Na jakiej podstawie Plagiat.pl korzysta z prac magisterskich studentów?
Ta sprawa pojawiła się na niedawnej konferencji Internet Płaszczyzną Globalizacji Handlu 4 (por. Mam nadzieję, że uda mi się opublikować kolejny film), w związku z wystąpieniem p. Przemysława Lecha, reprezentującego na konferencji spółkę Plagiat.pl. Pominę dalej stwierdzenie, które padło z ust przedstawiciela spółki z ograniczoną odpowiedzialnością (spółki prawa handlowego, co by nie mówić), że spółka nie kieruje się w swojej działalności chęcią zysku, a dobrem wyższym. Interesujące jest jednak to, w jakim modelu Plagiat.pl korzysta z prac magisterskich studentów, utworów w rozumieniu prawa autorskiego, przedmiotu jego ochrony...
Autorskie prawa majątkowe przysługują - co do zasady - twórcy. Twórcą jest student (jeśli samodzielnie napisał pracę, jeśli napisali w kilku - będziemy mówić o współtwórcach) i autorskie prawa majątkowe do jego pracy przysługują jemu (a jeśli student kupił od kogoś i przedstawił pracę jako swoją, to autorskie prawa majątkowe przysługują temu, kto pracę napisał, nawet jeśli nie studentowi). Nie jest wyjątkiem od zasady przewidzianej w art. 8 ust. 1 ustawy - wbrew temu, co powiedział na konferencji w Poznaniu przedstawiciel spółki - przepis art. 15a ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (dodany przez art. 239 pkt 1 ustawy z dnia 27 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym), na mocy którego:
Uczelni w rozumieniu przepisów o szkolnictwie wyższym przysługuje pierwszeństwo w opublikowaniu pracy dyplomowej studenta. Jeżeli uczelnia nie opublikowała pracy dyplomowej w ciągu 6 miesięcy od jej obrony, student, który ją przygotował, może ją opublikować, chyba że praca dyplomowa jest częścią utworu zbiorowego.
Uczelni może przysługiwać pierwszeństwo w opublikowaniu, ale nie przysługuje jej autorskie prawo majątkowe do tego utworu, jakim jest praca magisterska studenta. Nawet, gdy uczelnia zdecyduje się skorzystać z prawa pierwszeństwa, to pozostaje kwestia wynagrodzenia dla autora i tu prawodawca przewidując pierwszeństwo publikacji nie wprowadził jakichś szczególnych zasad dotyczących wynagrodzenia. Nie można jednak uznać, że praca studenta będzie opublikowana na zasadach, które uczelnia narzuci. Nie może być tak, że uczelnia będzie wykorzystywała "słabszą pozycję" studentów publikując ich prace za przysłowiową złotówkę, albo wręcz nieodpłatnie, samodzielnie zaś sprzedając egzemplarze (i np. uzasadniając brak honorarium tym, że koszt opublikowania pracy w całości pokrywają wpływy ze sprzedaży egzemplarzy, albo nawet tym, że egzemplarze są wprowadzane do obrotu bezpłatnie). Dodać należy, że w przypadku, gdy praca jest częścią utworu zbiorowego student nadal może ją opublikować po upływie 6 miesięcy (wbrew temu, co sugeruje przepis), ale w takim przypadku musi "dogadać" się z resztą współtwórców, na ogólnych zasadach wynikających z ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (poza wszystkim redakcja komentowanego przepisu pozostawia wiele do życzenia)
OK. Art. 17 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych stwierdza:
Jeżeli ustawa nie stanowi inaczej, twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu.
Przepis art. 15a wprowadza pewne ograniczenie w realizowaniu monopolu autorskiego studenta, w ten sposób, że narzucono (jeszcze nikt nie analizował, czy zgodnie z konstytucją) prawo pozwalające zamrozić wolę studenta w okresie 6 miesięcy od obrony (co - w moim odczuciu - stanowi regulację dającą efekt w postaci dławienia swobody prowadzenia prac naukowych, nie zaś przeciwnie). Pierwszeństwo zaś nie oznacza, że uczelnia ma prawo opublikować prace studenta bez jego zgody. Aby zaistniało pierwszeństwo student chcący opublikować prace musi - w okresie 6 miesięcy - pozwolić na opublikowanie jej przez uczelnię. Ale pierwszeństwo to nie oznacza, że jeśli student nie chce w ogóle opublikować pracy uczelnia ma prawo opublikować ja wbrew jego woli.
A jeśli chodzi o działanie Plagiat.pl - w czasie wystąpienie prelegenta dowiedzieliśmy się, że spółka sprawdza "autentyczność" konkretnej pracy, korzystając m.in. z wewnętrznie rozwijanej bazy danych. Potwierdzenie tego znalazłem również na stronie spółki:
Screenshot serwisu Plagiat.pl, na którym widać również anons: "Sprawdzamy oryginalność tekstu przez porównanie pracy z bazą publicznie dostępnych dokumentów zgromadzonych w Internecie oraz wewnętrznej Bazy Danych Systemu"
Jak wynikało z prezentacji - spółka gromadzi prace w wewnętrznej "Bazie Danych Systemu". Jeśli tak jest w istocie, to warto postawić publicznie pytanie: na jakiej podstawie prawnej spółka prawa handlowego korzysta z utworów chronionych przez prawo autorskie? Przedstawiciel spółki powoływał się na umowy z uczelniami, ale uczelni nie przysługują autorskie prawa do utworów - prac magisterskich studentów, tak więc uczelnia nie może spółce udzielić licencji na korzystanie z tych prac (np. licencji określającej pola eksploatacji takie jak - w zakresie utrwalania i zwielokrotniania utworu - zapis magnetyczny oraz techniką cyfrową - art. 50 ustawy). Uczelnia też nie może za studenta wyrazić zgody na dokonywanie opracowań (w tym na wykorzystanie jego utworu w taki sposób, że będą w nim zaznaczone fragmenty - "raport podobieństwa")
Jeśli zatem student nie udzieli spółce licencji na korzystanie ze swojego utworu i nie udzielił zgody na dokonywanie opracowania i nie ma też innej podstawy prawnej (no właśnie, jaka jest podstawa?) - spółka korzystając z tego utworu narusza autorskie prawa majątkowe studenta. A nawet jeśli spółka korzysta z "bazy publicznie dostępnych dokumentów zgromadzonych w Internecie", to również powyższe uwagi są uzasadnione, gdyż korzysta z nich bez stosownej licencji. Co więcej - należy zastanowić się nad legalnością (zgodnością z prawem) działań samej uczelni, która zawiera ze spółką stosowną umowę...
