Społeczna alienacja "klasy politycznej"

Nie dość, że nam się posłowie od realnego społeczeństwa odkleili, to teraz dodatkowo się odizolują ochroniarzami, a korzystając z imperium państwa zaczną jeszcze społeczeństwo zwalczać. Nie podoba mi się to. W mojej opinii to tragiczna społecznie sytuacja. System działa tak, że, co prawda, władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu, ale - co również wynika z art. 4 Konstytucji RP - Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli. Przepis ten dodaje również "lub bezpośrednio", ale tego się już zwykle nie czyta w konstytucyjnym przepisie. Gdyby Naród mógł sprawować władzę bezpośrednio, to wówczas pośrednicy nie mieliby tyle możliwości samorealizacji (por. Społeczna, elektroniczna partycypacja w Polsce - ucieczka do przodu). Żaden pośrednik łatwo się ze swoją rolą nie rozstanie. Nawet, jeśli w istocie nie rozumie już stosunków społecznych panujących w reprezentowanym przez niego, bo tak jakoś wyszło, społeczeństwie.

Wypada odnotować pojawiające się właśnie pomysły klasy politycznej, ponieważ dotyczą bezpośrednio tematu poruszanego w tym serwisie. W kolejnych tekstach i doniesieniach medialnych można znaleźć informacje, że jakaś audycja w telewizji powinna być zlikwidowana, a widzowie "wyeliminowani" (pisze o tym na swoich stronach Newsweek). Z innego zaś tekstu dowiaduję się, że pojawił się pomysł powołania parlamentarnego zespołu ds. monitorowania internetu...

Drodzy Państwo, nie trzeba wcale robić kariery politycznej, by przeglądać sobie w czasie pracy strony internetowe oraz opublikowane w internecie obrazki. Wiele innych zawodów również pozwala realizować się w ten sposób, chociaż jeśli miałoby to być elementem rozrywki, to pracodawca szybko zorientuje się, że płaci pensje darmozjadowi i podziękuje mu za współpracę. Jeśli posłowie chcą sobie poczytać to, co pisze o nich konkurencja polityczna, to może niech to zrobią w "wolnym czasie", a całą imprezę sfinansują z własnych pieniędzy.

Ja tu ciężko pracuję na swoją pensję, a Państwo nie pomagacie mi w pracy swoimi swarami i nakręcaniem się. Wskazując internet, albo jakiekolwiek inne medium, jako "winne szerzenia mowy nienawiści", psujecie mi wręcz pracę. To dość frustrujące. Zwłaszcza, gdy nie dopuszczacie do siebie koncepcji, iż przyczyną tej "mowy nienawiści" w istocie są wasze własne działania i postawy.

Wiele tematów związanych z rozwojem społeczeństwa informacyjnego czeka, ponieważ w Parlamencie nie ma się tym kto zająć. Ba! Czeka też wiele tematów niezwiązanych z "nowymi mediami", które nie wymagają od ustawodawcy głębszego rozumienia technicznych aspektów obiegu informacji. Ale nie. Lepiej czas poświęcić na zwalczanie konkurencji lub wzajemne "przykrywanie" ważnych tematów innymi (tą umiejętność posiąść najprościej, jeśli tylko dysponuje się uwagą mediów). Hazard, krzyż, dopalacze, co tam jeszcze?

Co będzie dalej? Były już pomysły na ogrodzenie budynku Sejmu RP specjalnym murem. Posłowie dziś domagają się ochrony BOR (niektórzy ją otrzymują), postępuje "alienacja" i "wirtualizacja życia publicznego".

Zastanawiam się, czy to również element procesu globalizacji, w której usiłujący decydować za Naród pośrednicy w istocie całkiem nie rozumieją już procesów zachodzących w społeczeństwie, nie potrafią też rozwiązywać problemów społecznych, a w związku z tym koncentrują się już tylko na utrzymaniu swojej pośredniczącej pozycji.

