Banknotowa dyskusja prawnoautorska

Jagiełło na banknocie stuzłotowymPo niedawnym artykule autorstwa Michała Kosiarskiego, który podlinkował w tym serwisie Krzysztof Siewicz w komentarzu prawo autorskie do banknotów (a komentarz umieścił pod tekstem o zakazach fotografowania wprowadzanych de facto przez Wawel: Wawel chroni prawa fotografów???), wymieniłem się z autorem tekstu opublikowanego w Rzeczpospolitej szybką korespondencją. W pierwszych słowach napisałem: "Mógłby Pan pociągnąć temat tych banknotów, gdyż zgodnie z art. 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych nie stanowią przedmiotu prawa autorskiego urzędowe dokumenty, materiały, znaki i symbole a także akty normatywne lub ich urzędowe projekty". Dziś temat na łamach Rzepy podjął Piotr Szkudlarek.

W pierwszym tekście Rzeczpospolitej wrzucono do jednego worka i prawa autorskie i fałszowanie pieniędzy. Ja stanąłem na stanowisku, że nie można tych dwóch reżimów ze sobą mieszać. Chociaż w tekście Na banknoty w reklamie musi się zgodzić bank znalazła się deklaracja NBP: "Narodowy Bank Polski jako emitent oraz właściciel praw majątkowych do projektów znaków pieniężnych, zastrzega sobie w każdym przypadku prawo wyrażania zgody na reprodukowanie znaków pieniężnych" (chociaż argumentowano to ewentualną, uwaga: trudne słowo, "dezawuacją polskiego pieniądza"), a w tekście znalazła się też wypowiedź mec. Michała Błeszyńskiego, który miał potwierdzić, że "twórcy mają prawo do opłat za wykorzystanie ich projektów banknotów" oraz, że "rozumowanie NBP jest słuszne", ja w swojej korespondencji z autorem tekstu wyraziłem nadzieję i prośbę: "chętnie poznałbym stanowisko Narodowego Banku Polskiego na temat tego, czy zdaniem NBP pieniądz jest urzędowym materiałem, znakiem czy też nie, no i skoro to co widać na banknocie wprowadza się zarządzeniem prezesa NBP, to pytanie o akty normatywne (w związku z art. 4 ustawy) nie jest bez sensu".

Wychodzę z założenia, że prawo autorskie i ochronę praw twórcy należy również oddzielić od tego, co (i jak) jest chronione przez prawo karne w przypadku fałszowania pieniędzy. "Bo jeśli zobaczę 3 metrową reprodukcję na bilbordzie, to jednak nie jest to fałszowanie pieniędzy, bo nikt się nie da na to nabrać".

Co więcej - jeśli autorowi przysługiwałoby prawo do wynagrodzenia za korzystanie z utworu, to też nie bez sensu jest pytanie, czy za to, że banknoty są w ciągłym obiegu autor projektu dostaje dziś opłatę licencyjną czy też został raz spłacony? A jeśli nie został raz spłacony, to - można ciągnąć dywagacje dalej - dobrym pytaniem byłoby to: dlaczego NBP nie zatroszczył się o nabycie autorskich praw majątkowych?

Tylko uważam, że banknot należy do "urzędowych dokumentów, materiałów, znaków i symboli", o których mowa w art. 4 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. A jeśli tak - nie stanowi przedmiotu prawa autorskiego. Nawet jeśli nie jest (chociaż uważam przeciwnie), to nadal mamy jeszcze w ustawie przepisy o dozwolonym użytku (prywatnym i publicznym), w tym prawo cytatu (art. 29 ustawy).

Dziś zaś ukazał się na łamach Rzeczpospolitej artykuł autorstwa Piotra Szkudlarka (serdecznie pozdrawiam), zatytułowany "Czy "znak pieniężny" jest "znakiem urzędowym"". We wstępie tego tekstu czytamy:

Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa - stwierdza art. 7 konstytucji. Jeśli więc Narodowy Bank Polski wydaje zgodę na wykorzystanie wizerunku banknotów i monet w reklamach, to potrzebuje do tego odpowiedniego umocowania w przepisach. Ale żaden przepis nie został wskazany przez Michała Kosiarskiego ("Na banknoty w reklamie musi się zgodzić bank" "Rz" z 26 lipca), ani na stronie WWW NBP. Jest jedyne ogólne odwołanie do ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (dalej: prawo autorskie). Ale właśnie art. 4 pkt 2 tej ustawy powiada, że nie stanowią przedmiotu prawa autorskiego urzędowe dokumenty, materiały, znaki i symbole. Ustawodawca nie uściślił terminu "urzędowe", co oznacza, że jego zamiarem było wprowadzenie maksymalnie szerokiego wyłączenia z regulacji tej ustawy.