Ciekawy jestem, jak to widzi sama spółka, gdyż trzeba pamiętać, że na mocy art. 115 ust. 3 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych:
Kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej w inny sposób niż określony w ust. 1 lub ust. 2 narusza cudze prawa autorskie lub prawa pokrewne określone w art. 16, art. 17, art. 18, art. 19 ust. 1, art. 191, art. 86, art. 94 ust. 4 lub art. 97, albo nie wykonuje obowiązków określonych w art. 193 ust. 2, art. 20 ust. 1–4, art. 40 ust. 1 lub ust. 2,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Warto też zadać pytanie o to, czy spółka "rozpowszechnia" utwory studentów, czy dokonuje ich opracowania (na co wymagana jest zgoda, na podstawie art. 2 ustawy), a jeśli "rozpowszechnia" (oryginały lub opracowania, np. w formie "raportów podobieństwa z zaznaczonymi fragmentami" przekazywanych uczelniom), to czy uczyniła sobie z tego stałe źródło dochodu...
Do tego dochodzą jeszcze roszczenia cywilnoprawne z art. 79 ustawy, w szczególności możliwość dochodzenia zapłaty sumy pieniężnej "w wysokości odpowiadającej dwukrotności, a w przypadku gdy naruszenie jest zawinione - trzykrotności stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu".
A wypada jeszcze odnotować przepisy ustawy o ochronie baz danych (jeśli spółka korzysta z baz danych uczelni), w szczególności art. 12 tej ustawy:
1. Kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowych, bez uprawnienia lub wbrew jego warunkom, pobiera dane lub wtórnie wykorzystuje w całości lub w istotnej, co do jakości lub ilości, części bazy danych, podlega karze grzywny.
2. Orzekanie następuje na podstawie Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia.
3. Sąd może orzec przepadek, na rzecz Skarbu Państwa, bezprawnie wykonanych egzemplarzy bazy danych.
Nie wystarczy zgoda uczelni na korzystanie przez spółkę z chronionych prawem autorskim utworów, do których uczelnia praw nie ma, a to na zasadzie, iż nikt nie może przenieść na drugiego więcej praw, niż samemu posiada (łac. "nemo plus iuris alium transferre potest, quam ipse habet"). Ewentualne interpretacje rozporządzenia wykonawczego do art. 192 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym (dotyczącego prowadzenia przez uczelnie dokumentacji przebiegu studiów) nie mogą prowadzić do naruszania przysługujących z ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych praw twórców.
A gdyby ktoś chciał zapoznać się z pracami magisterskimi, które magistrzy zgodzili się opublikować w tym serwisie (udzielając licencji niewyłącznej), to może sięgnąć do działu prace magisterskie. Zastanawiam się, czy w rozwijanym przez spółkę "Ogólnopolskim Systemie Antyplagiatowym", o którego rozwój tak bardzo martwił się prelegent (sugerując, że to bardzo ważne, by wszystkie uczelnie w Polsce do tego systemu należały), znalazła się moja praca magisterska, na co zgody nie udzielałem.
Na zakończenie pragnę również przywołać podzielaną przeze mnie wątpliwość kolegów Marcina Błaszyka i Krzysztofa Jarosińskiego, którzy w czasie pytań do prelegenta zwrócili również uwagę na problem legalności (zgodności z prawem) przetwarzania przez spółkę danych osobowych studentów (imion, nazwisk, nr dyplomów, etc.; trzeba też dodać od razu, że w chodzi też o dane absolwentów) w trakcie przygotowywania "raportu podobieństwa".
Przeczytaj również: Luki w programie Plagiat.pl i problem prac magisterskich. Pod przywołanym właśnie tekstem znajduje się komentarz dr Sebastiana Kawczyńskiego, prezesa spółki Plagiat.pl Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Na tej podstawie liczę, że dr Kawczyński skomentuje również niniejszy tekst.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
na to zgody nie udzielałem!
To bardzo ciekawe. Ja też jakiś czas temu zwróciłem uwagę, że kilka moich artykułów (umieszczonych w internecie w formie PDF) jest regularnie ściąganych przez jakiegoś bota operującego w domenie plagiat.pl:
217.153.56.18 "Jakarta Commons-HttpClient/3.1"
Czy mam podejrzewać, że spółka plagiat.pl skopiowała sobie mój artykuł do swojej bazy danych i coś tam z nim robi bez mojej zgody? Coś, co wykracza poza dozwolony użytek osobisty?
Wyszukiwarki
Wydaje się, że zdanie "A nawet jeśli spółka korzysta z bazy publicznie dostępnych dokumentów zgromadzonych w Internecie, to również powyższe uwagi są uzasadnione, gdyż korzysta z nich bez stosownej licencji." idzie trochę za daleko. Przecież można zadać pytanie na jakiej licencji dowolna wyszukiwarka internetowa przechowuje (na nośnikach zapewne magnetycznych), oraz opracowuje poprzez dodanie indeksów/rankingu zawartość Internetową?
Chyba, że bot z domeny plagiat.pl ignoruje odpowiednie znaczniki meta-html. Ignoruje?
I takie pytania są stawiane
I takie pytania (o wyszukiwarki i podstawy agregacji) są stawiane publicznie, a nawet zapadają po postawieniu takich pytań rozstrzygnięcia sądowe:
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Pytania
Rozumiem, że takie pytania są stawiane ale nie zgadzam się z punktem widzenia ich autorów. Jeśli ktoś publikuje treść w sieci Internet to zazwyczaj udostępnia ją nie tylko dla końcowych użytkowników ale również dla usług pośredniczących (proxy) takich jak wyszukiwarki. W przeciwny razie nadaje odpowiedni meta znacznik.
Można sobie wyobrazić sytuacje bardziej złożone, jak na przykład sąd wydający nakaz usunięcia jakiejś treści ze strony i w tym kontekście kwestię kopii takiej strony w innych serwisach. Ale to, moim zdaniem, nie podważa samej idei "usług dodanych" w Internecie, a ewentualnie nakłada dodatkowe obowiązki na operatorów serwisów świadczących takie usługi.
To niech się zdecydują
"Jeśli ktoś publikuje treść w sieci Internet to zazwyczaj udostępnia ją nie tylko dla końcowych użytkowników ale również dla usług pośredniczących (proxy) takich jak wyszukiwarki."
