Przyda się działający kontakt z rzeczywistością

Mamy XXI wiek. Warszawa, stolica europejskiego kraju. Zaplanowałem sobie, że dziś załatwię kilka ważnych spraw: opracuje materiał merytoryczny związany z pewnym szkoleniem e-learningowym, przygotuję się do wykładów, zaktualizuję serwis... Coraz modniejsza staje się praca zdalna. To chyba było motywem przewodnim jednego z rysunków z Dilbertem w roli głównej: „wspaniale jest realizować poważne zlecenia siedząc sobie w bokserkach w zaciszu własnego mieszkania”. Leci sobie jakaś energetyczna muzyczka (ostre techno pomaga czasem w pisaniu). Można też ewentualnie sprawdzić, co tam nowego wymyślili politycy: wystarczy włączyć telewizor, albo odwiedzić ulubiony portal. Chyba, że...

Mamy XXI wiek. Stolica europejskiego kraju, a mnie nagle wyłączyli prąd. Nie to, że zapomniałem zapłacić rachunku. Nastąpiła jakaś awaria. Pomyślałem: to przejściowe, zaraz włączą. Korzystając z okazji wyszedłem z domu, po zakupy. Przed wejściem do pobliskiego sklepu dowiedziałem się, że zanosi się chyba na dłuższą przerwę w dopływie energii, bo miało miejsce „jakieś spięcie pod chodnikiem”. Sklep oczywiście był również odcięty od źródła zasilania, jednak był otwarty. Wnętrze sklepu pogrążone było już w delikatnym półmroku. W listopadzie szybko się zmierzcha. Udało mi się kupić butlę koli (jak wiadomo - kofeina przydaje się, gdy człowiek siedzi po nocy pracując koncepcyjnie). Nie udało mi się jednak kupić żółtego sera. Pani ze sklepu nie miała narzędzi do zważenia mi kawałka. Naszpikowana elektroniką sklepowa waga była w tych warunkach bezużyteczna. Po chwili zadumy i wywiedziawszy się jak wygląda sprawa z prądem, udałem się do domu. Pomyślałem, że do czasu, aż będę mógł włączyć komputer, przygotuję się chociaż do zajęć.

Korzystając z resztek światła poczytałem sobie o pracach niejakiego McQuail’a, który zajmował się m.in. technologicznym determinizmem medialnym. Jak pisze prof. Tomasz Goban-Klas w swej książce „Media i komunikowanie masowe”: różne teorie skutków technik komunikacyjnych skupiają się na ich możliwych oddziaływaniach na formę i treści przekazów oraz na znaczeniach, których tworzenie umożliwiają. Nawet wówczas – pisze profesor – nie można jednak wskazać na bezpośredni związek „technologii i kultury”, ponieważ sama technika jest także procesem kultury... A w mieszkaniu coraz ciemniej. Wreszcie zrobiło się tak ciemno, że dalsze czytanie nie miało już sensu. O co tu chodzi? Prądu! Wykrzyknąłem z irytacją pod adresem świata. Było tak ciemno, że już prawie nic się nie dało zrobić. A przecież dopiero kwadrans po siedemnastej!

Mogłem wyjść z domu, ale tu robota czeka, a prąd może zaraz włączą. Usiadłem w ciemnościach, nucąc pod nosem przebój Stana Borysa, spopularyzowany ostatnio przez Peję: „Ciemno już, zgasły wszystkie światła...” Do tej pory żywe i mrugające kontrolkami urządzenia domowe teraz są martwe i nieprzyjemnie obce. Stan Borys bardzo zdenerwował się na Peję za to, że ten wykorzystał jego utwór w swoim kawałku hiphopowym. Podobno mają się nawet sądzić. Wobec braku prądu problemy ochrony własności intelektualnej tracą nieco na znaczeniu. Tracą na znaczeniu również problemy ze stosowaniem lub niestosowaniem mechanizmów DRM (digital right management), o czym ostatnio było głośno. Odtwarzacz bez prądu jest bezużyteczny, a w ciemnościach nie ma nawet waloru estetycznego, wpływającego na ogólny wystrój wnętrza. Na dalszy plan muszą zejść również rozważania na temat projektowanych właśnie w Unii Europejskiej regulacji dotyczących praw nadawców, a nawet na temat przyszłej roli Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Telewizor jest równie martwy, co jego młodszy kuzyn: odtwarzacz CD. W tych warunkach na znaczeniu zyskuje natomiast problem dostępu do dóbr kultury! Co tu robić? Bez prądu jestem odcięty od informacji. Siedząc tak w ciemności nie mam pojęcia czy czekają nas nowe wybory, a może znów gdzieś ktoś podłożył bombę, a może we Francji nastąpił przełom i zamieszki już ustały? Nie wiem. Nie mówię jedynie o internecie czy telewizji - w ciemnościach nie da się czytać prasy, albo książek. Radio wymaga zasilania.

