australii czy Peru, mogą nas o tym poinformować np. do 8 września. Po tym terminie - skarg nie uwzględniamy. Nie widzę powodu, aby autorzy europejscy informowali jakąś firmę prywatną, że nie zgadzają się na przejęcie swojej własności.
(...)

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Jeszcze dwie sprawy

Jeszcze dwie sprawy w kontekście Google, które pojawiają się poza polską dyskusją:

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Porozumienie zawarte

Wygląda na to, że porozumienie z amerykańskimi zrzeszeniami wydawców i autorów są zawarte i brak już tylko sądowego potwierdzenia:

http://books.google.com/intl/pl/googlebooks/agreement/
http://osnews.pl/porozumienie-google-z-wydawcami-ksiazek/

Prywatyzacja prawa

Moim zdaniem przykre w całej sprawie nie jest wcale podkopanie zasady monopolu autorskiego, bo takie instytucje są zmienne i nie ma powodu by je absolutyzować lub konserwować w przestarzałej formie wbrew zdrowemu rozsądkowi, uzasadnionym interesom innych podmiotów oraz dobru zbiorowemu, lecz to, że prawodawcy są w praktyce wyręczani w kształtowaniu prawa przez potężną spółkę. Istotne zmiany, które wymagałaby zachowania procedury legislacyjnej, wprowadzane są "bocznymi drzwiami", metodą faktów dokonanych, w drodze umowy, a potrzebne innowacje, takie jak rejestr praw autorskich, tworzy prywatna firma.

Winę za ten stan rzeczy chyba w większym stopniu niż spółka ponoszą prawodawcy, którzy "zapomnieli" o roli arbitra równoważącego rozbieżne interesy i przez ostatnie lata, ignorując zmieniające się okoliczności, koncentrowali się głównie na zabezpieczaniu przywilejów właścicieli praw autorskich (nie mylić z samymi twórcami!). Ulegali zresztą w tym presji ze strony "przemysłu przetwórstwa własności intelektualnej" więc na dobrą sprawę trudno mówić, że problem jest nowy. Nowe jest to, że pojawił się silny organizm gospodarczy, który dostrzega korzyści w innym podziale tortu.

Mimo wszystko przychodzi do głowy myśl, że lepsze od jednej patologii są dwie patologie o przeciwnych wektorach :-)

Bardzo mi się podoba metafora "rozszczelniania" - od razu nasuwa myśl o potrzebie wyrównania ciśnienia. Pozostaje teraz obserwować, czy wszystko dzieje się zgodnie z prawami natury i ciśnienie spada równomiernie w różnych miejscach systemu prawa autorskiego.

wysłuchanie

Okazuje się, że online ukazała się Google Book Settlement - EU Hearing Agenda, a tam lista osób, które brały udział w spotkaniu z Komisją. Zastanawiam się, w jaki sposób ogłoszono to wysłuchanie i w jaki sposób można było w nim wziąć udział?

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

A próbowałeś zadzwonić

A próbowałeś zadzwonić pod (32-2) 299 11 11 do Belgii, jak pod tym dokumentem na scribd jest? Może wstęp wolny był (o którym być może można było się dowiedzieć w kuluarach Komisji Europejskiej jedynie?). Może jeszcze coś planują, i Ci powiedzą?

Ugoda Google Books okiem prawniczki

Pamela Samuelson, "Legally Speaking: The Dead Souls of the Google Booksearch Settlement" - trochę dokładniejsze podsumowanie sprawy niż komentarze prasowe:

http://radar.oreilly.com/2009/04/legally-speaking-the-dead-soul.html

Moje tłumaczenie ostatniego akapitu:

"Ugoda Book Search to w istocie nie rozstrzygnięcie sporu o to, czy skanowanie książek w celu katalogowania ich jest dozwolonym użytkiem. To duża restrukturyzacja przyszłości przemysłu książkowego bez znaczącego nadzoru ze strony rządu. Rynek zdigitalizowanych osieroconych książek może być konkurencyjny, ale nie będzie, jeśli ta ugoda zostanie przyjęta w takim kształcie, jak obecnie."

"... oboje członkowie

... oboje członkowie Komisji podkreślili konieczność pełnego przestrzegania praw autorskich i zasady zapewnienia należnego wynagrodzenia dla autorów, ale także powitali z zadowoleniem partnerstwo publiczno-prywatne będące impulsem do digitalizacji zbiorów. Zaznaczyli potrzebę dostosowania europejskich przepisów w zakresie praw autorskich do wyzwań epoki cyfrowej, zwłaszcza w odniesieniu do dzieł "osieroconych" i wyczerpanych.

W obliczu obecnych skandali polityczno-ligistacyjnych, ten fragment nie brzmi zbyt mądrze. To jak... Chcą, aby autorzy dzieł zarabili na dziełach osieroconych? Może chcą, aby okres ochrony uległ skróceniu, by dzieła osierocone były traktowane, jak powinny być? Być może zapomnieli o tym, że okres ochrony trwa obecnie prawie 100 lat, nawet po śmierci autora? Co mieli na myśli w kontekście dzieł osieroconych i wynagradzaniu autorów za pracę. Wg. mnie dzieła osierocone mają tylko być chwytakiem.

Chciałbym zwrócić na

Chciałbym zwrócić na jeden fakt. Jeżeli dobrze zrozumiałem, to chcą osiągnąć swój cel, wprowadzając tzw. opłaty ustawowe. Kiedyś podobny moedel był w USA, a autorzy się z tego powodu cieszyli. Problem tylko w tym, że w takiej formie, jak kiedyś, byłoby to prawie tzw. "piractwo komputerowe". Z tego powodu ograniczą możliwość digitalizowania dzieł tylko do Google, a także będą nadal wymagać zgody organizacji zbiorowego zarządzania.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>