Odpowiedź na oświadczenie Krajowej Rady dotyczące prac nad nowelą ustawy medialnej

Rzeczniczka Prasowa Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, Pani Katarzyna Twardowska, była uprzejma przygotować i opublikować na stronach KRRiT oświadczenie pt. "Gdzie jest prawda o dyrektywie". Sposób jego przygotowania sugeruje, że opublikowanie tego oświadczenie nastąpiło trochę zbyt wcześnie. Prace nad ustawą jeszcze w Senacie trwają, ale KRRiT, organ konstytucyjny i niezależny, pisze o procesie w czasie przeszłym (np. "znowelizowana ustawa była"), tak, jakby dyskusja się już zakończyła, a ustawa weszła w życie. Oczywiście ma to pewne racjonalne podstawy. Nie każdy tak szybko dociera do pojawiających się oświadczeń, oświadczenia te potem jeszcze są przetwarzane przez pośredników, w efekcie - ktoś tak może sobie pomyśleć - przygotowane oświadczenie trafi do odbiorców już po tym, gdy pewne zdarzenia przyszłe nastąpią (a czytamy o nich w jutrzejszej prasie). Ja jednak przeczytałem oświadczenie KRRiT jeszcze przed ostatecznym ustaleniem treści ustawy i pozwalam sobie odpowiedzieć na tezy pojawiające się w tym oświadczeniu.

Aby czytelnicy wiedzieli, czego dotyczy odpowiedź, linkuję do Gdzie jest prawda o dyrektywie - informacja KRRiT dotycząca implementacji dyrektywy o audiowizualnych usługach medialnych. To oświadczenie zostało opublikowane "w związku z pojawiającymi się w ostatnim czasie w mediach nieprawdziwymi informacjami dotyczącymi rzekomych „zagrożeń” związanych z implementacją do polskiego prawa dyrektywy o audiowizualnych usługach medialnych". Nie jest niczym niezwykłym, że tego typu "oświadczenia" nie odnoszą się do konkretnego brzmienia przepisów, a jedynie "grają wrażeniem". Jedynie z tych powodów moja odpowiedź ma podobny charakter, za co serdecznie przepraszam.

A odnosząc się do tez Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji chciałbym powiedzieć, co następuje (numeracja odnosi się bezpośrednio do numeracji tez Krajowej Rady):

1. Teza KRRiT: "Nie jest prawdą, że znowelizowana ustawa o radiofonii i telewizji stworzona była w celu „regulacji Internetu”."

Odpowiedź: Trudno czytać w myślach ustawodawcy. Oceniając projekt dowolnej ustawy można opierać się jedynie na brzmieniu poszczególnych, zaproponowanych nią przepisów oraz na uzasadnieniu dołączonym do projektu. W przypadku projektu nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji przepisy są skonstruowane niechlujnie, a ich konstrukcja nie ma wiele wspólnego z zasadami poprawnej legislacji. Nie szukając daleko wystarczy wskazać ewidentne błędy logiczne popełnione przy definiowaniu pojęć: „usługa medialna” definiowana jest m.in. przez pojęcie "audiowizualna usługa medialna na żądanie", zaś taka "audiowizualna usługa medialna na żądanie" definiowana jest przez odwołanie do pojęcia "usługa medialna". Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której "wąż zjada własny ogon". I widać to "gołym okiem", w oparciu o wykorzystanie elementarnych zasad logiki, nawet bez specjalistycznej wiedzy legislacyjnej. Na istotne trudności związane z ustaleniem desygnatu pojęcia "audiowizualnej usługi medialnej na żądanie" zwracali uwagę jednak również sejmowi legislatorzy. Dodatkowo - przedstawione przez projektodawcę Uzasadnienie projektu wraz z "oceną skutków regulacji" nie pozwala jednoznacznie uznać, że projektodawca dogłębnie przemyślał swoją propozycję legislacyjną. Odnosząc się jedynie do podstawowych elementów projektu, można odnotować, że zgłoszone wraz z projektem ustawy Uzasadnienie nonszalancko odnosi się do krytyki projektu na etapie prac przedparlamentarnych: "zgłoszono również uwagi dotyczące pozostałych definicji zaproponowanych w projekcie, jednakże wprowadzenie postulowanych zmian nie byłoby możliwe bez zmiany pozostałych definicji, których zgłoszone uwagi już nie dotyczyły". Podstawowym błędem popełnionym przy konstrukcji tego projektu jest założenie, że usługi opierające się na prezentowaniu "ruchomych obrazków" są rodzajem telewizji. Internet to coś innego niż telewizja.

