Policja zabezpieczyła megaserwery
"Wrocławscy policjanci zabezpieczyli megaserwery" - taki tytuł nosi notka prasowa opublikowana w serwisie Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Notatka ukazała się w związku z akcją, w której funkcjonariusze Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu ujawnili 6 serwerów komputerowych o łącznej pojemności 12 terabajtów. Tak. Chodzi o prawo autorskie. Ale jest też zdjęcie "megaserwerów".
Zgodnie z notatką prasową - ww. serwery miały być umieszczone w jednym z asystenckich domów wrocławskiej uczelni wyższej, oraz w mieszkaniu prywatnym 29-letniego mieszkańca Wrocławia. Ten mieszkaniec miał administrować siecią komputerową. To, że dyski twarde zainstalowane w serwerach miały łączną pojemność 12 Terabajtów samo w sobie jeszcze nie zasługuje na akcję Policji. Chodzi oczywiście o rozpowszechnianie chronionych przez prawo autorskie utworów. W notatce dalej czytam:
Mężczyzna ten został zatrzymany i jak się okazało, był on „mózgiem” ogromnego przedsięwzięcia nielegalnego rozpowszechniania m.in. filmami, czy tez programami komputerowymi. Jak ustali policjanci za pomocą wspomnianych serwerów w sumie rozpowszechniano także nielegalnie zwielokrotnione pliki muzyczne, filmy, gry oraz programy komputerowe. Wstępne szacunki policjantów wskazują na to, iż w związku z działalnością serwerów, naruszono prawa autorskie na kwotę co najmniej pół miliona złotych. W zabezpieczonych przez policjantów sześciu serwerach komputerowych zawierających 37 dysków twardych o łącznej pojemności 12 Terabajtów, były np. takie, które posiadały w sobie takie dyski jak: 3x750 GB, 3x300 GB i 7x 500 GB. Warto wspomnieć, iż by korzystać z zasobów serwerów, zainteresowani musieli zadeklarować, iż sami udostępnią, umożliwią wymianę plików z zasobów o podobnej treści. Zatrzymanemu mężczyźnie grozi odpowiedzialność karna pozbawienia wolności do 5 lat. Wrocławscy policjanci nie wykluczają zatrzymań dalszych osób.
A technologia wciąż się rozwija. Jak sobie pomyślę, że w pierwszym komputerze PC, z którego korzystałem, był dysk o pojemności 80 MB... Dziś 750 GB nie jest czymś nadzwyczajnym. A za rok, albo pięć...
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Deklaracja
A jak wyglądała ta "deklaracja"? :-)
Nie pokazano
Notatka prasowa policji nie zawiera bliższych informacji na temat tej deklaracji. Swoją drogą, jeśli by takiego administratora uznać za usługodawcę, to zastanawiam się, czy możliwa byłaby linia obrony polegająca na przywołaniu art. 14 i art. 15 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (oczywiście - piszę to mając w pamięci wszelkie kontrowersje związane z tymi przepisami)...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Tak na szybko, to
Tak na szybko, to najbardziej prawdopodobnym wydaje się być coś w rodzaju zamkniętej (?) sieci DC++. Połączy cie dopiero jak "shashujesz" odpowiednią ilość (Gb) swoich danych.
Generalnie to podobne akcje policji raczej bawią niż straszą (pomijam kwestie marnotrawstwa pieniędzy podatników), bo osobiście nie widzę w tym ani skuteczności ani prewencji w zwalczaniu piractwa. No ale...
Serwer
Warezowy serwer FTP. Z ratio, ktore zwykle wynosi 1:3.
HPN aka Hyperion
Cytuje za: www.billboard.biz.
ciekawe jakiego rodzaju były to pre-release'y
Ciekawe, jakiego typu były to pre-release'y? Może były jakieś niedorobione? Albo były to pre-release'y typu: ktoś uważa, że Anglicy to ludzie, więc udostępni im to w marcu, Francuzi to podludzie, więc udostępni im to samo w lipcu, a Polacy to śmiecie, więc będą musieli poczekać do grudnia następnego roku. A tymczasem ktoś to udostępnia wszystkim już w marcu. A może były to pre-release'y typu: Nie wypuszczę tego na rynek teraz, bo w lipcu zejdzie lepiej, a ktoś inny zrobił to szybciej, bo wie, że prawdziwi fani nie lubią czekać? A może w końcu proces wrzucenia czegoś na rynek przez tak zwany przemysł muzyczny jest tak nieefektywny, że każdy, kto dysponuje sprzętem za kilkanaście tysięcy złotych oraz ma wykupione łącze internetowe za kilkaset zł/mc jest w stanie wydawać albumy szybciej?
