Czy nowy portal GIODO będzie dobrze zrobiony?
Będzie nowa "platforma komunikacji z Generalnym Inspektorem Danych Osobowych" (system E-GIODO). W sumie - nie tak dawno - strona GIODO była zmieniana. Strona GIODO nie jest obecnie zgodna ze standardem. Niestety strona wykonawcy nowego portalu GIODO również jest pełna błędów. Czy w tej umowie o wykonanie systemu, którego wartość wynosi ponad milion złotych, zapisano, że strona ma być zrobiona dobrze?
Powstanie nowy portal internetowy Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, zostanie wdrożony nowy system obiegu dokumentów. Co umożliwi nowy system? Jeśli zostanie wdrożony - obywatele i przedsiębiorcy będą mogli wypełniać wnioski i rejestrować zbiory danych drogą elektroniczną, a także będą mieli dostęp do informacji z ogólnokrajowego rejestru zbioru danych osobowych - pisze Computerworld.
Do tej pory wgląd w ogólnopolski rejestr zbiorów danych osobowych był możliwy jedynie w siedzibie urzędu. Po zmianach, za pomocą nowego portalu będzie można przeglądać i przeszukiwać rejestr w internecie. Będzie też funkcja transakcyjna - ponoć przygotowana jest możliwość rejestracji zbioru online.
Na stronie GIODO (w Aktualnościach) nie ma nic na ten temat, ale wiemy, że nowy system ma przygotować Grupa Emax. Zatem udałem się na stronę grupy.
OK. Wchodząc na stronę Grupy Emax. Mój komputer zaatakowany został komunikatem pytającym, czy chcę zainstalować i uruchomić obiekt "Macromedia Flash Player 8". Kliknąłem, że nie chcę. Pytanie pojawiło się ponownie. Znów kliknąłem, że nie chcę. Pytanie pojawiło się ponownie (dla kolejnego elementu). Po raz trzeci kliknąłem, że nie chcę żadnego flasha. Pojawiła się strona. Sprawdziłem poprawność kodu strony uczestnika konsorcjum, który będzie nam robił portal dla GIODO... "This page is not Valid HTML 4.0 Transitional!" (84 błędy).
Na stronie Emax czytam w komunikacie: "Zarząd Emax S.A. informuje, iż dnia 7 grudnia 2005 roku zawarta została umowa pomiędzy konsorcjum firm Grupy Emax składające się ze spółek Emax S.A., Winuel S.A. i Max Elektronik S.A. a Biurem Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych z siedzibą w Warszawie. Przedmiotem umowy jest wykonanie i wdrożenie elektronicznej platformy komunikacji z Generalnym Inspektorem Danych Osobowych (system E-GIODO). Wartość umowy wynosi 1 206 tys. złotych netto". To znaczy, że 1,2 miliona złotych netto. Grupa dostarczy GIODO "sprzęt niezbędny do poprawnego funkcjonowania systemu, a także przeprowadzi szkolenia z zakresu obsługi i eksploatacji".
Wiemy również, że "system elektronicznego obiegu dokumentów ma zapewnić sprawną obsługę wniosków wpływających do GIODO. Każdy dokument wpływający będzie oznaczany metryczką, ułatwiającą wyszukiwanie i klasyfikację sprawy. System pozwoli na pełną automatyzację procesów przepływu spraw i pism w urzędzie, a także monitorowanie stanu załatwiania spraw".
Mam nadzieje, że ktoś przed odbiorem nowego portalu GIODO sprawdzi, czy został on zrobiony zgodnie ze standardami oraz zgodnie z minimalnymi chociaż wymaganiami dla systemów teleinformatycznych.
Kiedy dziś sprawdzi się jego poprawność w validatorze W3C okazuje się, że obecny serwis internetowy GIODO jest całkowicie niezgodny ze standardem (Failed validation). Ktoś wstawił kropkę przed określeniem kodowania znaków. I tak to sobie funkcjonuje.
Warto zwrócić jednocześnie uwagę na to, że poprawność kodu strony to nie jedyny ważny warunek jej dobrego wykonania. Warto zapoznać się z wnioskami wynikającymi z ostatniego raportu dotyczącego eAccessibility w Unii Europejskiej. Wynika z niego, że prawie wszystkie sprawdzane strony administracji publicznej są zrobione źle! Parlament Europejski stara się zwracać uwagę na dostępność swoich nowych stron, a nawet w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji położono na to nacisk. Zobaczymy co pokaże Grupa Emax i czy GIODO będzie spełniać również wymogi dostępności...
