Policja odzyskała laptopa
Pamiętam taką sytuację, gdy na jednej z konferencji skradziono laptopa, którego ktoś pozostawił w czasie przerwy licząc, że nic się nie może stać - w końcu kto na takiej konferencji chciałby popełnić coś niecnego. Laptop zniknął i nigdy się nie dowiedzieliśmy co się z nim stało - został najprawdopodobniej skradziony. Teraz spieszę donieść, że jest przykład na to, że Policja odzyskała laptopa utraconego w podobnych okolicznościach. Możliwe to było dzięki zapisowi z "monitoringu".
Zatrzymano mężczyznę, "który podczas konferencji okradł jednego z jej uczestników". Zastanawiam się (cały czas w kontekście dyskusji o serwisach Policji, por. Odpowiedź od Rzecznik Komendanta Głównego Policji w sprawie serwisów Policji) - jak można to napisać bardziej neutralnie. No, w każdym razie został zatrzymany, być może w związku z podejrzeniem, że okradł uczestnika konferencji. Policja odzyskała sprzęt, tj. laptopa, na którym znajdowała się praca doktorska pokrzywdzonego.
Notatka Policji nosi tytuł
KSP: Ukradł laptopa z pracą doktorską. Dość radykalny tytuł. Zacytuję całość:
Stołeczni policjanci zatrzymali mężczyznę, który podczas konferencji okradł jednego z jej uczestników. Łupem Sławomira M. padł laptop należący do obywatela Węgier. Na twardym dysku komputera znajdowała się praca doktorska pokrzywdzonego. Policjanci odzyskali skradziony sprzęt wraz z wszystkimi danymi. Sławomirowi M. grozi teraz 5 lat więzienia.
Kilka dni temu do śródmiejskiej komendy Policji zgłosił się mężczyzna, który powiadomił funkcjonariuszy o kradzieży laptopa. Przesłuchujący go policjanci ustalili, że pokrzywdzony, obywatel Węgier, utracił komputer podczas konferencji. Strata był tym dotkliwsza, że na twardym dysku komputera znajdowała się praca doktorska okradzionego mężczyzny. Miała być ona prezentowana podczas konferencji.
Sprawą od razu zajęli się śródmiejscy policjanci. Pojechali na miejsce kradzieży. Tam przesłuchali świadków zdarzenia, przejrzeli też zapis z monitoringu. Okazało się, że za zniknięciem laptopa stoi 53 – letni Sławomir M., uczestnik tej samej konferencji.
Wczoraj mężczyzna został zatrzymany. Miał przy sobie skradziony sprzęt. Na szczęście z twardego dysku komputera złodziej nie usunął żadnych danych. Pokrzywdzony mężczyzna odzyskał więc nie tylko laptopa, ale też swoją pracę doktorską.
Sławomir M. przyznał się do kradzieży. Nie potrafił jednak wyjaśnić przyczyn swego postępowania. Za czyn, którego się dopuścił, grozi mu do 5 lat więzienia.
Tu data publikacji jest przy notatce (inaczej niż przy komentowanej przed chwilą notatce Policji dolnośląskiej - por. Pornografia dziecięca i areszt na dwa miesiące). Osoba, która przygotowała notatkę dotyczącą laptopa - inaczej niż we wrocławskiej notatce - posługuje się nieneutralnym językiem, już w tytule przesądzono o tym, że "ukradł" (inna sprawa, że - zgodnie z tym, co można tam przeczytać - mężczyzna przyznał się do kradzieży), nie ma też wskazania osoby, która przygotowała notatkę (a we Wrocławiu można było takie nazwisko umieścić przy tekście). Stołeczna notatka wskazuje na dziennikarskie zacięcie kogoś, kto ją przygotował. Ona opowiada historię, ma elementy dynamiczne - "Sprawą od razu zajęli się śródmiejscy policjanci". Ale i tu brakuje przywołania konkretnych numerów artykułów kodeksu karnego, które uwzględniono przy ocenie czynu zatrzymanego...
