Osiemnastka
Osoba pełnoletnia to taka, która - przynajmniej wedle polskiego, obowiązującego dziś systemu prawa cywilnego - ukończyła lat osiemnaście. Tak przynajmniej da się wyczytać w art. 10 Kodeksu cywilnego. Nawiązanie do pełnoletności nie jest, w sumie, adekwatne do osiemnastych urodzin serwisu internetowego. W końcu serwis internetowy sam w sobie nie ma osobowości prawnej. Może ją mieć autor albo wydawca. Ale to taka kusząca opcja dla publicysty, by przyrównać osiemnastolecie funkcjonowania serwisu z pełnoletnością... Prowadzony przeze mnie serwis właśnie obchodzi osiemnastolecie. Chociaż nie tak dawno (rok temu, obchodząc siedemnastolecie) zastanawiałem się nad tym, w jaki sposób zreformować aktywności (nie udało mi się stworzyć komiksu, chociaż spróbowałem), to jednak po roku pojawiło się w tym serwisie kolejnych kilkadziesiąt tekstów. Po 10 tysiącach tekstów (obecnie jest ich 10148) jakoś nie potrafię postawić kropki. Szybko sobie przemyślałem rachunki. Mam 40 lat, a serwis wchodzi w dorosłość. Jeśli poprowadzę go jeszcze przez 3 lata, to ja będę miał 43, a serwis 21. Nadal za mało. Cztery lata. Ja będę miał 44, a serwis 22. Czy to nie ciekawe? Prowadzić serwis przez połowę życia. Oczywiście zdecydowanie łatwiej miałby dziesięciolatek, który prowadziłby swój serwis przez pięć lat. Tak czy inaczej nie przestałem pisać, chociaż tekstów tu publikowanych jest zdecydowanie mniej. Natomiast rok temu sygnalizowałem, że "w nadchodzącym roku mam zamiar skoncentrować się na budowaniu narzędzi analizy działania państwa w sferze normatywnej". Czy to się udało?
Stale coś się dzieje. Każdego dnia coraz więcej i więcej zdarzeń można by odnotować i skomentować w serwisie o prawnych aspektach społeczeństwa informacyjnego. Z ostatnich jedynie dni: tu okulary Microsoftu do wirtualnej rzeczywistości, a tu wyrok TK w sprawie uprawnień NIK do przetwarzania danych wrażliwych. Gdzieś indziej zaś wyrok dotyczący "wpisu dokonanego przez pozwanego na profilu w serwisie społecznościowym F.". Tak. Chodzi o polski sąd i amerykański Facebook. Ówdzie zaś klasyczny problem spamu politycznego z wykorzystaniem adresów mailowych z Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. Kolejny raz w BIP można przeczytać ogłoszenie dotyczące pracy. Tym razem dotyczy stanowiska ds. mediów społecznościowych. Kolejny raz z BIP znikają informacje wcześniej tam opublikowane. Gdzie indziej uznaje się "indywidualnych użytkowników, ich umiejętności i świadomość bezpieczeństwa, za jeden z filarów cyberbezpieczeństwa państwa". A w tle znów kolejna odsłona reformy ePUAP, kolejna odsłona problemu "ciszy wyborczej w internecie", kolejna odsłona w dyskusji o "nadużyciu prawa do informacji", kolejna odsłona w dyskusji o liczeniu głosów. I znów dramat braku odpowiedzialności za sprawy publiczne, który doprowadził do zamieszania wokół powołania Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych.
A żyjemy w XXI wieku. W zeszłym roku hucznie obchodziliśmy w Polsce 25 lat wolności. Co nas czeka za 50 lat? Kolejny rok domeny publicznej. Kolejny Dzień praw człowieka. Kolejny dzień ochrony danych osobowych, kolejny dzień praw osób niepełnosprawnych. Kolejny dzień. O ile Warszawa (tu mieszkam, zatem do tego geograficznego punktu się odwołuję) nie zostanie wyparowana w kolejnej światowej wojnie o władzę.
