Jakilinux.org rozgoryczony odpowiedzią ministra
Organizatorzy akcji wysłania "Listu Otwartego w sprawie Open-Source w Administracji Publicznej" są rozgoryczeni. Ich zdaniem "petycja została potraktowana niepoważnie, a odpowiedź jaką otrzymali napisana została wyraźnie “na odczepnego”, przez osobę albo niekompetentną albo zwyczajnie nie przykładającą się do swojej pracy". Dlaczego? Ano dlatego, że w swoim liście ani słowem nie napisali o freeware, a w odpowiedzi przeczytali, że "mylnie interpretują" to pojęcie.
List Otwarty w sprawie stosowania GNU/Linuksa i Oprogramowania Open-Source w Administracji Publicznej powstał w związku z przetargiem na oprogramowanie do stacji roboczych w ZUS. Pisałem o tym przetargu w tekście Podobają mi się brunetki, ale również dziewczyny mające cechy równoważne oraz ZUS'owski przetarg za 62 miliony rozstrzygnięty. W swoim liście otwartym osoby związane z serwisem Jakilinux.org napisały (a pod petycją "podpisało się" ponad 10 tys ludzi):
My, niżej podpisani, chcemy zaprotestować przeciwko nierozważnemu zarządzaniu pieniędzmi podatników przy zakupie oprogramowania komputerowego dla instytucji państwowych. Jesteśmy przekonani, że decyzje o zakupie produktów podejmowane są często bez dogłębnej analizy potrzeb informatycznych danej instytucji oraz kosztów wdrażania konkretnych rozwiązań.
Nasz szczególny niepokój wzbudził przetarg ogłoszony w dniu 14.12.2006 przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych na zakup 25.000 licencji pakietu Biurowego Microsoft Office 2003 oraz takiej samej liczby licencji dostępowych do serwerów firmy Microsoft i aktualizacji systemu Windows „do wersji najbardziej aktualnej przez 36 miesięcy”, którego wartość wyniesie od 62 do przeszło 66 milionów złotych. Jesteśmy świadomi, że wymiana i rozbudowa oprogramowania jest konieczna. Pytamy jednak: Dlaczego pieniądze podatników przeznaczane są na drogie rozwiązania firmy Microsoft w sytuacji, kiedy istnieje znacząco tańsza alternatywa jaką jest Wolne Oprogramowanie?
To tylko fragment. Potem idą kolejne części: "Korzyści z użycia Wolnego Oprogramowania", "Otwarty standard dokumentów — OpenDocument", "Jak to robią w innych krajach?", "Warunki przetargów" i "Podsumowanie". Strasznie dużo tekstu do przeczytania, zbyt wiele tez, by się do nich wszystkich odnieść. Dziś ponoć przyszła odpowiedź z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Pozwolę sobie ją zacytować w całości:
Szanowny Panie
W odpowiedzi na pismo z dnia 22 kwietnia 2007 roku w sprawie "listu otwartego" skierowanego do Pana Ludwika Dorna wówczas Wiceprezesa Rady Ministrów z prośbą o ustosunkowanie się do treści listu przedstawiam opinię w/w sprawie.
Argumenty przedstawione w "Liście otwartym" w ramach akcja.jakilinux.org są niewątpliwie trafne, jednak nie oddają istoty rzeczy w kontekście całego rynku oprogramowania.
W celu dogłębnej analizy problemu należy stwierdzić, że Open-Source to sposób tworzenia i dystrybucji oprogramowania oparty na udostępnianiu go wraz z kodem źródłowym. Natomiast Freeware to licencja oprogramowania umożliwiająca w większości darmowe rozprowadzanie aplikacji bez ujawnienia kodu źródłowego. Termin Freeware bywa również używany jako synonim oprogramowania objętego tą licencją. W "Liście otwartym" mylnie interpretowane są w-w pojęcia.
