Operatorzy o planach UE

Coraz bliżej do unijnego głosowania w sprawie "ujmowania" danych telekomunikacyjnych (czy - jak chcą niektórzy - retencji danych)...

Życie Warszawy w swoim tekście cytuje wypowiedzi przedstawicieli dużych polskich operatorów telekomunikacyjnych: "– To kompletnie nierealne zamierzenia – tak o planach UE mówi przedstawiciel TP SA. – Mamy ponad 11 mln abonentów. Niech każdy wykona jeden telefon dziennie w ciągu dwóch lat. Nawet nie ma sensu liczyć, ile pamięci na serwerach trzeba by mieć, aby to trzymać przez wiele miesięcy. – Terroryści i tak zapewne nie dzwonią z telefonów stacjonarnych, tylko z tzw. pre-paidów, czyli telefonów na kartę. Te nowe obostrzenia nie mają sensu. Powstanie wielka baza danych o zwykłych ludziach. I te dane będą wyciekać – dodaje pracownik Ery".

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Kto i co chce (dla siebie) załatwić??

Drogi Vagla - zostawianie tego typu informacji bez komentarza zasługuje co najmniej na karę chłosty ;-) Po pierwsze - polskie prawo "od zawsze", a przynajmniej od 10 lat nakazuje operatorom rejestrację tego typu danych. Początkowo miało to na celu zwykłe sporządzanie billingów, od kilku lat w grę weszły reguły dotyczące "bezpieczeństwa państwa", cokolwiek by pod tym pojęciem rozumieć.

Po drugie - "przedstawiciel TPSA" opowiada totalne bzdury. Załóżmy, że przykład (11 milionów abonentów, 1 rozmowa dziennie) jest prawdziwy. To daje ok. 1 GB danych dziennie. Po zastosowaniu jakiegokolwiek programu pakującego, otrzymujemy 100 MB dziennie, czyli 3 GB miesięcznie. Na jedną płytę DVD mozna zmieścić 4,7 GB danych...

Oczywiście ruch telefoniczny jest dużo większy. Ale nałożenie takiego obowiązku absolutnie nie jest niewykonalne technicznie czy też nie stanowi jakiegoś znacznego obciążenia.

Pozostaje pytanie - kto za tym protestem stoi ;-)

Diabeł tkwi w szczegółach

Jeśli chodzi o retencję danych, to ja odesłałem w odpowiednie miejsce, gdzie się już nakomentowałem sporo. Odesłałem do wypowiedzi operatorów bez komentarza, bo pomyślałem, że nie mam co komentować, ale jednak chyba jest co komentować sądząc po Twoim Drogi Macieju poście. Otóż do tej pory nie wszystkie informacje trzeba było zbierać. Model (nie wdając się w nadmierne szczegóły) polega na tym, że jak kto chce biling, to dostaje, ale wiele osób nie chce. Mam rację? Co do bezpieczeństwa i porządku publicznego - operatorzy nie zbierają cały czas informacji, a jedynie wówczas, gdy zwróci się do nich odpowiednio umocowany przedstawiciel stosownych służb, powołując się na odpowiednie przepisy i mając w ręku pewne dokumenty.

Rzeczywiście - zarówno na podstawie przepisów kodeksu postępowania karnego jak i na podstawie przepisów prawa telekomunikacyjnego wydano stosowne rozporządzenia dotyczące zbierania danych. Tu jedynie tytułem komentarza warto zauważyć, że przepisy o takim zbieraniu informacji (i do wydania delegacji ustawowej) nie wynikały z konieczności implementacji pakietu dyrektyw telekomunikacyjnych (co to niby polskie nowe Prawo telekomunikacyjne ma być z nimi zgodne). Otóż tam jest tylko powiedziane, że owszem państwo członkowskie może przewidzieć jeszcze takie obowiązki na rzecz bezpieczeństwa i porządku publicznego, zatem nasi postanowili, że nasze państwo członkowskie przewidzi takie przepisy. Teraz planuje się, że Unia Europejska wyda stosowna dyrektywę, która będzie szczegółowo określała jak ta retencja danych będzie wyglądać. Poprawek do tekstu Komisji jest ponad 200, więc cóż mam powiedzieć? Będzie wyglądać znacznie bardziej restrykcyjnie, niż to obecnie ma miejsce w polskim systemie prawnym. Tego się obawiają operatorzy i nie dziwię się.

