Dlaczego Policja przekazuje zabezpieczone komputery stowarzyszeniu?

Jak to jest, że Policja wysyła sprzęt zabezpieczony w czasie swoich akcji stowarzyszeniu, nawet jeśli jest to Związek Producentów Audiowizualnych? Policja przekazała taki sprzęt ZPAV, by ZPAV ocenił "jakie straty ponieśli producenci". Przez Sieć przechodzi fala zainteresowania kolejną akcją Policji we Wrocławiu. Policjanci podobno weszli już do ponad stu prywatnych mieszkań.

O sprawie pisze wrocławska Gazeta w tekście Nalot policji na wrocławskich internautów. Tam również o początku akcji: "Pod koniec sierpnia zalogowali się w osiedlowej sieci i namierzyli 136 osób, które wymieniały się plikami. Zaraz potem policjanci z kilku komisariatów weszli jednocześnie do 40 mieszkań na Krzykach, Gaju, Sępolnie i Popowicach, potem do kolejnych". Tym razem nie widzę notatki na stronach dolnośląskiej Policji (nawiasem mówiąc: warto tu odnotować, że serwis policja.pl zmienił swój wygląd).

Ostatnio próbowałem dowiedzieć się, co słychać w sprawie poznańskich studentów (por. Studenci w akademikach zatrzymani). Z wiarygodnego źródła dowiedziałem się, że "zupełnie nic nie słychać". Warto też przypomnieć dyskusje, która odbyła się w tym serwisie po wejściu Policji do wrocławskich akademików (por. Teraz wrocławska Kredka).

Policja chce częściej powtarzać akcje tego typu. W ramach ostatnio uruchomionej może wejść jeszcze do kilku mieszkań ("Policja ma jeszcze namiary na kilkudziesięciu innych internautów"). OK. Policja robi swoje, ale w jakim trybie przekazuje sprzęt komuś niezwiązanemu z procedurą oceny dowodów (por. Sąd nad prywatyzacją organów ścigania)?

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

DI wypowiada się na ten temat w trochę innym tonie

Dziennik Internautów w artykule "Policja: Naloty we Wrocławiu to fikcja" przedstawia sprawę w trochę innym świetle. Może warto podlinkować?

A może nic się nie stało?

Za "Dziennika Internautów" Policja: Naloty we Wrocławiu to fikcja

(...)
Przedstawiciel nazwał doniesienia o nalotach są "naciąganymi". W chwili obecnej nie odbywa się żadna specjalna akcja w ramach której policjanci mieliby przeszukiwać mieszkania internautów.

nie widzę błędu w tym co napisała GW

Co najwyżej trochę późno... ale o ile wciąż potrafię zrozumieć czytany tekst, to mówi on:

1. Pod koniec sierpnia namierzyli 136 osób, i szybko odwiedzili 40 mieszkań.
2. Rozeszła się wieść i ludzie pokasowali co się dało i wciąż się obawiają gdyż jak łatwo zauważyć:
a) nie do wszystkich przyszli
b) mogą zrobić tak z inną siecią osiedlową

3. Zwłaszcza, że:

Policja ma jeszcze namiary na kilkudziesięciu innych internautów, którzy wymieniali się plikami. Również oni mogą spodziewać się wizyty.

Za to autor tekstu w "Dzienniku internautów" ma najwyraźniej kłopoty ze zrozumieniem tego co przeczytał. GW:

Pod koniec sierpnia zalogowali się w osiedlowej sieci i namierzyli 136 osób, które wymieniały się plikami. Zaraz potem policjanci z kilku komisariatów weszli jednocześnie do 40 mieszkań na Krzykach, Gaju, Sępolnie i Popowicach, potem do kolejnych.

DI:
W Gazecie Wyborczej ukazał się dziś tekst mówiący o panice internautów we Wrocławiu. Czytamy w nim, że policja odwiedziła ponad sto mieszkań

Co do wyjaśnień inspektora - w końcu GW nie pisała, że właśnie teraz był nalot, tylko że był w sierpniu. Co więcej jak powiedział - nie ma teraz nalotów, bo W OGÓLE nie ma nalotów :P . Są tylko standardowe działania Policji... Słowem - niewiele z tego co powiedział wynika.

Zauważ, że to jest

Maltan's picture

jeden wątek tej notaki. Inne są, moim zdaniem, nawet ważniejsze.

