"Dziennikarstwo obywatelskie" nie istnieje, ponieważ nikt mi za to nie zapłacił

Prezentacja pt. Dziennikarstwo obywatelskie? Nie istniejeZgodnie z zapowiedziami w miniony piątek (wczoraj) odbyła się konferencja pt. „Etyka i prawo w dziennikarstwie obywatelskim". W czasie tej konferencji broniłem tezy, że "dziennikarstwo obywatelskie" nie istnieje. Być może to problem na poziomie semantycznym? Nie wiem. Swoją prezentację poprowadziłem jako "obywatelski grafik 3D" oraz "obywatelski kolarz", tłumacząc jednocześnie, że "kolarzem obywatelskim" jestem tylko latem, bo zimą to dla mnie mało wygodne. Dlaczego nie istnieje "dziennikarstwo obywatelskie"? Dlatego, że jeśli ktoś "dziennikarzy", to jest dziennikarzem. Dookreślniki nie są już potrzebne...

Analogicznie: jeśli ktoś reklamuje - jest reklamiarzem, jeśli ktoś marketeruje - marketerem, lobbuje - lobbystą, tworzy - twórcą. Proszę mi wybaczyć dobór nazw czynności - z powodu nieelastyczności języka w tym względzie. I chociaż pokazałem (przyznaję - subiektywnie) zaplecze "polskiego dziennikarstwa obywatelskiego", to mylił się będzie ten, kto uzna, że w jakikolwiek sposób atakuję pomysły przedsiębiorstw medialnych na wygodne cięcie kosztów (koszty pracy dziennikarzy) przez zachęcanie członków społeczności, aby za darmo dostarczali tym przedsiębiorstwom treści, na których przedsiębiorcy ci będą mogli następnie zarabiać. Na tym polega prowadzenie działalności gospodarczej, by generować zyski. Jako przedsiębiorca dosyć dobrze - mam nadzieję - to rozumiem. Jako badacz sprzeciwiam się jedynie nazywaniu rzeczy inaczej, niż wynika to z ich istoty.

Niektórzy przedsiębiorcy zachęcają "dziennikarzy obywatelskich", by generowali nośniki reklamy i nośniki innych sposobów uzyskiwania przychodu, inni zaś wymyślili w jaki sposób "żywych generatorów" wyeliminować zupełnie. Bo przecież "precle", fałszywe "autosklepy", a więc serwisy udające jedynie działalność handlową, a w istocie będące "zapleczem" pozycjonowania, to wszystko mniej więcej działa tak samo jak "platformy obywatelskiego dziennikarstwa", tylko może mniej subtelnie. Czy news.google.com to dziennikarstwo? Czy "blogi" polityków to dziennikarstwo? Czy dziennikarstwem są notatki prasowe wypuszczane przez przedsiębiorstwa? A co z "Aktualnościami" w serwisach, które prowadzone są przez ministerstwa, samorząd terytorialny, policję? Czy to również jest dziennikarstwo? Czy ma to cokolwiek wspólnego z zasadami deontologii tego zawodu?

Konferencja zorganizowana była przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Obywatelskich i Szkołę Wyższą Psychologii Społecznej w Warszawie. Na sali nie było zbyt wielu ludzi, ale za to były dwie kamery. Prawdopodobnie zainteresowani tematem czekają na relacje organizatorów. Ja wklejam poniżej nagranie ze swojego własnego wystąpienia (czy muszę również wkleić głos drugiej strony?).