I dalej odpowiada na zasadnicze pytanie:

Czy jednak "znak pieniężny" jest "znakiem urzędowym"? Tak - bo NBP nie jest przedsięwzięciem prywatnym, lecz instytucją publiczną, mocowaną przepisami ustawy zasadniczej, zgodnie z którymi (art. 227) jest on centralnym bankiem państwa i przysługuje mu wyłączne prawo emisji pieniądza.

Sądzę, że niebawem poznamy ciąg dalszy dyskusji... Pan Michał Kosiarski, dziennikarz Rzepy, autor pierwszego tekstu, obiecał mi w korespondencji, że spróbuje pociągnąć temat.

Czy można bez przeniesienia autorskich praw majątkowych na skarb państwa (czy podmioty publiczne posiadające osobowość prawną) korzystać w "publicznej sferze" z tworów objętych monopolami (np. monopolem autorskim)? Jako przykład można chyba wskazać "logo" Biuletynu Informacji Publicznej. Nie jest ono załącznikiem do rozporządzenia, tak na prawdę nie wiadomo kto je przygotował (ale ktoś to zrobił), jest obowiązek jego stosowania na stronach własnych i w biuletynach, a niewątpliwie stanowi przejaw działalności twórczej. Czy logo BIP jest chronione przez prawo autorskie (por. BIP, czyli Bardzo Interesująca Propozycja)?

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

"ludzie zwariowałem pieniądze rozdaję..."

ksiewi's picture

Z informacji na stronie NBP wynika, że nabył on autorskie prawa majątkowe do projektów banknotów. Nie wiadomo niestety, w jakim zakresie (na jakich polach eksploatacji).

Istotą sporu natomiast jest rozstrzygnięcie, czy art. 4 wyłącza ochronę w ogóle, czy tylko w zakresie w jakim dany "utwór" jest wykorzystywany w charakterze "urzędowego dokumentu, materiału, znaku lub symbolu". Jeżeli by jednak przyjąć to drugie rozwiązanie, to właściwszym miejscem dla art. 4 byłby rozdział o dozwolonym użytku...

Z drugiej strony, załóżmy że przygotowuję na zamówienie NBP projekt banknotu. Taki projekt nie jest jeszcze "urzędowym dokumentem", stanie się nim dopiero w momencie, kiedy NBP uczyni mój projekt "prawnym środkiem płatniczym". Do tego momentu logika nakazuje uznawać, że mam do niego prawa autorskie. Oznacza to, że NBP powinien nabyć ode mnie te prawa lub uzyskać licencję. Ale następnie prawa te niejako wygasają, bo przecież ustawa nie obejmuje "dokumentów urzędowych".

A co by się stało, gdyby organ administracji nie nabył praw, a mimo to skorzystał z utworu przygotowując dokument urzędowy? Samo to działanie jest przecież dopuszczalne na podstawie art. 33^2 prawa autorskiego.

"Wolno korzystać z utworów dla celów bezpieczeństwa publicznego lub na potrzeby postępowań administracyjnych, sądowych lub prawodawczych oraz sprawozdań z tych postępowań."

Przepis ten pozwala korzystać z całych utworów, a nie tylko z ich fragmentów. Dla ułatwienia wymyślmy konkretny przykład - interpelacja poselska zawierająca materiał z cudzej strony internetowej albo pismo ministra, którego istotna część pochodzi z Wikipedii. Czy materiały, które trafiły do takich dokumentów są nadal objęte ochroną?

wywłaszczenie...

Tutaj według mnie pojawia się o wiele dalej idąca kwestia wypływająca z "własnościowego" podejścia do własności intelektualnej i problemów (potencjalnych) które powstają na styku sfery publicznej i prywatnej. Istnieją sytuacje, w których własność intelektualna (a raczej wykorzystywanie monopolu przez uprawnionych) jest zagrożeniem dla szeroko pojętego interesu publicznego lub interesu państwa.

W przypadku "tradycyjnej" własności, istnieje szereg wyłomów od konstytucyjnej zasady jej nienaruszalności (począwszy od różnego rodzaju ograniczej w korzystaniu z niej, skończywszy na instytucji wywłaszczenia). W przypadku własności intelektualnej sprawa ta wygląda różnie.

