Blokowanie i filtrowanie a racjonalny prawodawca unijny
Jak wiadomo - trwa dyskusja na temat polskiego stanowiska w sprawie projektu dyrektywy w sprawie zwalczania niegodziwego traktowania w celach seksualnych i wykorzystywania seksualnego dzieci oraz pornografii dziecięcej, uchylająca decyzję ramową 2004/68/WSiSW (por. LIBE uważa, że blokowanie stron nie powinno być obowiązkowe, ale je dopuszcza...). Wczoraj w Ministerstwie Sprawiedliwości odbyło się spotkanie poświęcone temu tematowi. W czasie tej dyskusji sygnalizowałem kilka razy, że istnieje taka dyrektywa, jak Dyrektywa 2000/31/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 8 czerwca 2000 r. w sprawie niektórych aspektów prawnych usług społeczeństwa informacyjnego, w szczególności handlu elektronicznego w ramach rynku wewnętrznego (dyrektywa o handlu elektronicznym), a w jej ramach istnieje też art. 14 oraz 15. Jeśli prawodawca unijny chciałby zachować spójność systemu - zamiast wprowadzać nowe instytucje prawne, jak "blokowanie" lub "filtrowanie" - powinien odesłać do przepisów dyrektywy e-commerce i procedury notice and takedown.
Oczywiście sprawa jest trudniejsza, niż sie wydaje, ponieważ przyjąłem do wiadomości wagę argumentu zwolenników silniejszej ochrony przed ponowną wiktymizacją dzieci prezentowanych na materiałach pornograficznych z ich udziałem (por. Pięć tez w dyskusji o systemie blokowania stron internetowych). Pytanie zatem brzmi: jak usprawnić procedurę notice and takedown, by realizowała ochronę przed taką ponowną wiktymizacją? Problem sygnalizowany przez przedstawicieli Policji (którzy brali udział we wczorajszym spotkaniu) polega na braku reakcji przedstawicieli niektórych państw na sygnały ze strony polskich organów ścigania. Oczywiście dobrze byłoby znać ilościowe statystyki takich działań oraz dowiedzieć się, które państwa nie chcą współpracować z policją (ale też Europolem czy Interpolem).
Policja zobowiązała się do tego, że odpyta komendy wojewódzkie by dowiedzieć się ile w ostatnich trzech latach było prób usuwania treści z pornografią dziecięcą, w szczególności zaś ile z tych prób skończyło się brakiem reakcji ze strony policji z państw trzecich.
Materiał podsumowujący wczorajsze spotkanie przygotowała m.in. Fundacja Panoptykon, zatem zachęcam do lektury materiału Wciąż nie mamy kompromisu, ale będą przynajmniej policyjne statystyki... Debata o blokowaniu w Ministerstwie Sprawiedliwości. W dniu spotkania w ministerstwie przedstawiciele trzech organizacji społecznych, tj. Fundacji Panoptykon, Fundacji Kidprotect.pl oraz Stowarzyszenia Internet Society Poland opublikowali w Gazecie Wyborczej artykuł pt. Cenzura internetu a sprawa polska ("Stanowisko, jakie zajmie Polska w kwestii blokowania stron internetowych, będzie jasnym sygnałem dla społeczeństwa, jakie wartości i jaką politykę wspiera nasz rząd ").
Zgodnie z art. 15 Dyrektywy 2000/31/WE:
Artykuł 15
Brak ogólnego obowiązku w zakresie nadzoru
1. Państwa Członkowskie nie nakładają na usługodawców świadczących usługi określone w art. 12, 13 i 14 ogólnego obowiązku nadzorowania informacji, które przekazują lub przechowują ani ogólnego obowiązku aktywnego poszukiwania faktów i okoliczności wskazujących na bezprawną działalność.
2. Państwa Członkowskie mogą ustanowić w stosunku do usługodawców świadczących usługi społeczeństwa informacyjnego obowiązek niezwłocznego powiadamiania właściwych władz publicznych o rzekomych bezprawnych działaniach podjętych przez ich usługobiorców lub przez nich przekazanych informacjach lub obowiązek przekazywania właściwym władzom, na ich żądanie, informacji pozwalających na ustalenie tożsamości ich usługobiorców, z którymi mają umowy o przechowywanie.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Ja boję się procedury
Ja boję się procedury "notice and takedown" niewiele mniej od blokowania. A przynajmniej takiej jej wersji, która nakazuje zamykać dostęp do stron na żądanie policji czy nawet na doniesienie z jej strony lub też przerzuca w przypadku odmowy odpowiedzialność na usługodawcę.
