Zachwycamy się Estonią, ale to nie ta skala
Całkowita liczba ludności Estonii to w 2005 roku 1,3 miliona osób (149. miejsce na świecie). W Polsce zaś jest 38,6 miliona obywateli (co daje nam 32. miejsce na świecie), a w Województwie Mazowieckim mieszka nieco ponad 5 milionów ludzi, w Małopolskim 3,2 miliona. Często słychać i widać w różnych mediach, że powinniśmy brać przykład z Estonii, bo tam każdy ma dowód osobisty z podpisem elektronicznym i generalnie tam jest e-government, a u nas nie ma. Nie zastanawia was skala wdrożeń? Łatwiej zrobić wdrożenie dla miliona, trudniej dla czterdziestu.
Na łamach Gazeta.pl opublikowano wywiad z Ivarem Tallo, szefem e-Governance Academy. Wywiad zatytułowany W Estonii wszyscy są w internecie przeprowadził Piotr Manowiecki.
To dla mnie oczywiste, że dzięki internetowi łatwiej realizować prawa obywatelskie. Internet daje pełniejszą transparentność życia publicznego, daje narzędzia w walce z korupcją, pozwala upowszechniać dobra kultury, e-government zaś ułatwia życie, oszczędza czas i można tak wymieniać długo. W wywiadzie zwrócono uwagę na ważną sprawę - by obywatel miał prawo wglądu w rejestry dotyczące osób, które przeglądały informacje na jego temat. Ten temat przewija się również przez ten serwis od dłuższego czasu, a w Polsce dokładnie w tym duchu wypowiedział się Trybunał Konstytucyjny orzekając niekonstytucyjność pewnych przepisów dotyczących Instytutu Pamięci Narodowej. W Estonii zrobiono to elektronicznie, ale i skala wdrożenia jest tam nieco inna.
Znów zachłystujemy się elektronicznymi wyborami. Pytanie i odpowiedź:
W zeszłym roku Estończycy mogli po raz pierwszy głosować elektronicznie w wyborach lokalnych. Z możliwości tej skorzystało jedynie 1,8 proc. uprawnionych. To chyba słaby sukces.
- Ale deklaracje podatkowe składa przez internet 82 proc. podatników. W 1999 r., w pierwszym roku istnienia tej możliwości, było to poniżej 2 proc. Uważam, że w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych zagłosuje przez internet około 10 proc. uprawnionych.
Pod wpływem takich hura optymistycznych doniesień i w Polsce wielu chce elektronicznych wyborów. Tyle, że niewielu mówi o manipulacjach wyborczych, o tajności głosowania i tak dalej (pisałem o tym nie raz). Również tu "rozmiar ma znaczenie", ale i tak, nawet dla nieco ponad miliona obywateli inaczej robi się system wyborczy, a inaczej dla państwa wielkości Polski. Nadal elektroniczna forma powszechnego głosowania nie daje żadnej gwarancji tajności głosowania.
Wirtualna Polska zadała pytanie: "Czy chciałbyś, aby w wyborach można było oddawać głos przez Internet?". Efekt? 74% respondentów odpowiedziało, że owszem, chciałoby. Z dyskusji na liście Internet Society Poland: "Nie sądzę, żeby w takim "społecznym wiecowaniu" można było uzyskać miarodajną opinię. Pytanie jakie postawiono w ankiecie pachnie mniej-więcej tak: "czy chcesz, żeby było fajniej?"..."
OK. To wartościowy kierunkowskaz - taka świadomość, że w Estonii w ciągu ostatniej dekady co roku 1 proc. budżetu szedł na rozwój technologii komputerowych. U nas zaś w pierwszej kolejności warto postulować wprowadzenie standardów technicznych, bo takich cząstkowych systemów informatycznych, które w swojej skali zawierałyby wdrożenia całego e-gov Estonii, mamy kilka. U nas ktoś powinien zacząć koordynować te systemy i wdrożenia. To - w moim odczuciu - ważniejszy problem niż kierowanie większej kasy na "rozkusz".
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
kto nie chce...
kto nie chce szuka przeszkód, kto chce szuka rozwiązań... niby banalne ale prawdziwe - urzędasom się po prostu nie chce...
Problem skali
Skąd Twoja pewność, że w przypadku dobrze zaprojektowanego systemu informatycznego różnica pomiędzy milionem użytkowników, a 40 milionami zrobi tak wielką różnicę?