Przy wyborze oprogramowania wsparcie techniczne ma dużą wagę - między innymi regularny serwis, help desk, bieżąca aktualizacja, gwarancja producenta na kontynuowanie prac rozwojowych oprogramowania i dostosowywania go do aktualnych wymagań rynkowych. Niestety oprogramowanie na licencji typu Freeware z reguły nie posiada w pełni profesjonalnej i sformalizowanej asysty technicznej.
Pragnę zaznaczyć, iż administracja publiczna wykorzystuje nie tylko oprogramowanie o kodzie zamkniętym, ale także oprogramowanie typu Open-Source. W szczególności wykorzystywany jest system Linux - zarówno przez użytkowników indywidualnych jak i serwery (np. www). Poza tym MSWiA nawiązało współpracę z Koalicją na Rzecz Otwartych Standardów (KROS). Jest to nieformalna grupa założona dnia 14 grudnia 2006 roku przez przedstawicieli firm z branży IT - Altar, Corel, IBM, Macrologic, Novell, Oracle, Rodan System, Software AG. 7bulls, 7thGuard.net, Sun Microsystems, UBIK Business Consulting, Ux Systems, Varico. Partnerami Koalicji są też organizacje pozarządowe: Aviary.pl, ISOC Polska, Stowarzyszenie Linux Profesjonalny, Stowarzyszenie Polski Rynek Oprogramowania PRO oraz Katedra Informatyki Gospodarczej Szkoły Głównej Handlowej. Celem KROS jest promocja otwartych standardów informatycznych gwarantująca realizację zasady neutralności technologicznej Państwa, która jest mi bardzo bliska i którą staram się realizować.
Z wyrazami szacunku
Podsekretarz Stanu
w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji
dr inż. Grzegorz Bliźniuk
Jest też komentarz do tej odpowiedzi (swoją drogą - pytanie: czy ktoś ją przepisywał "z papieru"? Proszę sprawdzić, czy tam jest tyle literówek w oryginale, czy też to wynik nie dość dokładnego działania OCR, bez późniejszej redakcji przedpublikacyjnej w serwisie?), opublikowany w serwisie Jakilinux.org: Odpowiedź Ministerstwa na List Otwarty w sprawie Open-Source w Administracji Publicznej.
Do autorów otwartego listu: następnym razem warto pamiętać - jedna sprawa, jeden (krótki) list. I piszcie czego konkretnie oczekujecie, bo w pierwszym zdaniu tego listu otwartego stoi: "chcemy zaprotestować przeciwko nierozważnemu zarządzaniu pieniędzmi podatników". Chcieliście zaprotestować, to i zaprotestowaliście. Co miał minister odpowiedzieć? Ja sam sobie zanotowałem te wszystkie swoje uwagi, jako osoba zaangażowana w prace wspomnianej przez Ministra Bliźniuka Koalicji na Rzecz Otwartych Standardów (KROS) :)
Oj. Dobrze, już dobrze. Wiem, że nie dostaliście odpowiedź na jasne pytanie: "Dlaczego pieniądze podatników przeznaczane są na drogie rozwiązania firmy Microsoft w sytuacji, kiedy istnieje znacząco tańsza alternatywa jaką jest Wolne Oprogramowanie?". Chociaż... Przecież jest odpowiedź: "Niestety oprogramowanie na licencji typu Freeware z reguły nie posiada w pełni profesjonalnej i sformalizowanej asysty technicznej". A, nie. Tu mowa o "Freeware", nie o "Wolnym Oprogramowaniu". Swoją drogą może po prostu powinniście poprosić Ministra o ujawnienie umowy między rządem a spółką, o którą wam chodzi? Tam może być jakaś odpowiedź na pytanie "dlaczego". A może raczej - istnienie takiej umowy jest już jakąś odpowiedzią.