Wojciech

Problem Policji

To jest bardziej problem Policji niż podejrzanego.

Umówmy się, że na tych komputerach co zabierają na 99% są pirackie materiały. Ale w momencie kiedy Policja przekaże taki komputer niezgodnie z procedurami osobom trzecim to ew. oskarżony może po prostu stwierdzić, że na jego komputerze nic nie było, a jak było to zostało tam najwidoczniej umieszczone przez osoby trzecie, które miały dostęp do komputera z pogwałceniem procedur.

Czyli to właściwie na korzyść podejrzanych.

Ciekawe, czy

Maltan's picture

został wysłany cały sprzęt? Czy tylko ten, na którym "coś" znaleziono. Ciekawe też, czy zwrócono sprzęt po stwierdzeniu ich zbędności dla postępowania karnego - art. 230. Jak to zrobiono np. z okularami i niektórymi przedmiotami doktora G. Zostały oddane.

Czy może taki sprzęt też może trafić do organizacji w celu dokładniejszego zbadania? Albo będzie przetrzymywany X lat i kto za to zapłaci?

Kolejna sprawa, warto zauważyć, że pewne organizacje mają reprezentantów uczestniczących w czynnościach procesowych: razie potrzeby z udziałem biegłego( na podstawie artykułu 308 kpk), później mogą trafić do wyceny, następnie możemy jeszcze mieć powołanych biegłych (art. 193 kpk; nie wiadomo jednak czy zostanie uznane za celowe powołanie biegłych, skoro już jest tyle opinii, a nawet jak zostanie powołany nie wiadomo czy nie jest reprezentantem wiadomo kogo; przeciw temu można przywołać orzeczenia SN z innych spraw, że rola biegłego z 308. jest inna niż z 193.). Do tego dochodzą jeszcze szkolenia dla Policji i Prokuratury przez wiadomo kogo. Ładny łańcuszek.

Wojciech

Sprzęt zatrzymany i przekazany - a dane wrażliwe.

piper's picture

Moim zdaniem w dyskusji umykają jeszcze przynajmniej dwa problemy:

  • dane wrażliwe
  • dane potrzebne do funkcjonowania - niekoniecznie "osoby" (osoby dowolnej: prawnej, fizycznej, bądź innego podmiotu niekoniecznie będącego właścicielem/użytkownikiem zabezpieczonego nośnika)

Na komputerach oprócz zwykłych danych i plików będących podstawą roszczenia coraz częściej znajdują się dane wrażliwe: dokumentacja finansowa, lekarska, czy jakiekolwiek dane których upublicznienie, czy nawet przekazanie osobą trzecim mogą narazić właściciela danych, ale też osoby trzecie z nim związane lub nie. Ochrona takich danych jest bezsporna - pytanie tylko w jakich sytuacjach policje można pociągnąć do odpowiedzialności, a w jakich organizacje.

Druga kategoria jest już bardziej skomplikowana, ale wystąpiła przy okazji studentów. Co zrobić w sytuacji gdy z powodu takiego zatrzymania sprzętu (i to niezależnie czy zasadnego, czy nie) pozbawia się dostępu do danych istotnych - pracy magisterskiej, opracowania projektu - niezbędnych do zakończenia.. czegoś. W przypadku studentów, to był przede wszystkim ich problem - uczelnie są na tyle duże i niemrawe, że mogą (co nie znaczy, iż muszą) nie interesować się takim problemem. Co jednak w sytuacji, gdy sytuacja dotyczy podmiotów o porównywalnej sile - czy pierwszy z nich może usprawiedliwić niewykonanie zadania siłą wyższą - policją?

Oczywiście, że to też jest ważne

Maltan's picture

Jednak najważniejsze jest, czy w w ogóle można przekazywać. A jeżeli można - to wtedy pojawia się problem, który Pan poruszył. Można sobie wyobrazić, że uzyskane w ten sposób dane mogą być wykorzystane przeciwko właścicielowi komputera w inny sposób niż zgodny z prawem. Czy choćby wykorzystanie wiadomości pozyskanych z komputera przedsiębiorcy przez konkurencję, samo już zarekwirowanie sprzetu jest utrudnieniem w pracy firmy.