Przy okazji trzeba zauważyć, że sprawcę dało się namierzyć dzięki monitoringowi. W działach tego serwisu takich jak retencja danych i prywatność nie raz odnotowywałem komentarze związane z zagrożeniami wynikającymi z coraz powszechniejszego "kamerowania" nas w coraz liczniejszych okazjach. Trzeba jednak poza zagrożeniami pokazywać też przypadki, w których monitoring przyczynił się do wykrycia sprawcy (jeśli faktycznie to wspomniany w tekście mężczyzna jest sprawcą, bo sąd jeszcze - jak rozumiem - nie wypowiedział się w tej sprawie).
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Neutralny tekst
Można napisać: zabrał w celu przywłaszczenia.
Nie...
Nie ukradł, ani nie zabrał w celu przywłaszczenia. Jak na razie jest tylko podejrzanym. Dlatego notatka była nieneutralna. Dopiero sąd na podstawie dowodów może powiedzieć, czy jest winny czy też nie.
Zastanawiam się, czy pisanie w inny sposób jest łamaniem prawa, czy jedynie objawem obyczajów?
PS: Czy jest szansa na update CAPTCHA? Młody jestem, a mam wrażenie, że wzrok słaby jak u 70latka.
mniemam, że dopuszczalne jest posiadanie wątpliwości...
Jeśli jakiś facet wyrwie Panom torbę i rzuci się do ucieczki to czy krzyczycie "łapaj podejrzanego (przeze mnie) o kradzież lub zabór mienia ruchomego w celu przywłaszczenia lub użycia!" czy może "łapaj złodzieja!"? Jeśli gdzieś się pali to alarmujecie obecnych okrzykiem "zachodzi uzasadnione podejrzenie wykrycia pożaru!" czy może "pali się!"? Jeśli policja wyciąga zza kierownicy jakiegoś typa, który ma we krwi 4 promile alkoholu to czy też można mieć wątpliwość, że zatrzymała pijanego kierowcę? Jeśli w badaniu naukowym otrzymam jakiś wynik to czy muszę czekać na jego zaklepanie przez niezawisły sąd?
Rozumiem, ze być może podejrzany był niepoczytalny i nie może ponosić odpowiedzialności (karnej i moralnej) za swoje czyny, a być może był zahipnotyzowany (podówczas nie jest rzecz jasna złodziejem tylko narzędziem złodzieja) ale mowa jest o tym, że ukradł a nie o tym, że jest złodziejem. Nie wiem jak inaczej nazwać wyniesienie potajemnie cudzej rzeczy o znacznej wartości bez wiedzy właściciela? Tak zresztą tez nie wolno byłoby - na tej samej zasadzie - napisać. Poprawnie politycznie byłoby "policja podejrzewa, że widziała na filmie z monitoringu jak osobnik wynosi torbę" :)
Łatwo nazwać
Policja zatrzymuje kierowcę, a ja się zastanawiam - chociaż doświadczenie życiowe podsuwa racjonalną odpowiedź - czy może ktoś przed chwilą przemocą go nie upił i pijanego nie wsadził do samochodu, grożąc, że jeśli nie pojedzie, to mu zastrzelą jego małoletnią córeczkę... W każdej sytuacji od orzekania czy doszło do wyczerpania ustawowych znamion przestępstwa, od orzekania o winie jest niezawisły sąd.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
o winie nie o fakcie
Oczywiście, że od orzekania o winie jest sąd. Ale o winie a nie o fakcie (przynajmniej jeśli dotyczy to faktów oczywistych). Policja zatrzymała pijanego kierowcę. To fakt. To czy on zawinił temu że był pijany to już inna kwestia. Iskiński był pijany, Igrekowski ukradł. Abecadłowski zabił. To są fakty. Natomiast "pijak Iksiński", "złodziej Igrekowski" czy "morderca Abecadłowski" to już jest domyślne założenie (które z wyżej wymienionych powodów może być fałszywe) że Panowie ci działali z własnej i nieprzymuszonej woli i ponoszą winę za swój stan i działania. I tak się IMNSHO pisac nie powinno (aż do prawomocnego orzeczenia sądu) Dlatego nie widzę problemu w stwierdzeniu, że policja zatrzymała mężczyznę, który ukradł laptopa a widziałbym w stwierdzeniu "policja zatrzymała złodzieja laptopa"
A kiedy taki podawany na gorąco fakt ma 100% prawdopodobieństw
Policja zatrzymała pijanego kierowcę. Skąd wiedzieli, że pijanego? Bo czuć było alkohol? - a może coś się tylko w samochodzie rozlało. Przeprowadzili pomiar alkomatem? - a może alkomat się zepsuł. A może akurat go postanowili wrobić. Tak, wiem że te wszystkie możliwości są dużo mniej prawdopodobne, ale istnieją.