Temat jest bardzo kontrowersyjny. Z jednej strony prawo do prywatności, domniemanie niewinności i swoboda prowadzenia działalności gospodarczej, z drugiej strony konieczność identyfikacji aktorów społeczeństwa informacyjnego (po to, by ich obarczyć odpowiedzialnością, za ich własne czyny), brak dobrego rozwiązania (stąd będą podsłuchiwać również niewinnych), no i państwa nie stać na łożenie na infrastrukturę - stąd obarczy kosztami operatorów (ich pech, że wybrali tę działkę, w szewstwie na przykład nie musieliby utrzymywać infrastruktury).

Nie mam dobrego pomysłu, co z tym zrobić. Wiadomo, że tego typu podsłuchiwanie sieci nie sprawdza się. Ba! Nie złapali do tej pory chłopaka od 15 atrap ładunków wybuchowych (albo po prostu media o tym nie pisały, albo pisały a ja przeoczyłem), chociaż jego twarz pokazywały wszystkie telewizje. Ja już komentowałem na łamach np. Rzeczpospolitej, że terrorysta i tak sobie poradzi. Z drugiej strony - wbrew obowiązującemu trendowi działaczy wolnego internetu - widzę potrzebę identyfikacji osób uczestniczących w internetowej komunikacji, tylko nadal nie mam jeszcze pomysłu na to, jak to skutecznie zrobić. Chodzi mi o odpowiednik impressum, znanego z prasy tradycyjnej. Ono powstało właśnie po to, by wiedzieć, kto jest odpowiedzialny za głoszone treści. Wolność słowa nie oznacza dowolności wypowiedzi. Nie oznacza kłamania, pomawiania, znieważania. Wolność słowa oznaczać musi również odpowiedzialność za słowa. Obecnie sieć daje sporą anonimowość procesową (numerowi IP nie da się postawić zarzutów karnych - powtarzam to chyba już we wszystkich tekstach). Co prawda na listach dyskusyjnych i Usenetu nie raz publikowano kim to jest Arnold B., albo inni dyskutanci, którzy odcisnęli swe piętno na internetowej dyskusji przez te wszystkie lata, jednak przychodzi mi na myśl kilka sposobów na stworzenie nieistniejącej postaci i używania jej do komentowania wydarzeń. Brak identyfikacji oznacza brak możliwości egzekwowania odszkodowania - w przypadku zaistnienia szkody. Brak identyfikacji nie pozwoli na domaganie się przeprosin lub oświadczenia stosownej treści (prawo prasowe, kodeks cywilny). Czyli co? Przerzucić odpowiedzialność na wydawców? Kto wówczas weźmie na siebie taki ciężar i dopuści niekontrolowane komentarze? Ano niewielu (jeśli w ogóle ktokolwiek). Świadomość prawna społeczeństwa stopniowo rośnie. Nie raz już miałem pytania o to, co zrobić, gdy ktoś znieważył drugiego na forum. Ludzie zaczną chodzić do sądu i domagać się ochrony dóbr osobistych (dobrego imienia, poszanowania czci). Jak powiedziałem - nie mam dobrego pomysłu, co z tym zrobić, a wiemy obaj, że retencja danych nie jest rozwiązaniem.

Podsłuchiwanie wszystkich jak leci godzi w podstawowe prawa i wolności człowieka. Okazuje się, że można przedstawić takie nowe instytucje prawne, by każdy był traktowany tak, jakby był podejrzany (co powinno być wyjątkiem, nie zaś zasadą). Okazuje się, że nad swobodą i wolnością obywatelską bierze przewagę ochrona bezpieczeństwa i porządku publicznego. Uważam, że to niebezpieczne. Również dlatego, że nie ma dobrych mechanizmów kontroli tych, którzy będą nas kontrolować.

Czy taki komentarz Cię, Drogi Macieju, satysfakcjonuje? Jeśli nie, to dodam jeszcze link to tektu, w którym próbowałem przedstawić pewien pogląd na te sprawy: Rozważania o anonimowości i o przesyłaniu niezamówionych informacji

--
[VaGla] Vigilent Android Generated for Logical Assasination

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>