Fotomontaż dla żartu
Czternastolatek z Mielna zosta zatrzymany przez Policję. Chłopak ponoć rozpowszechniał w internecie zdjęcia nagiego mężczyzny z twarzą swojej koleżanki z klasy (były już w Polsce podobne przypadki, por. Czym skorupka za młodu nasiąknie). Nastolatek przyznał, że zrobił i rozsyłał fotomontaż dla żartu.
Odnośnie sposobu działania chłopaka - mam pewne wątpliwości po przeczytaniu doniesienia PAP: "...nastolatek między 31 października a 3 listopada rozsyłał fotomontaż za pomocą jednego z internetowych komunikatorów na różne strony WWW". Tak miał powiedzieć Agencji Mariusz Łyszyk, rzecznik koszalińskiej policji. Jak wygląda takie rozsyłanie plików graficznych za pomocą komunikatora na strony webowe? Być może on po prostu rozsyłał ten fotomontaż "na różne strony"?
Chłopak stanie przed Sądem Rodzinnym. Na razie przesłuchano go już w obecności rodziców.
Na stronie koszalińskiej Policji czytam:
08 listopada 2006 r .
Policjanci z Posterunku Policji w Mielnie zatrzymali 14- letniego mieszkańca Mielna, który w okresie od 31 października do 03 listopada 2006 roku poprzez jeden z internetowych komunikatorów rozpowszechnił w sieci przerobione nagie zdjęcie swojej koleżanki. Zatrzymanie 14 latka to efekt pracy operacyjnej policjantów z Posterunku Policji w Mielnie. Przestępczy proceder nieletniego polegał na tym, że do nagiego zdjęcia mężczyzny wkleił on twarz swojej koleżanki po czym tak sfabrykowane zdjęcie rozpowszechnił w sieci. Nieletni stanie przed Sądem Rodzinnym w Koszalinie za popełnione przestępstwo grozi mu kara pozbawienia wolności do lat 2. Nieletni jak stwierdził zrobił to dla zabawy rozpowszechniając tak sfabrykowane zdjęcie wśród swoich kolegów i koleżanek z klasy.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
znajomość prawa karnego
Niestety chyba wśród koszalińskich policjantów obecnie obowiązujące ustawy karne i inne się nie przyjęły, a przynajmniej blade ma pojęcie o przepisach ten kto pisał tę notkę. 14-latek nie będzie ponosił nigdy odpowiedzialności za przestępstwo, ani nie zostanie skazany na karę pozbawienia wolności, co wynika z art. 10 kodeksu karnego. Wobec 14-latka będzie miała zastosowanie ustawa o postępowanie w sprawach nieletnich, która posługuje się pojęciem "czynu karalnego" i gdzie najdotkliwszym środkiem za popełnienie takiego czynu jest umieszczenie w poprawczaku, które oczywiście nie orzeka się na żaden okres, nieletni pozostaje w zakładzie poprawczym do czasu ukończenia 21 lat, chyba że wcześniej zostanie warunkowo zwolniony.
W notce nie podano jaki jest zarzut, czyli jakie konkretnie przestępstwo koszalinscy policjanci zarzucają nieletniemu, można się co najwyżej domyślać:
- art. 202 § 2. Kto małoletniemu poniżej lat 15 prezentuje treści pornograficzne lub udostępnia mu przedmioty mające taki charakter albo rozpowszechnia treści pornograficzne w sposób umożliwiający takiemu małoletniemu zapoznanie się z nimi,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
- Art. 212. § 2 czyli Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, za pomocą środków masowego komunikowania,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Więcej pomysłów nie mam, ale sądząc po treści notki policyjnyje, to można się wszystkiego spodziewać.
Oczywiście oba potencjalne zarzuty wydają się dość absurdalne, jakkolwiek w pierwszym wypadku wiele zależy od wyglądu zdjęcia, bo niezależnie od faktu, że fotomontaż tego rodzaju należy przede wszystkim uznać za żart, nie wiadomo w jakiej pozie, że tak to ujmę, został ujęty mężczyzna z fotomontażu. Drugie przestępstwo to przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego, w sytuacji tego rodzaju żartu trudno mówić o pomówieniu, fotomontaż mógł być i poniżający dla dziewczyny, ale trudno mówić, że pomówiono ją o jakieś właściwości, bo niby jakie? - że jest mężczyzną?:)
Oczywiście w grę mogą wchodzić inne przestępstwa, bo stan faktyczny opisany jest dość lakonicznie.
