Domena publiczna: format danych i okolice a prawo

Na przykładzie przejścia praw autorskich do utworów Św. Faustyny (por. komentarze pod tekstem Prawa autorskie Siostry Faustyny) można pokazać kolejny problem domeny publicznej, a więc dostępność egzemplarzy, nośników, na których zapisano chronione wcześniej utwory. Poza egzemplarzami jest jeszcze inny problem, co kilka razy sygnalizowałem w tekstach na temat DRM - format danych, w jakim udostępnia się cyfrowo utwory w domenie publicznej. Przecież standard (techniczny) plików ma znaczenie dla ich dostępności i może się okazać, że chociaż utwory przeszły do domeny publicznej, to jednak istnieją nadal techniczne bariery w swobodnym korzystaniu z takich utworów. Właśnie trafiłem na przykład Google Books.

O problemach z Google Books można przeczytać w tekście Google Tries Converting Every Book Ever Written to Digital. Ta krótka notatka sugeruje, że twórcy (kontrowersyjnego wciąż) serwisu Google chcą do swojego formatu przenieść praktycznie wszystko, co tylko mogą. Pobierają zatem utwory z dostępnych źródeł (a np. Project Gutenberg udostępnia niechronione już utwory jako pliki txt) i przekonwertowują je do "swojego" formatu PDF. Sam format PDF jest już "otwartym" standardem (a konkretnie PDF 1.7 jest standardem ISO 32000-1:2008). Nie oznacza to jednak, że treści zapisane wewnątrz dowolnego pliku PDF da się tak swobodnie i zawsze wykorzystać (w tym kopiować z takiego pliku, czy drukować taką treść). Istnieje pokusa, by kontrolować pliki tak, jak kontroluje się dostęp do fizycznych nośników (por. Ograniczanie i kontrola dostępu oraz kanałów dystrybucji). Wedle podlinkowanej notatki - nie da się skorzystać z plików PDF wyprodukowanych przez Google, a zawierających utwory będące już w domenie publicznej, w takich urządzeniach jak Sony Reader (hasło w Wikipedii na temat Sony Reader), począwszy od urządzeń PRS-500 i nowszych.

Po raz kolejny pojawia się ilustracja do znanego stwierdzenia prof. Lessiga: "code is law" (kod jest prawem, kod zastępuje prawo).

Weźmy przykład utworu, który przeszedł w Polsce do domeny publicznej (por. obok na temat czasu ochrony niektórych utworów w USA: Z problemów domeny publicznej: Popeye, tam również pod tekstem komentarz na temat utworów Mahatma Gandhiego w Indiach) 1 stycznia, a o którym pisałem w notatce Od hobby przez Sejm do nauki w przeddzień święta publicznej domeny:

Chciałem, miałem taki plan, by upamiętnić jutrzejszy Dzień Domeny Publicznej w ten sposób, że nagrałbym na wideo obszerny fragment z pracy Władysława Grabskiego - "Dwa lata pracy u podstaw państwowości naszej". Chociaż opublikowano tę pozycję w 1927 roku, to nadal pozostaje aktualna. Okazało się, że chociaż zwiedziłem wiele warszawskich księgarni - nie mogłem sobie kupić egzemplarza tej książki. Tak, wiem, że można ją kupić online. Być może jutro ktoś zdecyduje się na jej publikację w internecie i nie będę musiał jej kupować?

Władysław Grabski zmarł w 1938 roku. Jego "Dwa lata pracy u podstaw państwowości naszej, 1924-1925" opublikowano m.in. nakładem Księgarni F. Hoesicka w 1927 roku. W Google Books da się wyszukać tę konkretną pozycję (właśnie wówczas opublikowaną):

Screenshot wyników wyszukiwania w serwisie Google Books, gdy hasłem wyszukiwawczym był tytuł pracy Grabskiego

Screenshot wyników wyszukiwania w serwisie Google Books, gdy hasłem wyszukiwawczym był tytuł pracy Władysława Grabskiego "Dwa lata pracy u podstaw państwowości naszej". Google dostarcza publiczności jedynie "Widok krótkiego opisu". W wynikach Google są też dwa inne wydania tej pozycji, chociaż w tych przypadkach "podgląd" w ogóle jest "niedostępny".

