Lustracja: internet i społeczeństwo informacyjne we wniosku RPO do TK
Jak wiadomo - Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się 20 kwietnia 2007 roku do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności z Konstytucją RP szeregu przepisów ustawy z dnia 18 października 2006 r. o ujawnieniu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów oraz ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Chodzi o lustrację. We wniosku Rzecznik przywołuje m.in. problemy interpretacyjne związane z pojęciem "dziennikarza", stąd mowa tam wprost o internecie i o wątpliwościach związanych z ewentualnym objęciem lustracją osób prowadzących serwisy internetowe (blogi) (por. też Lustracja blogerów i komentatorów). Ale z wniosku można wyczytać więcej: ochrona tajemnic, wolność prowadzenia i publikowania badań naukowych, działalności edukacyjnej, wolność słowa, prywatność... Wszystko to dotyczy obiegu informacji, a ta w społeczeństwie informacyjnym ma chyba kluczowe znaczenie...
Rzecznik wyraził swoje wątpliwości w zakresie uznania w art. 4 ustawy z dnia 18 października 2006 r. o ujawnieniu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów za osoby pełniące funkcje publiczne osoby, które nie wykonują władzy publicznej z art. 2 i 47 w zw. z art. 31 ust. 3 Konstytucji RP. Ale nie tylko...
W swoim wniosku (PDF, 34 strony), który do Trybunału Konstytucyjnego został złożony na podstawie art. 191 ust. 1 pkt 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. (Dz. U. Nr 78, poz. 483) oraz art. 16 ust. 2 pkt 2 ustawy z dnia 15 lipca 1987 r. o Rzeczniku Praw Obywatelskich (tekst jedn. Dz. U. z 2001 r. Nr 14, poz. 147 ze zm.), dr Kochanowski pisze m.in.: "stwierdzić należy, iż ustawodawca zakresem podmiotowym działania ustawy lustracyjnej objął bardzo szeroki krąg osób, który nie daje się precyzyjnie i jednoznacznie ustalić (...) Nadto, ustawodawca tworząc tak szeroki katalog osób zobowiązanych do złożenia oświadczenia lustracyjnego nie przewidział, iż w ten sposób doprowadzi do zagrożenia podstawowego prawa każdej jednostki do rozpoznania swojej sprawy przez sąd w rozsądnym terminie", a więc ustawodawca nie zapewnił "podstawowych gwarancji proceduralnych, mających na celu zagwarantowanie im możliwości obrony swoich praw przed sądem w rozsądnym terminie"); Rzecznik zarzuca art. 4 niespełnienie "wymagań przyzwoitej legislacji, które zgodnie z utrwalonym orzecznictwem TK nawiązują do standardów demokratycznego państwa prawa. Kwestionowany przepis cechuje bowiem brak możliwości ustalenia rzeczywistego zakresu podmiotowego ustawy, poprzez brak jednoznacznie ustalonych kryteriów kwalifikacyjnych, które decydować mają o tym, czy dana osoba ma obowiązek złożenia oświadczenia lustracyjnego, czy też nie. (...) Nadto, katalog podmiotowy posługuje się pojęciami nieostrymi i niedookreślonymi (np. dziennikarze, pracownicy IPN). Powyższe uwagi prowadzą do wniosku, iż katalogu osób zobowiązanych do złożenia oświadczenia o współpracy ze służbami bezpieczeństwa nie można jednoznacznie ustalić, gdyż nie wiadomo, jakim kryterium kierował się ustawodawca, ustanawiając zakres podmiotowy ustawy".
Argumentacja Rzecznika donośnie brzmi w kontekście obserwowanej aktywności legislacyjnej związanej z nowymi technologiami, gdzie ustawodawca dopuszcza do nadregulacji (tak. np. w kwestii informatyzacji państwa, ale też w obszarze wolności słowa, prawa do prywatności, prawa autorskiego i innych praw własności intelektualnej). Dlatego poniższy akapit nadawałaby się pewnie do wykorzystania w wielu wnioskach, w sprawach ważnych dla polskiego internetu:
Należy podkreślic, że na ustawodawcy ciąży szczególny obowiązek takiego kształtowania treści aktów normatywnych, aby zapewnić ich adresatom bezpieczeństwo prawne oraz umożliwić im możliwość decydowania o swoim postępowaniu “w oparciu o pełną znajomość przesłanek działania organów państwowych oraz konsekwencji prawnych, jakie jej działania mogą wywołać” (wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia z 10 lipca 2000 r., sygn. akt SK 21/99). Niejasne i nieprecyzyjne sformułowanie przepisu prawnego rodzi niepewność jego adresatów co do treści praw i obowiązków, zwłaszcza gdy stwarza dla organów stosujących przepis nazbyt dużą swobodę interpretacji (wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 10 lipca 2000 r., sygn. akt SK 21/99).
