Czekając na uzasadnienie wyroku w sprawie GBY.pl (jeśli p to q - rozważmy możliwości)

Czekamy na to uzasadnienie wyroku (por. Wyrok Sądu Okręgowego w sprawie GBY.pl - przegrana i "wygrana"), obiecano mi, że będę mógł je opublikować, jak się tylko ukaże. Jeśli w przypadku redaktora serwisu internetowego z Bytowa sąd mógł dojść do wniosku, że łamie on przepisy karne art. 45 ustawy z dnia 26 stycznia 1984 roku Prawo prasowe, to - być może - również inne osoby naruszają te przepisy. Jeśli p to q (wynikanie, implikacja w logice). "Kto wydaje dziennik, lub czasopismo bez rejestracji albo zawieszone - podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności". Kto jeszcze ze znanych powszechnie osób popełnia występek przewidziany prawem prasowym? Czy Rzecznik Praw Obywatelskich wydaje dziennik lub czasopismo pod adresem rpo.gov.pl? Może Komendant Główny Policji, Premier albo Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji? Może Marszałkowie Sejmu RP, którzy prowadzą własne blogi?

Sąd Okręgowy w Słupsku uznał (sygn. VI Ka 409/07), że prowadzenie stron internetowych wymaga rejestracji. Prowadzenie bez rejestracji jest więc złamaniem ustawy - co wynika z rozstrzygnięcia (chociaż por. również Jeszcze raz: nie ma w Polsce ustawowego obowiązku rejestracji "prasy"). Sąd - co prawda - umorzył postępowanie przyznając, że w rozstrzyganej sprawie mieliśmy do czynienia z niską szkodliwość społeczną. To, co - zdaniem sądu - było działaniem o niskiej szkodliwości społecznej w przypadku dziennikarza z Bytowa, być może nie jest takim działaniem w przypadku osób pełniących funkcje publiczne? A jeśli tak, to czy uzasadnione jest złożenie doniesień o możliwości popełnienia przestępstwa przez niektórych funkcjonariuszy publicznych? Niektórzy z nich prowadzą nawet swoje blogi, nie tylko odpowiedzialni są za internetowe strony swoich urzędów (por. Czy "własne" serwisy internetowe administracji publicznej działają legalnie?).

Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, prof. Lech Gardocki, stwierdził, że nie ma zamiaru zgłaszać do Sądu Okręgowego wniosku o zarejestrowanie strony Sądu Najwyższego: "...nie zamierzam się zwracać do warszawskiego Sądu Okręgowego o rejestrację strony internetowej Sądu Najwyższego, bo z przepisów ustawy taki obowiązek nie wynika". Być może w Słupsku wynika taki obowiązek, a biedny obywatel musi przecież brać pod uwagę ryzyko prawne wynikające z prawomocnych (w części - jak w tym przypadku) wyroków sądu w sprawach obywateli podobnie jak on postępujących...

Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego nie ma zamiaru zgłaszać strony Sądu Najwyższego do rejestracji wbrew rozstrzygnięciu sądu w Słupsku. Czy zatem Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego dopuszcza się występku? Kto powinien to sprawdzić? Jak obywatele mają oceniać ryzyko prawne prowadzonej działalności, skoro otrzymują sprzeczne sygnały? Oczywiście Rzecznik Praw Obywatelskich mógłby dać jasny sygnał, że nie zgadza się z tezami słupskiego sądu (i gdy będziemy mieli uzasadnienie wyroku mógłby złożyć od niego kasację; podobnie mógłby postąpić Prokurator Generalny). Na razie jeszcze nie mamy uzasadnienia, ale można się zastanawiać nad tym, co może zrobić zwykły, niekwalifikowany podmiot (obywatel).

Zgodnie z art. 304. § 1. Kodeksu Postępowania Karnego: "Każdy dowiedziawszy się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu ma społeczny obowiązek zawiadomić o tym prokuratora lub Policję. Przepis Art. 191 § 3 stosuje się odpowiednio". A jeszcze trzeba pamiętać, że instytucje państwowe i samorządowe są obowiązane, i to niezwłocznie, zawiadomić prokuratora lub Policję (oraz przedsięwziąć niezbędne czynności) jeśli w związku ze swą działalnością dowiedziały się o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu.

Oczywiście jest też mechanizm, który powinien uchronić system prawa przed obstrukcją wynikającą z nieuzasadnionego zawiadamiania organów ścigania o wyimaginowanych przestępstwach. Zgodnie z art. 238 kodeksu karnego: "kto zawiadamia o przestępstwie, lub o przestępstwie skarbowym organ powołany do ścigania wiedząc, że przestępstwa nie popełniono, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". Ale jeśli z wyroku sądu rozpatrującego apelację wynika, że mamy do czynienia z łamaniem przepisu karnego, to chyba obywatel w coś wierzyć musi?