Przeczytaj również w dziale interpelacje:
- Stosowanie systemu Linux w informatyzacji instytucji państwowych - Odpowiedź ministra spraw wewnętrznych i administracji - z upoważnienia prezesa Rady Ministrów - na interpelację nr 438
- Odpowiedź na interpelację w sprawie neutralności technologicznej
- Interpelacja w sprawie powołania Centrum Otwartych Rozwiązań dla e-Administracji - wraz z odpowiedzią
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
%s/ rozgoryczony/ zażenowany/ g
Głównym celem listu była potrzeba zwrócenia uwagi na problem jakim jest nierozsądne wydawania pieniędzy na zamknięte oprogramowanie tam gdzie nie jest ono konieczne.
Głównym żądaniem -- przeprowadzenie ekspertyz dotyczących programu wdrażania oprogramowania open-source w administracji.
W odpowiedzi sprawa ekspertyz została zupełnie pominięta, natomiast skoncentrowano się na nieistniejącym problemie freeware.
Nie, nie jesteśmy rozgoryczeni. Jesteśmy zażenowani poziomem odpowiedzi Ministra.
Ale spokojnie -- jedziemy dalej. W odpowiedzi na odpowiedź znajdą się konkretne pytania i prośba o odpowiedź na najważniejszą dla nas sprawę -- ekspertyz.
Takie niezależne badanie (przeprowadzone zresztą przez wiele innych krajów przed wdrażaniem przez nie open-source w administracji) może być w przyszłości bardzo ważnym dokumentem opisującym długoterminowe korzyści i wady wdrażania open-source. Może to też być świetny i wiarygodny argument za wdrożeniem open-source przy kolejnych przetargach i umowach podpisywanych przez organy administracyjne.
No coz, w czasach gdy
No coz, w czasach gdy istnialo Sp Ministerstwo Nauki i Informatyzacji (i Sp Departament Spoleczenstwa Informacyjnego) taka odpowiedz bylaby skandalem na 120 fajerek.
jego eminencja
tak jak było mnii wraz z dsi to było super, bajki opowiadasz.
ministerstwo jak i departament gryzą ziemie bo pożytku z nich nie było. A jeśli kolegę interesuje to niech się dowie kto min. Bliźniukowi pismo przygotowywał, to się okaże że osoba z byłego Departamentu Społeczeństwa Informacyjnego, zresztą Bliźniuk tam wtedy był dyrektorem.
a odpowiedź na interpelację?
Dla porównania dolinkuję wątek poświęcony odpowiedzi ministra Bliźniuka na interpelację poselską. Tamta odpowiedź była moim zdaniem porównywalna merytorycznie.
Nie wiem, czy powoływanie
Nie wiem, czy powoływanie się na zus jest najlepszym przykładem. Myślę sobie że jest wiele segmentów administracji, gdzie komputery są wykorzystywane jedynie jako maszyny do pisania i gdzie łatwiej można byłoby pilotażowo wprowadzać oprogramowanie open sorce, bez narażania się na to, że gdzieś przy migracji danych nastąpią blędy; że system operacyjny nie będzie współpracował z jakimiś bazami, oczywiście przejściowo, ale jednak.
Ponadto, ZUS jest samodzielnym zakłądem budżetowym więc nie wiem na ile Ministerstwo Pracy faktycznie mogło ingerować w zamówienia publiczne.
J.U.S.T. Journeying Unit Skilled in Troubleshooting
Nie jest to pierwszy raz,
Nie jest to pierwszy raz, gdy ktoś z administracji naszego kraju wypowiada się na temat, o którym nie ma zielonego pojęcia. Bardziej przerażające od tego, że w dzisiejszych czasach spora część społeczeństwa znajduje się na poziomie przysłowiowej pani Krysi*, jest to, że takie osoby decydują o przyszłości kraju.
W obronie nieprzysłowiowej pani Krysi:
*dla nieinformatyków: pani Krysia jest uosobnieniem wszystkich użytkowników komputera, którym wydaje się, że wiedzą jak działa komputer, bo to jest przecież połączenie takiej płaskiej maszyny do pisania z telewizorem. W różnych częściach kraju pani Krysia może nosić różne imiona.