Zamiast rozwiązywać społeczne problemy aktywność "reprezentantów" przeniosła swój środek ciężkości w kierunku "rozrywki" (entertainment). Jeśli tak jest w istocie, jeśli dotychczasowy kapitan i załoga na pokładzie powierzonego im statku "odstawiają teatrzyk" dla pasażerów, to kto u licha pilnuje steru?

Pojawienie się w przestrzeni społecznej internetu, z którego korzystają dziś również osoby niekulturalne, o ograniczonych horyzontach, a nawet osoby niepoczytalne, trochę psuje społeczne status quo ante. To nie pozostanie bez wpływu na systemy polityczne w przyszłości. Właściwie, to już na nie wpływa. Będzie wpływało jeszcze bardziej, gdy wśród "wyborców" nie będzie już osób takich jak ja, które pamiętają jeszcze świat bez internetu (pamiętam nawet świat bez domowych komputerów, ale takiego świata nie zna dzisiejsza młodzież, często dysponująca już prawem wyborczym - w przyszłym roku Internet w Polsce będzie obchodził swoje dwudziestolecie!).

Później będzie coraz trudniej, ponieważ postęp technologiczny i kolejne formy możliwej dzięki takiemu postępowi partycypacji społecznej mają tendencje do infekowania młodszych pokoleń. Ja już nie rozumiem wszystkich zjawisk, które dostrzegam w Internecie. Nie mam również tak "chwytnych kciuków" jak dzisiejsi gimnazjaliści.

Aż strach pomyśleć, jak się muszą czuć osoby, które nigdy z internetu nie korzystały, a ich rolą jest "reprezentacja". Niezależnie od tego, jaką opcje z dziś dostępnych w "supermarkecie kultury" reprezentują.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Tak, wielu polityków

Tak, wielu polityków przypomina gościa: Which of these is not a web browser?

Ludzie nic nie rozumieją

Piękny cytat oddający sposób myślenia administracji:

Kilkakrotnie usłyszałyśmy od ministrów oskarżenie Balcerowicza o populizm: - Po co ten licznik długu? By nastraszyć ludzi, którzy nic z tego nie rozumieją?.

Rzecz jasna, ludzie nic nie rozumieją, więc nie należy im nic tłumaczyć, bo nic nie rozumieją, więc nie należy... itd. Z pewnością jednak zauważą to, ale jak ukryć związek z tym albo tym?

--
Paweł Krawczyk
IPSec.pl - Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT

To się nazywa marksizm

Ochroniarze oficjeli to dopiero początek. Przed nami jeszcze strzeżone budynki rządowe, do których wstęp będą mieli tylko ci, co są u władzy i ci co ich obsługują. Potem dojdą do tego strzeżone osiedla i będziemy mieli pełny apartheid, komunizm, faszyzm, mniejsza o nazwę, wszystko sprowadza się do władzy szczelnie zamkniętej grupki nad większością, która w końcu będzie uważała za najwyższe szczęście zatrudnienie przy wyprzątaniu ich kibli.

Zgodnie z Katechizmem KK

1903 Władza jest sprawowana w sposób prawowity tylko wtedy, gdy troszczy się o dobro wspólne danej społeczności i jeśli do jego osiągnięcia używa środków moralnie dozwolonych. Jeśli sprawujący władzę ustanawiają niesprawiedliwe prawa lub podejmują działania sprzeczne z porządkiem moralnym, to rozporządzenia te nie obowiązują w sumieniu. “Wtedy władza przestaje być władzą, a zaczyna się bezprawie”

Dlatego dorobią się jakąś ideologię, pewnie nowszą niż przeze mnie wymienione, bo każde szataństwo chce uzasadnić swoją podłość, nawet gdy sami wewnętrznie czują, że wszelkie uzasadnienia nie mają sensu. Takie bandyckie PR.

Wszelka polityka jest atawizmem. Nawet naczelne nie mogą się pochwalić tym wynalazkiem. Politykę uprawiają wszystkie grupy ssaków żyjących stadnie [1] i nie tylko u ludzi jest ona utemperowana. Od szympansów różnimy się tym, że one są zupełnie amoralne. Od hien tym, że w porównaniu z nimi - my jesteśmy amoralni.