No i tak z niedouczenia koszalińskich policjantów, wychodzi afera, że za puszczanie fotomontażu zamkną dzieciaka na dwa lata do więzienia.
Nie wiemy nic o zarzutach
Istotnie - nie ma informacji w przywołanych źródłach na temat zarzutów (nie raz zresztą w tym serwisie postulowałem, by policja w komunikatach podawała również przepisy, których naruszenie zarzuca się sprawcom). Nie zdążyłem jeszcze zadać pytania o to koszalińskiej Policji. Co do tych dwóch nieszczęsnych lat, to we wskazanej wyżej notatce PAP można przeczytać: "Rzecznik dodał, że gdyby takiego czynu dopuściła się osoba dorosła, mogłyby jej grozić nawet dwa lata więzienia". W notatce na stronie Policji nie ma takiego zastrzeżenia, co może nieco wprowadzić w błąd nieczujnego czytelnika. Ja zaś ograniczyłem się do stwierdzenia, iż chłopak będzie odpowiadał przed sądem rodzinnym.
Istotnie też wiele informacji, które do mnie dociera ma dość lakoniczny charakter. Stąd zawsze warto krytycznie oceniać komunikaty prasowe, starając się dociec do "twardych danych". Od czegoś trzeba jednak zacząć te dane zbierać. Dlatego też tak ważne są komentarze czytelników.
Moim zdaniem sprawa ma (może mieć) jeszcze inny, niż karny, wymiar. Tego typu fotomontaż, chociażby przygotowany i rozpowszechniony przez nastolatka (który - co trzeba dodać nawiasem - ukończył już 13 lat), może stanowić zagrożenie, a wydaje się wręcz, że naruszenie dóbr osobistych. Pytanie o ewentualną odpowiedzialność cywilnoprawną rodziców/opiekunów jest chyba również uzasadnione?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
dobra osobiste
A oczywiście, że jak najbardziej rodzice dziewczyny jako jej przedstawiciele ustawowi mogą pozwać chłopaka, który na gruncie prawa cywilnego już sam odpowiada, bo nie odpowiadają małoletni poniżej lat 13 o zaprzestanie rozpowszechniania tych zdjęć oraz o zadościuczynienie pieniężne. Wizerunek jest dobrem osobistym wprost wymienionymw w art. 23, oczywiście chłopakowi trzeba będzie udowodnić winę, ale tylko aby można było żądać zadościuczyniena pieniężnego. W pozostałym zakresie wystarczy wykazanie bezprawności tego czynu.
A propo lakoniczności tej notki, wydaje się, że skoro notka jest na stronie policji, to powinna jednak być lepiej zredagowana, w końcu oni te przepisy stosują na codzień. Chyba, że notka ma pełnić funkcję prewencyjną wśród gimnazjalistów i wywołać wśród nich przekonanie, że mogą pójść do więzienia...
Raczej efekt będzie odwrotny...
Nieprecyzyjne zredagowanie notatki policyjnej zamiast ewentualnego efektu prewencyjnego, wywoła raczej skutek odwrotny. Będzie to efektem wyroku jaki zapadnie w tej sprawie. Znów ugruntuje się w młodocianych przekonanie, że Policja jedynie straszy, a w rzeczywistości niewiele może... Takie rozumowanie koleją rzeczy doprowadzi do tego, że kolejne czyny będą coraz bardziej zuchwałe, a potem będzie kolejny dramat i wrzawa w mediach...