Ech... nie chce usprawiedliwiać piractwa, bo to niefajnie, że ktoś zgarnia pieniądze za dystrybucje dóbr (bo zapewne jakieś profity z tego były) nie płacąc nic wytwórcy tych dóbr. Jednakże jak widzę, w jak wielkim stopniu prawo obdarowuje przywilejami pewną niewielką grupę ludzi, to wzbiera we mnie zazdrość. W branży, w której działam fakt, że ktoś coś wypuszcza na rynek przed konkurencją po to, żeby spić śmietankę jest rzeczą tak normalną, że nikt nie pisze z tego powodu artykułów. W każdej innej branży, za wyjątkiem branży praw autorskich jest chyba podobnie. Ech... też chciałbym mieć tak dobrze...
Mylisz sie kolego, w takich
Mylisz sie kolego, w takich sieciach i w przypadku takie serwerów nie chodzi o profity, a o podzielenie sie z innymi (taka dobra odmiana prawdziwego komunizmu) a jednocześnie o sprzeciw wobec absurdu wielu praw autorskich (taka hipisowska wanta).
HDD
Hehe... Mój pierwszy dysk miał 20MB. Był wielkości cegły 'dziurawki', ważył chyba ze dwa kilo, interfejs go obsługujący był wielkości 'sztangi' fajek, a rozruch silnika trwał ze 3 sekundy i brzmiał jak włączanie wirowania w pralce.
Pozdrawiam
Szolek
"naruszono prawa autorskie
"naruszono prawa autorskie na kwotę co najmniej pół miliona złotych"
Jestem ciekaw jak oni liczą te straty. Liczba egzemplarzy x cena ze sklepu? Bo jeśli tak to trochę to naciągane.
Też jestem ciekaw klauzuli
Jestem ciekaw podpisywanej klauzuli, gdyż sam zakładam podobne przedsięwzięcie ;)
Podobne w takim sensie, że wraz z grupą znajomych mamy zamiar za wspólne pieniądze kupować oryginalne płyty. Każdy z nas jako właściciel będzie miał prawo do sporządzenia kopii 1:1. Tak czy siak płyty nie będą się wydostawać poza krąg znajomych, a przecież prawo autorskie zezwala mi na zrobienie kopii i użyczenie jej znajomemu (a co dopiero współwłaścicielowi). I co mi mogą zrobić? :P
Mogą zabrać
Zabrać komputery i paszport na czas postępowania czyli na rok, dwa...
Ciekawe
Ciekawa sprawa z tym "współwłaścicielem". Bo rzeczywiście, kogo można uznać za właściciela oryginalnego utworu, jeśli kilka osób złoży się na oryginalną kopię? Co jeśli następnie zrobi się kopię na użytek własny każdemu z właścicieli, żeby nie musieli się bić o nośnik?
I właśnie w tym rzecz.
I właśnie w tym rzecz. Bardzo jestem ciekaw opinii naszego gospodarza w tej sprawie :) Nie chce mi się wierzyć, że odnalazłem tak wielką lukę w prawie.
Przecież w tym momencie można założyć serwis z płatnymi zaproszeniami - za symboliczną złotówkę nabywałoby się prawo współwłasności do wszystkich pozycji zawartych w bazie danych i jednocześnie deklarowało "uwspólnienie" swojej kolekcji. W zasadzie użytkownicy serwisu tworzyliby rozproszoną mediatekę, która funkcjonowałaby w majestacie prawa. Czy aby na pewno? Przydałby się głos eksperta.
Takie mediateki mogłyby się potem zrzeszać wymieniając się prawami własności do swoich zbiorów. Konsekwencją dla pierwotnych właścicieli płyt byłaby niemożność odsprzedaży bez zgody pozostałych współwłaścicieli. Oczywiście w ramach serwisu może działać swoista giełda, w ramach której pierwotny właściciel chcący pozbyć się swoich praw do danej pozycji ze swojej kolekcji, dostawałby zapłatę ze "składek". To oczywiście szkic, ale całość mogłaby dość sprawnie działać :) Wszystko w imię swobodnego dostępu do dóbr kultury.
Wydaje mi się, że
Wydaje mi się, że zapominasz o podstawowym warunku dozwolonego osobistego użytku. Art. 23 ustawy o prawie autorskim mówi o nieodpłatnym korzystaniu z rozpowszechnionych utworów. Jeżeli pobiera się nawet symboliczną złotówkę, to nie ma mowy o dobrodziejstwach dozwolonego osobistego użytku.