Swoje wystąpienie chciałem zacząć od ogłoszenia, że odwołuję wcześniejsze tezy o nieistnieniu "dziennikarstwa obywatelskiego", a to w związku z tym, że otrzymałem "nie do odrzucenia" ofertę sponsoringu serwisu. Z takiej oferty mógłbym skorzystać jedynie wówczas, gdybym zaczął głosić tezy przeciwne do tych, które głosiłem wcześniej. Sponsorowi z jakichś powodów bardzo na tym zależy, żeby odbiorcy mediów uważali, że "obywatelskie dziennikarstwo" jednak istnieje. To miał być taki chwyt, który powinien - w moim założeniu - zapalić czerwoną lampkę w głowach słuchaczy. Nie musiałbym mówić o ofercie sponsoringu serwisu. To mogłoby być równie dobrze stanowisko w radzie nadzorczej spółki medialnej (nota bene - członkowie rad nadzorczych w interesie właściciela patrzą na ręce tym, którzy zarządzają przedsiębiorstwem, więc taki czepialski właścicielom się czasem przydaje; skąd czytelnik ma wiedzieć w jakich radach już zasiadam? por. również: Czy wielopłaszczyznowa samorealizacja jest legalna?). Czy należy wierzyć we wszystko, co się widzi i słyszy w mediach? Być może mam jakieś motywy, które nakazują mi stawiać publicznie różne tezy? Być może prowadzę ukryte działania marketingowe, lobbuję za pewnymi rozwiązaniami albo mam inne ukryte cele? Warto zwrócić uwagę na ujmowane z perspektywy retoryki: etos, patos i logos. Kto mówi? Do kogo mówi? Dlaczego mówi? Co i jak mówi? Nie należy wierzyć we wszystko bezkrytycznie, w szczególności nie należy wierzyć mnie (to zresztą jest jedna z pierwszych tez, którą rzucam w twarz studentom). Należy samodzielnie myśleć. Nikt nie przeprowadzi procesu dekonstrukcji medialnej za konsumenta mediów, chociaż wielu się stara podsuwać takim konsumentom gotowe znaczenia...


Nagranie z piątkowego wystąpienia opublikowałem w serwisie Vimeo, pod tytułem: Dziennikarstwo obywatelskie? Nie istnieje. Na jego obejrzenie należy przeznaczyć 42 minuty.

Onet.pl umieścił mój serwis na liście trzydziestu "blogów", w ramach konstruowania "Pocztu blogerów" (z podtytułem "Blogi, które wstrząsnęły polską blogosferą"). Na tej liście występuję obok p. Ryszarda Czarneckiego, posła Janusza Palikota, albo prof. Senyszyn, z którymi mnie nic nie wiąże, w szczególności nie mam - w przeciwieństwie do nich - ambicji politycznych. Nie ma to pewnie żadnego znaczenia, że nie czuję się blogerem? Tak, tak, w tym serwisie jest część, która nosi nazwę "blog", ale cóż tam się znajduje? Informacje na temat tego, że gdzieś się pojawiłem w mediach (autolans i materiały autoreferencyjne), albo że podejmuję takie lub inne zobowiązania zawodowe (właściwie powinienem tam opublikować informację, że w czasie XVIII Zwyczajnego Zgromadzenia Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji ponownie zostałem wybrany do Rady PIIT, tym razem na kadencję 2009-2011). "Czy róża nazwana innym imieniem pachniałaby równie pięknie?" Czy wystarczy nazwać coś "blogiem", by było "blogiem"? Co to właściwie jest "blog"? Czy wystarczy nazwać coś "dziennikarstwem", by nim się stało?

O ile uprawiam publicystykę i o ile uprawianie publicystyki jest uprawianiem dziennikarstwa - przyznam, że uprawiam dziennikarstwo. Dziennikarstwo bez dookreślników. Ten serwis traktuję zaś jak miejsce, w którym gromadzę notatki i inne materiały, których przygotowywanie pozwala mi lepiej zrozumieć otaczającą mnie rzeczywistość, a właściwie te jej obszary, które mnie szczególnie interesują. Jest to - w moim założeniu - aktywność samoedukacyjna (jestem głównym adresatem tego serwisu, a uczę się, gdy ruszam palcami wklepując zdania na klawiaturze). W tym sensie uważam się za "badacza procesów komunikacyjnych w paradygmacie konstruktywicznym". Czy to mnie zwalnia z odpowiedzialności za słowo? Nie zwalnia. Czy jestem wiarygodny? Na miejscu czytelników nie wierzyłbym w ani jedno moje słowo, tak jak ja staram się samodzielnie analizować napływające do mnie z różnych stron informacyjne bodźce.

W serwisie Vimeo opublikowałem również nagranie wystąpienia prof. Wiesława Godzica (SWPS) pt. Etyka w dziennikarstwie obywatelskim.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Oj widać Szanowny Pan lubi gwiazdować...

Cholernie zazdroszczę, gdy medialna i zawodowa pozycja daje komuś okazję do publicznego wypowiadania nawet Tak oczywistych spostrzeżeń jak owo: medialni giganci żerują na ludzkiej potrzebie wypowiadania się do jak najszerszego grona i testowania siły rażenia własnych sądow, która to potrzeba i mną kieruje w tej chwili... ;)

A już na serio: Najistotniejsze jest moim zdaniem rozumienie mechanizmów, nawet tych, którym się podlega, bo zdolność ta pozwala w miarę możności wybierać spośród oddziaływań, którym podlegamy. Ograniczając próby rozumienia czynimy człowieka bezwładnym obiektem manipulacji. To truizm, od którego muszę zacząć, bo chodzi mi dalszy ciąg, w którym podkreślona zostanie rola wystąpienia pewnego blogera na konferencji pt. „Etyka i prawo w dziennikarstwie obywatelskim".