Bo donos o rozpowszechnianie "pornografii dziecięcej" można złożyć na każdego. Mnie to kiedyś spotkało (patrz http://sierp.libertarianizm.pl/?p=3) i właściciel serwera - najprawdopodobniej bojąc się odpowiedzialności, wszak otrzymał "wiarygodną wiadomość", a nawet "urzędowe zawiadomienie" - zablokował dostęp do całości moich stron (dwie domeny) do momentu umorzenia sprawy przez prokuraturę, co trwało kilka miesięcy.
Art. 202 § 4b Kodeksu Karnego, stanowi, że "kto produkuje, rozpowszechnia, prezentuje, przechowuje lub posiada treści pornograficzne przedstawiające wytworzony albo przetworzony wizerunek małoletniego uczestniczącego w czynności seksualnej podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". W rozumieniu obowiązującej decyzji ramowej Rady 2004/68/WSiSW "realistyczne obrazy nieistniejącego dziecka, uczestniczącego lub poddającego się czynności wyraźnie seksualnej" to pornografia dziecięca.
Na moim blogu znajduje się np. reprodukcja grafiki Brunona Schulza stanowiąca ilustrację do artykułu na temat wprowadzanego wówczas artykułu 202 § 4b kk (http://sierp.libertarianizm.pl/?p=100). Tak naprawdę, to ona jest tylko "wszczepiona" do treści artykułu, ponieważ sam plik znajduje się pod adresem http://www.brunoschulz.org/bestie_files/image002.jpg i stamtąd jest pobierany. Co jednak, jeśli jakiś nadgorliwy i niedouczony policjant z Polski albo innego kraju UE uzna, że jest to "wizerunek małoletniego uczestniczącego w czynności seksualnej" czy jak to jest sformułowane w tamtejszym kodeksie i rozpocznie procedurę "notice and takedown" w stosunku do mojego bloga (przypuśćmy, że znajdowałby się on na serwerze na terenie UE) lub www.brunoschulz.org?
Chodzi mi o to, że można donosić złośliwie, co przy bardzo rozszerzonej definicji "pornografii dziecięcej" (projekt nowej dyrektywy rozciąga to pojęcie również na "wszelkie materiały ukazujące osobę wyglądającą na dziecko uczestniczącą w rzeczywistych lub symulowanych zachowaniach o wyraźnie seksualnym charakterze" - czyli jak ktoś będzie chciał, to doczepi się do każdej strony dla dorosłych, zarzucając, że modelki wyglądają nie na 20, a na 17 lat. Jak również do portalu typu erodate.pl.
A co w przypadku, jeśli pedofile wykorzystają lukę w zabezpieczeniach i umieszczą swoje materiały w podkatalogu zupełnie niewinnej strony? Mój blog padł kilkakrotnie ofiarą włamań podobnego typu (w podkatalogach umieszczano "konie trojańskie" oraz spam - patrz np. http://sierp.libertarianizm.pl/?p=482), więc uważam to za całkiem realne.
W przypadku obowiązywania procedury "notice and takedown" dopuszczającej zamykanie dostępu do stron bez wyroku lub zabezpieczającego nakazu sądu we wszystkich takich przypadkach strona może pozostawać zamknięta przez wiele miesięcy, aż do zakończenia postępowania.
nie będzie jednostronności
Jest to wynik przeprowadzonych przez ministra Michała Boniego dodatkowych konsultacji z organizacjami informatycznymi.
Witryna z materiałami źródłowymi.
Zapis ze spotkania z 16 maja.
Założenia do projektu ustawy w wersji przyjętej wczoraj przez Radę Ministrów:
No i to mnie właśnie
No i to mnie właśnie niepokoi. Nie powinno być żadnej możliwości zmuszania usługodawcy do usuwania czy blokowania treści (czy to przez obowiązek zapisany wprost w procedurze, czy przez obarczanie go ryzykiem współodpowiedzialności) przed rozpoczęciem drogi sądowej, a nawet po jej rozpoczęciu, o ile sam sąd tego nie nakaże.