W innej części wniosku podobny akapit:
Naruszeniem Konstytucji jest stanowienie przepisów niejasnych, wieloznacznych, które nie pozwalają obywatelowi na przewidzenie konsekwencji prawnych jego zachowań (por. wyroki Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22 maja 2002 r., sygn. akt K 6/02 oraz z dnia 11 stycznia 2000 r., sygn. akt K 7/99). Wymóg jasności oznacza nakaz tworzenia przepisów klarownych i zrozumiałych dla ich adresatów, którzy od ustawodawcy oczekiwać mogą stanowienia norm prawnych nie budzących wątpliwości co do treści nakładanych obowiązków i przyznawanych praw. Związana z jasnością precyzja przepisu winna przejawiać się w konkretności nakładanych obowiązków i przyznawanych praw tak, by ich treść była oczywista i pozwalała na wyegzekwowanie (tamże).
Wyobrażam sobie takie akapity umieszczone we wnioskach o stwierdzenie niezgodności z Konstytucją przepisów art. 1181 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, lub w kwestii uznania za niezgodny z Konstytucją przepisu art. 269b ustawy Kodeks karny, art. 54b. ustawy Prawo prasowe i innych. Tym bardziej, że we wspomnianych przeze mnie przepisach chodzi o odpowiedzialność karną, a więc można by oczekiwać od ustawodawcy, iż będzie precyzyjnie określał zakresy czynów uznanych za przestępstwa w myśl zasady nullum crimen sine lege... To oczywiście taka moja dywagacja, a przywołane przepisy to tylko przykłady, których niestety jest więcej w polskim ustawodawstwie. Każdy z nich można by ocenić pod kątem ewentualnego naruszenia wynikającej z wyrażonej w art. 2 Konstytucji zasady demokratycznego państwa prawnego – reguły przyzwoitej legislacji oraz zasady zaufania obywatela do państwa i stanowionego przez nie prawa.
W kontekście retencji danych telekomunikacyjnych można czytać argumentację Rzecznika, w której odnosi się do prawa do prywatności oraz autonomii informacyjnej: "...W orzecznictwie wskazuje się, iż prawo do prywatności ma charakter szczególny w systemie praw i wolności konstytucyjnych (por. art. 233 ust. 1 Konstytucji). Trybunał Konstytucyjny w swym dotychczasowym orzecznictwie zwracał uwagę także na to, że ochrona życia prywatnego, o której stanowi art. 47 Konstytucji, obejmuje także autonomię informacyjną (art. 51 Konstytucji RP), która oznacza prawo do samodzielnego decydowania o ujawnianiu innym informacji dotyczących swojej osoby, jak również prawo do kontrolowania tych informacji, jeżeli znajdują się w dyspozycji innych podmiotów (zob. wyrok Trybunału Konstytucyjnego z dnia 20 listopada 2002 r., sygn. akt K 41/02 oraz z dnia 19 lutego 2002 r., sygn. akt U 3/01). (...) W ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich, ustawodawca umieszczając w katalogu osób zobowiązanych do złożenia oświadczeń lustracyjnych podmioty prywatne, pojawiające się incydentalnie w życiu publicznym bądź też w ogóle, które nie dysponują żadnymi uprawnieniami władczymi, koniecznymi do wpływania na sytuację prawną innych jednostek, dopuścił się w tym zakresie nieproporcjonalnej ingerencji w prawo do prywatności tej kategorii podmiotów"
W swoim wniosku Rzecznik Praw Obywatelskich odnosi się również do ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i do publikowanie katalogów zawierających dane osobowe osób, wobec których zachowały się określone w ustawie dokumenty. Rzecznik pisze: "Zważywszy natomiast szeroki krąg osób podlegających lustracji oraz tych, których dane mogą zostać umieszczone i opublikowane w katalogu współpracowników organów bezpieczeństwa przez IPN, niejasne pozostają reguły i procedury, według których Biuro Lustracyjne IPN będzie podejmowało decyzję o kolejności publikacji w/w katalogów. Nadto, mając na uwadze, iż zlustrowanie tak szerokiej