No, fajnie. Tylko jak w takim razie wytłumaczyć casus teledysku "Precious" i inne. Niech prawodawca się w końcu na coś zdecyduje i stosuje prawo takie same dla wszystkich. Jak na razie to jak u Orwella: wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze.
Udostępnianie != pozwolenie na powielanie
Co innego jest udostępniać stronę, materiały w celach informacyjnych, naukowych itp. co robi większość Internautów tworząc artykułu, notki prasowe, a co innego korzystać z tych informacji w celach zarobkowych poprzez kopiowanie przez osoby trzecie
Przy okazji - o paradygmatach w ocenie prawa autorskiego...
Takie retoryczne pytanie: prawda, że trochę zmienia się ogląd spraw, gdy nagle komentuje się "utwory", które stworzone są przez nas, a nie przez innych? To w kontekście "wolnej kultury", etc.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Wykorzystanie komercyjne, a wolna kultura
Powielanie i rozpowszechnianie ok, to jest właśnie wolna kultura. Ale branie i zamykanie tego w super tajnych bazach danych i czerpanie korzyści już nie jest związane z "wolną kulturą". Warunki CC BY-NC-SA uniemożliwiają wykorzystywanie utworów właśnie w stylu plagiat.pl.
Moim zdaniem udostępniając utwór w internecie zgadzam się
Moim zdaniem udostępniając utwór w internecie zgadzam się na korzystanie z niego w celach osobistych, a nie do użytku komercyjnego!
Plagiat.pl zarabia na tym, że reklamuje się tym, że ma w swojej bazie danych kilka miliardów utworów i korzysta z nich w swoich płatnych analizach. Moim zdaniem nie jest to użytek osobisty - ale czysty biznes.
Natomiast "normalna wyszukiwarka" jest dostępna za darmo.
To nie chodzi tutaj o pokazywanie absurdów?
Czytając te notki miałem wrażenie, że ich celem nie jest samo w sobie potępienie działalności a la plagiat.pl (no bo oskarżać kogoś o np. przygotowanie raportu z podobieństwa czyjejś pracy do tego co jest w internecie), ale pokazanie do jakich absurdów doprowadza obecnie obowiązujące prawo.
Oczywiście istnieje też odwieczny problem - duży może więcej. A więc to za co oskarżono by i skazano jakiegoś nastolatka duża firma może robić "w majestacie prawa". I tutaj chyba leży problem...
mod_rewrite
Ode mnie ich bot też sporo ściągał. Już się pojawiło przekierowanie na Apache.
RewriteEngine On
RewriteCond %{REMOTE_ADDR} ^217\.153\.56\.18$
RewriteRule ^(.*)$ http://spadaj/na-drzewo
A czy uczelnie maja prawo
A czy uczelnie maja prawo wymagac od studentow podpisywania deklaracji co do udostepniania prac (zrzekania sie czesci praw) pod grozba nie przyjecia pracy do dziekanatu.
No właśnie. Bo jeśli tak,
No właśnie. Bo jeśli tak, to może te uczelnie zechcą na studentach wymuszać udostępnianie prac na potrzeby takich serwisów jak dyskutowany i już kompletnie nie będzie o czym dyskutować. Z wymuszaniem udostępnienia różnych danych osobowych można się spotkać na każdym kroku...
Na jakiej podstawie plagiat.pl korzysta
Myślę, że
tutaj można znaleźć przynajmniej częściową odpowiedź na pytanie: "Na jakiej podstawie Plagiat.pl korzysta z prac magisterskich studentów?" . Częściową, bo wiadomo na jakiej podstawie od tej pory chcą korzystać, wciąż nie wiadomo co z tymi które już mają w bazie danych.
(gazeta.pl)
Ciekawe czy takie zmuszanie do zrzekania się prawa do wynagrodzenia można jakoś pod kodeks karny podciągnąć?
P.S.
Mam wrażenie, iż kwestia przymuszania do składania takich oświadczeń ma sporo wspólnego z tym konkretnym artykułem...
Trochę to analogiczne do niewydawania dokumentów przez dziekanat
Swego czasu był niezły "smród" ponieważ dziekanaty nie chciały wydawać studentom ich dokumentów przed rozliczeniem się z uczelnią. Tzn. nie dawało się wyciągnąć matury gdy się miało np. nieopłacone czesne albo jakieś zaległości (choćby i niezapłacony akademik).
Oczywiście praktyka taka jest bezprawna i ostatecznie uczelnie się z tego wycofały, ale przymus uczestniczenia w programie antyplagiatowym przypomina mi tę sprawę.
W imię wyższego dobra zmusza się ludzi bezprawnie do robienia czegoś, na co ochoty mieć nie muszą.
Moim skromnym zdaniem powinno to zostać uregulowane prawnie. System antyplagiatowy powinien istnieć i uczestnictwo w nim powinno być przymusowe, ale system ten powinien być państwowy i prowadzony np. przez ministerstwo właściwe ds. szkolnictwa wyższego, a nie przez prywatną spółkę.
A póki nie ma odpowiednich uregulowań prawnych to uczelnie powinny niestety odpuścić.
Nad czym ubolewam, bo wiem jak wiele prac dyplomowych powstaje (Ctrl+C/Ctrl+V).
przymusowy system antyplagiatowy
A moim skromnym zdaniem nie ma potrzeby, aby uczestnictwo w systemie antyplagiatowym było konieczne. Dobry promotor, który zna i śledzi na bieżąco zagadnienia poruszane przez jego studentów, a także zna samych studentów jest w stanie bez większych problemów stwierdzić, czy piszą oni swoje prace samodzielnie.
System antyplagiatowy byłby potrzebny w sytuacji, w której profesorowie mieli na seminariach więcej studentów niż są w stanie poznać i sprawdzić przez 2 lata seminarium, a studenci ci pisaliby prace na tematy, które tym profesorom są obce. Czy z taką sytuacją mamy do czynienia w polskich szkołach wyższych?