Pewnie wystąpię tu jako ewidentnie skrajny radykał, ale moim zdaniem, tego nastolatka powinna dotknąć kara jaką jest zakaz korzystania z komputera. Czaso-wymiar kary, to już kwestia sądu, ale obywatel IV RP, nawet nieletni miałby świadomość, że są czyny niedozwolone i ich uskutecznianie może mocno utrudnić egzystowanie w społeczeństwie, np. edukację. Wszak zajęcia z informatyki są już w gimnazjach, a taki zakaz ewidentnie może obniżyć średnią ocen na świadectwie końcowym. O technikach komputerowych można także się uczyć czysto teoretycznie, podobnie jak o budowie bomby atomowej :), zatem tłumacznie, że uczeń nie będzie miał możliwości zaliczenia przedmiotu jest z góry przesadne. Może mieć co najwyżej niższą ocenę, albo co może być kuriozum, może osiągnąć wyższy stopień wiedzy komputerowej niż jego szkolni koledzy...
Udowodniłby wtedy, że nauka to w pewnym wieku zdobywanie wiedzy teoretyczej, którą potem przekłada się na zastosowania praktyczne... :)
A tak przy okazji, choć pewnie nie do końca w temacie..
Poniekąd takie wybryki udowadniają, że naukę z samodzielnym zastosowaniem technik numerycznych powinno wdrażać się dopiero w momencie gdy komputer rzeczywiście staje sie pomocą dydaktyczną (programowanie). Ale by do tego etapu dojść trzeba najpierw zdobyć stosowny poziom wiedzy, aby umieć rozwiązywać złożone problemy analityczne.
Kiedyś analizowałem problem użyteczności pracowni komputerowych w szkołach poniżej średniej. Wyszło z tego, że wydatkowane fortuny na pracownie nijak albo w małym stopniu mają przełożenie na rozwój edukacyjny czyli pogłębianie wiedzy właściwej danemu poziomowi kształcenia. Zapewne to wina programu nauczania jaki przyjęto w związku z pojawieniem się technik komputerowych...
Gdyby przyjąć nieco odmienny model komputeryzacji szkół poniżej szkoły średniej (gimnazja, podstawówki), to średnio 15 komputerów obecnie będących na jednej pracowni dałoby szerszy dostęp do wiedzy. Wystarczyłoby każdy z komputerów postawić w oddzielnej pracowni i wyposażyć go w rzutnik multimedialny. Kierunek zajęć dla całej klasy byłby w całej rozciągłości monitorowany przez nauczyciela prowadzącego, który wykorzystując zarówno właściwe tematowi zasoby internetu, czy przygotowując stosowne prezentacje multimedialne (o ile potrafi, można też kupić lub zlecić komuś wykonanie materiału właściwego), przekazywałby wiedzę w sposób napewno mniej nudny niż tradycyjna pogadanka, ale jednak kontrolowany przez całą jednostkę lekcyjną... Przy takim podejściu do zastosowań komputerów w szkołach poniżej szkoły średniej, edukacyjny wymiar technik komputerowych osiągnąłby wyższy wskaźnik.
Obecne wykorzystanie komputerów na pracowniach komputerowych jest wielce problematyczne, gdyż w czasie jednej godziny lekcyjnej, grupa uczniów wykonuje określone czynności lub ich nie wykonuje (zależy od konsekwencji prowadzącego lekcję), oddając się innym praktykom użytkowania komputerów (czat, komunikatory, gry różnej maści)... W tym czasie inne zajęcia odbywają się w sposób mało atrakcyjny czyli na zasadzie pogadanek i notowania w zeszytach, co dodatkowo nie sprzyja propagowaniu wiedzy w dobie szeroko dostępnych technik informacyjnych. Ponadto częste tzw. "zawiasy" systemów na komputerach skutecznie unieruchamiają pracownię... Najczęstszą przyczyną owych "zawiasów" jest ściąganie z internetu różnych dziwnych treści, najczęściej mających niewiele wspólnego z treścią prowadzonej lekcji...
Jak widać, być może drobna zmiana w podejściu do komputeryzacji szkół poniżej szkoły średniej, pozwoli na szersze możliwości przekazania wiedzy właściwej oczekiwanej od szkół... A przy okazji odsunie problem supozycji, że uczeń sfabrykował fotomontaż na sprzęcie w pracowni szkolnej... Czego w obecnej chwili wykluczyć nie można...
