Teraz przyglądamy się CETA

Zatem teraz przyglądamy się CETA, czyli Canada-EU Trade Agreement. W projekcie negocjowanej właśnie umowy międzynarodowej między Kanadą i Unią Europejską pojawiły sie przepisy, które odpowiadają odrzuconym właśnie przez Parlament Europejski przepisom ACTA. Prof. Michael Geist z Kanady (obserwator i komentator prac nad ACTA) twierdzi, że to sprytny zabieg, by wykorzystać finalizowaną umowę między Unią Europejską a Kanadą, jako backdoor (tylne wejście) dla pomysłów odrzuconych właśnie w Europie.

Materiał na ten temat można przeczytać na stronie prof. Geista: ACTA Lives: How the EU & Canada Are Using CETA as Backdoor Mechanism To Revive ACTA. Wskazuje on m.in. materiały, które "wyciekły", a są nimi robocze wersje negocjowanych przepisów z lutego 2012 roku (PDF). Prof. Geist przedstawia też tabelę, w której porównuje przepisy wynegocjowanej umowy ACTA z tą, którą UE negocjuje z Kanadą. Rzeczywiście - zestawienie robi wrażenie.

To jedna z tez profesora:

The European Commission strategy appears to be to use CETA as the new ACTA, burying its provisions in a broader Canadian trade agreement with the hope that the European Parliament accepts the same provisions it just rejected with the ACTA framework. If successful, it would likely then argue that ACTA poses no new concerns since the same rules were approved within the Canadian trade deal.

No i to by oznaczało, że cała publiczna debata na temat prawa własności intelektualnej, na temat stanowienia prawa na poziomie globalnym, to wszystko to tylko taka gra. Ktoś realizuje swoją agendę, a ktoś jest przeciwnikiem. Być może nawet ludzie protestowali na ulicach, a posłowie w Parlamencie Europejskim trochę się tego przestraszyli (i słusznie). Jeśli jednak tylko odpowiednio konsekwentnie będzie się proponowało w różnych miejscach takie same rozwiązania, to w końcu musi się udać, c'nie?

Koleżanki i koledzy, którzy realizują swoją agendę, mają zdecydowanie więcej zasobów i więcej wprawy, ale - myślę sobie - z czasem można zdobyć wprawę i uzyskiwać 100 zestrzeleń na 100 rzutek wypuszczonych przed strzelców...

A co po zestrzeleniu CETA? Wyłoni się FETA? KRETA? Zdaje się, że ten proces globalnego tworzenia prawa polegać będzie na stałym i spontanicznym proponowaniu stale takich samych rozwiązań z nadzieją, że ktoś wreszcie przepuści strzał. Nie raz przecież się udawało. Tylko wcześniej globalne społeczeństwo nie nazywało się jeszcze "informacyjnym" i ludzie mieli mniej możliwości czytania tego, co 10 minut wcześniej ktoś inny opublikował na innej półkuli.

A systemowo - problem pewnie tkwi w sposobie działania instytucji europejskich, gdzie Komisja realizuje jedną agendę, Rada inną, a Parlament Europejski inną... Przypomniał mi się tekst Francja pracuje nad filtrowaniem Sieci i policyjnymi trojanami (czy istnieje międzynarodówka legislatorów?). Mechanizm polityczny jest chyba mniej więcej ten sam. Gdzieś ktoś w jakimś biurze, kto odpowiada za przesyłanie pism i ustalanie treści traktatów, stale i niezależnie od decyzji politycznych może wysyłać swoje propozycje. Jedyna recepta dla tych, którzy chcieliby zmienić coś w "zaklętym kręgu", to zlokalizowanie budynku, piętra, pokoju i biurka, przy którym ktoś wciska enter. Bo - jak się wydaje - te propozycje dopisuje dziś ktoś z Anonymous, tylko ze struktury mającej dużo większą wprawę...