Kiedy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji w swoim oświadczeniu "wyjaśnia", czego "ustawa nie dotyczy", nie odnosi się do aktualnego brzmienia projektu ustawy, a posługuje się językiem, który można znaleźć w dyrektywie. Przepisy, które obecnie znajdują się w Parlamencie, odbiegają jednak od założeń dyrektywy.

Być może zatem KRRiT rzeczywiście jest przekonana, że celem projektowanej ustawy nie była „regulacja Internetu”. Takie przekonanie nie ma jednak uzasadnienia w dokumentach ocenianych w toku procesu legislacyjnego. Kiedy przyjęta już ustawa będzie stosowana w praktyce - intencje twórców ustawy będzie można znaleźć pod nogami, idąc w kierunku szeroko i przyjaźnie otwartych bram piekła.

2. Teza KRRiT: "Nie jest prawdą, że pod rządami ustawy o radiofonii i telewizji można było rejestrować blogi czy ingerować w działalność blogerów."

Odpowiedź: Trudno ocenić, komu Krajowa Rada odpowiada takim stwierdzeniem. Nie wiadomo – na gruncie polskiego porządku prawnego – co ma na myśli Krajowa Rada pisząc o „blogach”, bo takie pojęcie obce jest naszemu systemowi prawnemu. Faktem jest jednak to, że Dyrektywa wprost stwierdza: "żaden przepis niniejszej dyrektywy nie powinien zobowiązywać ani zachęcać państw członkowskich do wprowadzania nowych systemów koncesjonowania lub administracyjnego zatwierdzania jakiegokolwiek rodzaju audiowizualnych usług medialnych", zaś projekt wprowadza instytucje "zgłoszenia do wykazu", którego to "wykazu" wcześniej w polskim porządku prawnym nie było. Wprowadza się zatem nowy system administracyjnego zatwierdzania usług. Właśnie na tym polega problem: nikt nie twierdzi, że można (trzeba) rejestrować "blogi" pod rządami istniejącej ustawy. Zagrożenie polega na tym, że - wobec miałkości i wewnętrznej sprzeczności projektowanych definicji - taki obowiązek może się pojawić. I nie jest to zagrożenie bezpodstawne, chociażby patrząc na problemy wynikające z praktyki obowiązującej dziś ustawy Prawo prasowe. Chociaż ustawa Prawo przewiduje definicję "dziennika" oraz definicję "czasopisma". Wydawanie dzienników i czasopism wymaga dziś rejestracji. Nie wymaga takiej rejestracji wydawanie innych form prasowych. Oba przywołane pojęcia definiowane są w ustawie przez takie rodzaje aktywności, jak "druk", "przekaz za pomocą dźwięku", "przekaz za pomocą dźwięku i obrazu". Nie przeszkodziło to wydaniu przez Sąd Najwyższy dwóch postanowień, w których uznał, wbrew oczywistemu braku "dźwięku" przy ocenianych stron internetowych, że strony internetowe, których wydawcy zostali uwikłani w postępowania karne, powinny być zarejestrowane w sądzie (sygn. akt III KK 250/10 oraz sygn. akt IV KK 174/07).