Bardzo ważne jest, aby przypominać wszystkim teoretykom oddziaływań społecznych czy personalnych, typu hr, management, marketing, personal selling, branding, bioenergoterapeuting... że czesto uczestniczymy w tej grze świadomie. Trzeba im przypominać, żeby przestali czuć się jak klony Derrena Browna.
Żyjemy w czasach, w których masowość odbiorcy pozwoliła na to, aby osoby pracujące na linii kontaktów z klientem/pracownikiem/odbiorcą postrzegały się jako fundament przedsiębiorstw, podtrzymujący nawet twórców produktu. Chyba pora uświadomić sobie, że isnieje pewna zależność, im bardziej pozwolamy im na radość skuteczności, tym bardziej przyczyniamy się do upadku jakości produktu.

Na zakończenie: mój komentarz o rzetelność mediów, przy tekście "Czy dziś jest pełnia?" powinien znaleźć się tutaj i poprzedzić zdanie: ostatnie obserwacje pozwalają mi powiedzieć, że boje się każdego, kto zaczyna się nazywać dziennikarzem...

____________
3,1415otReG

inne zawody

Określenie "obywatelskie" pojawia się tam, gdzie każdy (w sensie braku koncesjonowania) może wystąpić w roli dotychczas dla niego niedostępnej. Np. "obywatelska policja" (kiedyś ORMO a i teraz obywatelskie patrole czy strażnicy Texasu).

Powody są te same - z jednej strony dostajemy darmowych pracowników - z drugiej policjant/dziennikarz obywatelski wypełnia swoje potrzeby (potrzebę bycia czytanym albo potrzebę użycia przemocy albo porzebę autopromocji - i wiele innych motywów - zarówno "czystych" jak i "brudnych").

W kwestii nazewnictwa.

Dawniej mówiło się częściej "społeczne", "ludowe", "robotnicze", dziś raczej za myślą liberalną, lub w ramach promowania zachowań przez przypisanie im propaństwowego czy patriotycznego charakteru, aby dostać naszą pracę za darmo, usłyszymy "obywatelskie".
Pod wpływem uwagi Pana Marcina proponuję, aby na wzór straży pożarnej mówić, zamiast o obywatelskim, o ochotniczym dziennikarstwie. Dziennikarstwo ochotnicze.
Należałoby jednak rozróżnić też działalność innego rodzaju, polegającą na komentowaniu artykułów np na takim onecie. Znajdziemy osoby świadomie prowokujące, które celowo bądź nieświadomie utrzymują na stronie ruch poprawiający statystyki pokazywane reklamodawcom. Publicystyka ekspolozywna?
Przy tej okazji chciałbym zwrocić uwagę na fakt, że do tak błyskotliwych spostrzeżeń zdolne są osoby używające na co dzień linuksa, który sam w sobie wymaga myślenia i świadomości wykonywanych dzialań...
____________
3,1415otReG

Czy używanie określonego systemu operacyjnego jest wyznacznikiem

Witam.