Przeczytaj felietony: Internet? Nie widzę problemów!, Sto i jeden serwisów administracji publicznej oraz Neutralność technologiczna państwa.
Na marginesie informacji o GIODO: jak czytam w kolejnych newsach na stronie firmy EMax: "Grupa Emax jest Partnerem sesji "Informatyczna infrastruktura Polski i europejskie społeczeństwo informacyjne - i2010", odbywającej się w ramach cyklu debat publicznych "SAP dla Europy". Specjaliści Grupy podzielą się z uczestnikami sesji swoimi doświadczeniami z wdrożenia systemu wspomagania zarządzania w Urzędzie Miejskim Wrocławia", a w innym newsie: "Emax dostarczy kompletny system informatyczny dla Gminy Parzęczew. Zinformatyzuje Urząd Gminy i jednostki powiązane oraz zbuduje w Gminie Publiczne Punkty Dostępu do Internetu (PIAP). Projekt finansowany jest ze środków strukturalnych. Wdrożenie zostanie zakończone w listopadzie przyszłego roku"
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Flash
Przeprowadziłem ostatnio ciekawą wymianę zdań z osobą, która zrobiła swoją stronę całkowicie we Flashu - jak twierdzi "dla studentów". Zadałem jej kilka pytań o dostępność tak stworzonej strony, ale okazało się, że odpowiedzi musiałem sobie wygooglować osobiście.
I co się okazuje. Po pierwsze ponad 90% użytkowników korzysta z Flasha, więc nie dziwię się, gdy teksty takie jak poniższy odbierane są jako bełkot (bo przecież "u mnie działa, więc o co chodzi?"). Po drugie: Web Accessibility Guidelines W3C zalecają przygotowanie alternatywnej wersji strony, która wyświetli się przy połączeniu z przeglądarki nie obsługującej Flasha. Po trzecie, z informacji na stronie producenta (Macromedia) wynika, że istnieje sposób na stworzenie strony we Flashu, która jest dostępna dla niepełnosprawnych (pytanie, jak to wygląda w praktyce?).
To po stronie serwera. Po stronie klienta, w celu obejrzenia utworu we Flashu konieczne może być skorzystanie z plików w kilku różnych formatach, a na pewno z .swf. Specyfikacja tego formatu jest dostępna dla osób, które chcą stworzyć aplikacje generujące takie pliki, ale licencja wyraźnie stanowi, że nie można jej wykorzystać dla stworzenia odtwarzacza.
Wobec tego wydaje się, że stworzenie odtwarzacza Flash innego niż dostarczany przez samego producenta jest znacznie utrudnione. I faktycznie - większość odtwarzaczy tworzonych na zasadzie wolnego oprogramowania, które znalazłem, są w fazie alpha. Zdaje się, że jedynie swfdec działa, ale tylko pod Linuksem.
Dla jasności - jeżeli fakty są inne, proszę o poprawienie. Proszę też nie odbierać mojej wypowiedzi jako historyjki o biednych developerach open source, uciskanych przez złą korporację. Jestem pełen zrozumienia dla firmy, która stworzyła zaawansowaną technologię i nie widzę problemu, gdy udostępnia ją na takich zasadach, jakie uważa za najbardziej korzystne dla siebie. Niemniej jednak istotne jest dla mnie pytanie, czyje korzyści powinna brać pod uwagę administracja publiczna zamawiająca stronę?
Podsumowując: Wychodzi mi na to, że VaGla, który na pytanie "Czy chcesz zainstalować dodatkową wtyczkę?" odpowiada "nie", może zainstalować sobie swfdec (i Linuksa :) ). Czuję jednak, że będzie to prowadziło do podobnych przygód, jak otwieranie plików doc pod OpenOffice...
Niewidomy może natomiast mieć nadzieję, że filmik został odpowiednio otagowany.
Z kolei twórcy wolnego oprogramowania muszą dalej mozolnie dekompilować i mieć nadzieję, że efekty ich pracy będą nadal użyteczne po zmianie specyfikacji formatu przez jego właściciela. A może niedługo wybuchnie kolejna wojna formatów? Taka jak tocząca się obecnie o OpenDocument? Czy administracja publiczna będzie stroną, czy polem w tej walce?