Prośba o krytykę idei: aplikacja legislacyjna otwarta dla organizacji pozarządowych
"Aplikacja legislacyjna skierowana jest do urzędników administracji państwowej, zainteresowanych procesem tworzenia prawa zarówno na szczeblu centralnym jak i lokalnym. Jej głównym celem jest podniesienie kwalifikacji zawodowych urzędnika oraz zapoznanie go z procesem tworzenia prawa". Tak opisywana jest "aplikacja legislacyjna" przez Rządowe Centrum Legislacyjne. Już zacząłem szukać sprzymierzeńców w realizacji konceptu utworzenia aplikacji legislacyjnej, w której będą mogli uczestniczyć przedstawiciele organizacji pozarządowych. Czy to dobry pomysł? Czy da się zrealizować?
O aplikacji legislacyjnej można przeczytać na stronach RCL. Jest tam również przywołana podstawa prawna tej "aplikacji", tj. Rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów z dnia 1 września 2010 r. w sprawie aplikacji legislacyjnej (Dz. U. 2010 r., Nr 161, poz. 1079).
Zastanawiam się, w jaki sposób otworzyć tą "aplikację", by na legislatorów mogli szkolić się również ludzie reprezentujący organizacje pozarządowe. Chodzi o "równość broni". Organizacje pozarządowe mogą być ważnym partnerem w dyskusji o procesie stanowienia prawa. Dziś swoją wiedzę czerpią głównie z "doświadczenia", znając problemy związane z merytorycznymi aspektami projektowanych regulacji. Przydałoby się, aby takie osoby miały również przygotowanie teoretyczne, związane z zasadami techniki legislacyjnej.
Można zatem postulować, aby:
A) tak zmienić system prawny (nie twierdzę, że to proste) aby dopuścić również inne osoby, niż urzędników administracji państwowej, do aplikacji, albo
B) stworzyć (pozarządową) "aplikację" legislacyjną dla organizacji pozarządowych.
W tym ostatnim przypadku program kształcenia powinien być taki sam, jak ten, który realizowany jest przez RCL na aplikacji "rządowej" (taki sam, albo lepszy - jeśli to tylko możliwe). Gdyby dało się jeszcze uzyskać możliwość państwowego potwierdzenia zdobytej wiedzy - "korpus" legislatorów NGO-sowych mógłby być partnerem dla rządu w pracach nad ustawami.
Proponowane tu działanie mogłoby być interesujące dla bardzo szerokiego kręgu organizacji pozarządowych - nie tylko tych, które spotykają się dziś z Panem Premierem, reprezentując "środowisko internetowe". Przedstawiciele organizacji, które zajmują się ochroną zwierząt, ekologią, poprawą sytuacji prawnej matek samotnie wychowujących dzieci, wspierających przystąpienie albo wystąpienie Polski do sojuszy, wspierających wprowadzenie liberalnego, konserwatywnego, prawicowego, lewicowego i dowolnego innego (w granicach prawa, czyli nie totalitarnego) ustroju państwa, oraz innych organizacji mogliby być zainteresowani pozyskaniem wiedzy "techniczno-prawnej", która mogłaby przyczynić się do zwiększenia partycypacji obywatelskiej w procesie stanowienia prawa (w tym - poprawiłaby jakość uwag, które organizacje pozarządowe składają w procesie konsultacji społecznych).
Unia Europejska współfinansuje RCL-owi pewne szkolenia, np. w aktualnościach można przeczytać:
W związku z realizacją projektu systemowego RCL współfinansowanego ze środków UE w ramach EFS, uprzejmie informuję, iż kolejne szkolenie w ramach zadania 5: Szkolenie specjalistyczne z zakresu legislacji dla pracowników RCL i innych urzędów obsługujących organy władzy publicznej, nt. Praktyczne aspekty techniki prawodawczej dotyczące konstruowania przepisów upoważniających do wydawania rozporządzeń oraz opracowywania projektów rozporządzeń, odbędzie się w terminie13-14 czerwca br. w „Windsor Palace Hotel” w Serocku.