Czemu służy taki objaw "marazmu"?
Sugeruje Pan, że podpisany pod odpowiedzią minister Grzegorz Bliźniuk nie ma, cytuję, "zielonego pojęcia" o temacie, na który się wypowiada? Proszę pamiętać, że odpowiedź na list i to, co w nim może zawrzeć polityk, ma swoje hmm.. delikatne ograniczenia. Mając w pamięci liczne kompetencje p. Bliźniuka, który - co łatwo znaleźć, jeśli tylko się chce sprawdzić - jest doktorem nauk technicznych w specjalności systemy informatyczne, wieloletnim pracownikiem naukowo-dydaktycznym na Wydziale Cybernetyki WAT, którego portfolio dokonań obejmuje również bycie kierownikiem Zakładu Inżynierii Oprogramowania w Instytucie Systemów Informatycznych Wydziału Cybernetyki WAT oraz stanowisko adiunkta w Wyższej Szkole Handlu i Prawa w Warszawie, sugerowałbym raczej spojrzenie w okolice tych obszarów, które bezpośrednio z samej odpowiedzi na list nie wynikają, ale które na jej treść mogły mieć pewien wpływ. Minister ma trudny orzech do zgryzienia, bo stoi po środku zupełnie sprzecznych interesów, a musi realizować politykę rządu (nawet wówczas, gdy polityka w jakimś obszarze hmm.. dopiero się kształtuje, albo w danym momencie ulega modyfikacjom). Proszę wziąć to pod uwagę w przyszłości, w trakcie konstruowania opinii. Jakby coś, to ja nikogo nie bronię (freeware). Zwracam tylko uwagę na obszary, których przedpiszca w swej "analizie" nie uwzględnił, a - w moim odczuciu - powinien był. A nikogo nie atakując - zastanawiam się jak przerażająca mogłaby być bezpośrednia konfrontacja werbalna p. Bliźniuka z przedpiszcą na temat informatyzacji państwa i na temat zastosowań oprogramowania.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Nie chcę negować wiedzy
Nie chcę negować wiedzy ministra Bliźniuka, ale na terminach około-open-source'owych zna się tak jak ja na lotach w kosmos.
W swojej odpowiedzi błędnie utożsamił Open Source z Freeware (choć autorzy listu nawet nie użyli tego terminu).
Dla "ministerialnie-zorientowanych":
Open Source (ogólnie) zakłada udostępnienie odbiorcy kodu źródłowego programu, a w wypadku Wolnego Oprogramowania (Free Software - nie Freeware) dodatkowo zapewnienie mu prawa do dowolnego wykorzystania (w tym modyfikacji i redystrybucji). Free w Free Software jest od FREEdom (wolność). Free w Freeware jest od FREE (darmocha).
Oprogramowaniem freeware jest np. Internet Explorer - dostępny za darmo każdemu właścicielowi licencji na Windows. Jest nim także Acrobat Reader. Sterowniki do urządzeń w komputerze. Żaden z podanych przykładów nie jest oprogramowaniem wolnym, a część z nich nawet nie jest Open Source (tak, to też nie jest to samo).
Kolejna sprawa to support. Tak się składa, że pracuję w jednej z firm wymienionych w odpowiedzi (zrzeszona w KROS). Na temat współpracy z MSWiA nie będę się wypowiadał, bo po pierwsze to tajemnica służbowa, po drugie nie jest to tematem wątku, a po trzecie nikt nie udzielał mi pełnomocnictw aby się w tym temacie wypowiadać.
Inną rzeczą jest to, że stwierdzenie pana ministra iż support udzielany oprogramowaniu Open Source (w końcu wg niego Freeware i Open Source są zamienne) jest gorszy uważam za osobistą obrazę, a w dodatku uważam iż godzi ona w interesy firmy w której pracuję.