Przepraszam za nieco przydługi wywód nie do końca w temacie...
Pozdrawiam
Coraz wiecej tego typu sytuacji wsród młodzieży
Otóz takie nazwijmy to "żarty" staja sie obecnie plagą wsród młodzieży gimnazjalnej. Jestem nauczycielem w gimnazjum w Węgierskiej Górce i nie dalej jak 2 tygodnie temu miałem analogiczną sytuację. 14 latka opublikowała na swoim blogu zmontowane zdjecia koleżanek z klasy opatrzajac mocno nie niecenzuralnymi i obrażliwymi komentarzami, mogacymi być równiez uznanymi za pomówienie. Nastepnie rozesłała linki do tegoż blogu wśród znajomych w szkole. Bardzo to przykra sytuacja biorąc po uwage to, że pedagog szkolna skargę jednej z poszkodowanych ofiar również uznała za "żart". Na tle niedawnych wydarzeń kiedy to dzieci w wieku szkolnym odbierały sobie życie w nastepstwie upokorzenia jakie doznały w szkole, mam obawy co do tego, że nikt nie wyciągnął wniosków z tych tragicznych zdarzeń. Upokorzenie jest dla dorastającego czlowieka bardzo bolesnym doświadczeniem czego nie każdy dorosły jest w stanie pojąć. Obecny postęp technologiczny, lakonicznie proste w obsłudze edytory do tworzenia własnych stron i blogów powodują, że dostęp do publikacji wielu tresci w tym także tych obrazliwych jest właściwie niczym nieograniczony. To tak jak by dać zapałki dwulatkowi do zabawy. Nauczyciele ucza technik komputerowych ale nie uczą jak mądrze z nich korzystać, jak sie z nimi obchodzić. Rodzice najczęściej pozostają poza sfera tych działań, i poza kontrola swych dzieci nie mając tak naprawdę pojęcia o tym co ich pociachy robia siedząc przed komputerem. Natomiast prawo nie jest rowiez przystosowane do tego typu sytuacji. Z jednej strony małolat chroniony i pozbawiony odpowiedzialności za swoje bezprawne czyny z drugiej strony moc narzedzi do popełniania tego typu przestepstw.
Temat jak widać jest poważny....
Na wstępie przepraszam czytelników oraz administratora za brak stosownych odnośników do aktów prawnych, które mają odniesienie do treści mojego postu, a które być może nieświadomie przywołam w treści. Niestety nie jestem prawnikiem, co jest powodem tego, że nie potrafię z pamięci przywołać odpowiednich odniesień do aktów prawnych. Mam jednak nadzieję, że jeśli ktoś z czytających tę wypowiedź prawników, uzna za stosowne, to wskaże właściwe odnośniki.
Jednak nie to jest głównym tematem mojego postu.
Problem opisany w poście przez Nauczyciel pokazuje skalę problemu. Ja rozumiem, że obecna doktryna edukacyjna opiera się na zasadzie edukacji bez stresu, tyle tylko, że owa doktryna nie powinna zdejmować jednak odpowiedzialności za żart powiedzmy delikatnie "niestosowny".
Postawa Pani Pedagog
gdyby rozpatrywać to w kategoriach dydaktycznych, nie dopełniła obowiązku jakim jest nauczanie... Szkoła ma bowiem uczyć, a to dotyczy także obszarów nauczania rozróżniania czynów niezgodnych z prawem. Tu akurat temat dotyczy naruszenia dóbr osobistych i wizerunku, a pewnie jeszcze innych przepisów prawa polskiego. Postawa taka w stosunku do żartu wywołuje u ucznów poczucie bezkarności i w podświadomości ucznia, budzi poczucie przyzwolenia do lekceważenia prawa, osób i ich praw, a także często dóbr materialnych... A wszystko dlatego, że każdy taki wyczyn może być usprawiedliwony jako żart lub wybryk.
Zapewne zostanę odczytany jako ortodoksyjny wyznawca praw przywilejów, ale zawsze uważałem, że lepiej zapobiegać wypadkom, niż usuwać ich skutki... A w takim przypadku nawet żart lub wybryk powinen być ukarany, choćby to bylo wbrew doktrynie nauczania bezstresowego... Kara jako taka, może mieć różne formaty i wymiary, a jakby nie patrzył ma zawsze wymiar edukacyjny i wychowaczy...