J.U.S.T. Journeying Unit Skilled in Troubleshooting
Myślę, że ten przepis
Myślę, że ten przepis odnosi się do czegoś innego - mogę nieodpłatnie korzystać z utworu zamieszczonego przez kogoś, np. zespół publikuje płytę demo w internecie, a ja nagrywam ją koledze na CD i mu ją daruję. Gdybym ją temu koledze sprzedał, to byłoby przestępstwo.
Mnie natomiast chodzi o coś zgoła innego - grupa znajomych za wspólną kasę nabywa nośniki. No ale jeśli jeden z nich fizycznie pójdzie i kupi za własne pieniądze, to wypadałoby, żeby reszta zapłaciła mu potem ile trzeba - tak jakby się wcześniej zrzucili - i nośnik staje się wtedy własnością wspólną.
Wystarczy wyobrazić sobie dwie proste sytuacje. Pierwsza: jest nas pięć osób. Każdy daje do puli 10zł i za tę kasę kupujemy płytę. Każdy z nas jest przez to właścicielem i umawiamy się, że płyta będzie krążyć między nami systemem "karuzelowym" - co tydzień kto inny ma ją u siebie. Jednak Zbyszkowi może nie zależeć na tym, żeby przez tydzień stała mu na półce i woli, żeby Wojtek, u którego ta płyta aktualnie jest, zgrał mu ją i przesłał przez internet.
Druga sytuacja: Staszek poszedł kupić płytę za 50zł z myślą o całej naszej paczce. Po spotkaniu z pozostałymi dostał od każdego 10zł tytułem zwrotu kosztów. Następnie sytuacja wygląda jak wyżej, czyli każdy z nas jest współwłaścicielem płyty.
Mam nadzieję, że trochę rozjaśniłem o co mi chodzi.
Oczywiście zawsze Staszek może powiedzieć, że chce płytę zachować dla siebie i nie chce zwrotu, ale ponieważ jesteśmy jego kumplami, to zgra ją na kompa i użyczy za pośrednictwem internetu (np. udostępni na prywatnym serwerze FTP, który jest dostępny tylko dla jego bliskich znajomych). Równie dobrze mógłby ją skopiować na CD-R i wypożyczyć, ale po co wydawać niepotrzebnie kasę na zbędny nośnik?
Jak na razie chyba w żadnym miejscu sprawy nie wykroczyły poza dozwolony użytek?
Pomijam już takie kwestie, że prawo powinno działać na korzyść społeczeństwa, a nie wąskiej grupy ludzi, którzy próbują jedną łopatą zatrzymać lawinę postępu technologicznego. Kanadyjczycy dali ostatnio dobry przykład rozsądku.
współwłasność
A do współwłasności nie trzeba założyć organizacji lub zawrzeć związku małżeńskiego? Może to, co takie intuicyjne jest nielegalne? ;)
Jeśli bank może być
Jeśli bank może być współwłaścicielem samochodu kupowanego na kredyt, to nie.
nieodpłatnie?
Coś jak sprawa rzecznika CBA? Ja z kolei odczytuję w znaczeniu, "wolno korzystać nie płacąc TWÓRCY". Bez wnikania, w to czy znajomy da za czynność skopiowania 1 zł, czy nie da. Słowo "nieodpłatnie" - dodatkowe zabezpieczenie, aby nikt nie mógł twierdzić, że i owszem - można korzystać z już rozpowszechnionego bez zezwolenia, ale i tak trzeba zapłacić jeszcze za to...
Inaczej powstaje problem - a co jeśli komuś zapłacę cenę płytki którą nagrał, albo nawet oddam czystą płytkę? Umawiamy się, że płytkę dałem w ramach darowizny, a utwór dostałem w ramach dozwolonego użytku osobistego? Bo inaczej przestępstwo... O kurde, muszę zadzwonić do kilkunastu znajomych i naświetlić sprawę, bo a nóż za parę lat ktoś mnie załatwi tak jak tamtego rzecznika...
zlecenie wykonania czynności umożliwiających dozwolony użyte
Just, rzuć okiem na mój wcześniejszy komentarz na temat odpłatności dozwolonego użytku.
W skrócie - skoro prawo wyraźnie dopuszcza możliwość pobierania opłat za kserowanie do własnego użytku, a także sprzedawanie sprzętu i nośników służących dozwolonemu użytkowi, to równie logiczne jest, że mogę zwrócić koledze co najmniej koszt płyty CD, którą kupił, żeby skopiować dla mnie film (bo dzieje się to w ramach dozwolonego użytku). Koszt, a może też jakąś marżę?