rzeszy osób będzie trwać szereg lat, musi to prowadzić do stwierdzenia, iż w rezultacie taki stan rzeczy narusza istotę prawa do rozpoznania sprawy w rozsądnym terminie, gwarantowanego zarówno przez art. 45 ust. 1 Konstytucji RP, jak również art. 6 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności". Rzecznik zarzuca ustawie, że "Biuro Lustracyjne IPN zostało na gruncie ustawy o IPN wyposażone w dyskrecjonalne kompetencje do podjęcia decyzji w przedmiocie umieszczania danych osobowych osób, wobec których zachowały się dokumenty i które to, zgodnie z art. 52 a pkt 5 ustawy o IPN, w ocenie IPN, świadczą o tym, że dana osoba była traktowane przez organy bezpieczeństwa jako np. tajny informator", a to w kontekście konstatacji, iż "w takim katalogu zostaną umieszczone osoby, które nie miały świadomości, że są wykorzystywane przez służby bezpieczeństwa (a były przez nie traktowane jako np. tajni informatorzy), a także takie, które nie współpracowały z takimi organami, w rozumieniu tej współpracy opisanym w (...) orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego". RPO podsumowuje tę część słowami: "W konsekwencji, w takim katalogu mogą zostać umieszczone informacje, co do których obywatel nie ma prawnych możliwości żądania ich usunięcia. Mając na uwadze treść art. 51 ust. 4 Konstytucji RP, w świetle którego każdy ma prawo do żądania sprostowania oraz usunięcia informacji nieprawdziwych, niepełnych lub zebranych w sposób sprzeczny z ustawą, nie można ocenić tej sytuacji jako zasługującej na aprobatę."
Mnie się zaś znów nasunęły dywagacje dotyczące tajności informacji i znów powróciło pytanie o to, czy w społeczeństwie informacyjnym istnieją jeszcze jakiekolwiek tajemnice...
Wreszcie kwestia sygnalizowana we wstępie, tj. umieszczenie w katalogu osób pełniących funkcję publiczną (art. 4 pkt 52 ustawy lustracyjnej) dziennikarzy w rozumieniu ustawy z 26 stycznia 1984 r. – Prawo prasowe. A więc i we wniosku powraca problem archaicznej regulacji ustawy Prawo prasowe z 1984 roku. "Dziennikarz", "materiał prasowy"... Te problemy w praktycznym wymiarze rozstrzygane są właśnie przez sądy powszechne. Sprawa Gazety Bytowskiej jeszcze nie jest zakończona prawomocnym wyrokiem sądu, ale RPO uznał za stosowne przywołanie jej w swoim wniosku (por. poniżej, więcej o postępach w tej sprawie można przeczytać w tekście Sporu o Gazetę Bytowską ciąg dalszy - oskrażony i prokuratura złożyli apelacje i w linkach znajdujących się w ww. tekście).
W każdym razie w odniesieniu do kategorii "dziennikarza" i "materiału prasowego" RPO pisze (wytłuszczenie moje):
...używany przez ustawę termin „materiał prasowy” oznacza, iż jest nim zarówno artykuł, notatka informacyjna, felieton, esej, wiersz oraz jakikolwiek list do redakcji. Materiałem prasowym będzie zarówno materiał opublikowany, jak i zaklasyfikowany jedynie do druku oraz ten, który będąc przeznaczony przez autora do druku, nie został zakwalifikowany do publikacji (ustawa nie definiuje bowiem wypracowanego przez doktrynę pojęcia „materiału redakcyjnego” używanego do oznaczenia materiału prasowego, który został stworzony w redakcji). Z definicji ustawowej dziennikarza wynika natomiast, iż może nim być praktycznie każdy, kto zajmuje się redagowaniem, tworzeniem lub przygotowaniem materiałów prasowych, bez względu na to, czy pozostaje w stosunku pracy z redakcją, czy też zajmuje się taką działalnością na rzecz i z upoważnienia redakcji, np. w ramach umowy cywilnoprawnej, czy też wolontariatu; bez względu na to, czy współpracuje z redakcją regularnie, czy sporadycznie; czy opublikowany tekst dotyczy wydarzeń politycznych, wyników pracy naukowej, czy też jest to po prostu list czytelnika do redakcji.