Jawność procesu legislacyjnego (wraz ze wskazaniem osoby - z imienia i nazwiska, która odpowiada za przygotowanie projektu) jest jednym z fundamentów demokratycznego porządku prawnego. Znam ten argument, wedle którego taki urzędnik będzie bał się cokolwiek zrobić, cokolwiek zaproponować. Cóż z tego, skoro dziś się nie boi i proponuje stale to samo, w niejasnych okolicznościach?

Na zakończenie trzeba jednak dodać, że te przepisy, które prof. Geist wyjął na stół, to są przepisy z lutego br. Wtedy jeszcze nie było wcale powiedziane, że w lipcu ACTA padnie w Parlamencie Europejskim (chociaż było już po ulicznym skakaniu w Europie). Zatem realizatorzy polityki europejskiej po prostu wkładali te przepisy, które - jak im się wydawało - miały przejść w ACTA - również do innych projektów traktatów. Nie jest to jednak tak, że teraz nagle do CETA wrzucono te przepisy, które upadły w ACTA i że zrobiono to "w związku" z tym upadkiem. Zrobiono to wcześniej i - jak uważam - na wszelki wypadek (wszak Kanada miała być stroną ACTA).

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

> z grudnia 2012Z

> z grudnia 2012

Z przyszłości?

Z lutego

Musiałem się czymś zasugerować pisząc początek, bo w ostatnim akapicie było dobrze. Poprawiłem. Dziękuję za zwrócenie uwagi.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

CETA - since 2009

CETA nie jest nowa. Najwyraźniej równolegle powstawało kilka potworków

http://di.com.pl/news/45962,0,CETA_to_nowa_ACTA_a_moze_nie_calkiem_nowa.html

Acta, Beta, Ceta,... jutro tez Wam uciekniemy...

ACTA - "A Party may provide, in accordance with its laws and regulations, its competent authorities with the authority to order an online service provider to disclose expeditiously to a right holder information sufficient to identify a subscriber whose account was allegedly used for infringement, where that right holder has filed a legally sufficient claim of trademark or copyright or related rights infringement, and where such information is being sought for the purpose of protecting or enforcing those rights."
CETA - "5.16(3) A Party may provide, in accordance with its laws and regulations, its competent authorities with the authority to order an online service provider to disclose expeditiously to a right holder information sufficient to identify a subscriber whose account was allegedly used for infringement, where that right holder has filed a legally sufficient claim of trademark or copyright or related rights infringement, and where such information is being sought for the purpose of protecting or enforcing those rights." - czyli uwagi GIODO nadal aktualne...

No i to by oznaczało, że

No i to by oznaczało, że cała publiczna debata na temat prawa własności intelektualnej, na temat stanowienia prawa na poziomie globalnym, to wszystko to tylko taka gra. Ktoś realizuje swoją agendę, a ktoś jest przeciwnikiem.

Ale to jest powszechne zjawisko, nie dotyczące tylko własności intelektualnej! Formalne mechanizmy demokratyczne służą jedynie ratyfikacji czyjejś agendy. Tak samo było z przyjęciem traktatu lizbońskiego, gdzie Irlandczycy głosowali do skutku. Zresztą u nas konsultacje społeczne dot. reformy emerytalnej były czystym sztafażem. A przy decyzjach dotyczących Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (czyt. grubej kasy) takie teatralne gesty nie są w ogóle potrzebne.