Swoją drogą jestem ciekaw, czy nasz PR ustosunkuje się do tej odpowiedzi. Może być ciekawie :)
Jeśli p to q ;)
Skoro nie chce Pan negować wiedzy ministra, a jednocześnie w odpowiedzi jest mowa o freeware, chociaż w pytaniu nie było o tym słowa, to nie jest jedyną możliwością z szerokiego wachlarza możliwości to, że minister "na terminach około-open-source'owych zna się tak jak Pan na lotach w kosmos". Być może znajdzie Pan inne możliwości :) I nie koniecznie jest nią wyciągnięty przez Pana wniosek, który wyartykułował Pan w tezie "w końcu wg niego Freeware i Open Source są zamienne" :)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
logika konsekwentna
Och, owszem, ale istnieje starożytna zasada "nie mnożenia bytów ponad miarę". W tym przypadku byt "niekompetencji" był jedyny i wystarczający do wyjaśnienia wszystkich "nieścisłości" raportu. To ta sama zasada wg, której Kopernik stwierdził, że to jednak Ziemia się kręci. Zwykle w życiu i w technice sprawdzają się rozwiązania najprostsze - tu też. Skoro minister podpisał się pod tak kompetentnym raportem to jest tak kompetentny w temacie Wolnego Oprogramowania lub w temacie bycia ministrem - do wyboru.
zielone pojęcie, loty w kosmos i freeware
Po dogłębnej analizie odpowiedzi Ministra wydaje się, że możliwe są tylko dwa przypadki:
- Minister nie ma pojęcia o temacie i miesza freeware z wolnym oprogramowaniem/open-source
- Minister nie przeczytał listu przed odpowiedzeniem na niego (albo przed podpisaniem odpowiedzi)
Pierwszy przypadek implikuje, że ten pan nie nadaje się na stanowisko jakie piastuje (nie zna się na tym). Drugi to już "zwykłe" niechlujstwo i niedostateczne przykładanie się do swoich obowiązków.
Ale na plus Ministra można odnotować to, że umiejętnie wykorzystuje Internet. Tekst o freeware jest na żywca przeklejony z Wikipedii, a tekst o KROS ze strony tej organizacji.
Być może wyraziłem się
Być może wyraziłem się zbyt ogólnie (albo za mało prawniczo ;)). Nie chcę negować wiedzy technicznej ministra. Wiem, że jest "z branży". Niestety nie znam go osobiście, zatem po prostu nie mogę się na ten temat wypowiadać.
Natomiast śmiem sądzić, iż terminonologia związana z Open Source jest mu najnormalniej w świecie obca. I nie ma to nic wspólnego z jego wiedzą techniczną, czy kompetencjami jako ministra. I nie jest to także nic wstydliwego. Nie ma ludzi wszechwiedzących.
Być może list (i/lub odpowiedź) był zbyt zdawkowy/nieprecyzyjny i stąd nieporozumienia.
W moim odczuciu minister Bliźniuk w swej odpowiedzi posunął się do pewnej manipulacji (świadomie lub nie). W pierwszym kroku zrównał Open Source do Freeware sugerując dodatkowo, że autorzy listu błędnie posługują się tymi terminami (tymczasem w liście tym darmowość Open Source jest pokazana jako OPCJA). W drugim zaś stwierdził, że niestety Freeware nie może być brane pod uwagę, bo ma kiepski support.
I tu - albo pan minister zapomniał się odnieść do płatnych rozwiązań Open Source (które nie są darmowe, a tylko tańsze), albo nie widział różnicy pomiędzy Freeware a Open Source (to moja opcja, gdyż wielu ludzi uważa, że Open Source = darmocha), albo świadomie chciał zdyskredytować rozwiązania tego typu (w co nie chcę wierzyć).
