Przygotowany społecznie stenogram z debaty i pytania o charakter tego materiału
Siedem osób w czynie społecznym spisało wypowiedzi osób, które brały udział w spotkaniu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w dniu 6. lutego 2012 roku. Chodzi o tą ponad siedmiogodzinną debatę dotyczącą ACTA. Poza samym stenogramem dodano jeszcze znaczniki czasu, które są synchronizowane z nagraniem opublikowanym w serwisie YouTube. Teraz padają pytania, czy można całość przetłumaczyć na język angielski, albo czy były zgody osób, które się wypowiadały na ich spisanie. Ja sam myślę sobie, że materiał z tego spotkania (wraz z jego nagraniem) to materiał urzędowy, ale... mogę się przecież mylić. Jeśli materiał urzędowy, to nie jest przedmiotem prawa autorskiego. Pytanie tylko, czy rzeczywiście materiał z tego spotkania jest w istocie takim materiałem. Na tak postawione pytania warto odpowiedzieć w dyskusji o prawie autorskim. Ja bym optował za takim rozwiązaniem, by zarówno nagranie, jak i wypowiedzi padające w czasie takiego spotkania, były uważane za materiał urzędowy w rozumieniu art. 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Ale w tej dyskusji mogą paść jeszcze ciekawsze pytania. Na przykład o charakter prawny materiałów publikowanych w serwisie Twitter w czasie samej dyskusji, a opatrywanych dedykowanym tagiem. Albo o logi z IRC, które to medium konwersacyjne również wykorzystywano w czasie dyskusji...
W każdym razie grupa obywateli korzystających z internetu pomogła nieco rządowi wypełnić zobowiązania, które w czasie tej dyskusji rząd podjął (por. Po debacie 6 lutego: zobowiązania rządu; nota bene nagrania tej dyskusji krążą również w tej pirackiej sieci P2P i można je również pobrać za pomocą, aż się boję napisać, torrentów). Pozostała jeszcze odpowiedź na pytania, które w dyskusji się pojawiły.
Nagranie spotkania w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów dostępne jest online (na jego obejrzenie należy przeznaczyć 7 godzin i 22 minuty):
Jak wspomniałem jest też przygotowany w czynie społecznym stenogram wraz ze znacznikami czasu (synchronizowanymi do powyższego nagrania).
Jest to informacja publiczna, bo informacja publiczna to każda informacja w sprawach publicznych.
Jeśli to materiał urzędowy, to o jego cytowaniu nie może być mowy. Bo prawo cytatu (art. 29 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych) dotyczy tylko utworu. Jeśli zatem jest to materiał urzędowy i ktoś chciałby wykorzystać jego fragment, to to nie będzie cytat, a przywołanie fragmentu materiału urzędowego. Chyba, że nie jest to materiał urzędowy.
Czy to nagranie jest chronione prawem pokrewnym jako wideogram? A jeśli to materiał urzędowy, to czy ma znaczenie to, że jest to "pierwsze utrwalenie sekwencji ruchomych obrazów, z dźwiękiem lub bez, niezależnie od tego, czy stanowi ono utwór audiowizualny"? Jeśli to wideogram, to kto jest producentem? Czy jeśli istnieją prawa pokrewne producenta wideogramu do tego nagrania, a rząd zobowiązał się do opublikowania nagrania, to czy rząd ma prawo do takiej publikacji, jeśli to nie rząd jest producentem wideogramu? Jak wyglądała umowa dotycząca nagrywania dyskusji?
Czy występujący na tym nagraniu mówcy są artystycznymi wykonawcami? Jak to się ma do wynagrodzenia dla artystycznych wykonawców, o którym - zgodnie z art. 18 w związku z art. 70 ust 3 ustawy - wiemy, że nie podlega zrzeczeniu się, zbyciu ani egzekucji? Czy teraz nagle organizacje zbiorowego zarządzania zechcą wypłacić wszystkim mówcom "stosowne wynagrodzenie z tytułu nadawania utworu w telewizji lub poprzez inne środki publicznego udostępniania utworów", albo "z tytułu reprodukowania utworu audiowizualnego na egzemplarzu przeznaczonym do własnego użytku osobistego"? Czy to znaczy, że teraz organizacje zbiorowego zarządzania mogłyby chcieć od oglądających to nagranie, albo od producentów i importerów sprzętu pobrać pieniądze, by takie wynagrodzenie wypłacić?