Ale nawet wtedy system antyplagiatowy nie musi być moim zdaniem obowiązkowy. Proponowałbym za to, aby wszystkie prace licencjackie, magisterskie i dalej w górę były obowiązkowo publicznie dostępne w Internecie, w otwartym formacie umożliwiającym zindeksowanie i automatyczne przetwarzanie.
ograniczenie w interesie ogólnospołecznym :)
Gdyby tak zmodyfikować system prawa, by twórcy (prac magisterskich) byli tak ograniczeni w swoim monopolu własności intelektualnej (pamiętacie to Państwo: występujemy w interesie biednych twórców), że ich dzieła obowiązkowo były publikowane, zgodnie z tym, co napisał Krzysztof, to byłoby to (przynajmniej) ograniczenie praw twórców w interesie ogólnospołecznym, nie zaś w interesie jednego z działających na rynku podmiotów gospodarczych (nota bene - wbrew temu, co napisała Gazeta.pl - Plagiat.pl nie jest jedynym takim systemem w Polsce, ale może podmiotem o najsilniejszym marketingu). Realizowałoby to postulat budowy "społeczeństwa opartego na wiedzy", dawałoby możliwość porównania poziomu prac, możliwość stwierdzenia jakie są aktualne trendy i zainteresowania nowych pokoleń badaczy, dawałoby to również kolejne szczeble, po których mogliby wspinać się następni, a autorom istotnie ciekawych prac przynosiłoby to - właśnie ze względu na możliwość porównania - pewnego rodzaju promocję (ich dorobek i praca nie byłaby zawłaszczana w sytuacjach czasem jeszcze obserwowanych w Polsce, gdy niektórzy promotorzy posiłkują się w budowie swojego dorobku pracami innych, zapominając wspomnieć o autorstwie wykorzystywanych opracowań). Tak czy inaczej - taki postulat, który właśnie przedstawił Krzysztof, również jest postulatem zmierzającym do ograniczenia praw twórców.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
publikowanie bez ograniczenia praw
Nie postulowałem ustawowego ograniczenia praw twórców prac naukowych. Już teraz uczelnia ma prawo pierwszeństwa do opublikowania pracy studenta (art. 15a pr. aut.) oraz pracownika naukowego (art. 14). Uczelnie powinny po prostu korzystać z tych praw i udostępniać prace swoich studentów i pracowników bez ograniczeń w Internecie.
pierwszeństwo do publikacji pracy studenta
Tylko, że pierwszeństwo przy publikacji nie oznacza prawa do bezpłatnego publikowania. Twórcy przysługuje prawo do wynagrodzenia za korzystanie z jego utworu. Jeśli w noweli prawa autorskiego wprowadzono pierwszeństwo przy publikacji pracy studenta, nie oznacza to, że studentowi nie przysługuje prawo do wynagrodzenia na takich warunkach, jakie on (student) uzna za interesujące. Jeśli warunki wynagrodzenia są dla studenta nieinteresujące - nie musi się zgadzać na publikację. Uczelnia ma jedynie pierwszeństwo w przypadku, gdyby się zdecydował. Ten wątek w tym serwisie również wcześniej był poruszany (nawet w tekście, pod którym komentujemy teraz).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
a za wykorzystanie w bazie anty-plagiatowej nie przysługuje?
Zastanawiam się, czy zastrzeżone wyraźnie w art. 14 prawo do wynagrodzenia pracownika naukowego oznacza, że student (art. 15a) już go nie ma (bo tam nie ma o nim wzmianki), czy też zgodnie z ogólnymi zasadami (art. 17) ma - a wzmianka w art. 14 stanowi superfluum.
Ale prawo do wynagrodzenia nie jest jakoś szczególnie związane z publikowaniem w Internecie. Jeżeli uczelnia wykorzystuje utwory do zasilenia nimi bazy antyplagiatowej jakiegoś przedsiębiorcy, to wynagrodzenie również się należy, czyż nie?
Myślę, że się należy
Myślę, że się należy. Myślę, że jeśli przedsiębiorstwo korzysta z utworów - poza zgodą (wykonaniem monopolu autorskiego) studenta powinno być też zagwarantowane jego prawo do wynagrodzenia za korzystanie.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
wynagrodzenie
A ja myślę, że dla pełnego obrazu trzeba by wziąć pod uwagę również istnienie nieodpłatnych (lub tylko częściowo odpłatnych) studiów na uczelniach publicznych.
Dostrzegam np. istotny związek pomiędzy płaceniem podatków a dostępem do prac naukowych dzięki tym podatkom tworzonych.
pod uwagę można brać, ale czy to zmienia system?
Pod uwagę można brać, ale czy to zmienia system? Spójrz na art. 29 ust. 21 ustway o prawie autorskim i prawach pokrewnych w związku z ust. 3 tego przepisu. Oczywiście jest też "dziwna" instytucja z art. 30 ust. 2 ustawy.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Co do podatków - warto zauważyć, że uczelnie zapłaciły firmie
plagiat.pl - w ciągu kilku lat jej istnienia już kilka milionów złotych za jej analizy.
Trudno powiedzieć ile to milionów - bo finanse plagiat.pl są poza wszelką kontrolą studentów i uczelni, ale biorąc pod uwagę, że np. UMCS płaciła ok 30 tys. rocznie przez kilka lat, a to tylko jedna z ponad 80 uczelni w tym systemie to kwota ktora "wyparowała" z systemu edukacji na konta plagiat.pl na pewno jest olbrzymia. Plagiat.pl przejął duże pieniądze, które mogłyby być wydane na remonty, badania i stypendia.
Czy ja - jako podatnik - nie mam jakiegoś prawa wiedzieć ile ta firma zarobiła na umowach z publicznymi uczelniami?
Mam dwa PYTANIA w sprawie plagiat.pl i prac magisterskich.
- Dlaczego uczelnie i ta firma sprawnie budują system kontroli prac magisterskich, a zupełnie ignorują prace naukowe nauczycieli akademickich (albo nawet innych twórców jak dziennikarze, urzędncy itp.)? Przecież jakość i samodzielność tych dzieł ma dużo większe znaczenie dla nauki niż prace studentów.
Poza tym prace magisterskie i tak już są chyba najlepiej kontrolowanymi pod względem legalności dziełami w Polsce - bo nad ich jakością czuwa promotor - osobono przydzielony nauczyciel do każdego studenta.