Wojciech

Wszystko i nic..

piper's picture

Bez wątpienia sam problem czy w ogóle można przekazywać jest istotne, podejrzewam jednak, że tak jak z większością takich problemów zarówno wersja wszystko jak i nic są mało efektywne i bardzo kłopotliwe niemal dla wszystkich (to jest założenie/intuicja).

Zatem uważam, iż należało by zadać pytanie szerzej. Co można przekazywać, komu (w tym kto powinien wyceniać straty) i w jakim trybie (czyli pytanie o procedury, w sferze prawa najmniej istotne pytanie, w praktyce często najważniejsze).

Rzecznik = pirat?


Temistokles Brodowski, rzecznik Centralnego Biura Antykorupcyjnego, jako rzecznik policji w podwarszawskim Wołominie zajmował się handlem pirackimi filmami - pisze dziennik "Polska".
- Wydrukował specjalne obwoluty. Piraty filmów, które dopiero wchodziły na ekrany, sprzedawał za złotówkę albo za dwa złote. Każdy miał na okładce tytuł i logo Temistoklesa: Tokles Film - opowiada dawny współpracownik Brodowskiego. Policjanci z Wołomina mówią, że fakt, iż rzecznik CBA rozprowadza nielegalne kopie filmów, był w ich komendzie tajemnicą poliszynela. Przekazali redakcji dziennika płyty, które - jak twierdzą - kupili od rzecznika.

Interesujące... Bo ja rozprowadzanie filmów wśród kolegów z pracy nazwałbym "dozwolonym użytkiem osobistym".

Oczywiście pojawia się kwestia 1 zł czy 2 zł ... Ale pamiętajmy, że to było parę lat temu, a nawet teraz płyty + opakowania + drukowanie okładek nie są za darmo. Czy więc jeśli skopiuję koledze film i wezmę za to 1 zł (koszt płytki) - to już komercja i wyrok, a jeśli będę dokładał do interesu, to "użytek osobisty"?

Facet robił kolegom przysługę, zgodnie z prawem (przynajmniej jeśli chodzi o kolegów z pracy, chyba że na targu handlował) a tutaj polskie bagienko.
Cóż - policjanci mają odwieczny problem z "użytkiem osobistym", z CBA nowy, ale jeszcze większy... Szkoda, że takim zachowaniem wystawiają sobie teraz świadectwo:P. No chyba, że to ma być nieprzemyślana zemsta za zamknięcie IFP

Pani Julia Pitera:

Julia Pitera, która w nowym rządzie ma być urzędnikiem odpowiedzialnym za walkę z korupcją, mówi: - Te informacje są oburzające. To kolejna nietrafiona decyzja personalna w CBA. Coraz bliższa jestem myśli o konieczności audytu służb. Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś pracuje w CBA, a wcześniej zarabiał na kradzieży praw autorskich.

Cóż. Ja też czuję niechęć do CBA, ale naprawdę wypadałoby najpierw mieć pojęcie o czym się mówi, zanim rzuci się oskarżenia (choćby poprzez "trudno mi sobie wyobrazić"...). Bo zdaje się, że właśnie za to CBA wielu ludzi nie lubi?

Słowem - kolejna osoba w kolejnym rządzie nie rozumiejąca pojęcia "pirackie filmy".

niekomercyjność / nieodpłatność

ksiewi's picture

Cóż, art. 23 wymaga "nieodpłatności" od dozwolonego użytku osobistego. Proszę jednak zwrócić uwagę na art. 20^1 ust. 1, który nakłada obowiązek ponoszenia "private copying levies" na "posiadaczy urządzeń reprograficznych, którzy prowadzą działalność gospodarczą w zakresie zwielokrotniania utworów dla własnego użytku osobistego osób trzecich..." Podobną konstrukcję przyjęto w art. 20.

Zatem albo dozwolony użytek można wykonywać poprzez zlecenie określonych czynności osobom trzecim za wynagrodzeniem, albo nie można. Skoro za kopiowanie w ksero pobierane są quasi-podatkowe opłaty, to przecież kopiowanie to nie może być czynnością nielegalną - gdyby działalność punktów ksero była naruszeniem prawa autorskiego, to uprawnionym przysługiwałyby roszczenia z art. 79, a nie prawo do opłat... Przepisy prawa nie sankcjonowałyby przecież łamania prawa...