Jednostka może ślęczeć godzinami, gromadzić sobie informacje i cząstkowo je analizować, ale w większej masie ludzkiej taki proces zachodzi sprawniej i daje lepsze efekty. Dlatego warto wspierać takie inicjatywy, które pozwalają współpracować grupom obywateli w interesujących ich obszarach. W czasie działania tego serwisu pojawiły się organizacje pozarządowe, które zajmują się poszczególnymi działkami oranymi wcześniej w tym serwisie. W ostatnim roku obywatele zaczęli (tu i ówdzie) odnosić sukcesy na polu faktycznego zabiegania o publikowanie i aktualizowanie (przez administrację, w tym samorządową) wykazów umów. Takie wykazy umów - aktualne, rzetelne, kompletne i dostępne online - to jedno z narzędzi społeczeństwa obywatelskiego, których powstanie warto - jak uważam - wspierać. I wspieram je myślą słowem uczynkiem, chociaż - mam nadzieję - nie zaniedbaniem. Powstaje "środowisko" osób monitorujących sposób udostępniania takich wykazów umów. Same umowy, ich treść, okoliczności zawarcia, to wszystko coraz częściej pojawia się w debacie publicznej. Jednym może chodzić o przejrzystość, innym o racjonalność działania państwa (nie da się, jak uważam, postulować rozwiązań, jeśli nie określi się problemu; kluczem do demokracji jest publiczna kasa, więc trzeba wiedzieć ile się jej wydaje i na co, by móc się rzetelnie zastanawiać nad racjonalnością takich wydatków).
Cieszę się, że miałem swój udział w formułowaniu postulatu tworzenia publicznie dostępnych wykazów umów, chociaż wiem, że zmiana społeczna wymaga czasu. Tekst z postulatem napisałem w sierpniu 2013 roku. Przed nami wciąż bardzo długi marsz. Ale w którym kierunku iść?
Jak napisałem w jednym z niedawnych komentarzy - staram się działać wedle następującego wzorca: obserwuj, analizuj, działaj. I tak, jak piastujący władzę zwierzchnią w państwie obywatele mają kłopot ze zdobyciem informacji potrzebnych im do analizy sytuacji, tak też często takich informacji nie mają urzędnicy zarządzający państwem. Dlatego istotne jest, by powstawały dobre, przemyślane narzędzia do analityki publicznej.
W ramach takiej analityki w minionym roku zostałem współautorem książki pt. Tworzenie i konsultowanie rządowych projektów ustaw. Jest to zbiorowe dzieło czworga autorów, wydane przez Fundację im. Stefana Batorego. Pracowaliśmy nad nim ponad rok, ponieważ poza spisaniem wniosków trzeba było wcześniej przeprowadzić same badania. Nie byłoby to możliwe bez dostępu do informacji publicznej na temat procesu legislacyjnego. Nadal dostęp do takich informacji nie jest doskonały, ale całkiem pozarządowo zaproponowaliśmy metodykę oceny takiego procesu legislacyjnego.
Miniony rok to również moje zaangażowanie się w proces powstawania narzędzi do analizy orzeczeń sądowych: Dyskusja nad standaryzacją dokumentu elektronicznego wymiaru sprawiedliwości. Idzie ciężko, bo nie sztuka zinformatyzować bałagan. Chodzi o zaproponowanie rozwiązań sensownych. Oto przykład: można sobie wyobrazić, że z orzeczeń sądowych wydobędziemy informacje na temat tego, ile w minionym roku sądy prawomocnie orzekły odszkodowań od Skarbu Państwa w związku z naruszeniem przez to państwo prawa autorskiego. Można sobie wyobrazić? Tym bardziej, że w minionym roku zapadło szereg rozstrzygnięć, które robią wrażenie. Oto MSW przegrało sprawę, w której orzeczono odszkodowanie w wysokości 750 tys złotych. A więc można sobie wyobrazić, że dzięki analizie orzeczeń potrafilibyśmy zidentyfikować takie punkty na mapie działania państwa, które wymagają poprawy. Problem w tym, że gdy już udało się przekonać wielu, że należy udostępniać orzeczenia sądowe (a przecież nie wszystkie są udostępniane, a tylko niektóre), to są one nadmiernie anonimizowane. Z udostępnianych orzeczeń wymazywane są nawet nazwy organów administracji publicznej. Oznacza to, że posłużenie się tego typu zbiorem informacji dla analizowania tego, jak prawo (i państwo) w praktyce wymiaru sprawiedliwości działa, jest w istocie tylko postulatem. W bardzo, bardzo wielu przypadkach nie da się posortować orzeczeń w sposób, który pozwalałby na ich praktyczne wykorzystanie. Tworząc narzędzia analizy nie chodzi tylko o to, by z grupą informatyków napisać system. Chodzi o to, by państwo zmieniło się w taki sposób, by dostępne stały się informacje potrzebne do późniejszej analizy.