Tak się zastanawiam, czy jak w tytule, to znaczy "czy używanie określonego systemu operacyjnego jest wyznacznikiem czegokolwiek"? Owszem, co i rusz widuje się w internecie sporu na temat wyższości jednego systemu nad drugim. Ja pomimo, tego iż nie używam Windowsów, to mimo wszystko daleki jestem od twierdzenia, że do błyskotliwych spostrzeżeń są zdolne osoby używające na co dzień systemu linux. Znam wielu ludzi, którzy nie używają żadnego systemu, a ich spostrzeżenia są nie mniej błyskotliwe. Problem leży chyba w czym innym. Raczej w tym, że Windows oducza myślenia na rzecz klikania. Kształtuje tzw. bioboty, czyli roboty biologiczne samożywiące się i samoregenerujące. Windows coraz bardziej przypomina pilota TV. Jaka jest funkcjonalność pilota TV, to chyba jest oczywiste.
W ramach pseudo dziennikarstwa społecznego, bo tak mogę nazwać moje sporadyczne wypowiedzi m. in. na tym Vortalu, dostrzegam ciekawą prawidłowość. Ludzie z którymi się stykam, coraz częściej zwracają uwagę na fakt, że wprowadzenie informatyzacji do urzędów spowodowało znaczące wydłużenie się kolejek w okienkach i terminów załatwienia sprawy. Rozwiązania niby usprawniające, generują konieczność wydatków po stronie interesanta, np. podpis kwalifikowany. Czyżby ujawniała się trudna do przełknięcia prawda, że informatyzacja niczego nie rozwiązuje przy złej organizacji działania urzędów?
A może wychodzi na to, że komputery zostały "wręczone" osobom, których umiejętności są zbyt małe by te urządzenia funkcjonowały właściwie? A może aplikacje jakie miały ułatwić prace urzędów są aplikacjami siermiężnymi, znacząco wydłużające załatwienie sprawy. Wydłużające także z powodu, że do obsługi klawiatury usadzeni są ludzie, którzy jeszcze mentalnie tkwią w epoce "zarękawków", ale komputer na ich biurku poprawia im samopoczucie i podnosi ich samoocenę, albo nawet prestiż stanowiska. Dziwi mnie, że ludzie spoza urzędów dostrzegają finansowe korzyści wynikające z darmowego oprogramowania, ale gdy staną się urzędnikami, to już ich myślenie zmienia diametralnie swój tor. Ktoś kiedyś powiedział "młody, to zdziwiony". Jak tak dalej będą kwitły różne anomalie w tym kraju, to będę wiecznie młody! Tylko czy o to chodzi?

Pozdrawiam.

Per analogiam

resztę dziennikarzy -tych nie obywatelskich - należałoby nazwać własnie nieobywatelskimi?

błąd w czasie prezentacji

W czasie prezentacji "wyliczam" koszty dla przedsiębiorstwa medialnego i popełniam pewien błąd. Założenie było następujące: koszt dla pracodawcy (z uwzględnieniem ZUS, zaliczki na podatek, i innych dodatkowych elementów) przyjąłem na poziomie 3 tys złotych za jednego dziennikarza (a więc - jak mi się wydaje - poniżej realnie występujących kosztów). Przy trzech dziennikarzach będzie to istotnie 9 tys, a przy obliczaniu kosztu w skali roku istotnie 108 tys złotych dla trzech dziennikarzy (3 tys x 3 dziennikarzy x 12 miesięcy).

Błąd polega na tym, że nawiązując do 3 tys "aktywnie piszących" (to informacja, którą podał przedstawiciel Wiadomosci24.pl) nie należy do tego wyliczenia dodać dwóch zer (jak stwierdziłem w czasie wystąpienia), a trzy zera. W istocie - przy założeniach takich, jak powyżej, 3 tys aktywnie piszących, jeśli mieliby oni otrzymywać wynagrodzenie, to stanowiłoby to roczny koszt dla przedsiębiorstwa na poziomie 108 000 000 złotych. Czyli 108 milionów złotych rocznie. Których dziś przedsiębiorca nie wypłaca, ponieważ korzysta z bezpłatnej pracy "dziennikarzy obywatelskich" (trochę złośliwie mógłbym dodać: martwiąc się o ich prawa autorskie, ponieważ ich utwory kopiowane są czasem w innych miejscach).

Jeśli ktoś uważa, że całkowity koszt 3 tys złotych miesięcznie dla jednego dziennikarza jest zbyt wysoki, to może prześledzić powyższą symulacje dla mniejszych stawek (bo np. - jak może uzasadniać - wśród tych aktywnie piszących są osoby, które w miesiącu napiszą, powiedzmy, jeden tylko tekst, więc pewnie w normalnych warunkach za taki tekst mogłyby otrzymać, znów założenie, 300 złotych). 300 złotych dla 3 dziennikarzy (a więc miesięcznie 3 teksty) w skali roku daje koszt: 10800 złotych. Za to się dostanie rocznie 36 artykułów.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

netto

koszt dla pracodawcy (z uwzględnieniem ZUS, zaliczki na podatek, i innych dodatkowych elementów) przyjąłem na poziomie 3 tys złotych za jednego dziennikarza (a więc - jak mi się wydaje - poniżej realnie występujących kosztów)

Jak komuś nie chce się liczyć:
3000 zł kosztów pracodawcy = 2530 zł brutto = 1782 zł netto

Chyba faktycznie poniżej realnie występujących kosztów, przynajmniej w większym mieście.