Z projektu założeń dostępnych na http://bip.mswia.gov.pl/portal/bip/218/19643/ wynika, że w przypadku podjęcia "przez uprawnionego określonych działań zmierzających do ochrony swoich praw np. przed sądem" usługodawca miałby obowiązek zablokowania informacji wskazanych przez "uprawnionego" jako naruszających jego prawa lub przedmiot działalności aż do czasu prawomocnego orzeczenia sądu - i to nawet w przypadku, jeśli usługobiorca wniesie sprzeciw.
Czyli można sobie wyobrazić sytuację, że ktoś złośliwie składa różne prywatne akty oskarżenia czy doniesienia o popełnieniu przestępstwa - np. jego znieważenia, zniesławienia, obrazy jego uczuć religijnych, nawoływania do nienawiści przeciw niemu, prezentowania treści pornograficznych w sposób narzucający mu odbiór itp. - dotyczące różnych treści jakiegoś bloga czy forum internetowego. Są to niewątpliwie działania "zmierzające do ochrony jego praw". I właściciel serwera lub administrator forum muszą zablokować te informacje do czasu prawomocnego orzeczenia sądu (a co jeśli sprawa zostanie umorzona przez prokuraturę? nie przewidziano takiej możliwości), co może dość długo potrwać. W taki sposób można zniszczyć każde nielubiane forum czy bloga.
Co więcej, projekt założeń na stronie MSWiA w ogóle nie odnosi się do sytuacji, gdy nie chodzi o "wiarygodną wiadomość" ze strony "uprawnionego" występującego w obronie swoich praw, a o "urzędowe zawiadomienie" ze strony np. policji. Ale obawiam się, że skoro proponuje się zasadę automatycznego blokowania treści, co do których ktoś podjął jakieś kroki prawne "w celu ochrony swoich praw", to ma ona obowiązywać również w przypadku, kiedy kroki prawne podejmie policja.
Dokładniej to opisałem tutaj: http://sierp.libertarianizm.pl/?p=604 (to jest również, z grubsza biorąc, stanowisko Stowarzyszenia Blogmedia24.pl).
Projektu założeń w wersji przyjętej przez RM jeszcze nie widziałem, więc nie wiem, czy coś zmieniono.
zmieniono
Też nie znam wersji przyjętej przez RM. Ale po to cały dzień (od 12 do 21) prowadziliśmy negocjacje aby zaproponować RM zmiany.
Samowola policji wykracza poza warianty, które rozpatrywaliśmy. Jak będzie przedłożony projekt ustawy, to trzeba się będzie zastanowić co zrobić, aby neutralizować takie nadużycia władzy.
A jesteś pewien, że to będzie przestrzegane?
http://sierp.libertarianizm.pl/?p=130
Dochodzi tu też kwestia różnic w prawie.
Co bowiem jeśli pornografia dziecięca jest w jakimś kraju legalna/dozwolona? Blokować? A jeśli krytyka Mahometa? A Komunistycznej Partii Chin?
Na ile prawo powinno odzwierciedlać społeczne/rządowe fiksacje - odnośnie dzieci, proroków czy partii?
Dodatkowo chciałbym zauważyć, że pofragmentowany Internet nie jest już Internetem, że, z drugiej strony, _nie_da_się_ od strony technicznej zupełnie czegoś zablokować (oprócz wyciągnięcia kabla), że "wyglądająca/y na dziecko" 18-latka/ek jest dorosła/y i ma prawo ze swoimi zdjęciami robić, co jej/mu się przyśni, a sama konstrukcja "wyglądający na" jest wzięta niemal wprost z Misia ("spytać, czy nie ksiądz") - co to bowiem znaczy? Ocena wieku "w oczach"? Jak miałoby wyglądać zastosowanie takiego przepisu? Że jak się 60-letniemu sędziemu będzie wszystko z dziećmi kojarzyło, to za pornografię z 25 latką będzie można pójść siedzieć? Jak to się ma do zaufania do prawa?
Dużo po czasie , prawie
Dużo po czasie , prawie odkopuje trupa :D
Tak tylko wspomnę - w wszystkich krajach na świecie pornografia dziecięca jest surowo zabroniona.