3. Teza KRRiT: "Nie jest prawdą, że celem ustawy było wprowadzenie „cenzury Internetu”."

Odpowiedź: Być może nie to było celem, który przyświecał projektodawcy. Z takiego oświadczenia można się chyba cieszyć, tym bardziej, że oceniając wcześniej projekt nie posługiwałem się argumentem "wprowadzania cenzury". Smucić się jednak należy w sytuacji, w której projektodawca wprowadza elementy systemu, zgodnie z którymi w procedurze administracyjnej można komuś zabronić korzystania z konstytucyjnie przysługującej mu wolności pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Z taką sytuacją będziemy mieli do czynienia po ewentualnym wykreśleniu usługi z "wykazu".

4. Kiedy Krajowa Rada wyjaśnia, że nie o odmowę wpisu, a - przeciwnie - o "milczącą zgodę" chodzi, trzeba od razu stwierdzić, że po "milczącej zgodzie" może - wedle projektu - dojść do wykreślenia usługi z projektowanego wykazu. To zaś już nie jest takie "mało groźne". Realizacja wolności pozyskiwania i rozpowszechniania informacji nie może być uzależniona od administracyjnej zgody, nawet milczącej, w tle której widać już konsekwencję cofnięcia takiej (milczącej) zgody oraz widać też sankcje finansowe w wysokości 10% przychodu uzyskanego w roku poprzedzającym zastosowanie już nie milczącego zakazu.

5. Mamy cieszyć się z tego, że nie będzie trzeba aktywnie promować w internecie audycji europejskich, ponieważ - tak przedstawia to Krajowa Rada - przecież będzie można alternatywnie "wypełnić kwotę inwestycyjną". To prawie tak, jakby powiedzieć matce, że nie ma nic groźnego we wcieleniu jej syna do carskiej armii, skoro przecież może się - wedle projektowanych zasad - z tej armii wykupić, przeznaczając na ten cel 10% kosztów poniesionych w poprzednim roku kalendarzowym na określoną działalność.

6. Kiedy Krajowa Rada wyjaśnia: "nie jest prawdą, że niewielkie przedsiębiorstwa prowadzące dziś audiowizualną usługę medialną nie będą mogły spełnić wymogów ustawowych dotyczących produkcji europejskiej i produkcji polskiej", ponieważ "obowiązki w tym zakresie będą wprowadzane stopniowo" - przyznaje jednocześnie, że projektowane przepisy będą dotyczyły niewielkich przedsiębiorstw, które zajmują się świadczeniem usług audiowizualnych. Ponieważ nie udało sie projektodawcy precyzyjnie określić definicji takich usług należy uznać, że teza Krajowej Rady oznacza w rzeczywistości, że małe przedsiębiorstwa publikujące na swoich stronach "ruchome obrazy" nie mogą spać spokojnie.

7. Kiedy Krajowa Rada informuje, że ustawa zmierza do przeciwdziałania nadużyciu wolności słowa za pomocą wymogów, które – jak to podkreśla za Konwencją – „są przewidziane przez ustawę i niezbędne w społeczeństwie demokratycznym”, Krajowa Rada wydaje się też uznawać, że jej zdaniem administracyjne przeciwdziałanie nadużywaniu wolności słowa jest lepsze i bardziej niezbędne w demokratycznym społeczeństwie, niż poddanie sporów związanych z korzystaniem z wolności słowa ocenie niezawisłych sądów. Z takim podejściem nie sposób się zgodzić. Nie w demokratycznym państwie prawnym.

8. Teza Krajowej Rady: "Nie jest prawdą, że znowelizowana ustawa o radiofonii i telewizji była niezgodna z dyrektywą o audiowizualnych usługach medialnych, ponieważ dyrektywy unijne wyznaczają państwom członkowskim cele do osiągnięcia, pozostawiając im pewną swobodę w doborze środków temu służących."

Odpowiedź: Kiedy wprowadza się nowy system administracyjnego zatwierdzania usług, kiedy dyrektywa wprost stwierdza, że nie można jej rozumieć jako zachętę do takiego wprowadzenia, nie można jednocześnie twierdzić, że projekt ustawy jest z dyrektywą zgodny.