- Dlaczego niby tylko studenci i pracownicy nauki mieliby być ograniczani w swoich prawach autorskich. Ale już nie muzycy, filmowcy, dziennikarze, programiści itp. Oni podobno plagiatują jeszcze częściej niż naukowcy i uczniowie.
promotorstwo
troszkę off-topic
Oczywiście mamy do czynienia z sytuacją dużo gorszą:
A czy takie oświadczenie ma
A czy takie oświadczenie ma w ogóle moc prawną - bo według mnie należy tu zastosować przepisy Art. 87 KC:
"Kto złożył oświadczenie woli pod wpływem bezprawnej groźby drugiej strony lub osoby trzeciej, ten też może uchylić się od skutków prawnych swego oświadczenia, jeżeli z okoliczności wynika, że mógł się obawiać, iż jemu samemu lub innej osobie grozi poważne niebezpieczeństwo osobiste lub majątkowe".
No bo w sumie władze uczelni grożą studentowi, że niedopuszczą go do egzaminu magisterskiego - jeżeli nie przekaże nieodpłatnie firmie plagiat.pl swojej pracy do komercyjnego korzystania.
Dla mnie osobiście jest to skandal, sytuacja sprzeczna z prawem autorskim oraz wszelkimi zasadami współżycia społecznego.
A taki sposób zdobywania klientów - dyskwalifikuje tą firmę etycznie do kontrolowania jakichkolwiek utworów studentów.
8 miesięcy prac społecznych
Nie wiem, czy to odpowiedni wątek, ale gdzieś wypada odnotować rozstrzygnięcie sądu w Toruniu, o którym Wirtualna Polska pisze w tekście 8 miesięcy prac za plagiat pracy magisterskiej. W tej sprawie prokuratura oczekiwała, że studentka, która rok temu obroniła pracę magisterską z filozofii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, zostanie skazana na karę - jak pisze WP - "dwóch miesięcy aresztu w zawieszeniu na dwa lata". Sąd uznał, że odpowiednią karą będzie osiem miesięcy prac społecznych.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Inna relacja z prezentacji Plagiat.pl
Marcin Błaszyk opublikował właśnie w swoim serwisie tekst Plagiat.pl - dlaczego ktoś czerpie korzysci majątkowe z moich utworów?, w którym prezentuje swoje przemyślenia związane z przywołaną w komentowanej właśnie notatce prezentacją przedstawiciela Plagiat.pl, mającej miejsce na niedawnej konferencji IPGH 4. Przywołany autor rozpoczyna swoją relację słowami:
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Prawa uczelni do dzieł stworzonych w ramach zajęć
Po przeczytaniu tej notki zastanowiła mnie jedna rzecz: kto jest właścicielem majątkowych praw autorskich do prac stworzonych w ramach zajęć na uczelni wyższej? Przejrzałem regulamin studiów mojej uczelni, statut, oraz dokument nadrzędny czyli ustawę - Prawo o szkolnictwie wyższym i nie znalazłem o tym informacji.
Pytam o to, bo znam przypadki, w których prace zrealizowane w ramach zajęć były odsprzedawane przez uczelnię innym podmiotom - konkretnie były to analizy biznesowe, biznesplany i podobne dokumenty.
autorskie prawa majątkowe przysługują twórcom
W powyższym przykładzie będą miały zastosowanie przepisy ogólne, a zatem autorskie prawa majątkowe przysługują twórcom.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
W ramach zajęć
Czy w wypadku tworzenia "na zajęciach" jedynym twórcą jest student? Co z wkładem (sprawdzanie, recenzowanie, podpowiadanie, ułożenie tematu itp. itd) prowadzącego/promotora do pracy którą wykonuje student?
Sugerowano mi, że to uczelnia ma prawa majątkowe
Kiedyś poruszyłem (luźno i nieformalnie) ten temat z jednym z wysokopostawionych pracowników wydziału. Odpowiedź (mniej-więcej) była taka, że to uczelnia udostępnia studentowi sprzęt i zapewnia promotora i recenzenta więc pracy dyplomowej nie można 'sprzedać' (nie bez porozumienia z uczelnią).
Z tego wynikało, że jeśli np. tematem pracy jest np. projekt systemu informatycznego i jest on dobrze zrobiony, to i tak nie da się tego sprzedać samodzielnie jakiejś firmie, bo uczelnia ma (część/całość) praw majątkowych do utworu.
prawa majątkowe uczelni
Z samego faktu zapewnienia materiałów i narzędzi, a także nadzoru promotorskiego oraz recenzji pracy nie wynikają żadne prawa do pracy studenta. Ponadto, student to nie pracownik, więc nie dotyczy go art. 12 pr. aut. Co więcej, pracownicy naukowi podlegają szczególnej regulacji art. 14 pr. aut. (który stanowi tylko o pierwszeństwie uczelni do publikacji, a nie o nabyciu jakichkolwiek praw majątkowych). Można te sprawy oczywiście uregulować odrębnie w umowie (regulaminie studiów). Powyższe dotyczy praw autorskich. Na uczelniach technicznych istotne mogą być również prawa własności przemysłowej, a tam mamy nieco inną regulację (art. 11 pwp).
Oczywiście ze stanu faktycznego może wynikać faktyczne współautorstwo danej pracy. Ale tak mi się wydaje, że jeżeli promotor zaczyna pisać pracę (tworzyć projekt itp.) razem ze studentem, to student nie bardzo może za taką pracę uzyskać tytuł naukowy...
A nawiązując do innego wątku - skoro promotor byłby współautorem pracy to kto powinien ponosić odpowiedzialność za ewentualny plagiat popełniony w tej pracy a wykryty programem anty-plagiatowym?
Redagowanie
Nie każdy wkład w dzieło jest w końcu wkładem twórczym: OIMW redakcja tekstu albo pociągnięcie za migawkę aparatu wedle cudzego wskazania nie są "twórcze".
W tych samych kategoriach rozumiem rolę pracowników uczelni - podobnie pewnie jak instruktora w szkole nauki jazdy.
Promotor
Warto zauważyć, że status prawny promotora w stosunku do pracy magisterskiej oraz jego odpowiedzialność za to dzielo nie jest uregulowany prawnie.
Faktycznie jest tak, że promotorzy wpisują fragmenty prac magisterskich do własnych publikacji - a w razie wykrycie tlumaczą się, że są wspólautorami. Natomiast w razie wykrycia plagiatu w pracy - mówią, że zostali oszukanii przez studenta.
Na uczelniach humanistycznych wklad promotora sprowadza się do tego każe sobie przynieś pracę, ze na 3 tyg. przed obroną.