W praktyce oznacza to, że zarówno definicja dziennikarza, jak i materiału prasowego jest tak szeroka, że może dotyczyć wielu różnych stanów faktycznych. I tak, np. dziennikarzem może być student odbywający praktykę w gazecie (J. Sobczak, Polskie prawo prasowe, Poznań 1993, s. 48-49). Napływające do Rzecznika Praw Obywatelskich wnioski i skargi dotyczące wątpliwości co do interpretacji definicji „dziennikarza” oraz „materiału prasowego” wskazują, że za dziennikarza w myśl Prawa prasowego uznawani byli już twórcy kabaretów, zaś w dobie rozwoju Internetu także autorzy blogów internetowych, a nawet twórcy stron internetowych. Sądy powszechne za materiał prasowy uznawały komentarze internautów pod redakcyjnymi tekstami w serwisach internetowych (tak np. Sąd Rejonowy w Słupsku, sprawa GazetyBytowskiej.pl, sygn. akt akt II K 342/06). Przytoczone powyżej przykłady różnych możliwości interpretacyjnych definicji dziennikarza wskazują, że może to prowadzić do daleko posuniętej dowolności wykładni. Istotne jest także to, że tak szeroka i niedookreślona definicja ustawowa „dziennikarza” skutkować będzie tym, iż w niektórych przypadkach wykonanie przepisów ustawy lustracyjnej napotykać będzie ogromne trudności, a wręcz będzie to zadanie niewykonalne. Zwracają na to uwagę administratorzy stron internetowych, którzy podkreślają, iż zarówno forum, jak i portal internetowy także jest formą materiału prasowego. Każda osoba publikująca na forum wypełnia ustawową definicję dziennikarza, zaś administrator forum wypełnia ustawową definicję redaktora naczelnego. Stawia to przed pytaniem o możliwość zebrania oświadczeń lustracyjnych od osób piszących na forum oraz komu administrator forum, jako „redaktor naczelny” w rozumieniu Prawa prasowego, ma oświadczenie lustracyjne złożyć. Bez wątpienia kwestionowana regulacja stwarza stan niepewności obywateli co do obowiązującego prawa i obowiązków z niego wynikających.
(...)
Wniosek? W ocenie RPO taka regulacja prawna, a to przez swoją niedookreśloność, narusza standardy wynikające z art. 2 Konstytucji RP, który stanowi, że Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym.
RPO odnosi się też do kwestii pozbawienia funkcji publicznej osoby, która niezłożyła w terminie oświadczenia lustracyjnego, następuje z mocy prawa z dniem, w którym upłynął termin do złożenia oświadczenia.
W swoim serwisie (blogu?) Wojciech Orliński opublikował zdjęcie swojego oświadczenia lustracyjnego. Publicysta irytuje się powstałym obowiązkiem, który dotyczy również osób, które - tak jak on - zajmują się recenzowaniem telewizyjnych seriali i filmów science fiction. W efekcie tej frustracji w komentarzu oświadczenia napisał, że "Elvis zabił Kennedy'ego. Żyje w Klewkach", a w części, w której miał ujawnić współpracę z agendami służb ujawnił swoją kooperację z "Majestic 12" w charakterze ufologa.