Jeśli urzędnicy się w ten sposób szkolą, dlaczego nie robią tego NGO-sy? Może nie w Windsor Palace Hotel, ale... Wyobrażam sobie, że można zacząć od czegoś prostego - np. zacząć gromadzić repozytorium nagrań wykładów albo wystąpień poświęconych zagadnieniu. Aby do powstania takiego repozytorium doprowadzić - warto pomyśleć o zorganizowaniu seminariów i zaproszenia tam osób, które mogłyby się podzielić swoją wiedzą z NGO-sami, a właściwie, to z każdym, kto chciałby oglądać, słuchać, uczyć się...
Czy to dobry pomysł? Jeśli tak - co możesz zrobić, aby mógł się zrealizować? Sam widzę pewne problemy wynikające z tego konceptu, ale chętnie poznam głosy krytyczne.
Przeczytaj również: Infografika procesu legislacyjnego. Pomożecie?
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
dawno temu (w. poł. l.80-tych)
przy UW było coś, co się nazywało Podyplomowe Studium Zagadnień Legislacyjnych, zresztą 2-letnie a nie roczne, jak obecna aplikacja. I to Studium pełniło funkcję dokształtu dla legislatorów, głównie urzedników, ale i dla zainteresowanych spoza urzędów (sam zapisałem się z ciekawości będąc jeszcze na studiach, zresztą w innym mieście i bardzo mi się to przydało w późniejszej pracy zawodowej). Myślę, że to jest właściwszy kierunek, przynajmniej na początek - bez angażowania premiera, zmieniania przepisów i wstydu, gdy po kwartale okaże się, że jednak zajęcia z gramatyki języka polskiego oraz teorii prawa oraz pisanie projektów rozporządzeń o skupie interwencyjnym to nie jest to, co aktywiści NGOsów lubią najbardziej ;)
Jeśli "to, co powstaje za pieniądze publiczne..."
Jeśli "to, co powstaje za pieniądze publiczne...", to może warto postulować, by udostępniono materiały z RCL-owskiej aplikacji każdemu zainteresowanemu? A może jeszcze postulować, by wykłady w ramach tej aplikacji były nagrywane i publikowane w Sieci? Zbyt rewolucyjny pomysł? Jestem przekonany, że spotkałby się z dużym oporem wśród wykładowców na takiej aplikacji...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Z tym nagrywaniem to jest
Z tym nagrywaniem to jest świetny pomysł, powoli się przyjmuje i sprawdza się na UJ. U nas w katedrze prawa karnego nagrywane są wykłady profesora Andrzeja Zolla. Niestety jest to tylko chlubny wyjątek od ogólnej reguły. W większości przypadków próby nagrywania spotykają się ze sprzeciwem wykładowców...
dostępna dla wszystkich zainteresowanych
taka moim zdaniem być powinna, jeśli ma się rozwijać i do czegoś służyć. Warunkiem powinien być oczywiście dyplom prawnika i egzamin wstępny. Tylko szerokie upowszechnienie wiedzy o procesie legislacyjnym i cehcach dobrego prąwa może w dłuższym czasie przyczynić sie do jego poprawy. Nie widzę powodów, by ograniczać ten koncept do rzadu, sejmu, senatu czy sektora społecznego. Piszę to jako legislaor, po takiej aplikacji :)
Czy dyplom prawnika jest niezbędny?
Czy dyplom prawnika jest niezbędny? Wyobrażam sobie, że NGO-sy mogłyby wysyłać na takie kursy/aplikacje/etc. osoby, które po prostu zajmują się przygotowywaniem opinii i stanowisk w konsultacjach społecznych. Pytanie zatem, czy osoby, dajmy na to, z wyższym wykształceniem nie potrafiłyby się dokształcić w sferze techniki legislacyjnej?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Dyplom, podyplomowe, aplikacja
Kwestia nazewnictwa i ułożenia programu.
Aplikacja rzecznika patentowego to w istocie dwuletnie studia podyplomowe, nie wymagające wykształcenia prawniczego.
Studia podyplomowe na wydziałach prawa też z reguły nie wymagają wykształcenia prawniczego (za co jestem jednemu z nich dozgonnie wdzięczny).
O MBA też mówi się, że to studia podyplomowe, tyle że certyfikowane na poziomie międzynarodowym.
W moim przekonaniu, kwestia nazwy. A w opinii, wykształcenie prawnicze nie zaszkodzi, prędzej pomoże ale nie optowałbym, by było warunkiem sine qua none. Istotne jest jednak to, żeby weryfikować pewien zasób - lub przynajmniej wysoki potencjał - wiedzy prawniczej.