Mamy odpowiedź rzecznika

Maltan's picture

Interia:

Rzecznik Centralnego Biura Antykorupcyjnego Temistokles Brodowski zdecydowanie zaprzecza zarzutom formułowanym przez dziennik "Polska" - napisano w sobotnim komunikacie CBA. Brodowski zapowiada, że skieruje do sądu pozew przeciwko gazecie o zniesławienie, a także zwróci się do prokuratury o wyjaśnienie sprawy.

W sobotnim wydaniu dziennik "Polska" napisał, że Brodowski, jako rzecznik policji w podwarszawskim Wołominie zajmował się handlem pirackimi filmami. Według informatorów gazety, filmy, które sprzedawał za złotówkę albo za dwa złote, miały na okładce tytuł i logo Tokles Film.

Wojciech

Jest dementi

VaGla's picture

Jeśli zatem powyższe fragmenty zostały zacytowane, to wypada również odnotować tekst Rzecznik CBA: Zostałem obrzydliwie pomówiony: " To obrzydliwe pomówienie - tak rzecznik Centralnego Biura Antykorupcyjnego Temistokles Brodowski skomentował doniesienia dzisiejszego dziennika "Polska"".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Nowe filmy?

Gdzie można legalnie dostać kopie filmów, które dopiero wchodzą na ekrany kin?
Rozumiem, że w Wołominie już nie?

Re: Studenci w akademikach zatrzymani

Sprawa sześciu studentów Politechniki Poznańskiej toczy się po mału do przodu. W czasie wakacji (sierpień) złożyłem zeznanie w tej sprawie. Wiem też, że swoje zeznania złożyła cała szóstka plus ich adwersarz.

Widziałem też co nieco z teczki sprawy łącznie z wydrukami (kolorowe!) ekranów huba DC tudzież zapisów dyskusji na forach. Przesłuchujący mnie funkcjonariusz poinformował mnie również, że "... analiza zabezpieczonego materiału w objętości zdaje się, że od 700GB do 1TB, trwa i nie zakończy się wcześniej jak za 4-5 miesięcy..."

Przed przesłuchanim o spotkanie w sprawie prosił mnie p.Mecenas, który pomaga zatrzymanym. Początkowo miałem zamiar to zrobić, ale po konsultacji z Radcą Prawnym Uczelni kiedy już wezwano mnie na przesłuchanie, zdecydowałem nie spotykać się ze stroną w postępowaniu. Zeznając jako przedstawiciel Uczelni nie mogłem stwarzać sytuacji dwuznacznej. Nie znaczy to jednak, że zeznawałem przeciwko studentom. Wręcz przeciwnie - pytania formułowano w celu uzyskania informacji o obowiazujacych procedurach w naszej sieci studenckiej (przyznanie dostępu, istnienie regulaminu, postępowanie w przypadkach łamania regulaminu, itp.). To co powiedziałem wywołało zdziwienie u funkcjonariusza - Policja trwała w jakimś absurdalnym przeświadczeniu, że Dziki Zachód to wysoko zorganizowany ład prawny przy sieci w akademikach.

Okazało się tym samym, że ta nasza "*****na" biurokracja i wymysły", żeby osobiście podpisywać odbiór przydziałów adresów + znajomość regulaminu oraz poddawanie się procedurze w przypdku łamania jego postanowień to poważne argumenty za tym, że użytkownicy naszej sieci przestrzegają ustalonych reguł i przepisów.

Wszyscy zatrzymani złożyli wnioski o przywrócenie dostępu do sieci - akceptowane były tylko takie, w których wskazywano na potrzeby dotyczące dydaktyki.

W nowym semestrze w sieci nie działa żaden punkt wymiany plikow na skalę taką jak hub DC. Skutkiem tego jest zapewne permanentne przeciażenie łącza 100Mb/s do sieci studenckiej i trzeba było wprowadzić indywidualne ograniczenia pasma dla użytkowników. Ludzieska "ciągną" w akademiku pliki na maksa, ale nie ma chętnych i odważnych do prowadzenia wewnętrznego (ale bez oficjalnego blogosławieństwa) huba/punktu wymiany plików.