Co to właściwie jest?
Być może jedno z wyzwań w dyskusji o nowym kształcie praw wyłącznych w objawiającym się nam właśnie społeczeństwie informacyjnym.
Zachęcam również do rzucenia okiem na tekst: Loosen up copyright law, says Dutch government...
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Czy dla tych przekładów nie wystarczy art. 25.4 ?
Art. 25.
1. Wolno rozpowszechniać w celach informacyjnych w prasie, radiu i telewizji: (...)
4) mowy wygłoszone na publicznych zebraniach i rozprawach; nie upoważnia to jednak do publikacji zbiorów mów jednej osoby,
Nie są więc potrzebne zgody autorów wypowiedzi na spisanie ich wystąpień.
Zagłobo, jak słusznie
Zagłobo, jak słusznie zacytowałeś "w prasie, radiu i telewizji". I tylko tam bez wynagrodzenia w oparciu o ten przepis. W necie już nie :)
a samo ujęcie przez autora i pytania - genialne :)
pozdrawiam
Cały przepis: Art. 25. 1.
Cały przepis:
Art. 25.
1. Wolno rozpowszechniać w celach informacyjnych w prasie, radiu i telewizji:
1) już rozpowszechnione:
a) sprawozdania o aktualnych wydarzeniach,
b) aktualne artykuły na tematy polityczne, gospodarcze lub religijne, chyba
że zostało wyraźnie zastrzeżone, że ich dalsze rozpowszechnianie
jest zabronione,
c) aktualne wypowiedzi i fotografie reporterskie;
2) krótkie wyciągi ze sprawozdań i artykułów, o których mowa w pkt 1 lit. a i b;
3) przeglądy publikacji i utworów rozpowszechnionych;
4) mowy wygłoszone na publicznych zebraniach i rozprawach; nie upoważnia to
jednak do publikacji zbiorów mów jednej osoby;
5) krótkie streszczenia rozpowszechnionych utworów.
2. Za korzystanie z utworów, o których mowa w ust. 1 pkt 1 lit. b i c, twórcy przysługuje
prawo do wynagrodzenia.
3. Rozpowszechnianie utworów na podstawie ust. 1 jest dozwolone zarówno w oryginale,
jak i w tłumaczeniu.
4. Przepisy ust. 1–3 stosuje się odpowiednio do publicznego udostępniania utworów
w taki sposób, aby każdy mógł mieć do nich dostęp w miejscu i czasie przez
siebie wybranym, z tym że jeżeli wypłata wynagrodzenia, o którym mowa w ust.
2, nie nastąpiła na podstawie umowy z uprawnionym, wynagrodzenie jest wypłacane
za pośrednictwem właściwej organizacji zbiorowego zarządzania prawami
autorskimi lub prawami pokrewnymi.
No i lepiej nie ruszajmy tematu, czy przypadkiem strony internetowe nie są prasą ;)
Nie rozumiem po co wytłuszczeny ustęp 4
Jako że przecież ten ustęp nie wnosi niczego do dyskusji, ponieważ interesujące nas utwory jak wynika z ustępu 2 nie obejmuje prawo do wynagrodzenia.
Nie obejmuje, gdy są
Nie obejmuje, gdy są rozpowszechnianie w radiu, telewizji i prasie.
Ustęp 4 tyczy internetu, ale nie obejmuje akurat "mów publicznych", tylko punkty 1-3.
Wniosek - w internecie (na podstawie tego przepisu) nie można rozpowszechniać, nie tylko bezpłatnie, ale w ogóle. No chyba, że jednak strony internetowe to jest prasa, choć ten przepis sugeruje, że tak nie jest, gdyż rozróżnia prasę od internetu.
Strona internetowa może być prasą
> No i lepiej nie ruszajmy tematu, czy przypadkiem
> strony internetowe nie są prasą ;)
A dlaczego nie? Bo temat jest już oklepany?
Zawsze warto przypomnieć, że strona internetowa MOŻE być prasą, jeśli spełni ustawowe warunki (m.in. periodyczność, stała nazwa, numer bieżący, data itd). Strona to tylko medium, jak kawałek papieru.