Pukanie do drzwi. Trochę się zdziwiłem, ale uświadomiłem sobie, że przecież, by dzwonek do drzwi mógł zadziałać, wcześniej swoje badania musieli prowadzić William Gilbert, Otto von Guericke, Robert Boyle, Stephen Grey, a także Benjamin Franklin, Michael Faraday, Alessandro Volta, André Marie Ampère, Georg Ohm... Wielu badaczy musiało formułować swoje prawa, by Thomas Edison mógł postawić pierwszą w historii świata elektrownię i zbudować pierwszą miejską sieć elektryczną. Otworzyłem. Sąsiad przyszedł dowiedzieć się, czy u mnie też nie ma prądu. Pogadaliśmy przez chwilę. Przy okazji uświadomiłem sobie, że jakiś czas temu zamówiłem w internetowej księgarni kilka książek. Jeśli sąsiad pukał, to znaczy, że kurier z książkami (jakoś tak dziś powinien się już pojawić) pocałował klamkę, bo domofon też przecież nie działa. Bez prądu elektroniczny handel nie istnieje. W dzisiejszych czasach znaczne trudności ma też handel tradycyjny – tu wrócę na chwilę do żółtego sera. Nawet, jakby się go udało zważyć, to przecież w każdym sklepie kasa fiskalna zasilana jest elektrycznie, a baterie mają tendencję do wyładowywania się (w moim sklepie ciągnęła już resztką sił).

Magiczny skrót, który bezwiednie przyszedł mi do głowy, to UPS (uninterruptible power supply). Pamiętam, jak kiedyś w jednej firmie była awaria zasilania. Komputery wysiadły, światła zgasły wszędzie, ale nie w toalecie. Bardzo nas to zaskoczyło. Okazało się, że ktoś podłączył tam instalację do upeesa. Do tej pory zagadką jest, kto to zrobił, a co ważniejsze – dlaczego (może – jak w dowcipie - nie chciał mieć wrażenia, że mu oczy pękły?). W mieszkaniu żadnego zewnętrznego wsparcia dla zasilania nie mam. Jedyne urządzenie, które jeszcze działało, to telefon. Linie telefoniczne są zasilane niezależnie. Zadzwoniłem w parę miejsc, głównie tłumacząc się, dlaczego obiecany materiał nie będzie wysłany na czas. Trudne jest życie konsultanta. Sąsiad ma telefon bezprzewodowy. W zaistniałej sytuacji - bezużyteczny.

Ciemno już zgasły wszystkie światła... Otóż nie wszystkie, bo sąsiedni blok przejawia oznaki życia. Gdzieniegdzie palą się światła, jednak poświata nie wystarczy, by przy niej czytać. Migające światełka na ścianie pokoju przywiodły mi na myśl wykłady z historii filozofii. Gdzieś tam na moście przechadzają się ludzie, a my tu, w ciemnościach, jak ci platońscy kajdaniarze, patrzymy na ściany jaskini, jak ktoś nam puszcza zajączki, pieski, kaczuszki. Podobno 2/3 ludzkości nie widziało nigdy telefonu – pewnie z nikłym zrozumieniem spotkałyby się wykłady o społeczeństwie informacyjnym wygłaszane przed takim audytorium. Przez myśl przeszła też analogia do bogatej północy i biednego południa (blok mający zasilanie stoi, zdaje się, na północ od mojego), do wykluczenia cyfrowego i paru jeszcze innych modnych zagadnień. Mieszkanie na Saskiej Kępie daje też możliwość robienia innych aluzji. Oto w ciemnym mieszkaniu słyszę intensywny ruch na Al. Stanów Zjednoczonych. Oświetlenie głównej arterii tej części Warszawy musi zżerać sporo energii. Przypuszczam, że raz na jakiś czas w główny nurt komunikacji włącza się jakiś samochód z ul. Międzynarodowej. Jednak Międzynarodowa w stosunku do Al. Stanów Zjednoczonych to malutka uliczka. Paryska jest zbyt daleko, by widzieć ewentualne wraki spalonych samochodów, a na Lizbońskiej pewnie już leżą grube warstwy liści, strategicznie zrzucone przez drzewa. Jesień stopniowo przechodzi w zimę. A ja siedzę w ciemności czekając, aż mi włączą prąd.