Myślę, że jeżeli zaczniemy dłużej zastanawiać się nad stosunkiem art. 23 oraz art. 20 i 20^1 to albo dojdziemy do wniosku, że można spokojnie zarabiać na dozwolonym użytku (a twórcy nie są tu w żaden sposób poszkodowani, bo przecież z tego tytułu przysługują im opłaty od czystych nośników itp.), albo przyznamy, że nakładanie opłat za dozwolony użytek, czyli czynności poza monopolem autorskim to jakaś wewnętrzna sprzeczność.
opłata za nośnik
Krzysztof nie mam wątpliwości, co do dopuszczalności zwrotu koledze kosztów nośnika. Niczym się to dla mnie nie różni od sytuacji, w której sama dostarczę komuś nośnik a na tej płytce ktoś odpali mi album. Moje wątpliwości budzi natomaist konstrukcja przedstawiona pierwotnie przez Mindera, w której tworzona byłaby medioteka, do której dostęp uzyskiwałoby się za symboliczną złotówkę. Po pierwsze jeżeli płacę lub pobieram opłatę za dostęp do utworów, to już jest to sprzeczne z dyspozycją art. 23 (nieodpłatne korzystanie z rozpowszechnionego utworu). Ponadto, na co slusznie zwrócił uwagę Adammada, za przysłowiową zlotówkę nie wchodzi się w krąg towarzyski, a to jest drugi warunek korzystania z utworów w ramach dobrodziejstwa dozwolonego osobistego użytku.
J.U.S.T. Journeying Unit Skilled in Troubleshooting
Ponadto, na co słusznie
Ponadto, na co słusznie zwrócił uwagę Adammada, za przysłowiową złotówkę nie wchodzi się w krąg towarzyski, a to jest drugi warunek korzystania z utworów w ramach dobrodziejstwa dozwolonego osobistego użytku.
Nie, to jest nowoczesne pojmowanie przysłowia, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, tudzież pieniądze mają czarodziejską moc; z nimi nikt nie jest samotny.. A to już przesądza: Nic tak nie wiąże człowieka z człowiekiem, jak częste przekazywanie sobie pieniędzy - trochę poprawiłem. ;)
Hm...chyba można by spróbować skonstruować mechanizm, żeby opłata nie była materiały, a za inne rzeczy, no nie wiem, może utrzymanie serwera.
Wojciech
a stostunek towarzyski?
Zrzucić się ze znajomymi na płytkę, kupić wspólnie - nic nowego. Nawet porobić sobie kopie.
Mam wątpliwości jednak co do wykorzystywania dozwolonego użytku osobistego w takim serwisie. Przecież poprzez wpłacenie 1 zł człowiek nie zaczyna być "w stosunku towarzyskim". A jeśli odrzucić dozwolony użytek osobisty, to co miałoby pozwolić na robienie wielu kopii? Nawet jeśli przyjmiemy, że płytka należy do 1000 osób, to wtedy może posiadać ją przecież tylko jedna osoba.
Z trochę innej strony
Czy kupując licencję (myślę w tym przypadku o oprogramowaniu ale można zapytać podobnie w odniesieniu do muzyki i innych utworów) mogę zostać ograniczony w zakresie odsprzedaży tej licencji? Jeden z producentów urządzeń IT sprzedaje urządzenia z oprogramowaniem (bez którego wspomniane urządzenia by nie działały). Wszystko jest w porządku, do czasu gdy nie zmienia się właściciel sprzętu. Według producenta nowy właściciel musi kupić ponownie oprogramowanie.
Zastanawiam się na ile takie ograniczenia (brak możliwości zbycia praw do zakupionego oprogramowania, ale także muzyki) mieści się w swobodzie zawierania umów.
No to te kilka złotych
No to te kilka złotych wpisowego nie będzie opłatą za udzielenie dostępu, zrzutka na płyty czy też łapówka za dołączenie do listy znajomych, ale po prostu opłata manipulacyjna za rozpatrzenie wniosku - przecież wszyscy tak robią ;)
Minder ciekawy pomysł. Być
Minder ciekawy pomysł. Być może faktycznie jeszcze przepisy pozwalają na taką wspólnotę. ;)
Z logicznego punktu widzenia jeśli można kupić coś wspólnie i jeśli każdy może zrobić kopie dla siebie to takie coś jak wymyśliłeś mogłoby działać.
Tylko tak naprawdę to jeszcze nikt tu nie powiedział jak wyglądają prawa takiej wspólnoty. Nawet VaGla się jakoś nie wypowiedział. A szczerze mówiąc jestem ciekawy jak prawo reguluje takie przypadki. ;)