W 100 a nawet wiecej %
W 100 a nawet wiecej % zgadzam sie z przedmowca: z calym szacunkiem do ministra Bliźniuka - nie zna sie na OSS. Skoro sie nie zna to tym bardziej powinien miec rozumniejszych doradcow (w sygnaturze pisma wystepuje jako autor niejaki KaK)
Zgadzam sie w 100% z A'tomem za czasow MNiI (gdzie OSS zajmowal sie o ile pomne dyr Bogucki) taka odpowiedz nie mialaby prawa pojawic sie nawet na nieoficjalnym drafcie. Szkoda ze teraz moze ...
tytuł znawcą nie czyni...
Praktyka życiowa pokazuje, że tytuł jak i zajmowane stanowiska znawcami nie czyni. W swoim skromnym doświadczeniu przytrafiło mi się poznać pewnego "prof.zw.dr hab.inż.", który takie herezje czasami opowiadał ("linux jest nakładką" stało się uczelnianą anegdotką taką jak "640 kB pamięci wystarczy każdemu"), że głowa bolała od samego słuchania.
Bynajmniej nie zamierzam tutaj negować osoby p. Bliźniuka, gdyż nie miałem okazji spotkać go osobiście. Zwracam tylko uwagę, na pewien życiowy fakt - to nie tytuły mistrzem w danej dziedzinie czynią (ani zajmowane stanowiska).
Osobiście podejrzewam, że p. Bliźniuk padł ofiarą własnej chęci jak najszybszego zbycia sprawy.
Służy on uzewnętrznieniu emocji.
Hmm, chyba wyraziłem się zbyt ogólnie i emocjonalnie. Nie chodziło mi o podważanie wiedzy i umiejętności pana Bliźniuka w dziedzinach takich jak projektowanie systemów informatycznych (deklaruje chęć wprowadzenia interoperacyjności i ujednolicenia standardów, np. w tej prezentacji (pdf)). Intencją mojej wypowiedzi było wskazanie, że z dotychczasowych wypowiedzi p. Bliźniuka na temat licencji i wolnych standardów (oraz usług i produktów z nimi związanych), można wyciągnąć wnioski o brakach w wiedzy pana Bliźniuka na tematy nie związane ściśle ze stroną techniczną informatyzacji, a bardziej z otoczką prawno-własnościową i rynkiem.
Jakosc menedzera jest taka
Jakosc menedzera jest taka jak jakosc jego wspolpracownikow.
A tak na marginesie, moze skonczmy z uzywaniem terminu "informatyzacja" (brzmi jak elektryfikacja lub lustracja) a zacznijmy nazywac to tak jak na calym swiecie: wdrazanie uslug eGovernment / Elektronicznej Administracji.
Ależ publiczna
Ależ publiczna administracja wykorzystuje Open Source, i to nawet Open Office! Kiedy ostatnio byłem w Urzędzie Skarbowym się spowiadać, bardzo miła skądinąd pani, napisała pisemko - protokół z przesłuchania - korzystając z Windows Terminal Server i Open Office Writer!!!
Nic się nie stało.
Jest list, jest odpowiedź na list. Teraz pisarze zostawią na boku epistolografię, zajmą się pracą organiczną i pracą u podstaw i za pewien czas będziemy mieli zadowalającą ilość Free Software w administracji.
Praca u podstaw ???
W urzędach jak nie ma nakazu decyzyjnego "odgórnie" do natychmiastowego wykonania, to nawet ustawy czy rozporządzenia są traktowane z przymrużeniem oka... Przykładem niech będzie "gotowość" wielu urzędów na wymianę dokumentacji zgodnie z wytycznymi Rozporządzenia (Dz.U. 2005 Nr 212 poz. 1781)... Ciekawe ile urzędów używa do wymiany plików zapisanych w formacie np. ODT, że o kodowaniu UTF-8 dla znaków w tekście nie wspomnę?