Jeśli p to q.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Bardzo interesujący

Bardzo interesujący komentarz. A wynika z niego, że z tego samego przepisu ustawy karnej nie mogą wynikać dwie sprzeczne ze sobą normy prawne, w takim samym stanie faktycznym: jedna przed organem X, druga przed organem Y.

Jeszcze kontekst i 200 doniesień

VaGla's picture

Przypominam, że zarówno Sąd Najwyższy jak i Sąd Okręgowy w Słupsku (przynajmniej jeśli chodzi o ogłoszenie wyroku, a nie wiemy jak w uzasadnieniu) nie analizował ustawowej definicji dziennika ani ustawowej definicji czasopisma (analizując definicje sądy musiałyby się zderzyć z dźwiękiem lub dźwiękiem i obrazem), jednak przywołam - dla przypomnienia - dwie tezy z Postanowienia Sądu Najwyższego - Izba Karna z dnia 26 lipca 2007 r. IV KK 174/2007 (por. Postanowienie Sądu Najwyższego - sygn. akt IV KK 174/07 (rejestracja dzienników i czasopism)):

Osoba rozpowszechniająca bez rejestracji w właściwym sądzie okręgowym dziennik bądź czasopismo za pośrednictwem Internetu zarówno wówczas, gdy przekaz taki towarzyszy przekazowi utrwalonemu na papierze, stanowiąc inną elektroniczną jego postać, jak i wówczas gdy istnieje tylko w formie elektronicznej w Internecie wyczerpuje znamiona przestępstwa z art. 45 ustawy Prawo prasowe.
(...)
Konstytucyjna zasada lojalności państwa wobec obywatela wyraża się m.in. w takim stanowieniu i stosowaniu prawa, które pozwalają obywatelowi na podejmowanie działań w przekonaniu, że jeśli działania te będą zgodne ze stanowiskiem kompetentnych organów państwa to nie narażą go na odpowiedzialność.

Więc jeśli sąd w Słupsku uznaje, że dochodzi do popełnienia przestępstwa, a wszyscy są wobec prawa równi, to musi to nieść za sobą pewne konsekwencje. Czy się mylę? Gdyby tak złożyć, powiedzmy 200 doniesień o możliwości popełnienia przestępstwa - w świetle powyższych tez Sądu Najwyższego nie można by mówić o obstrukcji organów ścigania...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Czytając Twojego bloga

Czytając Twojego bloga najczęściej ogarnia mnie strach i przerażenie :-) i raczej nie mam na myśli Twojego pióra tylko stan polskiego prawa. Dziś jednak wielka odmiana - poprawiłeś mi humor na cały dzień. Przecież ta sprawa i Twoja jej interpretacja to 100% Monty Python.

Nie Monty Python a społeczeństwo obywatelskie

VaGla's picture

Nie Monty Python a społeczeństwo obywatelskie - to co starałem się poruszyć w ten notatce to raczej jeden z mechanizmów, który może uruchomić zwykły obywatel, jeśli będzie chciał brać aktywny udział w życiu społecznym. Ale do tego musiałby faktycznie chcieć coś zrobić, nie zaś być jedynie biernym odbiorcą adresowanych do niego przekazów, płynących do niego z "telewizorów i łamów".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

I chyba tu duża Twoja rola

I chyba tu duża Twoja rola właśnie:] Przedstawiłeś problem, ogólnie określiłeś zasady... Brakuje jeszcze formatki "doniesienia" chyba jesteś najbardziej kompetentną osobą aby taką sporządzić, bez jakichś, powiedzmy, "uchybień formalnych". Z pewnością wiesz, że bez precyzyjnych, konkretnych rozwiązań i nagłośnienia ruch społeczny ma marną szansę na samorództwo ;)

A co do Monty Pythona - jakoś te pojedynki sądownicze przyniosły mi na myśl (nie wiedzieć czemu ;) skecz o zawodach dla idiotów.

[OT] O "niskiej szkodliwości społecznej"

Wygląda trochę na to, że to kolejny przypadek kiedy sąd powinien orzec (moim zdaniem) "nie wykazuje znamion przestępstwa" zamiast "niska szkodliwość społeczna".

Jednak nie orzekł

VaGla's picture

Jednak nie orzekł tak, a orzekł inaczej. Nadal czekamy na uzasadnienie wyroku. Po uzyskaniu tego uzasadnienia bezzwłocznie je opublikuję i sporo osób będzie myślało co dalej robić.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>