Polskie organy władzy publicznej sponsorują Facebooka

Nie wychodząc z klimatu społecznej interwencji uprzejmie zapytuję osoby czujące się odpowiedzialnymi za aktualną praktykę: któż odpowiada za podejmowanie decyzji w kwestii publikowania w serwisie Facebook tzw. "sponsorowanych" wpisów, gdy wpisy te są w istocie wpisami z "oficjalnego" profilu Kancelarii Premiera lub Najwyższej Izby Kontroli? Drugie pytanie dotyczy oczywiście tego, ile - jako obywatela i podatnika - kosztuje mnie podjęcie przez kogoś takich decyzji i jaka jest podstawa prawna do ich podejmowania? Jestem głęboko przekonany, że wydawanie publicznych, a więc moich, pieniędzy na reklamowanie się organów administracji publicznej jest nieuzasadnione i niepotrzebne.

Niedawno w serwisie Facebook zaprezentowano mi reklamę wpisu z profilu Kancelarii Premiera, w którym mowa o 100 dniach rządu i wsparciu dla rodzin. Wpis ewidentnie z kategorii propagandy politycznej. Stąd pytania o podstawę prawną (już nie tylko używania serwisów społecznościowych przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów, ale też dodatkowych finansowych przesunięć, których celem jest promowanie wpisów). Gdy gardłuję przeciwko wykorzystywania "społecznościowych" mediów wskazując w to miejsce konieczność publikowania informacji publicznych w Biuletynie Informacji Publicznej, a więc w urzędowym publikatorze teleinformatycznym, często spotykam się z reakcją: przecież w BIP nikt tego nie przeczyta, a na Facebooku czy Twitterze przeczyta, więc trzeba iść, gdzie są ludzie. Odpowiadam, że ludzie zainteresowani sięgają do źródeł informacji tam, gdzie one są publikowane, a Facebook czy Twitter jeden klik dzieli od BIP KPRM. Okazuje się jednak, że mimo aktywności na Facebooku (gdzie z niewiadomych przyczyn stosuje się różne formy blokowania użytkowników, ograniczając im w ten sposób zarówno możliwość czytania aktywności urzędniczej, jak i dokonywania tą drogą interakcji), nadal nikt nie czyta, skoro konieczne nagle stało się zaangażowanie dodatkowych środków na finansowe promowanie takiej aktywności....

reklama wpisu Kancelarii Premiera na Facebooku

Screenshot pokazujący sponsorowaną przez - jak rozumiem - Kancelarię Premiera - reklamę wpisu tejże Kancelarii na Facebooku

Wcześniej odnotowałem tego typu aktywność Najwyższej Izby Kontroli, która również sponsorowała facebookowe wpisy:

Reklama sponsorowana w Facebooku przez Najwyższą Izbę Kontroli

Reklama sponsorowana w serwisie Facebook przez Najwyższą Izbę Kontroli

NIK miał rozmach i sponsoring wylewał się z Facebooka

NIK potrafi mieć rozmach i sponsoring (płatna reklama aktywności NIK) wprost wylewała się z Facebooka

Cóż. Zdaję sobie sprawę, że uporczywe przeciwstawianie się aktywności organów administracji publicznej w serwisach społecznościowych, wskazywanie że jest to nic innego, jak uprawianie politycznej propagandy za moje - podatnika - pieniądze, nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem reszty współobywateli. Pociesza czasem, że jednak znajdują się tacy, którzy owe apele z puszczy wydają się rozumieć. W powyższym przypadku zastanawiam się, czy sensowne byłoby rozpoczęcie systematycznego odpytywania poszczególnych organów, o informację publiczną związaną z przepływami finansowymi, oglądalnością owych aktywności informacyjnych, zaangażowaniem zespołów ludzi dla celów takiej aktywności. Uważam, że tego typu działanie jest niewłaściwe. Tym bardziej smuci mnie, gdy taką aktywnością zajmuje się Najwyższa Izba Kontroli, która wszak powinna dbać o to, by pieniądze publiczne nie były przepalane.

Przeczytaj również:

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

A czy to się już nie

A czy to się już nie kwalifikuje jako przestępstwo przekroczenia uprawnień?

Ja generalnie popieram

Ja generalnie popieram stanowisko Autora. Mam tylko wątpliwości co do kwalifikacji obu przykładów. Tak jak przypadek z Kancelarią Premiera jest dla mnie dość wyraźnym nadużyciem podchodzącym pod propagandę polityczną za państwowe pieniądze, tak przykład NIK-u wydaje mi się zwykłą i uprawnioną akcję edukacyjno-promocyjną. Obywatelom powinno się przypominać o istnieniu takich instytucji, o ich działalności oraz roli. To jest w końcu apolityczna instytucja kontrolna, do której obywatele powinni się zgłaszać widząc nieprawidłowości, nadużycia i marnotrawstwo publicznych dóbr wokół siebie.

To trochę jakby Policja przeprowadzała kampanię popularyzatorską telefonu 112 lub wzywała społeczeństwo do współpracy z jej przedstawicielami. Takie akcje są jak najbardziej sensowne również w prywatnych mediach.

Nawiasem mówiąc pierwszy przypadek byłby świetnym powodem do złożenia wniosku o dostęp do informacji publicznej na temat kosztów takich przedsięwzięć lub na złożenie wniosku o przeprowadzenie odpowiedniej kontroli takich wydatków oraz ich prawnych uzasadnień do .... reklamowanego w 2 przypadku NIK-u. Teoretycznie NIK po to jest.

Na pewno popularyzacja?

Czego to właściwie popularyzacja? Czy takie akcje zawsze promują BIP i instytucje państwowe jako organy reprezentujące to państwo? Skąd w takim razie bierze się wspominane wcześniej udostępnianie informacji publicznej w prywatnych mediach _zamiast_ w BIP? Skąd upór przy promowaniu własnych znaków graficznych zamiast godła państwa? Skąd pomysł, by promować "legalną kulturę" (czytaj: dochodową dla prywatnych mediów) zamiast wolnej kultury?

Zastanawiam się jak opisane

Zastanawiam się jak opisane są w budżetach takie wydatki.

A niby jak mają zostać opisane?

Witam.

Zapis w wydatkach zawsze jest poparty stosownym artykułem prawnym! Inną kwestią jest czy ten artykuł jest zasadny i dobrze zrozumiany przez interpretującego!
Problem jest w tym, że najpierw urzędnik ma działać zgodnie z prawem i dopiero potem być skuteczny! A w efekcie najpierw jest skuteczny, bo kasa jest potrzebna wielu firmom, a potem działa zgodnie z prawem! Działa metodą wyszukiwania takiego przepisu, który w swobodnej interpretacji uzasadnia wydatki finansowe! Nawet NIK się nie przyczepi! W sumie to i tak się nie przyczepi, bo sam NIK jak widać dość swobodnie realizuje zapisy obowiązującego prawa.

Pozdrawiam.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>