To ja zwróce uwagę że już tak kiedyś było

Mianowicie w XIX wieku i na początku wieku XX. W Polsce powszechnie wspomina się te czas przez pryzmat narodowego wysiłku w celu odzyskania i utrzymania niepodległości. Trzeba jednak pamiętać, że opinia innych narodów może być - i jest - zupełnie inna. W książce http://ksiazki.wp.pl/bid,3408,tytul,Konflikt-globalny,ksiazka.html?ticaid=1ec90 "Konflikt globalny The Global Conflict: The International Rivalry of the Great Powers, 1880-1990" Christopher Bartlett pisze, że kiedy USA przystępowały do 1-szej Wojny Światowej ich postawa została przyjęta w Europie z czystym zdumieniem. Mianowicie USA deklarowały że stają po stronie "abstrakcyjnego dobra" czy "wolności narodów" podczas gdy dla anglików czy francuzów na tym etapie było całkowicie jasne że wojna toczy się pomiędzy "narodami" z których żaden nie jest lepszy od innego - a żołnierze giną w imię "geopolityki" a nie jakichkolwiek wartości. Należy także pamiętać że dla zachodniej Europy to 1-sza Wojna Światowa jest traumatycznym doświadczeniem i Wielką Wojną. 2-ga Wojna Światowa to dla nich znacznie bardziej sielankowe doświadczenie ( ale nie dla USA).

Nastawienia takie - wiążące śmierć milionów ludzi,kalectwo i cierpienie z dyskusjami dyplomatów rozgrywających życie ludzkie jak partię szachów - ponad głowami obywateli - i sprzeciw przeciw nim stały się między innymi konstytutywną częścią organizacji społeczeństw zachodnich po 2 Wojnie Światowej. To te doświadczenia ( a także przemiany społeczne np emancypacja kobiet wynikająca z braku rąk do pracy podczas walk ) stały się powodem budowy koncepcji społeczeństwa obywatelskiego i rozmaitych jego konstrukcji - jak np. nadzór pracowniczy nad biznesem prywatnym w Niemczech. Są to rzeczy o których my - żyjący od końca Wojny w zupełnie innych realiach politycznych i społecznych - nie mamy zielonego pojęcia. Wydaj się że historia, jak wiele razy wcześniej, zatacza z wolna spiralę, obecnie geopolityka znaczyć zaczyna więcej niż demokracja, i że przyniesie to stosowne konsekwencje.

CETA? FETA? KRETA?

Panie Piotrze, mam wrażenie, że nie docenia Pan przeciwnika. Po całej awanturze z ACTA wiadomo raczej kto całość wymyślił i procesem sterował. Nie mówimy przecież o jakiejś samoistnej inicjatywie. Wiadomo, że chodzi o tzw. przemysł filmowy i fonograficzny z USA. Ten przemysł ma jak wskazują ostatnie plotki bardzo poważne powiązania z rządem USA (ostatnio wspomina się o niejakim Joe Bidenie, wiceprezydencie Stanów Zjednoczonych). Czyli w grę wchodzi też pewnie FBI, CIA, Armia USA, służby konsularne USA itd. - dużo by wymieniać.
Chodzi też o naprawdę spore pieniądze. Myśli Pan, że oni po cichu postanowili przepchnąć ACTA (co się na szczęście nie udało), a teraz będą na zasadzie tylko zwykłego powielania zmieniać nazwę i kosmetycznie treść? Jakoś nie sądzę ...
Być może pojawią się kolejne takie umowy, ale na pewno działania nie będą szły jednokierunkowo w nadziei, że to się w końcu uda. Ja spodziewał bym się raczej dodatkowych działań na innych kierunkach. Np. pojawi się jakaś akcja dezinformacyjna, główni przeciwnicy ACTA (*) będą ośmieszani/zastraszani/przekupywani/przeciągani na ciemną stronę mocy. Pewnie jest jeszcze wiele innych możliwości... Zresztą wystarczy chyba sobie przypomnieć przypadek Megaupload. Najazd/nalot, konfiskata majątku, ośmieszenie w mediach. Albo Wikileaks - oskarżenie o gwałt, ekstradycja, próba oskarżenia o terroryzm ...
Możliwości jest naprawdę sporo.

(*) Panie Piotrze, w naszym kraju to Pan przychodzi mi tu do głowy...