Nieodpłatne świadczenie

W Stanach zrobił się szum wokół korzystania z
darmowych materiałów przygotowywanych przez tzw. dziennikarzy obywatelskich. W Stanach na darczyńcy ciąży obowiązek podatkowy (gdy przekroczy pewną kwotę darowizn) - jestem słaby z angielskiego, bardziej oczytanym polecam linka: stinkyjournalism.org.

W Polsce sytuacja jest inna. Darczyńca może darować ile chce. Podatek płaci obdarowany. Od czego płaci? Od wartości jednakowej rzeczy, bądź jednakowej usługi - nie musi to być forma pieniężna - "nieodpłatne świadczenie" - art.11, ust 1 i 2 Ustawy o PDOF (szacuje się wartość darmowej usługi) i dla obdarowanego jest to przychód.

Moje pytanie brzmi, czy właściciele serwisów internetowych, media czy ktokolwiek, kto korzysta z darmowych materiałów podpada pod nieodpłatne świadczenia.
Właściciele serwisów stawiają warunek, że nie będą płacić. Czasem ewentualnie coś / kogoś nagrodzą. Jednak taki sam materiał przygotowany przez własnego pracownika jest opłacany, przez wolnego strzelca jest opłacany, a przez użytkownika, który akceptuje regulamin jest brany bezpłatnie. Jeżeli można stwierdzić, że w tym momencie następuje zysk obdarowanego, mamy nieodpłatne świadczenie czy nie?

Ten wpis to część mojego wątku, który jednak nie wzbudził dyskusji na forum pl.soc.prawo.podatki

Przez chwilę byłem tym zachwycony...

Bo możnaby przywalić dużym mediom, po chwili uświadomiłem sobie, że uproszczenie takie doprowadziłoby do opodatkowania wszystkich zyskujących na open content. Sam urząd lobbowałby za rozmnożeniem zakazów zrzekania się wynagrodzeń... ;) Idźmy dalej: koncepcja darowizny adhezyjnej!

____________
3,1415otReG

To tak sprawiedliwość społeczna

Może off-topic tematycznie, ale on-topic językowo.

Obecnie występuje tendencja aby przez "dookreślniki" zmieniać sens słów zasadniczych. Świetny przykład to wielokrotnie przytaczana przez JKM "sprawiedliwość społeczna", bo jeżeli to pojęcie oznacza to coś sprawiedliwego to nie wymaga dookreślenia. Jeżeli zaś jest przeciwne to cóż - ktoś tu kogoś robi w konia. Tak samo z "dziennikarzem obywatelskim" karmiącym molochy medialne.

to gierki słowne

To prawda, że sprawiedliwość społeczna nie jest zwykłą sprawiedliwością, a skoro nie jest sprawiedliwością zwykłą musi być inną sprawiedliwością, a skoro jest inną, to raczej jest niesprawiedliwością niż sprawiedliwością...

To są gierki słowne. W gierkę zabawił się Vagla i mój przedmówca. I to brzmi przekonująco, na teoretycznym polu. Fakty są inne.
Istnieją ludzie, którzy publikują bez etatu dziennikarskiego, bez zamówienia redakcji - nie są więc dziennikarzami, są kimś innym.
Ukuto dla nich pojęcie dziennikarz obywatelski, którego oba człony są mylące - napisałem o tym w tekście: Dlaczego kolejny serwis dziennikarstwa obywatelskiego.

Krytykujecie korporacyjne dziennikarstwo obywatelskie i macie rację, bo właściciele serwisów tzw. dzienn.obywatelskiego oswoili ich jak zwykłych etatowych dziennikarzy i przeznaczyli do generowania odsłon, ale wojna nie jest przegrana. Po prostu jedna strona dominuje, jednak w jej cieniu dziennikarstwo obywatelskie jest uprawiane, nawet gdy Autor sam siebie tak nie nazywa.

Przykładem dziennikarstwa obywatelskiego, mam nadzieję, że się nie obrazi, jest Vagla - za tekst o regulaminie służb monitorujących ulice w Warszawie. I Vagla i jego tajemnicze źródło spełnili oczekiwania jakie czytelnicy pokładają w wolnym i niezależnym dziennikarstwie.
----
Wiem, że wypierasz się bycia blogerem, i wyprzesz się roli dziennikarza obywatelskiego, ale komentowanie w Twoim 'serwisie' jest wolne, więc dorzucam swój kamyczek zgodnie z zasadą "mam swoje zdanie i je podzielam".
:)

bez etatu nie przestaje się być dziennikarzem

Zażartowałem sobie na początku prezentacji, że występuje jako obywatelski grafik 3d. Fakt, że staram się poznać tajniki przygotowania grafik trójwymiarowych, techniki rigg-owania (z braku polskiego odpowiednika tego słowa), techniki programowania ruchu w animacjach, nie robi ze mnie grafika 3D. Po prostu się na tym nie znam, chociaż podejmuję działania by to zmienić, moje produkcje są pełne błędów, itp.