Ponadto w tym kraju są urzędy publiczne w których nie sposób załatwić sprawy bez wykorzystania dnia wolnego od pracy czyli urlopu. Powód? Ano jest prosty... Urząd jest czynny od 7 do 15... A co ma zrobić ktoś kto pracuje od 7:00 do 15:00? A ponoć urzędy są powołane aby zgodnie z art. 8 i 9 kpa umożliwić obywatelowi sprawne i powiedzmy "bezstresowe" załatwienie sprawy urzędowej...
Ewidentnym przykładem jest ZUS ze swoimi godzinami pracy opublikowanymi na stronie www.zus.gov.pl...
Chyba urzędnicy jednak znają jedynie swoje prawa, a obowiązki interpretują w sposób wygodny dla siebie...
Nawet elektronizacja załatwiania spraw nie rozładuje zatorów spraw... Jedyne co być może zostanie osiągnięte, to mniejsza ilośc osób do okienka w urzędzie... Choć i to wątpliwe, bo nie każdego stać na podpis elektroniczny kwalifikowany służący czasem do załatwienia jednej sprawy w roku albo i rzadziej...
Sprawy jak się ślimaczyły tak się ślimaczyć będą, bo urząd w dalszym ciągu będzie pracował tylko 8 godzin, jak to robi obecnie... Pomimo, że dokumentacji to wszystko jedno w jakiej porze doby została wytworzona, byleby zgodnie z terminem wynikającym ze stosownych przepisów... Ale to niebezpieczne spostrzeżenie, gdyż może zrodzić pomysł gdzieś na górze, aby urzędy wzorem policji czy innych instytucji publicznych były czynne całą dobę...
Ale taki widocznie jest ten kraj i już...
Kraj łasy na niesprawdzone produkty ale pięknie reklamowane :) To czy użyteczne jest już mniej istotne...
Pozdrawiam.
Nie każdy urząd
Powiem tylko że nie wszędzie. UM w Gdyni działa od 7:00 (niektóre wydz. od 8:00) do 18:00, w soboty 8:00 - 14:00. No ale Gdynia w maju 2007 uzyskała tytuł Miasto najbardziej przyjazne dla biznesu miesięcznika Forbes. Chyba nie bezzasadnie...
Pozdrawiam,
--
Quadruplator
W ZUSie Oddział Szczecin w
W ZUSie Oddział Szczecin w czwartki (w innych oddziałach z reguły poniedziałki) to dzień w którym pracuje się do 17. Wiem, że t tyko jeden dzień ale zawsze.
Żale nie są dobre.
Jeśli nie będzie kształcenia w tym kierunku, to będzie tak, jak w piosence, że 'wszyscy zgadzają się ze sobą, ...', bo ludzie muszą mieć podstawę, aby wykształcić w sobie przynajmniej chęć poznania, której nie stworzą listy. Jeśli już pisze się listy, to ciekawiej jest w nich _konkretnie_ pytać o plany na przyszłość. W dobrze zorganizowanych państwach istnieją takie plany na 20, a nawet więcej lat, w zależności od obranych celów.
wolności użytkownika i peer review
Podstawowym tematem "petycji" było wolne oprogramowanie. Jak już wielokrotnie komentowano, odpowiedź zupełnie pomija tę kwestię. Brak odniesienia w odpowiedzi do wolnego oprogramowania może sugerować, że Pan Minister nie ceni czterech wolności użytkownika, jakie wolne oprogramowanie gwarantuje.