To bardzo dziwna sytuacja. Zauważyliście jak zmienił się sposób organizacji przestrzeni życiowej w mieszkaniach? Miejsce domowego ogniska zastąpiła plazma na ścianie. Kolumny ustawione tak, by dawać maksimum doznań. Ale wobec braku prądu nie dość, że nie można sprawdzić poczty, to również poodkurzać, a nawet ogolić się, czy wziąć się za prasowanie koszuli na jutrzejsze spotkanie. Ba! Nawet szczoteczka do zębów jest zasilana elektrycznie. Dobrze, że zdążyłem naładować jej akumulatorek. Przynajmniej lodówka się rozmrozi (warto to zrobić raz na jakiś czas). Tak sobie siedzę i myślę: dobrze, że w moim bloku nie ma windy. To chyba żadna przyjemność: utknąć w tak małej przestrzeni, między piętrami, na kilka godzin. To od razu otwiera furtkę do rozważań o inteligentnych budynkach. Pomijając domofon, w moim bloku rządzi mechanika. Jednak, co by się stało, gdyby tak wyłączyli prąd w inteligentnym gmachu? Podobno mamy już takie w Warszawie. Wiadomo – one mają jakieś własne źródła energii. Ciekawe tylko na jak długo wystarczą? Tak sobie dumając odgrzałem sobie kurczaka. Cóż. Nie jestem uzależniony od kuchenki mikrofalowej – zasilanej wszak elektrycznie. Po omacku postawiłem ryż na gazie licząc, że to czym go posoliłem nie było cukrem. Inteligencja mojego mieszkania pozwala przejść w ciemnościach z pokoju do pokoju, jednocześnie o nic się nie potykając. Mogę z niego wyjść i wejść do niego, a żaden elektroniczny zamek nie próbuje mi zeskanować siatkówki oka. W inteligentnym budynku bez zasilania byłbym zapewne więźniem. W bloku zbudowanym w schyłkowej fazie realnego socjalizmu, pomijając fakt, że nie mogę się wziąć za robotę, jestem wolnym człowiekiem.

Korzystając z przymusowej chwili refleksji doszedłem do wniosku, ze są też dobre strony braku prądu. Skoro komputer nie działa, to żaden wredny robak nie próbuje go zainfekować. Jeśli nie działa Internet – trudno mówić o uzależnieniu od niego. Podobnie jest z telewizją czy grami video. Nie ma też oszustw na internetowych aukcjach, prób włamania do elektronicznego banku. Z drugiej strony – nie można mówić o pracy zdalnej, przygotowywanie e-learningowych szkoleń mija się z celem. Czy aby dobrze zrobiłem wybierając ten sposób na życie? A weźmy taki e-government. Bez prądu nie ma co mówić o wirtualnym urzędzie, a już zupełnie o elektronicznych wyborach. Tak, tak, zagwarantowanie bezpieczeństwa energetycznego kraju to ważna sprawa. Bez prądu wirtualna wioska zostanie odcięta od systemu podtrzymywania życia. Bez prądu wirtualna wioska stanie się całkiem realną wsią. Chociaż... Chwilowe awarie zasilania mogą spowodować zwiększenie przyrostu naturalnego kraju. Podobno wyż demograficzny lat siedemdziesiątych wziął się z okresowych awarii sieci elektrycznej. Jeśli nic w okolicy nie działa, jeśli wcześnie się robi ciemno, to jedyne, co pozostaje, to oddanie się reprodukcji. By zwiększyć „dzietność” (trudne słowo), zamiast „becikowego” trzeba by może wyłączyć w Polsce prąd? Jednak dla pokolenia „samotnych w sieci” to istna tragedia. Ciemno już, zgasły wszystkie światła. Ciemno już, noc nadchodzi głucha...

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>