O przeżyciu pokoleniowym rewolucji informacyjnej

W tych dniach wiele tekstów napisano na temat tego, dlaczego właściwie internauci wyszli na ulicę. Dla mnie to też ciekawe, ale nie jestem psychologiem społecznym, ani socjologiem, więc się na tym nie znam. Skoro jednak się nie znam, to się wypowiem, bo - mam takie podejrzenie - wpływ na system społeczny (w którym powszechnie obowiązujące prawo ma istotne znaczenie konstrukcyjne) zyskują ludzie, których łączy wspólne doświadczenie. Oni już wcześniej kontrolowali świat, ale robili to za pomocą joysticka na przełomie lat 80-90, a potem też myszki czy konsoli. Moim zdaniem realizuje się scenariusz napisany przez Orsona Scotta Carda w cyklu powieści o Enderze.

Być może jest tak, że ci ludzie, którzy dziś są na ulicach i krzyczą "Nie dla ACTA", chociaż są w różnym wieku mają wspólne przeżycie pokoleniowe: niektórzy 38-latkowie (za 4 miesiące skończę tyle właśnie) nie raz w młodości trzymali w rękach joystick. Niemająca jeszcze praw wyborczych młodzież całkiem dobrze radzi sobie z wszelkimi pilotami, kontrolerami, konsolami. Ci ludzie może nauczyli się jakoś przez doświadczenie, że jeśli się tu naciśnie, to tam wyskakuje pajacyk, a w realu okazuje się, że coś jest popsute, więc usiłują to naprawić.

Niektórzy pamiętają, że joystickach był autofire. Inni dzielili się mapami do kolejnych poziomów, albo konstruowali własne. Są oczywiście tacy, którzy wpisują cheat codes i w ten sposób zwiększają swojej szanse na ukończenie gry, chociaż nie opanowali dostatecznie sekwencji wciskania kombinacji klawiszy pozwalających przeskoczyć nad przepaścią, albo utrzymać kulkę na platformie.

Wielu z graczy wie, że nie jest sztuką przegrać raz czy drugi, ale w grupie rówieśniczej mir mają ci, którzy przeszli całego questa. Stąd pewnie szybko się to wszystko nie skończy.

Krótko mówiąc przeżyciem pokoleniowym, nad którym pochylają się dziś komentatorzy, jest tu może strzał adrenalinowy związany z ukończeniem kolejnej części Pac-Mana, Boulderdasha, Crystal Castles, Montezuma Adventures i Super Mario Bros, a także współpraca z drużyną grającą później w sieciowego Quake-a i parę innych. To wszystko było niczym wirtualne ćwiczenie walki z Robalami opisane w Grze Endera, a dziś (w tych dniach) tylko obserwujemy dalsze efekty opisane przez Orsona Scotta Carda w kolejnych częściach tego cyklu.

W realu nie ma jednak opcji save, a kto nie gra, nie wygrywa.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Rewolucja informacyjna daje

Rewolucja informacyjna daje ludziom coś na kształt brakującego zmysłu telepatii. Szybka myśl, stukanie w klawiaturę i prawie w tym momencie wiele osób może się z nią zapoznać. I zależnie od wagi informacji zaczynają kiełkować dalsze myśli.
To nie jest bunt pokoleniowy, to jest raczej bunt cywilizacyjny, między cywilizacją dynamicznej (internetowej) informacji - wymagającej myślenia, a cywilizacją statycznej (przygotowanej przez tv, prasę) informacji - piorącej mózg.

Czy można powstrzymać

Czy można powstrzymać proces historyczny? Dobrze opisuje go komentarz z innego wątku, prawie dokładnie 2 lata temu.

Zgadzam się z autorem co do

Zgadzam się z autorem co do istoty buntu.Dynamiczny, współczesny model myślenia podobny jest do gry na flipperze. Myśl - kula zostaje wprowadzona do maszyny (internet) z dużą szybkością. Natychmiast wchodzi w dynamiczną reakcję z innymi myślami co w końcu sprawia, że któraś z nich może stać się fantastyczną katapultą dla nowego pomysłu, odkrycia nowej myśli, która nie powstaje latami w samotności, tylko dzięki i w szybkim zderzeniu z innymi. Internet przyśpieszył myślenie właśnie dzięki szybkiej wymianie myśli, pomysłów i idei.

ONElife

Vanter's picture

Prawdą jest że życie jest podobne do starych gier ma się jedną szanse i nigdy się nie wygrywa bo prędzej czy później czeka nas śmierć. Tak więc liczę iż wszystkim uczestnikom tego ewentu uda się napić sporo expa :D

P.S. zachęcam do obejrzenia GHOST in The SHELL Standalone Complex i rozważenie zagadnienia "samoistnej złożoności"

Philip Zimbardo a przeżycie pokoleniowe...

VaGla's picture

Wydaje się, że w wykładzie The Secret Powers of Time prof. zdaje się potwierdzać tezę o grach i komputerach:

A jeśli tak, to kolejne pokolenia nie będą czekać na to, aż rząd zdecyduje się coś zrobić, tylko po prostu będą oczekiwać szybszych zmian. Już. Teraz. Natychmiast.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Może zaproponują zmiany i

Może zaproponują zmiany i ewentualnie zgłoszą się o review i przyklepanie?

Co do profesora Zimbardo, dużo ciekawych badań, ale brakuje mi jednego - może dlatego, że to trudno zauważyć z punktu widzenia psychologii.
Czas nie zawsze był taki do końca liniowy.
Pamiętam jaką frustracją dla mnie było, kiedy podczas badań terenowych na białoruskich wsiach (jakieś dziesięć lat temu), moi rozmówcy non-stop uciekali mi "z tematu", czasem w pół wątku. Dopiero po jakimś czasie do mnie dotarło - dla tych ludzi rozmowa "na temat", o ile nie dotyczy to czegoś co dzieje się w tej chwili, to zupełna abstrakcja. Jeżeli całe życie żyjesz w grupie tych samych ludzi, liczącej góra kilkaset osób, to wszystkie opowieści zdążysz opowiedzieć wielokrotnie. Jeżeli czegoś nie dopowiesz dzisiaj, możesz uzupełnić to za tydzień, miesiąc, rok... za dwadzieścia lat.
To w naszej kulturze, pisemnej i pod dyktando zegarka, załatwia się sprawy od razu. W kulturach oralnych podstawową zasadą jest redundancja, powtarzanie tego samego przekazu wielokrotnie.

I dochodzę do wniosku, że internet - mimo oparcia w dużej części na tekście - jako przestrzeń kulturowa staje sie coraz bardziej "oralny". A przynajmniej sposoby korzystania z niego przez. Treści przemijają, ale zawsze można je wyszukać przy odrobinie wysiłku (kiedyś iść i dopytać), szczególnie jeżeli okazują się przydatne. Na ważność danej treści wskazuje liczba powtórzeń w naszym kręgu. Zamiast wydłubywać konkretne informacje zanurzamy się w potoku redundantej informacji.
Jeżeli te moje intuicje są słuszne, to może nowe pokolenia nie będą miały wcale gorszej pamięci... tylko innaczej działającą. Gorzej sprawdzającą się przy zapamiętywaniu raz, dwa razy napotkanych treści. Za to potrafiącą lepiej przetrawiać i kojarzyć dużo szerszy strumień informacji i przypominać sobie (choćby z grubsza) informacje z przeszłości - na tyle, aby wiedzieć jak je odszukać.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>