Protesty w sprawie ACTA

Protesty w sprawie ACTA zaczęły się od naszego kraju. Teraz pojawiają się nowe wersje umowy ale inne ruchy powoli też już powoli widać:

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12108620,Ambasador_USA_w_Polsce_Lee_Feinstein_odchodzi__Za.html

"Po trzech latach - wcześniej niż to przyjęte - Polskę opuści obecny ambasador USA Lee Feinstein - poinformował na swoim blogu Igor Janke. Nowym przedstawicielem Waszyngtonu w Warszawie będzie Stephen D. Mull, dobrze znany Polakom polityk, bardzo zasłużony dla naszego kraju. "

http://di.com.pl/news/45984,0,W_Polsce_zagosci_amerykanski_attache_ds_wlasnosci_intelektualnej.html

"W Polsce zagości amerykański attache ds. własności intelektualnej?

Kim jest attaché ds. własności intelektualnej? Ten urząd jeszcze nie istnieje, ale amerykańscy politycy, wcześniej stojący za SOPA, chcą teraz stworzenia go. Po co?"

Jest taka norma moralna

Uznawana od tysiacleci - nie kradnij. Jak będziecie jej przestrzegać to żadne Acty wam nie straszne...

Tysiące lat temu ...

Tysiące lat temu można było ukraść komuś co najwyżej kozę albo zapasy żywności. Nie było mowy o patentach, prawach autorskich itp. Ostatnio namnożyło się dla odmiany organizacji zarządzających prawami autorskimi które wymyślają sobie coraz nowe definicje kradzieży i próbują to usankcjonować prawnie. Powoli zaczyna mi to przypominać sytuacje z Indianami i białymi na terenie USA. Też wszystko odbywało się właściwie zgodnie z prawem . Mówiąc konkretnie zgodnie z prawem USA biali ograbili Indian z ich ziemi i pozbawili ich wolności zamykając w rezerwatach. O prawo Indian nikt nawet nie pytał.

Proszę wejść do cache przeglądarki

i odnaleźć w nim ten oto obrazek: http://prawo.vagla.pl/files/pic/picture-1.jpg Czy może Pan przybliżyć nam wszystkim jakie ma Pan prawa by kopiować go na swój dysk? Kopie Pan wykonał. Czy dokonał Pan w ten sposób kradzieży zdjęcia autora owej strony?

ACTA odradza się jak feniks

ACTA odradza się jak feniks z popiołów w postaci CETA... Podczas gdy inne źródła donoszą, że SOPA również znajduje swoje "forki". Trafiłem na coś takiego: http://www.neowin.net/news/sopa-rises-from-the-grave-once-more

Nawiązując do tematu

Nawiązując do tematu artykułu... według ostatnich badań przeprowadzonych przez ConQuest Consulting 93% respondentów nielegalnie ściąga pliki z Internetu, głównie ze względu na zbyt wysokie ceny dostępu do kultury. Wnioski dotyczące świadomości regulacji prawnych oraz sposobów przeciwdziałania temu zjawisku również okazały się bardzo interesujące. Całość możecie pobrać ZA DARMO z

http://www.conquest.pl/2592/kim-jest-internetowy-pirat-pobierz-najnowszy-raport-conquest-consulting

W takich sytuacjach

W takich sytuacjach zwykle pytam o metodologię badania, gdyż np. w polskim systemie prawnym pobieranie (ściąganie) z internetu chronionych prawem autorskim utworów jest zgodne z prawem (por. eMPe-trójki od władzy publicznej w Newsweeku).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Pomówienie?

Przeczytałem i oczom nie wierzę:

"...Wyniki bada­nia wska­zują, że aż 93% respon­den­tów, wśród któ­rych 70% sta­no­wili stu­denci, przy­znaje się do nie­le­gal­nego pobie­ra­nia pli­ków z sieci."