I tym właśnie zajmowałem się w minionym roku. Bo analizę należy robić zarówno przed podjęciem decyzji, ale i po jej podjęciu. Należy prowadzić stały proces ewaluacji, by wiedzieć, czy w danym czasie i po określonych decyzjach, nadal idziemy we właściwym kierunku.
A co do serwisu VaGla.pl: kiedy dziś czyta się kroniki Słowian z czasów przedchrześcijańskich (głównie wszak w opracowaniach), gdy czyta się książki i artykuły na ten temat, wśród nich wspaniałe analizy prof. Geralda Labudy, który z jednego lub kilku akapitów źródłowego przekazu sprzed wieków potrafił stworzyć całą książkę o Pierwszym Państwie Słowiańskim - Państwie Samona, to może najść człowieka refleksja. Pozostawienie po sobie tylko cyfrowych śladów dokumentowania ostatnich 18 lat rozwoju prawa Sieci wydaje się być niewystarczające. Z takiej masy komentarzy nikt nie będzie mógł skorzystać, bo ich liczba jest nadmiarowa. Z naszych czasów w przyszłości pozostanie tylko to, co komuś wydało się na tyle ważne, by to zachować i chronić. Nie będzie to wcale to, co - w coraz większej liczbie cyfrowych śmieci - utrwalone na dyskach świata dnia dzisiejszego. Co prawda - jak obserwuję - niektóre konta "w serwisach społecznościowych" kolegów zmarłych w ostatnim dziesięcioleciu, nadal są dostępne. Do kolejnej rewolucji (wymiatającej dzisiejszych, komercyjnych pośredników w dokumentowaniu społecznego dziedzictwa) można jeszcze sięgać do tego, co napisali. Potem zaś te różne cyfrowe pamiętniki, serwisy, blogi, wszystko to zostanie wykasowane. Chyba, że ktoś znajdzie model biznesowy, który uwiarygodni opłacalność swobodnego przejmowania takich danych z innych przedsiębiorstw poprzedniej fali technologicznej bez niewygodnego biznesowo oglądania się na monopole informacyjne, w tym prawa autorów czy spadkobierców.
Ktoś powie, że pełnoletność to uzyskanie pełni praw. Ale z tą pełnią praw, to wcale tak nie jest, że się je w Polsce uzyskuje wraz z osiemnastymi urodzinami. Jak wiadomo - prawem obywatelskim jest zarówno bierne, jak i czynne prawo wyborcze. A tu osiemnastka nie wystarczy. Posłem można zostać dopiero po ukończeniu 21 lat, senatorem po ukończeniu lat 30 (art. 99 Konstytucji RP), a prezydentem RP po skończeniu 35 lat (art. 127 Konstytucji RP). Dopiero wówczas zyskuje się pełnie praw wyborczych. Skoro w zeszłym roku obchodziliśmy 25 lat wolności, to znaczy, że jeszcze przez 10 lat nie urodzi się w tej wolnej Polsce kandydat na Prezydenta RP.
Mój serwis kończy osiemnastkę, ale ja sam mam więcej. Czterdziestka poza mną, a z okazji pełnoletności prowadzonego serwisu, w ramach syntetyzowania, do czego język heraldyki wydaje się idealnie nadawać, i ponieważ do tej pory zdążyłem się już dowiedzieć kim jestem, to zrobiłem sobie taki oto herb. Mogłem go zrobić, bo jestem obywatelem i w ramach swojej podmiotowości i wolności mogę używać takich oznaczeń indywidualizujących, jakie uznam za stosowne. Poza tym to ćwiczenie z modelowania 3D, które wciąż mnie fascynuje.