Możliwe też, że swoje trzy grosze doklada "pokolenie
Neostrady" zdeprawowane ściąganiem wszystkiego za każdym razem "ze źródeł" w sieci, a nie z lokalnie organizowanych serwerów/hubów/punktów wymiany.
Ale może tylko spekuluję z desperacji.

tommy
_____ http://www.put.poznan.pl/~tommy

O biegłych, bo o czym by innym

Maciej_Szmit's picture

Witam!
Najprościej rzecz ujmując, jak sądzę (bo nie mam dostępu do akt spraw) Policja posługuje się biegłymi, mimo że art 205 kpk przewiduje możliwość powołania specjalistów. A gdzie znaleźć biegłych zajmujących się "nielegalnym oprogramowaniem"? Ano w organizacji zajmującej się nielegalnym oprogramowaniem rzecz jasna. A powołanie biegłego przez organ prowadzący postępowanie przygotowawcze (art 308 i 318 kpk o ile mnie pamięć nie myli) to nie postępowanie sądowe, więc biegły nie powie "proszę mnie wyłączyć" - o ile pamiętam przepisy o wyłączeniu biegłych dotyczą postępowania procesowego a nie przygotowawczego. Zresztą nie po to biegły został biegłym i zatrudnił się w takiej czy innej agencji, żeby teraz odmawiać wykonania opinii (do czego nie ma zresztą sam z siebie prawa, chyba że zajdą jeszcze inne okoliczności, mianowicie takie, które pozwalają odmawiać zeznań świadkowi...). Mimo to - choć formalnie nie ma takiej możliwości - istnieje spora grupa biegłych (nie koniecznie informatyków), którzy z zasady odmawiają uczestnictwa w postępowaniach przygotowawczych motywując to swoimi poglądami etycznymi. Żeby była jasność: osobiście ani nie jestem związany z żadną agencją ochrony praw autorskich ani osobiście nie odmawiam policji wykonywania dla niej opinii (tj wykonywałem takowe w przeszłości i jeśli będzie potrzeba będę pewnie wykonywałem je w przyszłości) ale wiem że tacy są. Wydaje mi się, że problem jest - mimo wszystko - niewielki. W praktyce biegły informatyk inwentaryzuje najczęściej zasoby (dyski, CD itd.) pod względem zawartości (ewentualnie sugeruje, że potrzeba np biegłego seksuologa albo innego specjaliste od faszyzmu i nienawisci rasowej), stwierdza fakt zainstalowania oprogramowania do wymiany plików (najczęściej P2P) i jego skonfigurowania w ten sposób, że komputer udostępniał to czy tamto i tyle. Czasami organ prowadzący chciałby więcej i biegły jest w kłopocie. Miałem np przyjemność zetknąć sie z prokuratorem, który pytał mnie o legalność zainstalowanego oprogramowania, więc w opinii zrobiłem Mu listę wszystkich zainstalowanych na zatrzymanym dysku programów i grzecznie zasugerowałem, żeby o ich status prawny zapytał się jakiegoś dobrego prawnika.
Nie spotkałem się z przypadkiem, gdzie ktoś zarzuciłby biegłemu modyfikacje zapisów na dysku czy CD (jeśli ktoś coś wie na ten temat to z przyjemnością sie dowiem). Byłoby to fałszowanie dowodów rzeczowych, rzecz karygodna oczywiście. Powtórzę: wydaje mi się, że udział takiego czy innego biegłego w postępowaniu przygotowawczym to niewielki problem (są zresztą biegli, którzy są policjantami - w zasadzie takich należałoby też od razu wyłączyć, nawet powinienem być za - byłoby więcej pracy dla mnie ;)). Po to jest postępowanie sadowe, żeby podejrzany wnioskował o powołanie biegłego (i to takiego, który nie brał udziału w przygotowaniu przygotowawczym, o ile mnie pamięć nie myli), który oceni czy zabezpieczony materiał był odpowiednio potraktowany. Ba - może to być nawet na rękę oskarżonemu, jeśli biegły w postępowaniu sądowym zdyskredytuje sposób postępowania z zabezpieczonym materiałem dowodowym... Ale bądźmy szczerzy: w sporej części takich spraw nie idzie o biednego studenta, który sobie okazyjnie ściągnął z sieci jakiś film i dał go koledze a teraz ma kłopoty z najemnymi sługusami bogatych kapitalistów, ale o hurtownika, który ma tysiące (wiem co piszę...) filmów, dziesiątki tysięcy książek i setki tysięcy zdjęć. No i jeszcze jedno: obawiam sie że przy obecnych stawkach płacy dla policjantów długo jeszcze nie będzie takiej sytuacji, że w każdej komendzie Policji będą zatrudnieni wysokiej klasy informatycy.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>