Natomiast w ogole nie ma czasu na pomoc dla studenta, wyjaśnienie mu zasad redagowania tekstu, praw autorskich, nie kontroluje na bieżąco procesu powstawania pracy. A gdyby to robili student nie byłby w stanie niczego splagiatować.
prosze o porade i pomoc
Mam pytanie... Bardzo wazne... A, w zasadzie, chce tylko się upewnić... Studiuje na uczelni prywatnej. W umowie była mowa o tym ze "student przenosi na uczelnie autorskie prawa do swojej pracy dyplomowej przygotowanej w ramach studiow, przeniesienie następuje na wszystkich polach eksploatacji... określonych w art.50 ustawy..." no i dalej nie wiem, co bylo, ale czy dobrze rozumiem to, że to moja uczelnia ma wszelkie prawa do tej pracy i może z nią robić co jej się podoba...?
Zależy...
Art 41, Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych
IANAL, ale IMO zależy czy podpisałeś zrzeczenie się na konkretną pracę, czy na prace dyplomowe w ogóle. Polecam lekturę ustawy.
Mam pytanie dotyczące
Mam pytanie dotyczące konsekwencji plagiatu pracy.
Uczelnia może odebrać tytuł zawodowy, ale czy nie może potem pozwolić napisać byłemu absolwentowi pracy magisterskiej po raz drugi i ją obronić.
Przecież w wyniku stwierdzenia nieważności postępowania w sprawie nadania tytułu naukowego - formalnie żadna obrona nie miała miejsca i osobę taką należy traktować jako kogoś kto spełnił wszystkie wymagania potrzebne do ukończenia studiów poza napisaniem i obronieniem pracy.
5-6 lat pracy młodego człowieka ma iść na marne z powodu 1 głupiego błędu!
To nie jest "1 głupi błąd"
tylko oszustwo stawiające pod znakiem zapytania uczciwość tego człowieka w ciągu całych 5-6 lat studiowania (niekoniecznie pracy)... To tak, jakby włamywaczowi do banku, którego złapała policja, pozwolić iść do domu. Niech później spróbuje normalnie wypłacić pieniądze z konta. Ewentualnie niech jeszcze raz spróbuje napadu. Może kiedyś policji nie będzie i się uda (szansę należy dać?)
To jest głupota a nie poważne przestępstwo
No ale te 5 - 6 lat studiowania też o czymś świadczy. Taki człowiek musiał zdać dziesiatki egzaminów i zaliczeń, a teraz ta cała jego praca idzie na marne.
Oszust bankowy odsiedzi swoje, nawet będzie zadowolony, że za kratkami nauczy się fachu - a potem wraca do zawodu.
A takiego studenta uczelnia wlaściwie siłą spycha na margines człowieka z wyrokiem i bez wykształcenia - zamiast pracować i placić podatki bedzie musiał - czy chce czy nie chce w dzisiejszej rzeczywistości - też okradać bankomaty.
I gdzie tu sens i logika.
Bo nawet sąd karny w głośnej sprawie plagiatu Emilii P. na UMK, skazał oskarżona na zaledwie 8 mięsięcy prac spolecznych w zawieszeniu. Niejako potwierdzając opinie, że taki plagiat to czyn o niskiej społecznie szkodliwości, wbrew temu co mówią niektorzy fanatyczni obrońcy prawa i sprawiedliwości.
Poza tym studenci najcześciej popełniają plagiaty, bo nie wiedza, że jest to cos zlego, przez nieuwagę lub nie znaja zasad cytowania i redagowania tekstu.
Plagiat to nie oszustwo
Oszustwo jest przestępstwem z art. 286 Kodeksu Karnego
Natomiast tzw. "plagiat" jest złamaniem art. 17 i 115 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 4 lutego 1994 r.
To zupełnie inne przestępstwa i "plagiat" jest uważany za dużo lagodniejsze przewinienie - o czym świadczy chociażby kara jaka za niego grozi (pozbawienie wolności do lat 3, a w przypadku oszustwa z KK od 6 miesiecy do 8 lat).
Podsumowując, więc zgodnie z prawem plagiat nie jest oszustwem, ale złamaniem praw autorskich.
Chciałabym się zorientować
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś mi odpisze. Dzisiaj dostałam wiadomość od jednego ze swoich już byłych wykładowców (a, żeby być ścisłą pomocnik naszego szanownego doktora), wiadomo jak to programowanie oddawaliśmy całą masę prac domowych i podobnych temu, na przykład przedmiot mojej bulwersacji - prace bonusowe.
Jedną taką pracę oddałam, miałam czas i ochotę napisać ją w ramach podbicia oceny. Później była mowa o tym, że to profesjonalne podejście a problem był oparty na faktycznym zapotrzebiwaniu i być może, będzie to ów prowadzący chciał wykorzystać "na rynku", oczywiście mowa była o tym, że jeśli tak, to i ja coś z tego będę miała. Później wręcz kilkakrotnie pytałam, co się z ową pracą dzieje, jednak bez rezultatu.
A teraz wprost z nieba dostaję wiadomość, że praca jest w użytku, ale potrzeba dopasowania programu do nowej wersji bazy danych i czy bym się tego podjęła, jako twórca znający kod. Przyznam, że mało nie spadłam z krzesła, bo praca oddana była tylko jako element zajęć, nie było mowy o przekazaniu praw autorskich, które zdaje mi się mogę roszczyć do w pełni samodzielnie wykonanego projektu. Z moich informacji wynika, że ów przedsiębiorczy człowiek nie jest bezpośrednio pracownikiem firmy wykorzystującej mój program (który nie jest i nie był określony przeze mnie jako free software), ale pośrednikiem, który najprawdopodobniej rości sobie do niego prawa autorskie.
Nadmienię, że w programie jest wyraźnie nadmienione, kto jest jego twórcą.
Co powinnam teraz zrobić?
Zarzuty wobec Usenet.com
Zarzuty wobec Usenet.com dotyczące łamania praw autorskich zostały podtrzymane przez amerykański sąd. Właściciele serwisu zostali uznani winnymi bezpośredniego naruszania praw, jak i przyczyniania się do jego łamania.
Usenet.com pobierał opłaty za dostęp do sieci Usenet i celowo ukierunkowywał swoją działalność na korzyści finansowe związane z udostępnianiem miejsca na swoich serwerach na pliki, które w większości chronione są prawem autorskim.
Czy nie wydaje się wam, że plagiat.pl postępuje dokładnie tak samo jak usenet.com? Prace studentów są chronione prawem autorskim, a plagiat.pl udostępnia je uczelnią za opłatą.
Czy jest jakaś organizacja broniąca praw autorskich studentów?