Nie postawiłem też tezy, że dziennikarstwo bez wynagrodzenia nie jest dziennikarstwem. Wręcz przeciwnie. Powiedziałem i napisałem, że jeśli ktoś jest dziennikarzem, to nawet jeśli nie otrzymuje wynagrodzenia - nadal nim jest. To m.in. funkcja rzetelności, warsztatu, przestrzegania deontologii, działania w interesie społecznym, itp. A contrario - bycie zatrudnionym na dziennikarskim etacie nie czyni dziennikarza.

Gdybym występował w roli dziennikarza przy sprawie regulaminu wynagradzania pracowników monitoringu, to uzyskując materiał, który otrzymałem, powinienem umówić się na spotkanie z dyrektorem ZOSM, na spotkanie z przedstawicielami samorządu i zadać im pytania. Powinienem odpowiedzi skrzętnie zanotować, powinienem zwrócić się do badaczy prawa pracy, zapytać co sądzi RPO, zapytać co sądzi Helsińska Fundacja Praw Człowieka i następnie zasilony takimi materiałami przedstawić materiał prasowy.

W tym serwisie realizuje - mam takie poczucie - raczej konstytucyjną wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji (art. 54) w związku z wolnością prowadzenia badań naukowych i ich ogłaszania (art. 73 Konstytucji), a w znacznie mniejszym stopniu (znów subiektywnie to oceniam) wolność prasy z art. 14 Konstytucji. Patrzę w sufit i te akcenty rozłożyłbym w proporcji 50% wolność wyrażania swoich poglądów (dziennikarz relacjonuje raczej cudze poglądy społeczeństwu, stanowi rodzaj swoistego narratora, prawie grecki chór), 40% prowadzenie badań, 10% wolność środków społecznego przekazu (gdyby nie to, że te kategorie konstytucyjne przenikają się funkcjonalnie). To subtelna różnica, ale w moim odczuciu istnieje.

Oczywiście - co wskazałem wyżej - również przy takim rozłożeniu akcentów jestem odpowiedzialny za słowo. A jestem dziennikarzem tylko o ile dziennikarstwem jest publicystyka i tylko o ile ja w tym serwisie publicystykę uprawiam (nie jestem o tym przekonany). Publikuję również w papierowych periodykach.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Czy to wszystko w Wiadomosci24.pl na temat konferencji?

Czy to wszystko, co w Wiadomosci24.pl pojawi się na temat piątkowej konferencji naukowej, organizowanej przez SDO? Myślałem, że będzie więcej, zwłaszcza, że na konferencji była kamera, która wszystko nagrywała i wyobrażałem sobie, że dziennikarze (obywatelscy) szybko (szybciej niż inne media) zrelacjonują przebieg obrad. Tymczasem w Wiadomosci.pl pojawiła się tylko notatka: Dziennikarstwo obywatelskie i Vagla.pl. Być może to nie koniec. Materiał video trzeba pociąć, zmontować, to nie jest takie proste i wymaga nieco czasu. No, nic. Czekam dalej. Na pewno coś się jeszcze pojawi.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Vagla - tzw. dziennikarz obywatelski

W rzeczy samej! Nie tylko poszedł na konferencję, ale i wziął w niej udział. Nie tylko wziął a niej udział, ale i zamieścił relację z wideo. Nie tylko postąpił w tym wypadku jak rasowy internauta dokładający swoją cegiełkę do informowania o faktach, ale i wyprzedził serwisy tzw. dziennikarstwa obywatelskiego, które już same określają się jako "słonie" (http://www.wiadomosci24.pl/artykul/slonie_hieny_pasozyty_o_kolejnosci_8222_karmienia_8221_w_90461.html). A słonie, jak wiadomo, specjalnie szybkie i mobilne nie są.

Od pewnego czasu używam określenia "tzw. dziennikarstwo obywatelskie:, tu: http://www.do.org.pl/siedem-grzechow-glownych-dziennikarstwa-obywatelskiego/ doprecyzowałem, co ono w sobie dzisiaj mieści.

Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci linkiem ;)

Helsińska Fundacja Praw Człowieka wyprzedziła Wiadomosci24.pl

Na stronach HFPC opublikowano relację z konferencji: Etyka i Prawo w dziennikarstiwe obywatelskim - relacja z konferencji

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Pojawiła się relacja SDO

Pojawiła się relacja z konferencji na stronach Stowarzyszenia Dziennikarzy Obywatelskich: Krótko o konferencji “Etyka i prawo w dziennikarstwie obywatelskim”. Odnosnie mojej prezentacji napisano tam:

Sporo kontrowersji wzbudziły wypowiedzi Piotra Waglowskiego, znanego twórcy i właściciela strony: Vagla. Prawo i Internet. Prezentacja Waglowskiego była próbą udowodnienia postawionej przez niego tezy, iż DO… nie istnieje.

Dowody? Wedle Piotra Waglowskiego serwisy tzw. DO są niewiarygodne, bo w poszukiwaniu treści są w stanie przyjąć każdą informację, bez sprawdzania jej źródeł. Grzechem głównym jest jednak wg Vagli zbytnia zależność od komercyjnego właściciela. – Kupno domeny to nie problem, utrzymanie strony też nie, ja sam zaczynałem 12 lat temu, a teraz mam 60 tys. odsłon, dlaczego więc nie tworzyć DO samodzielnie? – sugerował Vagla.

Podlinkowano nawet do http://vagla.pl (to jest ta strona z pozdrowieniami dla kolegów z okazji przenosin serwisu w 2006 roku; por. Coś się kończy, coś się zaczyna). Bardzo ładnie.

Przy okazji relacjonowania wystąpienia prof. Macieja Mrozowskiego napisano:

Dlatego nie podzielał m. in. poglądu innego z gości , Piotra Waglowskiego (Vagli) co do możliwości całkowitego uniezależnienia się DO od komercyjnego właściciela.

Pomijając fakt, że nie stawiałem tez na temat "uniezależnienia się" "dziennikarstwa obywatelskiego" (za każdym razem podkreślałem, że nie mówię o nim, ponieważ nie istnieje; prostowałem równiez, gdy ktoś usiłował "włożyć mi w usta" jakieś tezy na temat takiego "obywatelskiego dziennikarstwa") od kogokolwiek innego, w szczególności od biznesu (a powiedziałem dość wyraźnie, że rozumiem motywy działania przedsiębiorstw medialnych), nie napisano, że prof. Mrozowski generalnie przychylał się do mojej tezy, że nie można mówić o "dziennikarstwie obywatelskim", stwierdzając jednocześnie, że należy mówić o "społeczeństwie obywatelskim"...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Ciekawe...

Czytam komentarze (choć powinienem pewnie kolejny raz reanimować posypany film z konferencji) i jedno mnie w nich urzeka. Otóż wielu P.T. komentatorów zjawisko dziennikarstwa obywatelskiego (a choćby i "ochotniczego") nie tyle chce zrozumieć, co na swą modłę redefiniować.

Zabawne, że wpadając w mentorski ton, mało kto ogląda się już na realia, czyli to, kim są tysiące ludzi piszących w serwisach DO, a i poza nimi, jakimi tematami rzeczywiście się zajmują, dlaczego poświęcają swój czas, co przez to osiągają, czy sami uważają się za dziennikarzy, jaki mają do płatnych dziennikarzy stosunek. I jak można im ułatwić społeczne działanie.

Te właśnie pytania powinniśmy sobie stawiać. Bo poszukiwanie na nie odpowiedzi szybciej przywiedzie nas do prawdziwego obrazu tego fascynującego zjawiska. I to jest, jak sądzę, właściwe pole działania SDO. Naturalnie, wszelkich wypowiedzi, mniej lub bardziej na temat dziennikarstwa obywatelskiego, nadal wysłuchiwał będę z wielką uwagą.

Ale mojego komentarza nie opublikowaliście :>

Szanowny Panie Tomaszu, tak patrzę na relację w serwisie SDO i widzę, że jednak mojego komentarza pod nią nie przepuściliście w moderacji, chociaż widzę również, że zmieniliście w treści relacji link. Komentarz chyba nie odbiegał od standardów? Wskazywał, gdzie jest nagranie z mojego wystąpienia (a wręcz informował, że takie nagranie jest dostępne, w ten sposób każdy mógłby sam stwierdzić, czy Waglowski "próbował udowadniać", czy też może mu się nawet udało oraz co w istocie było główną tezą wystąpienia Waglowskiego, a było nią to: nie ma dziennikarstwa obywatelskiego, ponieważ jest dziennikarstwo, a co nie jest dziennikarstwem, nie może być też i "dziennikarstwem obywatelskim")... To jak to jest z tymi realiami? :>
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Kto finansuje SDO?