O ile wiem w naszym prawie udostępnianie plików może być przestępstwem (ale oczywiście nie musi). Pobieranie zazwyczaj jest jednak legalne. Po przeczytaniu mam uzasadnione podejrzenie, że ktoś na zlecenie przeprowadził jakieś dziwaczne badania i w podsumowaniu zwyczajnie pomawia uczciwych obywateli o to, że są "piratami". Czy autorzy tej publikacji wiedzą, że "pomówienie" ciągle w naszym prawie jest karalne?

"Zniesławienie, pomówienie, obmówienie, oszczerstwo – występek polegający na pomówieniu innej osoby, grupy osób, instytucji, osoby prawnej lub jednostki organizacyjnej nie mającej osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności.

Zagrożony karą grzywny albo karą ograniczenia wolności na podstawie art. 212 § 1 Kodeksu karnego. Sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo karze pozbawienia wolności do roku jeżeli pomawia inną osobę za pomocą środków masowego komunikowania (art. 212 § 2 k.k.)."

http://pl.wikipedia.org/wiki/Znies%C5%82awienie

Ciekawe na czyje zlecenie były robione te dziwaczne badania?

Z igły widły

Robicie trochę z igły widły. Badanie było robione zapewne przez nieprawników, więc zastosowano skrót myślowy - nie mówiąc już o tym, że zadając w badaniu pytanie trzeba pytać językiem zrozumiałym dla badanego, a więc w przypadku badania ogółu - językiem potocznym. A więc zapytano o funkcjonujące dzięki antypiratom i bezmyślnym pismakom "nielegalne pobieranie", co było zrozumiałe dla respon­den­tów i miało znaczyć "czy pobierasz pliki, które w twoim własnym mniemaniu zostały udostępnione bez zgody posiadaczy praw autorskich". Gdyby pytanie zadano w ten drugi sposób, częstą odpowiedzią byłoby "Yyyyyy?".

Jak już, drogi incognitusie, doprowadzisz przed sąd każdego pismaka, który użył "nielegalnego pobierania" w swojej copypaste-ówce oraz takich ludzi jak znany w tym serwisie mec. Tułodziecki czy inny Hirek Wrona (nie mówiąc o wielu policjantach od Złotych Blach), a badacze będą dalej się posługiwać tym haniebnym określeniem, to wtedy wróć i ponownie wytocz armaty.

Mam wrażenie, że w tym

Mam wrażenie, że w tym wypadku "nielegalne pobieranie" proponujesz używać w języku potocznym podobnie jak w krajach zachodnich funkcjonuje zwrot "polskie obozy zagłady". Na dodatek nie widzisz w tym nic złego. Nie chodzi mi zresztą o pismaków którzy bezmyślnie propagują takie brednie. Ktoś przecież zlecił ten raport. W raporcie zawarte są konkretne wnioski. Większość społeczeństwa, a już szczególnie zdecydowana większość studentów to piraci? Słowo to użyte jest jako synonim słów: przestępca, złodziej.
Wprawdzie studentem nie jestem od dawna, ale uważam, że te wnioski są obraźliwe. Na dodatek takie raporty są szkodliwe społecznie, bo utrwalają błędny obraz naszego prawa i naszego społeczeństwa. Nie jest przecież prawdą, że ktoś pobierający pliki z Internetu staje się automatycznie przestępcą. Taka osoba nie jest też żadnym piratem. Inna sprawa, że takie raporty często używane są potem przez zwolenników i lobbystów ACTA.

Wydaje mi się, że jasno napisałem

Mam wrażenie, że w tym wypadku "nielegalne pobieranie" proponujesz używać w języku potocznym podobnie jak w krajach zachodnich funkcjonuje zwrot "polskie obozy zagłady". Na dodatek nie widzisz w tym nic złego.

Nie wkładaj mi w usta słów, których nie powiedziałem, i wniosków, które z nich nie wynikają. Wydaje mi się, że jasno napisałem, że robisz raban nie tam, gdzie by należało. Tylko o to mi chodzi. Używając twojego przykładu, zamiast protestować w redakcji New York Timesa, czepiasz się ludzi rozmawiających w barze przy piwie.