Szum był natomiast o rzekomą konieczność rejestracji stron, gdzie większość dyskutantów nie zauważała, że rejestracji nie podlega cała prasa, a tylko i wyłącznie jej podzbiór: dzienniki i czasopisma. Żeby strona internetowa mogła być zaliczona do dzienników lub czasopism, musiałaby spełnić dodatkowe kryteria.
6 lutego
Debata odbyła się 6 lutego 2012 -- 9 dni temu ;-)
...człowiek się spieszy
...człowiek się spieszy. Dziękuję. Poprawiłem.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
dwa fragmenty
Te dwa fragmenty są najpiękniejsze. Królestwo za wykładnię słów premiera ;)
"Tak jak dość nierzeczywiste są pytania, z których wynika przekonanie wielu internautów, czy w ogóle wielu obserwatorów i uczestników tego sporu, że wszystkie działania polskiej strony były zanurzone w odmętach tajności i dwuznaczności w tej kwestii. Jeśli będzie taka potrzeba, dziś i w najbliższych tygodniach będziemy otwierali wszystko, co jest do otwarcia w tej kwestii tak, abyście nie mieli poczucia, że ktokolwiek w tej kwestii chce cokolwiek ukryć".
"Otóż chcę Państwu powiedzieć, że nieprzypadkowo, i to nie jest przecież kaprys polskiego rządu, negocjacje międzynarodowe – czasami negocjacje o charakterze prawnym, charakterze handlowym – nie zawsze mogą być, czy nie zawsze powinny być, jawne. My zbudowaliśmy cały system, który pozwala utajniać i szyfrować także elementy negocjacji przed naszymi partnerami zagranicznymi nie po to, żeby równocześnie odpowiadać na każde żądanie polskiego internauty w tej kwestii. To byłby absurd".
Wykładnia słów premiera
Easy: "zbudowaliśmy system utajniania, z którego jak najbardziej chcemy korzystać, ale nie wszystkie działania utajniamy".
...bo system był zamówiony
...bo system był zamówiony w trybie bezprzetargowym i nie zawsze działa.
:)
Ciekaw jestem stenogramu rządu.
A ja się zastanawiam jak stenogram rządu będzie wyglądał i kiedy się go doczekamy. Zapowiedzi jego opublikowania były. Są nadal widoczne jako ostatni akapit http://mac.gov.pl/dzialania/kto-debatowal-6-lutego/ a przecież MAC ma zapewne do dyspozycji większe środki czasowe i ludzkie niż 7 osób. Ochotnicy mają tylko dostęp do niepełnych danych oraz częściowo niezrozumiałych. Rząd pełne i czyste nagranie zapewne.
Chciałbym mieć możliwość ich porównania w niedługim czasie i tego gdzie są ewentualne różnice oraz czy tylko natury "stylistycznej", jak choćby wycięcia powtórzeń. Zwłaszcza że tworzenie stenogramu było w sumie publicznie prowadzone na profilu G+ znajomego i widziało się jego przebieg, który notabene nie jest jeszcze pełny, gdyż trwa druga weryfikacja zgodności tekstu i nagrania. Można więc powiedzieć, że na razie w sprawie ACTA widać znacznie większe wysiłki społeczności niż rządu, który wręcz musi wywierać presję merytorycznej debaty oraz czasową na to co rząd obiecywał.
Tak wiem... Stenogram i jego przygotowanie to nie jest hop-siup, co widać po czasie jaki zajął ochotnikom na jego przygotowanie i wstępną weryfikację. Ale skoro takowy, publicznie dostępny, już istnieje to rodzi się pytanie: "Skoro zwykli ludzie, którzy nie zobowiązali się do niczego - zrobili, to dlaczego rząd zwleka, choć się do takiego stenogramu zobowiązali 2 tygodnie temu?" :) Publicznie znany stenogram istnieje już w sieci od tygodnia. Dla ludzi zainteresowanych już od samego początku, czyli 2 tygodni, gdyż pomysłodawca, który w debacie brał udział z kanału IRC, wpis o transkrypcji uczynił publicznym na G+ od samego początku.