Przeniesienie praw autorskich na uczelnie
Dorzucę coś od siebie. W tym roku skończyłem studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przy składaniu pracy musiałem podpisać następujące oświadczenie:
I teraz pytanie. O ile wydaje się możliwe nie zaznaczenie żadnej opcji w podpunkcie 2, o tyle podpunkt pierwszy jest zastanawiający.
Mówi on o umieszczeniu w bazie, nie podając o jaką konkretnie bazę chodzi, a jedynie dodając niejasne sformułowanie o wykorzystaniu "w zakresie koniecznym do zapewnienia ochrony praw do autorstwa.".
Pytanie do prawników. Czy takie sformułowanie oznacza, że uczelnia może sprzedać/wypożyczyć tekst pracy na potrzeby serwisu takiego jak Plagiat.pl?
Z tego, co mi wiadomo UJ pragnie stworzyć u siebie bazę prac dyplomowych w ramach Biblioteki Jagiellońskiej. Rozumiem więc chęć uczelni by obyło się to bez jej kosztów. Mógłbym się nawet zgodzić
na wykorzystanie mojej pracy do budowy takiej bazy. Martwi mnie natomiast, że w jednym punkcie muszę się zgodzić na wprowadzenie pracy do systemu teleinformactycznego (uczelni) oraz na nieodpłatne przekazywanie jej innym podmiotom, jeżeli nie są one wyszczególnione.
Czy w ogóle jest porpawne takie formułowanie, że za jednym zamachem godzę się na dwie zupełnie różne rzeczy?
Pytanie
Co to znaczy "musiałem" - inaczej by pracy nie przyjęli?
Uczelnie a prawa do magisteriów
W zasadzie nie dociekałem, jednak te dokumenty były na stronie w rubryce "dokumenty konieczne przy składaniu pracy magisterskiej", a dokładnie:
Załącznik pierwszy to informacje o autorze, promotorze temacie pracy i krótki opis w języku polskim i angielskim. Załącznik 2 to ten, który wkleiłem w poprzednim poście.
Podejrzewam więc, że pani w sekretaraicie by nie przyjęła bez tego załącznika o przeniesieniu praw nieodpłatnie i musiałbym być może walczyć w dziekanacie. Tak czy siak UJ archiwizuje prace magisterskie w formie elektronicznej więc musiałbym się zgodzić przynajmniej na połowę punktu pierwszego. Żeby zgodzić się nań musiałbym jednocześnie zgodzić się na nieodpłatne kopiowanie tejże elektronicznej kopii.
Wykreśl z oświadczenia
Wykreśl z oświadczenia drugą część punktu pierwszego, albo dodaj zastrzeżenie, że nie zgadzasz się na udostępnianie na "zewnątrz".
Ciekawe jaka byłaby reakcja.
--
http://grizz.pl/
Wykreślenie części oświadczenia
Byłby to pewnie niezły pomysł. W sekretariacie od razu by się nie zorientowali więc wszystko byłoby przyjęte i wówczas zdziwienie, gdybym zażądał usunięcia z baz firm trzecich i zwrócił się z tym do UJ.
Nie wiem, czy wówczas nie pojawiłby się problem, że złożyłem dokumenty niekompletne (brak załącznika jednego) i tym samym nie spełniłem wszystkich wymogów formalnych do uzyskania tytułu magistra, zatem mój dyplom jest nieważny.
Komentarz
Moim zdanie należy podpisać, oddać, zdać egzamin - a potem zaskarżyć legalność tego oświadczenie w sądzie - jako niezgodne z polskim prawem autorskim. Uczelnia zmusza studenta do wyrzeczenia się części swoich praw autorskich - grożąc mu niedopuszczeniem do egzaminu - czy takie żądanie ma jakąkolwiek podstawę prawną? Jest prawnym wymogiem uzyskania tytułu zawodowego?
Poza tym to oświadczenie jest zbyt ogólnie sformułowane - w praktyce - można robić z taka pracą prawie wszystko - uzasadniając to ochroną praw autorskich!
No i - jeżeli w oświadczeniu jest napisane, że jego celem jest ochrona praw autorskich - osoby je podpisyjacej - to troche mi to przypomina "uszczęśliwianie na siłę"
Najgorsze z tego całego sprawdzania jest to, że uczelnie i
plagiat.pl robią sobie z pracami studentów co chcą. A pytania:
- Jaka jest tego podstawa prawna?
- Czy jest to zgodne z prawem autorskim?
Są zbywane milczeniem.
Ale myślę, że gdyby podobną akcję przeprowadzić z pracami naukowców z uczelni, albo polityków, pisarzy, dziennikarzy - zaraz uznanoby ją za NIELEGALNĄ.
Są decyzje UOKiK w sprawie wyższych uczelni
W tekście UOKiK: niewypowiadalne, pięcioletnie umowy z ZAiKS ograniczają konkurencję pisałem:
Warto do tego wrócić, w kontekście ostatnich decyzji UOKiK, o których urząd napisał w tekście Studencie - czytaj umowy:
Jest też informacja, że:
Czy teraz powinien przyjść czas na wyłudzanie oświadczeń dotyczących nieodpłatnego korzystania przez uczelnie z autorskich praw majątkowych do utworów, jakimi są prace magisterskie studentów?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Zgadzam się w 100%
Plagiat.pl zarabia na pracach studentów tak jak wydawnictwa, galerie, wytwórnie muzyczne i telewizja - oferując ludziom za opłatą dostęp do pewnych dzieł (np. muzyki, książek, filmów, prac naukowych itp.), które wykorzystują po wykupieniu licencji. Dlaczego firma plagiat.pl uważa, że jest zwolniona z tego obowiązku?
Usprawiedliwienie uczelni i firmy plagiat.pl jest jedno. Że muszą kontrolować prace studentów, ale tu pojawiaja się wątpliwości:
1) Dlaczego tak sprawdzane są tylko prace magisterskie. Inne utwory (prace naukowe, artykuły prasowe, powieści, muzyka) też są często plagiatowane, ale nikt nie wymaga od ich twórców, wyrzekania sie swoich praw autorskich, bo ktoś chce je "skontrolować".
2) Poza tym czy kazdy ma prawo kontrolować każdego? Czy interes społeczny usprawiedliwia to , że np. włamię się do czyjegoś komputera i sprawdzę czy nie ma na nim pornografii?