A Rzecznik w swoim wniosku pisze: "W przypadku dziennikarzy, których w/w ustawa zalicza do kategorii osób pełniących funkcję publiczną (art. 4 pkt 52 ustawy lustracyjnej), przepis ten oznacza, w sytuacji stwierdzenia tzw. kłamstwa lustracyjnego, wprowadzenie bezwarunkowego zakazu wykonywania zawodu dziennikarza i publikowania przez okres 10 lat. Taka sama sankcja grozi także tym dziennikarzom, którzy wbrew ustawowemu obowiązkowi, nie złożyli w ustawowym terminie jednego miesiąca oświadczenia lustracyjnego (art. 57 ust. 1 w zw. z art. 56 ust. 1 ustawy lustracyjnej). Zakaz ten powoduje brak możliwości wykonywania zawodu dziennikarza oraz publikowania przez dziennikarzy, którzy zostają tym samym pozbawieni możliwości uzewnętrzniania swoich myśli, poglądów i opinii.. Jednocześnie ograniczone zostaje prawo obywateli do uzyskiwania opinii, poglądów i informacji". I dalej: "W ten sposób ustawodawca stworzył specyficzną kategorię podmiotów, do której należeć będą m.in. ci dziennikarze, którzy nie złożyli oświadczenia lustracyjnego, bądź złożyli niezgodne z prawdą oświadczenie i ustanowił tym samym, ex lege, wyłączenia o charakterze podmiotowym w zakresie korzystania z konstytucyjnej wolności wypowiedzi. Tego typu podmiotowe wyłączenie korzystania z konstytucyjnej wolności słowa, jest, zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich niedopuszczalne w demokratycznym państwie prawnym".
Wniosek RPO dotyczy również pracowników naukowych, naukowo-dydaktycznych lub dydaktycznych zatrudnionych na stanowisku profesora zwyczajnego, profesora nadzwyczajnego, profesora wizytującego, docenta, adiunkta lub starszego wykładowcy... A więc poza wolnością słowa i prawem do informacji - jak w przypadku dziennikarzy - tu również o takich prawach człowieka i wolnościach jak wolność nauki, prowadzania badań, prawa prowadzenia działalności twórczej ("W ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich przepisy te w zakresie, w jakim dotyczą pracowników nauki stanowią ingerencję w konstytucyjną zasadę wolności nauki i publikowania wyników badań naukowych").
Zachęcam do lektury całego wniosku.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Lustracyjny apartheid
Wniosek przeczytałem w nadziei na to, że wróci mi wiare w moc rozstrzygnięć prawnych. I poniekąd tak się stało. Poniekąd, bo według mnie jest to inicjatywa spóźniona o 3 miesiące najmniej - oczekiwałem takiego wystąpienia zaraz po podpisaniu Ustawy przez Prezydenta.
Przy całym szacunku dla argumentacji prawnej wniosku (chwilami jawiącej się skromnemu inżynierowi jako zagmatwany słowotok) lustracja skazuje mnie na publiczny niebyt.
Przez kilka ostatnich lat (ściślej mówiąc od roku 1998) miałem wielki honor uczestniczyć w przygotowaniach i występować w kilkudziesięciu audycjach radiowych poświęconych badaniom Kosmosu, cywilizacji pozaziemskich i informatyce. Od 3 lat Polskie Radio rok w rok podpisywało ze mną umowę nazywając mnie w niej 'Współpracownikiem'. Tego spodziewałem się i teraz (2007), ale ku mojemu zdziwieniu tym razem zostałem 'Dziennikarzem'. Umowę podpisałem przed dniem wejścia Ustawy lustracyjnej w życie, ale mój egzemplarz odesłano mi już po tej dacie razem z drukiem oświadczenia lustracyjnego. Sam awans na 'Dziennikarza' odebrałem natomiast jako uznanie wyrażone dla skromnego wkładu w to, czego ludzie chcieli słuchać.
Zrazu zacząłem się zastanawiać czy to nie pomyłka, pytałem o to kilka razy koleżankę Dziennikarkę z Radia. Nikt nie potrafił mi odpowiedzieć na pytanie dlaczego podlegam lustracji kiedy nie jestem etatowym pracownikiem mediów. Nic. Kolejne publikacje prasowe nie pozostawiły mi jednak wyboru.
Oświadczenia nie podpiszę. Konsekwencją tej decyzji jest ograniczenie mojego konstytucyjnego prawa swobody wypowiedzi.
Lustracyjny apartheid dzieje się oto tu i teraz. I takiej argumentacji brakuje mi we wniosku.
tommy
_____ http://www.put.poznan.pl/~tommy