Powtarzam: badacze używają języka, który funkcjonuje w przestrzeni publicznej. Winę za ten stan rzeczy ponoszą "antypiraci" i pismaki. Zmień ów stan, a zmieni się język raportów bez konieczności wytaczania owym badaczom procesów karnych.

Nawet jeśli akurat ten raport jest przygotowany na zamówienie wiadomych sił, to gdyby owym siłom nie udało się zasiać w owej przestrzeni publicznej przekonania, że ściąganie jest nielegalne, a ściągający to pirat, złodziej i pijak (bo każdy pijak to złodziej), to nikt by się takich tez w takich raportach zamieszczać nie odważył.

Nie bardzo rozumiem dlaczego

Nie bardzo rozumiem dlaczego ja maiłbym się zajmować zmianami tego stanu? Pomyliły Ci się chyba role, nie jestem przecież prokuratorem. Sprawa jest prosta, w raporcie nazwano grupę ludzi piratami. Nazwano ich na wyrost, bo to piraci raczej nie są. Jak się może kończyć nazywanie kogoś piratem bez większego powodu można poczytać sobie tu:

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,12124795,Wydawcy_pozywaja_Chomikuj_pl__Chomikuj_odpowiada_pozwem_.html

Wprawdzie na razie nie wiadomo kto jest winien i kto wygra (sprawa zapowiada się bardzo ciekawie), ale jak wspomniałem, nazywanie kogoś piratem bez znajomości prawa może być bardzo kosztowne i bolesne. A to, że jak sugerujesz, raport pisali "nieprawnicy"? Od bardzo dawna wiadomo, że "nieznajomość prawa szkodzi".

Ochrona własnosci kosztuje

Czyż nie możemy podejść do strawy własności intelektualnej od odwrotnej strony?
Będąc obywatelami jakiegoś państwa płacimy podatki, aby organy siłowe tegoż państwa strzegły prawa własności.
Zatem jeżeli "twórca" tak zwanej wartości intelektualnej w Hollywood pragnie, aby jego wytwory były strzeżone w innym państwie -- to niech płaci podatki na rzecz tego państwa.
Ponadto państwa mogłyby podejść do zagadnienia w ten sposób, że "utwory" objęte własnością intelektualną w innym państwie są na ich terenie zakazane do czasu uregulowania -- rejestracji i opodatkowania.
Nie jest ani słuszne ani sprawiedliwe, abym płacił podatki mojemu państwu na to, aby organy siłowe mojego państwa ponosiły koszty ochrony własności obywateli obcych państw.

Zakazane?

Ponadto państwa mogłyby podejść do zagadnienia w ten sposób, że "utwory" objęte własnością intelektualną w innym państwie są na ich terenie zakazane do czasu uregulowania -- rejestracji i opodatkowania.

Chyba prościej i oszczędniej, żeby do czasu tego uregulowania po prostu nie były chronione.
Niestety nasze państwo jest akurat w trakcie przyjmowania dokładnie odwrotnych rozwiązań, mianowicie zgody na ochronę patentów rejestrowanych poza naszymi granicami:
Jednolity patent europejski ponoć "dogadany"

Państwa rozwiązały ten

Państwa rozwiązały ten problem umowami międzynarodowymi - my u siebie chronimy (czy też uznajemy) wasze dzieła i patenty, a wy u siebie nasze. Patrz: konwencja berneńska, konwencja paryska, układ PCT.

Chiny

Chiny też podpisały konwencje berneńską a 60% światowej produkcji kopiowanej obchodzącej prawo własności intelektualnej pochodzi z tego kraju. Wygląda na to, że model "wy uznajecie nasze patenty, a my udajemy, że chronimy wasze" jest znacznie lepszy dla gospodarki i samo podpisanie konwencji nie rozwiązuje absolutnie niczego. ;)

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>