Czy w takim wypadku mogę uniknąć odpowiedzialności karnej tylko dlatego, że w interesie społecznym kontroluję kogo chcę? Wydaje mi się, że przestępstwa z zakresu praw autorskich to raczej sprawy dla policji, sądów, prokuratury - a nie prywatnej firmy, która jest poza wszelką kontrolą studenta, organów państwa i uczelni. Nie wiadomo co się dzieje z pracami magisterskimi po ich skopiowaniu na serwery tej firmy i w praktyce uczelnia i studenci tracą nad nimi kontrolę.
Pozdrawiam
Jednak jest pewna kontrowersja
To jednak nie jest zwykłe dzieło, takie jak obraz, czy książka. Student tworzy pracę która nie ma statusu pracy magisterskiej czy licencjackiej, dopóki uczelnia, ze swoimi uprawomocnieniami, wkładem recenzenta, promotora i komisji przydzieli pracy takiego statusu; i w ten sposób znacząco zwiększa jej rangę. Kto byłby zainteresowany pracą nie obronioną, nie ocenioną i nie zrecenzowaną? Są wreszcie prace z dużo większym wkładem intelektualnym promotora niż piszącego - co wówczas?
Status prawny pracy
Status prawny pracy magisterskiej jest jednak taki sam jak innych dzieł - muzyki, filmów, obrazów czy powieści itp.
Z tym wyjątkiem, że uczelnia ma pierwszeństwo do jej opublikowania przez pierwsze 6 miesięcy po obronie.
Krytyka plagiat.pl spowodowana jest tym, że ta firma zarabia na analizach pracach studentów, oferuje ich treść uczelnią za opłatą, chociaż:
- nie ma do tego zgody autorów prac i
- nie płaci im opłat licencyjnych za korzystanie z nich, ponieważ uczelnie zmuszają studentów do przekazywania ich tekstów tej firmie.
Taka sytuacja nie ma miejsca w przypadku, żadnych innych utworów. Dlaczego więc studenci mają być tak poszkodowani?
Czemu nie mogą w pełni korzystać ze swoich praw autorskich, jak inni twórcy?
Plagiaty zdarzają w każdym typie działalności twórczej, ale tylko studenci z tego powodu muszą bezpłatnie oddawać swoje prace prywatnej, komercyjnej firmie.
Prace magisterskie, uczelnie i pierwsze upublicznienie
Ostatnio zastanowił mnie jeszcze jeden aspekt sprawy prac magisterskich i tego, co uczelnia z nimi może. Zgodnie z Art. 16 p4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych w zakres autorskich praw osobistych wchodzi "decydowanie o pierwszym udostępnieniu utworu publiczności". Praw osobistych nie można się zrzec ani przenieść. W związku z tym mimo udzielenia licencji uczelni na robienie czegokolwiek z pracą studenta, musi ona najpierw uzyskać jego zgodę na pierwsze udostępnienie publiczności.
Zakładam tutaj, że obrona nie jest takim udostępnieniem, gdyż jest ograniczona do kręgu 3 osób (poza autorem lub autorami). W związku z tym, niezależnie czy UJ chciałby umieścić moją pracę w ogólnodostępnej bazie danych prac swoich studentów, czy chciałbym ją dodać do systemu plagiat.pl, to, jeżeli tylko wcześniej nie została upubliczniona nic z nią nie pocznie.
Druga sprawa to kolejne autorskie prawo osobiste wyrażone w Art.16 p5
"nadzoru nad sposobem korzystania z utworu."
Czy nadzór może obejmować zakaz wprowadzenia do systemu plagiatowego?
Plagiat.pl stara się aby rząd rozwiązał ten problem.
Troszkę necro-posting ale myślę, że warto dla informacji wskazać, że plagiat.pl stara się ten problem rozwiązać poprzez rządowy nakaz:
http://www.prawoautorskie.gov.pl/media/Komunikat_DSM_/Plagiat.pl_--_Uwagi_do_stanowiska_Rzadu_do_komunikatu_Strategia_Jednolitego_rynku_cyfrowego_MK.pdf
Iluzja
Cytaty z FAQ serwisu http://www.plagiat.pl:
Sekcja "Dokumenty"
Czy System rozpoznaje cytaty i uwzględnia przypisy?
Nie, System wyszukuje podobieństwa zgłoszonej pracy z innymi dokumentami znalezionymi w Internecie oraz, w przypadku kont abonamentowych, z dostępnymi bazami dokumentów. Sama treść dokumentu nie podlega żadnej analizie. Z tego powodu nawet cytaty, które zostały prawidłowo oznaczone w tekście, zostaną podkreślone i uwzględnione przy liczeniu Współczynnika podobieństwa 1.
Sekcja "Inne"
[...]
Czy system Plagiat.pl daje gwarancję wykrycia plagiatu w badanym dokumencie?
Nie, system będzie poszukiwał dokumentów zawierających identyczne fragmenty w dostępnych bazach danych, jednak bez 100% gwarancji, że podobieństwo z którymś z występujących tam dokumentów zostanie wykryte. Ograniczenia skuteczności Systemu wynikają przede wszystkim z dynamicznej struktury Internetu oraz z faktu, że nie istnieją stuprocentowo skuteczne wyszukiwarki. Ideą systemu antyplagiatowego nie jest odnalezienie plagiatów, raczej zweryfikowanie poprawności zapożyczeń i identyfikacja ich źródeł.
Iluzja
Jak przyjrzeć się wartości "młota" na plagiaty, to warto pamiętać o tym, że zaświadczenie/wynik/certyfikat (czy co tam wystawiają) ma wartość prawną nawet nie przyzerową.
Warto też poczytać FAQ i dowiedzieć się czego poszukiwacze plagiatów NIE ROBIĄ.
Kilka lat temu zaopiniowałem ówczesnemu prorektorowi jednej z Wyższych Uczelni Technicznych ofertę usługi sprawdzania prac dyplomowych studentów tejże uczelni (inżynierowie i magistrzy inżynierowie) na okoliczność splagiatowania. Zaopiniowałem negatywnie, ponieważ: a) prace zawierają liczne ilustracje, wyniki badań, cytaty, przywołania dokumentacji technicznej i standardów, itd. Znaczy się wszystko to, czego plagiat nie ogarnia swoją przenikliwością. Do dziś nic się nie zmieniło, argumenty są nadal aktualne. Nic nie zastąpi promotora i pracy z dyplomantem. No chyba, że AI (SI).
_____ tommy