9. Teza Krajowej Rady: "Nie jest prawdą, że polscy internauci nie mieli odnieść żadnych korzyści z nowelizacji ustawy, czy w ogóle z dyrektywy o audiowizualnych usług medialnych."

Odpowiedź: Polscy internauci oraz - szerzej - ogół polskiego społeczeństwa mogą odnieść wiele korzyści z tego, że proces legislacyjny w Polsce będzie przejrzysty, projekty będą przygotowywane w sposób rzetelny i spójny, ich uzasadnienia będą zawierały dobrze przygotowaną ocenę skutków regulacji, zaś działania podejmowane przez administrację publiczną nie będą powodowały, że niektóre projekty wymagać będą piętna "projektu pilnego". Tych korzyści nie odnieśli obywatele w toczącym się właśnie procesie legislacyjnym, dotyczącym nowelizacji ustawy medialnej.

10. Teza Krajowej Rady: "Nie jest prawdą, że ustawa tworzy bariery w rozwoju firm internetowych, w każdym razie tych, które są gotowe działać w ramach prawa."

Odpowiedź: Tak sformułowana teza jest wewnętrznie sprzeczna i manipulacyjna. Właśnie o to chodzi, że przyjmowane aktualnie w pośpiechu i z miałkim uzasadnieniem prawo tworzy bariery w rozwoju firm internetowych.

11. Krajowa Rada przyznaje wprost, że - na gruncie ocenianych, forsowanych w parlamencie przepisów - usługodawcy spoza krajów unijnych zyskują przewagę konkurencyjną nad polskimi przedsiębiorstwami. Nie mam z czym tu polemizować.

12. Kiedy Krajowa Rada stawia tezę, że "Nie jest jednak prawdą jakoby czekała nas grupowa migracja przedsiębiorców internetowych poza Unię Europejską", wydaje się być obdarzona umiejętnością przepowiadania przyszłości. W globalnej gospodarce przedsiębiorstwa, ale i wszyscy inni obywatele, jeśli tylko korzystają z wolności przewidywanych w demokratycznych społeczeństwach, starają się podejmować racjonalne decyzje. Jeśli niektórzy przedsiębiorcy, z jakichkolwiek przyczyn rzeczywiście nie zdecydują się na poprawienie swojej pozycji wybierając inne systemy prawne, to - wobec wcześniejszego stwierdzenia o uprzywilejowaniu zagranicznych usługodawców na konkurencyjnym rynku - oznacza, że polskie przedsiębiorstwa staną przed wizją gospodarczej klęski.

13. Rzeczywiście, tak jak pisze Krajowa Rada, prace nad wdrażaniem dyrektywy do polskiego porządku prawnego nie były zaskoczeniem dla wielu polskich internautów. Już rok temu, w czasie debaty internautów z Premierem, która sprowokowana była oburzeniem społecznym związanym z wprowadzeniem w Polsce "Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych", internauci domagali się, by ustawa medialna była elementem szczególnych konsultacji społecznych. Premier nawet zobowiązał się publicznie, że takie wzorcowe konsultacje społeczne będą zorganizowane. Jednak po spotkaniu z Premierem rząd nie wracał już do tamtych ustaleń.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Opinia głównego legislatora Senatu

VaGla's picture

Zachęcam do lektury Opinii do ustawy o zmianie ustawy o radiofonii i telewizji oraz niektórych innych ustaw (PDF), która została przygotowana przez Biuro Legislacyjne Kancelarii Senatu, a ściślej: przez Panią Danutę Drypę, Głównego legislatora. Tam m.in. następujący fragment:

Projekt omawianej ustawy został określony przez Radę Ministrów jako pilny, w związku z koniecznością niezwłocznego wdrożenia nowych przepisów Unii Europejskiej dotyczących koordynacji niektórych przepisów ustawowych, wykonawczych i administracyjnych państw członkowskich, dotyczących wykonywania telewizyjnej działalności transmisyjnej. Należy jednak podkreślić, iż zgodnie z art. 123 ust. 1 Konstytucji, zakres spraw co do których klauzula pilności nie może mieć zastosowania obejmuje projekty: ustaw podatkowych, ustaw dotyczących wyboru prezydenta, Sejmu, Senatu i organów samorządu terytorialnego, ustaw regulujących ustrój i właściwości władz publicznych oraz kodeksów.