Igrekowski ukradł? - a może tylko odbierał swoją własność. A może to wcale nie był on. Itd.
Abecadłowski zabił? - a skąd taka niezachwiana pewność. Czy zrobił to w obecności notariusza i lekarza? Może np. rzekoma ofiara miała zawał serca... itd.
Należy pisać tak jak było. "Pomiar alkomatem wykazał" (ale pomiar mógł być błędny).
"Wiele dowodów wskazuje" (ale mogą być źle interpretowane). "Jest nagranie z monitoringu pokazujące jak mężczyzna wynosi... " (wynosi!=kradnie. może chciał przynieść właścicielowi)
Nawet jeśli w 90% będzie to prawdą, to zostanie 10%, kiedy takie założenia są nieprawdziwe. Chociaż słysząc o "płytach z pirackimi filmami" zastanawiam się, czy te 90% to nie jest przesada...
No jasne
A skąd wiadomo, że mężczyznę? W zasadzie należałoby zasięgnąć opinii biegłych: biologa, internisty i na wszelki wypadek genetyka i seksuologa (bo w końcu trzeba zbadać nie tylko drugo- trzeciorzędowe cechy płciowe ale i pierwszorzedowe oraz, dla ścisłości dowodu, płeć psychiczną oraz chromosomalną). Skąd wiadomo, że zatrzymała? Może sam się zatrzymał zupełnie niezależnie od tego, że na poboczu stał jakiś pan (skąd wiadomo, że to policjant? Potrzebne poświadczone notarialnie zaświadczenie z miejsca pracy...) i machał lizakiem (czy o ruchu przedmiotu nie powinien się wypowiedzieć biegły fizyk, a o tym, czy był to lizak - biegły materiałoznawca)? Wydaje mi się, że istnieją granice absurdu. Prawdę materialną możemy (przynajmniej od czasu do czasu) poznać sami i z całkowitą pewnością (subiektywną rzecz jasna). Gdybym mniemał inaczej musiałbym rzucić mój zawód i zająć się - bo ja wiem - uprawą ogródka (chyba ze zszedłbym na solipsyzm, wówczas mógłbym spokojnie uprawiać naukę pozostając absolutnym agnistykiem i relatywistą, bo w końcu co mnie obchodzi co na ten temat mogą sadzić moje marzenia senne :)). Zresztą - powtórzę się, jakby to brzmiało:
"wydaje się, że niektórzy policjanci odnoszą wrażenie, iż bodajże wczoraj w godzinach mniej lub bardziej porannych być może doszło do zatrzymania prawdopodobnie mężczyzny, który wydawał się mieć niejaki związek z hipotetyczną kradzieżą prawdopodobnie istniejącego laptopa, który być może należał do zapewne Pana o nazwisku prawdopodobnie Iksiński"
Poza tym - nawet sędziowie są omylni, a niektóre - skrajnie nieprawdopodobne przypadki jednak się zdarzają. Być może denat, którego zwłoki z dziurą po kuli armatniej zamiast serca, są dowodem w sprawie, zmarl był na zawał na chwilę przed tym jak ta kula weń uderzyła i biedny oskarżony powinien odpowiadać za usiłowanie zabójstwa a nie za zabójstwo. Czy na prawdę sąd (rozstrzygając wątpliwości na korzyść oskarżonego) przyjmie taką wersję zdarzeń? Gdzieś czytałem (ponoć to klasyczna przypowieść) o człowieku, który postanowił popełnić samobójstwo: zjadł sporą dawkę trucizny, udał się nad może, gdzie