Chrześcijaństwo chciało zerwać z polityką (Rz 13,8), ponieważ władza kojarzyła się im ze strachem (Rz 13,4), pomimo tego, że pochodziła od Boga. Dzisiejsza władza nie chce się legitymować takim pochodzeniem. Podpiera się wolą ludu.

Tyle że, lud obecnie nie szuka we władzy prawa, a jedynie satysfakcji, że ci inni nie zdobędą władzy. Głosujcie na mnie, bo wygrają gorsi - to dzisiaj powszechny slogan. Głosowanie w wyborach jest dzisiaj wyrazem nienawiści do rodaków.

__________________
[1] Vitus B. Dröscher: "Białe lwy muszą umrzeć", PWN 1993 - polecam tę książkę, to 400 stron o tym jak bardzo jesteśmy ludźmi.

Ostatnio nasza wspólnota

Ostatnio nasza wspólnota mieszkaniowa nie zatwierdziła sprawozdania rocznego firmy administrującej budynkiem ze względu na liczne zaniedbania w wykonywaniu powierzonych obowiązków i ściemnianie. Administrator do końca nie wierzył, że to możliwe - uwierzył dopiero wtedy, gdy został zastąpiony przez nową firmę. Ten akt demokracji był możliwy bo uczestnicy głosowania otrzymali od zarządu wspólnoty szczegółowe informacje o stanie wykonania (a raczej niewykonania) zleconych zadań przez administratora.

Analogia z administracją publiczną nasuwa się sama. Co prawda wybory w Polsce nie działają bo o ile co 4 lata zmienia się formalna obsada to interesariusze i wykonawcy zostają ci sami. Jednak nawet mimo tego obywatel ma szereg metod na zmianę nieefektywnej administracji, począwszy od przejścia do szarej strefy, przez przeniesienie działalności gospodarczej do Czech czy na Litwę, a skończywszy na emigracji.

Wiara naszych "elit" politycznych, że jesteśmy na siebie wzajemnie skazani, więc nie trzeba się starać może się okazać za kilkanaście lat bardzo złudna. Kto będzie chciał zatrudnić urzędnika, który kilkanaście lat przepracował "po znajomości", gdy dochody budżetowe znacząco spadną i drastycznie wzrośnie oprocentowanie polskich obligacji?

--
Paweł Krawczyk
IPSec.pl - Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
Echelon.pl - Blog o gospodarce, konkurencyjności i sprawach społecznych

Analogia jest, ale zupelnie inna

Ten akt demokracji był możliwy bo uczestnicy głosowania otrzymali od zarządu wspólnoty szczegółowe informacje o stanie wykonania (a raczej niewykonania) zleconych zadań przez administratora.

W polskiej polityce to władza udziela instrukcji głosującym. Za pomocą mediów. Ostatnio Wykop.pl pokazał jak to się odbywa. Precyzyjna socjotechnika i władza pozostaje w rękach ludzi, którzy zmieniają się jak w kalejdoskopie, niby inni a wciąż ci sami.

Oczywiście winą można także obciążyć zakulisowe siły, np. system bankowy, którego siłą napędową są kredyty, czy spiski tajemne nie wiadomo skąd, ale fakt jest faktem: nie ma innej firmy, która zajęłaby się Polską. A jeżeli nawet jest, to nikt nie ma na nią ochoty.

"Zamiast rozwiązywać

"Zamiast rozwiązywać społeczne problemy aktywność "reprezentantów" przeniosła swój środek ciężkości w kierunku "rozrywki" (entertainment). Jeśli tak jest w istocie, jeśli dotychczasowy kapitan i załoga na pokładzie powierzonego im statku "odstawiają teatrzyk" dla pasażerów, to kto u licha pilnuje steru?"

Niezłe pytanie. Czy czasem odpowiedź nie brzmi - ci co mają w tym biznes?

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>