Na gruncie prawa własności przemysłowej mamy przynajmniej dwie instytucje chroniące wyżej wskazane interesy - licencję przymusową oraz "przejęcie" praw do wynalazków tajnych. W przypadku prawa autorskiego istnieje dozwolony użytek i licencje ustawowe.

W obu powyższych regulacjach brak jest natomiast instytucji "wywłaszczenia". Może to nie jest jeszcze pora na dyskusje o tego typu mechanizmach awaryjnych i być może tego typu propozycje są kontrowersyjen, niemniej jednak wydaje się, że pewne mechanizmy w tym zakresie powinny istnieć (oczywiście z zachowaniem konstytucyjnych zasad przewidzianych w stosunku do własności "tradycyjnej").

Swoją drogą pojawia się pytanie o wykładnię konstytucyjnego ujęcia własności (w kontekście np. własności przemysłowej).

prawa do wzorów banknotów a pomoc publiczna

VaGla's picture

Swoją drogą ciekawa chyba mogłaby być też analiza relacji państwo a dysponenci praw własności intelektualnej wykorzystywanej w celach publicznych przez państwo w kontekście tej dyskusji, która toczy się obok, w wątku poświęconym bezprzewodowej sieci municypalnej w Warszawie (por. Sieć bezprzewodowa w Warszawie "for all"?) i ewentualnej kolizji z normami wynikającymi z dopuszczalnej (lub niedopuszczalnej) pomocy publicznej.

Na przykład: ewentualne prawa twórcy projektu banknotu (po wykorzystaniu go w charakterze znaku) a art. 87 ust. 1 Traktatu Ustanawiającego Wspólnotę Europejską:

Artykuł 87

1. Z zastrzeżeniem innych postanowień przewidzianych w niniejszym Traktacie, wszelka pomoc przyznawana przez Państwo Członkowskie lub przy użyciu zasobów państwowych w jakiejkolwiek formie, która zakłóca lub grozi zakłóceniem konkurencji poprzez sprzyjanie niektórym przedsiębiorstwom lub produkcji niektórych towarów, jest niezgodna ze wspólnym rynkiem w zakresie, w jakim wpływa na wymianę handlową między Państwami Członkowskimi.
(...)

To samo w kontekście ochrony praw fotografów współpracujących z Wawelem kosztem innych osób, które chciałyby zrobić sobie zdjęcia muzealiów wystawione na widok publiczny.

To samo można analizować w przypadku niedopuszczalnej pomocy publicznej dla producentów oprogramowania i dysponentów technologii wykorzystanej w kontakcie obywatela z państwem (w tym sensie można się zastanowić, czy wykorzystanie w serwisie internetowym urzędu rozwiązania, które de facto kontroluje jeden z graczy na konkurencyjnym rynku nie stanowi już samo w sobie niedozwolonej pomocy publicznej ("standard de facto a niedopuszczalna pomoc publiczna" - chyba uruchomię "giełdę" tematów potrzebnych prac magisterskich)... To byłoby "konkurencyjne" wsparcie postulatu o neutralności technologicznej państwa na gruncie prawa własności intelektualnej...

Ile ma być państwa w państwie i jak bardzo państwo ma wchodzić w sferę gospodarczą związaną ze społeczeństwem informacyjnym w temacie wszelkich monopoli... Innymi słowy - czy państwo ma prawo wykonywać przysługujący mu z jakichś powodów monopol prawnoautorski, albo wspierać w poszczególnych sytuacjach monopol prawnoautorski wybranych (w uznaniowy sposób) podmiotów?

Chodzi tu też trochę o sferę, którą próbowano uregulować w Dyrektywie 2003/98/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 17 listopada 2003 r. w sprawie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego. W 2003 roku nie znaliśmy jeszcze tylko interesujących przykładów na kolizję wartości no i "rozwój społeczeństwa informacyjnego" był na innym etapie...
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

ochrona wzoru akcji

A czy akcja, szerzej papier wartościowy, z 1920 r. - autor projektu nieznany - podlega ochronie? To tez materiał urzędowy?

jako co ?

jako co miała by podlegać ?

jako wzór użytkowy - nawet gdyby był zgłoszony do Urzędu Patentowego
to ochrona już dawno wygasła

jako dzieło ?
trzeba by ustalić autora (osobę fizyczną która to "namalowała"
i zbadać kiedy zmarła

czy zbyła autorskie prawa majątkowe ?
nawet jeśli (bo nie wiadomo czy) to komu ?
to raczej problem nabywcy/właściciela

poza tym co miała by oznaczać ta ochrona ?
akcją jako egzemplarzem dzieła można się posługiwać bez ograniczeń

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>