Cała ta kwestia, tzn. poruszony tutaj wątek oraz komentarze dotykają niezmiernie mnie ostatnio pasjonującej dziedziny - andragogiki.
Warto na koniec pamętać, iż ani aplikacja (aplikacje), ani studia podyplomowe, ani chyba MBA nie wpisują się w żaden z filarów procesu bolońskiego. A powinny.
Doprawdy?
Aplikacja rzecznika patentowego to w istocie dwuletnie studia podyplomowe, nie wymagające wykształcenia prawniczego.
Skąd ta pewność? Roczne studia podyplomowe to jeden z etapów aplikacji.
Dlaczego od razu pewność
Źródła mojej wiedzy są następujące:
1) informacja koleżanki która miała w poprzedniej firmie robić (bo jej pracodawca zasugerował a firma to była jedna z krakowskich kancelarii)
2) informacja na studiach podyplomowych (nie tych co wspominam wyżej), która padła z ust prawniczki jednej z warszawskich kancelarii
3) pobieżna acz w moim przekonaniu skuteczna lektura odnośnych stron powiązanych z rzeczoną aplikacją
4) znajomy pracuje w UPRz jako badacz ds. zdolności patentowej (wydedukowałem że warunkiem jest zdanie tego typu aplikacji)
Czy Pana argumentację również poznam?
Oczywiście!
Jestem na trzecim roku przedmiotowej aplikacji.
No cóż
Jeśli dodatowo reguły są wspólne (co dla mnie nie jest na 100% oczywiste, tylko na powiedzmy 98%), wygląda na to, że osoby z moich pozycji (1)-(3) były wszystkie naraz w jakimś fatalnym błędzie. A nie byli to laicy (dla ścisłości, pozycje 1 i 2). Więc rozumie Pan, że trudno mi w to uwierzyć, to nie była jedna opinia.
Może więc sama aplikacja dzieli się na jakiejś fazy, tak jak specjalizacje lekarskie - np. po fazie II są jakieś dodatkowe uprawnienia?
Podsumowując - postuluje Pan że by zostać rzecznikiem patentowym należy ukończyć m.in. jednolite studia prawnicze?
Niezależnie pamiętajmy, że tzw. przymus rzecznikowski dotyczy jedynie osób prawnych oraz zagranicznych. Więc jak się ktoś uprze...
PS - Dodam tylko dla jasności, że wspomniana koleżanka jest z wykształcenia biotechnologiem, a kolega magistrem inżynierem (choć ten przypadek to może nie był dobry przykład).
Bywa...
Errare humanum est.
Nic o prawie bez prawa jak mawia profesor Szewc. Nie postulowałem także powyższego, natomiast polecam lekturę Ustawy z dnia 11 kwietnia 2001 r. o rzecznikach patentowych. Proszę zwrócić uwagę na przepis artykułu 19 ust. 4 ww. Ustawy.
Domyślam się, że to nie jest argumentum ad verecundiam.
Podsumowując
W takiej sytuacji zakładam, że odnośnie punktu (1), rzeczona kancelaria była badź niekompetentna, bądź - może - chciała koleżanke w pracy zatrzymać podajac informacje nieprofesjonalne. Odnośnie punktu (2) ubolewam, iż organizowane są studia podyplomowe, gdzie wykładowcy "branżowi" przekazują również nieprawdę.
Ale mnie nic już nie zdziwi.
Dla pewności dodam jednak, że koleżanka została przywołana jako przykład absolwenta studiów nie-prawniczych, a nie źródło informacji.
Co do lektury - pozwolę sobe wstawić pozycję na koniec listy (są na niej również inne ustawy).
Zdaje sobie Pan sprawę że nagromadzenie zwrotów łacińskich w jednej wypowiedzi (oczywiście znając charakterystykę jej adresata) sprawia właśnie takie wrażenie.
Lepiej późno niż wcale
Za Ustawą o Rzecznikach Patentowych, art. 19 u.1, p.4, odnośnie kwalifikacji ze względu na wykształcenie:
Przeraża mnie fakt iż jest to już drugi raz kiedy napotykam u absolwenta studiów prawniczych, gdzie logika jest na pierwszym roku, argumentację w stylu:
1. Uczę się na studiach X. 2. Jestem blondynem. 3. Ergo: studia X są wyłącznie dla blondynów.
Nie wiem, co powiedzieć...