Innymi słowy - można odnieść wrażenie, że według Pana Ministra użytkownik (a głównie administracja państwowa) nie musi mieć prawa do korzystania z oprogramowania w dowolnym celu. Wystarczy, jeżeli ma prawo do korzystania w celu określonym przez producenta. Jeżeli zajdzie potrzeba użycia programu w jakimś innym celu, to nie stanowi problemu wykupienie dodatkowej licencji na ten sam program. (freedom 0)
Dalej, może się wydawać, że administracja państwowa nie musi zdaniem Pana Ministra mieć prawa dostosowywania programu do swoich potrzeb (w tym zlecenia takiego dostosowania dowolnie wybranemu podmiotowi); nie stanowi dla Pana Ministra problemu sytuacja, w której takie dostosowanie może być przeprowadzone przez jeden jedyny podmiot za dowolnie wskazaną przez ten podmiot cenę. (freedom 1)
Co więcej, można odnieść także wrażenie, że według Pana Ministra administracja państwowa nie musi mieć prawa do rozpowszechniania programu, na przykład po to, aby dostarczyć go obywatelom, których zmusza do korzystania z technologii informatycznych. Można odpowiedź zrozumieć w taki sposób, że nie stanowi dla Pana Ministra problemu, jeżeli obywatele będą musieli taki program nabyć od podmiotu prywatnego, którego interesy niekoniecznie muszą być tożsame z interesem publicznym. (freedom 2)
A na koniec, pomylenie w odpowiedzi freeware i wolnego oprogramowania może sugerować, że nie stanowi dla Pana Ministra problemu sytuacja, w której administracja państwowa nie będzie mogła dostarczyć (lub zlecić dowolnemu podmiotowi dostarczenie) użytkownikom programu, który umożliwi lepsze korzystanie z usług świadczonych przez państwo. Można zatem odpowiedź zrozumieć w taki sposób, że zdaniem Pana Ministra wystarczy, jeżeli o dostarczeniu takiej nowej funkcjonalności będzie decydował konkretny prywatny podmiot - producent wybranego przez państwo oprogramowania własnościowego. (freedom 3)
Obawiam się, że tak właśnie można zrozumieć odpowiedź. Tym bardziej, że Pan Minister wskazuje jak ważne są:
Jeżeli wraz z oprogramowaniem nie zostaną udzielone użytkownikowi cztery wolności to oczywiście nie oznacza, że te istotne usługi nie zostaną mu wyświadczone. Oznacza to tylko, że użytkownik nie będzie mógł swobodnie wybrać, przez kogo zostaną one wyświadczone. Wybór ten będzie należał do producenta. Może to doprowadzić do sytuacji, gdy konkretny prywatny podmiot będzie decydował o zakresie i jakości usług świadczonych przez państwo obywatelom.
Co ciekawe, na przykładzie odpowiedzi Pana Ministra widać, jak działa jeden ze społecznościowych mechanizmów kontroli jakości jakim jest "peer review". Polega on na tym, że gdy wiele niezależnych i niekontrolowanych odgórnie osób ma dostęp do źródeł, to znacznie rośnie prawdopodobieństwo wykrycia błędów. Jedna z takich osób odkryła interesujący bug w odpowiedzi.
Odpowiedź na list
ksiewi: bardzo trafny komentarz. Może warto jego część zawszeć w odpowiedzi na list, którą przygotowujemy na wiki.
A co do kopiowania Wikipedii i tekstu z KROS, to nie ma w tym nic złego, tyle że Minister powinien był podać źródło. No i nie ograniczyć odpowiedzi do zacytowania tych dwóch definicji, bo to już ewidentnie oznacza brak szacunku dla tych 10 tysięcy osób, które podpisały petycję.
cytowanie
Możecie mnie oczywiście zacytować - nie zapomnijcie tylko podać imienia i nazwiska lub pseudonimu twórcy oraz źródła. W przeciwnym razie dopuścicie się naruszenia praw autorskich twórcy cytowanego materiału (art. 34, art. 79, art. 115 pr. aut.).
Przeglądam właśnie projekt odpowiedzi, gdzie chcecie:
Bardzo chciałbym poznać odpowiedź na to pytanie, zwłaszcza że prawo zamówień publicznych wyraźnie zabrania wskazywania konkretnego źródła pochodzenia towarów i usług, znaków towarowych. Jest to możliwe jedynie po spełnieniu dość rygorystycznych kryteriów art. 29 pzp.