Mam "widok krótkiego opisu" książki Grabskiego, wydanej w 1927 roku. Kliknąłem w serwisie Google w link oznaczony jako "Gdzie jest reszta tej książki?" i czytam, co mi przedstawiono:

Dlaczego nie mogę przeczytać całej książki?

Wiele książek dostępnych w programie Google Book Search pochodzi od autorów i wydawców uczestniczących w naszym programie partnerskim. W takich przypadkach to nasi partnerzy decydują, jaki fragment książki możemy udostępnić. Może to być kilka stron albo też cała książka.

W przypadku książek udostępnianych w programie Book Search za pośrednictwem programu bibliotecznego Library Project wyświetlana zawartość zależy od stanu praw autorskich do danej książki. Przestrzegamy przepisów prawa autorskiego i cenimy ciężką pracę twórczą autorów. Jeśli książka jest zaliczana do powszechnego dziedzictwa i w związku z tym nie podlega prawu autorskiemu, można ją przejrzeć w całości, a nawet pobrać i przeczytać offline. Jeśli jednak książka jest objęta prawami autorskimi, a jej wydawca lub autor nie uczestniczą w programie partnerskim, możemy udostępnić tylko podstawowe informacje o takiej pozycji, podobne do podawanych w tradycyjnych katalogach bibliotecznych, a w niektórych przypadkach również kilka fragmentów - zdań zawierających wyszukiwane słowo. Celem programu Google Book Search jest pomaganie użytkownikom w znajdowaniu książek oraz informacji dotyczących możliwości ich zakupu lub wypożyczenia, nie zaś udostępnianie ich do czytania online. Przypomina to trochę przeglądanie książek w księgarni, tyle że w stylu Google.

Kto ma informację, ten ma władzę, chociażby informacja była utworem związanym w cyfrowym formacie pliku, opublikowanego w ramach niedostępnego publicznie serwisu internetowego (bo oferowanego przez komercyjnie działającego przedsiębiorcę w ramach swobody świadczenia usług, a ten sam decyduje co i komu pokazuje, a także ile chce za to pieniędzy). Książkę da się znaleźć, co oznacza, że Google w całości ją zdigitalizował (bez tego nie byłaby w indeksach wyszukiwania). Być może jeszcze nie w całości, a jedynie w części, tak by dało się znaleźć tytuł - w końcu nie chodzi Googlowi o udostępnianie treści, a o przeglądanie "jak w księgarni"... Być może z czasem (bo Google ma sporo roboty, by przekroczyć masę krytyczną zasobów swojego serwisu i "zacząć wreszcie zarabiać" na tych ksiażkach) będzie dostępny tam (w Google) cały tekst książki, ale jednak nie oznacza to, że plik ten będzie można sobie pobrać na dysk i nie oznacza, że jeśli nawet da się pobrać, to będzie można z niego skorzystać w inny sposób, niż tylko za pomocą jakichś konkretnych narzędzi dostarczanych przez usługodawcę.

Przy okazji pojawia się pytanie o odprowadzanie stosownych kwot na Fundusz Promocji Twórczości. Zgodnie z art. 40 ust. 1 polskiej ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych:

Producenci lub wydawcy egzemplarzy utworów literackich, muzycznych, plastycznych, fotograficznych i kartograficznych, niekorzystających z ochrony autorskich praw majątkowych, są obowiązani do przekazywania na rzecz Funduszu, o którym mowa w art. 111, wpłaty wynoszącej od 5 % do 8 % wpływów brutto ze sprzedaży egzemplarzy tych utworów. Dotyczy to wydań publikowanych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.

Przepis ten dotyczy sprzedaży egzemplarzy (opublikowanych utworów już nie chronionych, ale odpowiednio również egzemplarzy chronionych opracowań utworów niekorzystających z ochrony autorskich praw majątkowych), a więc nie dotyczy takich sytuacji, w których utwór ma postać zdigitalizowaną, a sprzedaje się nie egzemplarz, a (elektroniczny) dostęp do niego. Chodzi też o dzielenie się wpływami bezpośrednio związanymi ze sprzedażą, a nie np. z tytułu prezentowanej przy okazji udostępniania utworu jakiejś reklamy...

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>