Europa nie ma pojęcia co zrobić ze swoją biblioteką cyfrową
Za oceanem spór o cyfrowe repozytorium książek Google, a w Europie Komisja uruchomiła publiczne konsultacje "w sprawie przyszłości Europeany i digitalizacji książek". Europeana, czyli europejska biblioteka cyfrowa, udostępnia 4,6 mln zdigitalizowanych dzieł, ale komisarz Viviane Reding nie jest zachwycona: "...niemal połowa dostępnych tam w wersji cyfrowej dzieł pochodzi z jednego tylko kraju, podczas gdy pozostałe państwa członkowskie ciągle pozostają poniżej swoich możliwości". Jest kłopot z prawami autorskimi do digitalizowanych książek... Konsultacje potrwają do 15 listopada 2009 r.
O konsultacjach poinformowano m.in. w notatce prasowej pt. Europejska biblioteka cyfrowa: zbiory podwojone, ale nadal brak wspólnych europejskich rozwiązań w zakresie praw autorskich (IP/09/1257, 28 sierpnia 2009 r.). Materiały dotyczace uruchomionych właśnie konsultacji można znaleźć np. w angielskojęzycznym pliku "Europeana - next steps", pytania kwestionariusza konsultacji również opublikowano online: Questions for the public consultation "Europeana - next steps".
Najwyraźniej twórcy europejskiej polityki nie wiedzą, co mają zrobić dalej z cyfrową biblioteką. W 2005 roku pisałem w tekście Europejska biblioteka internetowa - plany Komisji, walka gigantów o rynek:
Dostrzeżono już, że bez digitalizacji (czy jak wolą niektórzy cyfryzacji) zasobów, oraz bez udostępnienia ich szeroko rozumianej społeczności europejskiej, możemy zatracić własną tożsamość kulturową.
Jak się wydaje - od tamtego czasu niewiele się zmieniło. Chociaż może nie. W poszczególnych sferach polityki europejskiej raczej zaostrza się przepisy dotyczące własności intelektualnej, niż je liberalizuje (nie tak dawno przecież konsultowano wydłużenie czasu ochrony praw artystów wykonawców; por. Wydłużenie czasu ochrony do 95 lat - na konsultacje społeczne w Polsce: 5 dni). Komisarz Reding wydaje się być zdziwiona brakiem sukcesów tak oczekiwanego w swoim czasie projektu. Dziś stwierdza: "Europeana nie wystarczy, by zapewnić Europie miejsce na mapie cyfrowego świata. Musimy usprawnić naszą współpracę celem dostosowania europejskich ram regulacyjnych w zakresie prawa autorskiego do epoki cyfrowej".
A ja nie jestem pewny, czy chce mi się po raz kolejny odpowiadać na pytania o utwory osierocone, ale może warto raz jeszcze? Po pytaniach sądząc twórców ankiety konsultacyjnej dręczy problem domeny publicznej. Z faktu, że takie pytania się pojawiły wynika, że komisja chciałaby, aby pewne dzieła (utwory) były dostępne, ale w każdym z możliwych dokumentów europejskich podkreśla się konieczność poszanowania praw autorskich. Nie da się mieć ciastka i go zjeść, ale w polityce pewnie jest to możliwe. Jeśli teraz pojawia się problem domeny publicznej, to w konkretnym kontekście - jakie utwory mają znajdować się w europejskiej bibliotece cyfrowej? A przecież domena publiczna nie jest związana wyłącznie z tym projektem. Tylko, że nie ma "sprzyjającego klimatu" w biznesie, by ograniczać monopole własności intelektualnej. Jest raczej przeciwnie. Nikt z własnej inicjatywy nie będzie rezygnował z przysługujących mechanizmów zarabiania pieniędzy, a zasoby gromadzone i udostępniane w "publicznym interesie" postrzegane są raczej jako zagrożenie dla "konkurencji" (por. BBC zagraża niezależnemu dziennikarstwu, czyli czas zastrzelić królewskiego kowala, by przejąć kuźnię).
Kto ma ochotę, może sięgnąć do zbiorów Europeana.eu, a jednocześnie dowiedzieć się czegoś na temat procesu powstawania tego repozytorium i sposobów jego finansowania. Kontekst przedstawiono w podlinkowanej wyżej notatce prasowej:
Europeana została uruchomiona przez Komisję Europejską w listopadzie 2008 r. (IP/08/1747). W latach 2009-2011 ze środków unijnego programu eContent plus będzie pokrywanych około 80% budżetu tej europejskiej biblioteki cyfrowej (2,5 mln euro rocznie), natomiast pozostałą część sfinansują państwa członkowskie i instytucje kultury. Do roku 2013 Komisja Europejska może kontynuować finansowanie Europeany kwotą 9 mln euro ze środków programu na rzecz konkurencyjności i innowacji. Biuro Europeany mieści się w siedzibie niderlandzkiej biblioteki narodowej w Hadze i jest prowadzone przez Fundację Europejskiej Biblioteki Cyfrowej.
Można też sięgnąć do materiałów zgromadzonych w ramach działu Inicjatywa Unii Europejskiej na rzecz bibliotek cyfrowych europejskiego portalu.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Byłem niedawno na szkoleniu
Byłem niedawno na szkoleniu zorganizowanym przez Centrum Promocji Informatyki, które poświęcone było tematowi prawnego aspektu digitalizacji. Przed spotkaniem miałem jakieś pojęcie co do rozmaitych kruczków i problemów związanych z prawami autorskimi, realnie hamującymi planowane czasem na dużą skalę inicjatywy digitalizacji i udostępniania zasobów historycznych w internecie. To, co działo się na sali podczas szkolenia pogłębiło tylko to wrażenie: zebrani na sali przedstawiciele instytucji i organizacji pozarządowych prowadzących projekty digitalizacyjne dawali wyraz swojej bezsilności wobec ogromnego chaosu prawnego i faktycznej bezradności prowadzących szkolenie ekspertów, którzy nie byli w stanie w jednoznaczny sposób odpowiedzieć na wiele podstawowych pytań. Ostatecznie poznanie przepisów prawa bezpośrednio lub pośrednio dotyczących digitalizacji zamiast uporządkowania wiedzy wprowadziło dodatkowy zamęt i dodatkowe pytania.
Wydaje mi się, że to właśnie prawo - a nie ewentualne zapóźnienia technologiczne - to podstawowy czynnik hamujący postępy digitalizacji zasobów dziedzictwa narodowego w Polsce.