Aby zapobiec podobnym żartom podążając drogą restrykcyjnosci, wystarczy tak zorganizować pracownie komputerowe w szkołach, aby żadna informacja nie mogła być wysłana z komputerów szkolnych do zasobów internetu. Publikacje internetowe zamieszczane z komputerów pracowni szkolnych, jeśli jest taka konieczność, powinny dawać możliwość wglądu osobom odpowiedzialnym za zamieszczane treści. Technicznych rozwiązań są dziesiątki, ale jedna z metod i to najprostsza, to "odcięcie" protokołu FTP w komunikacji na kierunku komputer_szkolny -> serwer_internetowy. Jak to zrobić, to większość administratorów wie, albo może znaleźć stosowne informacje w przepastnym internecie.
Tego rodzaju restrykcje odsuną od szkół problem natury prawnej za umożliwienie zamieszczania treści niezgodnych z prawem.
Inym zagadneniem jest brak nadzoru w szkołach nad dostępem do Internetu. Jak pisałem wcześniej, uważam, że zajęcia z informatyki powinny być w programie szkolnym (edukacyjnym) dopiero na poziomie szkół średnich. Ilość materiału do przerobienia, zwłaszcza w zakresie nauki języków programowania jest tak duża, że znacząco obniżyłaby ilość tego rodzaju żartów. Umiejętność posługiwania się komputerem czy aplikacjami bywa wymagalna w obszarach życia poza edukacyjnych (praca zarobkowa), choć na studiach jest użyteczna, a zatem przesunięcie zajęć z "informatyki" do szkół średnich raczej wcale nie spowoduje statystycznego obniżenia "ukomputeryzowania" obywateli tego kraju wg danych GUS.
Często zastanawiam się nad pewnym zjawiskiem. Nieletnim nie wolno wielu czynności jakie są dozwolone pełnoletnim. Natomiast w przypadku Internetu, prawa są zrównane choć odpowiedzialność jak widać, niekoniecznie. Może jednak Ministerstwo Oświaty powinno zrewidować swoje stanowisko co do programów nauczania w których są zajęcia z informatyki ?? Nie mam patentów na pomysły, ale znając pomysłowość nieletnich, nie można wykluczyć, że pewnego dnia Państwo Polskie może mieć problemy natury dyplomatycznej, bo jakiś nieletni w formie żartu znieważy inny kraj czy osobę publiczną lub niepubliczną, będącą obywatelem innego państwa.
Internet swym zasięgiem i funkcjonalnością sprawia, że można go traktować jako broń... A skoro nieletnim nie daje się prawa do posiadania broni... To czy w myśl zapobiegania żartom, nie powinno się rozważyć restrykcyjnego modelu dostępu do publikowania treści w internecie przez nieletnich ???
Wiem, że dostępu do internetu nie da się, a nawet nie powinno kontrolować... Bo jest to medium do komunikacji, kontaktów czy źródło informacji ważnych lub mniej ważnych... Każdy ma dostęp do internetu nawet z domu, bo odsetek gospodarstw domowych z internetem stale rośnie... Tyle tylko, że jak ktoś zrobi coś z domu, to odpowiedzialność za czyn jest oczywista i spoczywa na sprawcy lub jego prawnych opiekunach... Może świadomość tego, że prawnie za czyny swego podopiecznego odpowiadają prawni opiekunowie, pozwoli uzyskać efekt zainteresowania tychże opiekunów nad czym tak w internecie siedzi ich podopieczny. W efekcie uzyskamy efekt prewencyjny...
Ostatecznie reasumując...
Skoro ktoś nie szanuje przywileju, to nie ma żadnych podstaw by mu ten przywilej przysługiwał... A uważam, że traktowanie nieletnich w dostępie do zasobów Internetu na równi z pełnoletnimi obywatelami, jest pewną formą uznania dorosłości nieletnich, a więc przywilejem....
Przepraszam za długi wywód...
Pozdrawiam.