Mając na uwadze zakres przedmiotowy opiniowanej ustawy, w szczególności fakt, że ustawa ta określa zadania i kompetencje Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, wydaje się być nieuzasadnionym poddawanie jej procedurze pilnej.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

"Równouprawnienie"

Mam pytanie do znawców: dlaczego jeśli zapomnę wpisać datę sprzedaży na fakturze to ściga się mnie z Kodeksu Karnego Skarbowego jako potencjalnego przestępcę skarbowego (lub co najmniej obwinionego), a za jawne łamanie Konstytucji nie grozi dosłownie nic ?

Nie zacytowałeś

Nie zacytowałeś najciekawszej części opinii Pani Głównej Legislatorki:

Należy zauważyć, że można udostępniać informacje za pośrednictwem witryny internetowej, ale witryna ta musi posiadać adres strony internetowej.

sprzeczność ustawy z dyrektywą to bzdura

"Dyrektywa wprost stwierdza: "żaden przepis niniejszej dyrektywy nie powinien zobowiązywać ani zachęcać państw członkowskich do wprowadzania nowych systemów koncesjonowania lub administracyjnego zatwierdzania jakiegokolwiek rodzaju audiowizualnych usług medialnych", zaś projekt wprowadza instytucje "zgłoszenia do wykazu", którego to "wykazu" wcześniej w polskim porządku prawnym nie było."

Nie ma tu żadnej sprzeczności. Zgłoszenie do wykazu nie jest ani koncesją ani zatwierdzeniem (polski odpowiednik to zezwolenie) usługi medialnej (przewodniczący KRRiTV nie może jej zatwierdzić lub nie, po prostu wpisuje do rejestru).
A wpis taki jest konieczny, choćby ze względu na ("konkretny")wymóg dyrektywy:
"Artykuł 4
6. Państwa członkowskie zapewniają w odpowiedni sposób, w ramach swojego ustawodawstwa, by dostawcy usług medialnych podlegający ich jurysdykcji faktycznie przestrzegali przepisów niniejszej dyrektywy."

Ergo: sprzeczność ustawy z dyrektywą w tym zakresie to bzdura.

Wykaż niezbicie i ponad

BoBsoN's picture

Wykaż niezbicie i ponad wszelką wątpliwość, że realizacja cytowanego przez Cię Art.4pkt.6 rzeczonej dyrektywy wymaga niezbędnie tworzenia jakiegokolwiek rejestru, bo ja twierdzę że to co napisałeś nie ma żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. W przeciwnym wypadku każda ustawa implikowała by powstanie jednego lub więcej rejestru - bo przecież trzeba zapewnić, by osoby podlegające danemu prawu faktycznie go przestrzegały.

Dodatkowo - idąc twoim tokiem rozumowania - skoro rejestr implikuje przestrzeganie prawa, to wykreślenie z tego rejestru zwalnia z tego obowiązku. Interesujące.

Nie jest też prawdą, że przewodniczący KRRiT nie ma mocy zatwierdzania, bo wynika ona wprost z możliwości wykreślenia z rejestru na podstawie jego decyzji (i do tego bazującej mniej lub bardziej na jego "widzimisię").

Aczkolwiek pamiętajmy, że cała dyskusja nad uprzejmie nam zeszłym kształtem ustawy staje się akademicka. Należy się raczej skupić na nadchodzących wydarzeniach i pomysłach miłościwie nam panujących.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>