Panie Tomaszu,
ponieważ prawdziwe intencje wychodzą zwykle podczas obserwacji transferów pieniężnych, proszę mi zdradzić informację, kto finansuje SDO? Jeśli sponsorów jest wielu, proszę wymienić tylko tych największych.

Za karę opublikuję podwójnie

Ponieważ komentarz zawierał tylko prośbę o poprawienie linka, link zmieniłem, a komentarz... Hm... No, dobra, przyznaję się. Skoszowałem. Proszę wybaczyć. Wordpress robi przy tym takie fajne, czerwone "bum!". Nie mogłem się oprzeć :)

Chyba częściej będę tu komentował, podciągnę się z arytmetyki. Z niecierpliwością czekam na odejmowanie i pozostałe działania.

Rozumiem

Trochę przypuszczałem, że komentarza Państwo nie opublikujecie, dlatego zrobiłem sobie screenshot. Nie mogłem się oprzeć :)

skasowany komentarz pozostawiony w serwisie sdo.org.pl

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Sponsorzy, przybywajcie!

Szanowny Panie Piotrze,
Proszę nie kasować tego postu w ramach retorsji; szkoda nie wykorzystać okazji, by - odpowiadając na pytanie o "przepływy finansowe" (są zerowe, to znaczy, nikt nas nie finansuje) - zaapelować do sponsorów. Przybywajcie! Stowarzyszenie Dziennikarzy Obywatelskich ma naprawdę ciekawe projekty.

Tym razem nie skasuję :)

Tym razem nie skasuję :) Jednka proszę przeczytać VaGla.pl Prawo i Internet Frequently Asked Questions (FAQ).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Czy tylko składki członkowskie?

Czy dobrze zrozumiałem, że Stowarzyszenie utrzymuje się jedynie ze składek członkowskich?

Pustość

Panie Sergiuszu,
przepraszam, że poprzednio tak krótko odpowiedziałem. Ale cóż ja właściwie mogę o stanie finansów SDO powiedzieć... Bieda, panie Sergiuszu. Walne ustaliło składki na 1 zł miesięcznie, to jak ma być. Na szczęście, więcej niż w kieszeniach, członkowie stowarzyszenia mają w głowach; toteż coś udaje się robić. Przy wydatnej pomocy tak wspaniałych osób, jak Redaktor Stefan Bratkowski, który nieodpłatnie użyczył nam siedziby swej Fundacji, jak Szanowny Pan Piotr Waglowski, który znalazł czas, żeby przyjść na organizowaną przez nas konferencję (podobnie jak profesorowie Wiesław Godzic i Maciej Mrozowski oraz dr Alek Tarkowski) i poświęcił dziennikarstwu obywatelskiemu wiele miejsca w swym poczytnym serwisie. I to bezpłatnie, jak wspomniał :)

Pytanie a raczej w pewien sposób prośba

Czytam, czytam i czytam... Właśnie zastanawiałam się nad tematem pracy magisterskiej, kiedy przypadkiem wskoczyłam na Pana stronę i mam... Prawdopodobnie moja praca będzie zajmowała się właśnie tematyką jestestwa bądź nie dziennikarstwa obywatelskiego.. Dltaego też, chciałabym spytać czy mogłabym użyczyć sobie fragmentów Pana wypowiedzi, by przedstawić jedną ze stron? Byłabym bardzo wdzięczna za odpowiedź. Pozdrawiam serdecznie

Ma przecież Pani prawo cytatu

Ma przecież Pani prawo cytatu wynikające z art. 29 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Proszę z niego korzystać. Nie musi Pani przecież pytań, gdy realizuje Pani ustawowe uprawnienia.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Pański referat

Czy Pański referat "Dziennikarstwo obywatelskie? Nie istnieje" istnieje w wersji tekstowej lub czy prezentacja jest gdzieś dostępna?
W ciekawy sposób ujał Pan problem tzw. dziennikarstwa obywatelskiego. Chce pisać prace licencjacką w podobnym temacie. Pańskie źródła byłyby pomocne.

Pozdrawiam

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>