Skupiasz się na elektronicznym głosowaniu, ale zauważ, że huraoptymizm wiązał się raczej z e-deklaracjami - właśnie możliwość załatwiania przez sieć spraw urzędowych i fiskalnych ma w sobie najbardziej rewolucyjny potencjał - pociąga konieczność stworzenia uniwersalnych, jednoznacznych procedur, eliminuje korupcjogenny kontakt bezpośredni z urzędnikiem i wreszcie zmniejsza koszty firm.
Cały czas staramy się zabiegać o standardy
Skąd pewność? To raczej nie jest pewność, a uzasadnione podejrzenie. Z czego wynika? Z obserwacji polskiej rzeczywistości z zakresu ICT. Z tego, że miałem szansę brać udział w oprotestowywaniu (skutecznym) sporego zamówienia publicznego na dostawę sprzętu na skalę ogólnopolską, z tego, że widzę jak wygląda sprawa podpisu elektronicznego, jak się "mieli" regulacja i praktyka biznesowa. Nie twierdzę, że znam lekarstwo. Zwracam uwagę na różnicę pomiędzy Estonią i Polską. W mojej opinii różnica jest znaczna (inaczej wygląda przetarg na milion kart do dowodów osobistych, inaczej na miliony dla dorosłych obywateli RP z uwzględnieniem tego, że proces wydawania dokumentów musi uwzględniać upływ czasu; nie robi się takiego przetargu na jednorazowe wydanie plastiku; w Polsce zaś jest tak, że jak jedno przedsiębiorstwo chwyci dowody, to wepchnie tam niekompatybilne rozwiązanie, które uniemożliwi innym zaoferowanie swoich usług - to ścieżka uzależnienia państwa od jednego rozwiązania). Zresztą widać to po znacznie mniejszych przetargach, chociaż dużych ze względu na realia polskie – mam na myśli elektroniczne legitymacje studenckie (por. O legitymacjach studenckich i poznańskim przetargu z jednej strony oraz Karty dla przedstawicieli różnych zawodów i podpis).
Na elektronicznym głosowaniu się skupiam, gdyż uważam, że to ważne, i że nie ma słyszalnej przeciwwagi dla entuzjastycznych postulatów wprowadzenia takiego głosowania do polskiego porządku prawnego. Jestem zwolennikiem społeczeństwa obywatelskiego, w którym internet może odgrywać ważną rolę. Prowadzę działalność gospodarczą i chętnie korzystałbym z możliwości elektronicznego kontaktu z urzędem (ba, nawet starałem się skorzystać z możliwości elektronicznego zarejestrowania tej działalności, stąd również wynikają moje doświadczenia i przemyślenia). Płacę podatki nie wychodząc z domu (chociaż jestem niezwykle sceptyczny jeśli chodzi o bankowość elektroniczną). Deklaracje zawożę osobiście, bo chcę mieć pieczątkę na złożonym w urzędzie kwicie. Oczywiście nie dlatego, że pasjami zbieram różne pieczątki.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
czas na dowód z podpisem
Zgoda na otwarte standardy :)
Jednakowoż udostępnienie chipów w dowodach z identyfikatorem - cyfrowym - może właśnie kwalifikowanym podpisem o otwartym standardzie wiele by zmieniło w rzeczywistym kształtowaniu się społeczeństwa informacyjnego. Problem polega też na tym, że lobbing biznesowych kół nie za bardzo temu rozwiązaniu sprzyja.
W wypadku nowelizacji ustawy o podpisie elektronicznym należy tez rozważyć kroki nie tylko estońskie ale i innych krajów: Belgii, Danii itd.
Pozdrawiam
Piotr
Ważniejsze od e-wyborów
Ważniejsze od e-wyborów jest e-załatwianie e-spraw e-urzędowych. Wybory są raz na 4 lata. Od biedy można wtedy iść do lokalu wyborczego, bo to raz na ruski rok. A pity, wnioski, podania, formularze składa się kilka razy w roku w różnych urzędach. Ja np. teraz zmieniam dowód, zmieniam prawo jazdy, bo zmieniłem adres zamieszkania, przy okazji żeby się przemeldować, muszę iść do dwóch urzędów nie tylko z dowodem, ale i z książeczką wojskową (bo tam jest adnotacja o zameldowaniu, a WKU musi przenieść moje papiery do innego miasta), potem czekać miesiąc, iść odebrać nowy dowód, a potem złożyć formularz do skarbówki z informacją o przeniesieni moich spraw skarbowych ze starego US do nowego... Nie mówiąc o pitach.