Heraldyka, podobnie jak sfragistyka, to nauka pomocnicza historii. Wymyślenie figury heraldycznej wymaga sięgnięcia do symboliki, posługiwania się innym językiem niż pisanie artykułów naukowych, felietonów, czy książek. Wszystko tu ma znaczenie, a jednocześnie herb to nie jego graficzne przedstawienie, a opis - blazon. W heraldyce są normy. Na przykład nie ma w heraldyce żółtego i białego, a jest złoty i srebrny. Są to - w odróżnieniu od tynktur - metale. Zasadą jest, że się metalu nie kładzie na metal. Z heraldyką, jak w życiu: i tu można złamać obowiązującą zasadę, jeśli się wie, co się robi. Tych zasad heraldycznych przy tym herbie złamałem kilka. Nawet, jeśli przyjąć, że w herbie powinna być tarcza, nie zaś pieczęć (ja wszak wykorzystałem pieczęć), to mogę odpowiedzieć, że były i tarcze okrągłe. Niektóre nawet miały legendę (inskrypcje) w bordiurze. Że nigdy się w taki sposób nie stosowało podziału tarczy heraldycznej? Tu mogę odpowiedzieć: nigdy, aż do tej pory. Ktoś powie: vexillum nie umieszcza się w herbie jako odrębnego elementu. Odpowiem, że to nie odrębne sztandary, tylko każdy z nich przypisany jest do jednego z supporterów. Poza tym kiedyś też nie było miejsca w heraldyce na panoplia (armaturę), aż ktoś pierwszy raz ją umieścił. I tak dalej, i tak dalej. A ta dziwna koza? To biceps. Biceps znaczy tyle, co dwugłowy (bi-ceps). Tu w klejnocie koza z dwoma głowami. To nawiązanie do Janusa patrzącego w przyszłość i przeszłość, przy czym koza zwykle symbolizowała żądze (bo potrafi zeżreć wszystko i wleźć na drzewo, jeśli zechce). Tu te żądze w koronach na szyi i spięte łańcuchem. Przyszłe i przeszłe. Spięte przez pierścień. Pierścień zwykle symbolizował podmiotowość, władzę. Całość, jednym słowem, może symbolizować: samokontrolę. Tej sobie życzę w dalszych działaniach.
Papier przez jakiś czas przetrwa. Być może dłużej, niż wersje cyfrowe. Dlatego piszę felietony. Wcześniej do IT w Administracji, a w minionym roku zacząłem pisać również do Gazety Bankowej. Zamiast podejścia uczestniczącego i komentującego bieżące wydarzenia postanowiłem spróbować podejścia refleksyjnego. Do trójcy "monitoring, analiza, działanie", trzeba dodać też syntezę. Raz na miesiąc duże tematy. Wielkie. Olbrzymie. A każdy z nich sprowadzony do 3,5 tysiąca znaków. To próba zmierzenia się z nimi nie dla czytelników, tylko dla siebie samego. Państwo. Obywatelstwo. Tradycja. Kultura. Naród. Racja stanu. Patriotyzm. Być może czas na retro i kolejną książkę, która postawiona w bibliotece zostanie otwarta po raz pierwszy za jakieś 25 lub 50 lat. Niedawno pierwszy raz od postawienia na bibliotecznej półce otwierałem w Bibliotece Narodowej taką książkę (wiem, bo miała nie rozdzielone kartki). Poszedłem tam i sięgnąłem po nią, ponieważ treści tam zebranych zupełnie nie ma w internecie.
A co Państwa zdaniem zasługuje na zapamiętanie z tych 18 lat działania serwisu? Jakie tematy, które tu przeczytaliście, jakie zdarzenia tu opisane warto - Waszym zdaniem - wyjąć ze zbioru i odłożyć na biblioteczną półkę? Jeśli nic Wam nie przychodzi do głowy, to może prowadzenie tego serwisu nie miało większego sensu?
- VaGla's blog
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
18
Piotrze, nie widzę powodu by w szczególny sposób odnotowywać wejście vagla.pl w dorosłość, bo dojrzałość, intelektualną i obywatelską, Twój serwis posiada od samego początku. Życzę sobie, by vagla.pl świętował kolejne osiemnastki w co najmniej równie dobrej formie. Tobie życzę tego samego ale z pewnymi oporami - bo mam pewne pojęcie, jak wielką pracę wykonujesz.
3msie:)
ah
Odnotowuję co roku, w
Odnotowuję co roku, w dziale urodziny, co jest po prostu pretekstem do autorefleksji, ewaluacji. W tym roku się zastanawiam, co z tych 18-stu lat warto zachować, a co ulegnie naturalnemu procesowi brakowania.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
100 lat :)
Szczere życzenia z okazji "urodzin", pomyślności w ciągnięciu wozu przynajmniej do końca czwartej kadencji w Senacie Rzeczypospolitej :)
--
uszanowanie, Olgierd
Dziękuję
Dziękuję. Skoro powiedziałem, że wystartuję, to przynajmniej spróbuję. Może nie zbiorę wymaganych 2K podpisów w okręgu, ale będę mógł zlecić w testamencie, by na płycie nagrobka napisali, że przynajmniej próbowałem. Ci co zostaną i tak zrobią, jak będą uważali za słuszne. Na to już nie będę miał wpływu.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
nie tylko sto lat!
Żyj nam wiecznie, prawo.vagla.pl!
ipady telefony i inne
Gratulacje. W tym wieku mozna by juz sie pokusic o wersje na platformy mobilne.