na stojącym na wysokim brzegu drzewie zawiesił sznur, z którego petlę zalożył sobie na szyję, przyłożył do glowy pistolet i rzucił się w dół pociągając jednocześnie za spust. Sznur szarpnął, niedoszłemu nieboszczykowi omsknęła się ręka tak szczęśliwie, że pocisk przestrzelił napięta linę, samobójca wpadł więc do morza, gdzie opił się słonej wody, kóra wywołała u niego gwałtowne torsje skutkiem których było wydalenie jeszcze nie wchłoniętej trucizny. Ponoć n brzeg wyszedł zupełnie odmieniony człowiek. Tego rodzaju historyjek jest sporo. Ale oczywiście częstość zaistnienia takich spolotów okoliczności jest funkcją wyłącznie Anioła Stróża. Wszystko to nie zwalnia nas od trzymania się brzytwy (Okhama) i nie mnożenia bytów (i wymyślnych "szczególnych przypadków") ponad potrzebę. Jak sądzę :)
Rzeczywiście, jakąś granicę trzeba ustalić.
Ja bym ją poprowadził pomiędzy tym co robi Policja, a tym co podejrzany. Skoro Policjant twierdzi, że był, zobaczył i podejrzewa, to można to tak napisać. Nie można za to oceniać. A samo stwierdzenie, że ktoś ukradł jest praktycznie (dla 95% ludzi) równoznaczne z tym, że jest złodziejem. Jest podejrzewany o kradzież, bo widziano jak wynosił... Mała różnica, a jednak.
Ale nie o tym chciałem. Mamy tutaj świeży przykład z najwyższej półki (nie chodzi tu o politykę, ani kto ma rację).
Premier mówi, że okupujące URM pielęgniarki popełniają przestępstwo. Dwóch profesorów prawa krytykuje takie podejście do sprawy.
Czy więc takie bardzo jednoznaczne wypowiedzi zanim wypowie się sąd są w porządku?
Premier nie podał konkretnych art. KK, ale na pewno takie istnieją. Z drugiej strony, zapewne istnieją przepisy (poczynając od znikomej szkodliwości...) które usprawiedliwią działania pielęgniarek (autorytet dwóch profesorów pozwala mi na takie stwierdzenia).
Przykład idzie z góry, więc należałoby to ustalić.
no tak...
... i zeszło na politykę. Nota bene premier jest doktorem prawa o ile się nie mylę. Co do znikomej szkodliwości to pewnie można polemizować (osiem roboczodni pracy iluś-tam policjantów z ochrony rządu, którzy te panie musieli miec na oku to chyba więcej niż te 300 czy 400 złotych od których zaczyna się szkodliwość nieznikoma ;)). Ale to juz jest polemizowanie na temat prawnej kwalifikacji czynu (czy to przestępstwo, czy wykroczenie czy w ogóle nic) a nie stanu rzeczowego. Faktem jest (jeśli wierzyć prasie ;)) że cztery kobiety siedzą w kancelarii premiera i nie chcą wyjść jesli się nie spełni ich warunku (bodajże roznmowy z premierem). To jest fakt i (IMHO) o tym (o okupacji kancelarii) można napisać, podobnie jak o tym, ze Iksiński wyniósł cudzego laptopa, a Policja złapała pijanego Igrekowskiego za kierownicą. Natomiast o tym kto za taki stan rzeczy ponosi winę oraz jak i czy go ukarać to już oczywiście kwestia orzeczenia Wysokiego Sądu