LIBE zaakceptowało propozycję Komisji ze zmianami

LIBE przyjęła poprawki do retencji danychJak informowałem wczoraj: komisja wolności obywatelskich, the Civil Liberties, Justice and Home Affairs (LIBE), zajmowała się propozycją dyrektywy dotyczącej zatrzymywania sygnałów telekomunikacyjnych (retencja danych). LIBE zaakceptowała projekt, wprowadzając jednak kilka poprawek w stosunku do propozycji Komisji. Zapowiada się wojna pomiędzy Parlamentem a Radą...

LIBE przyjęła raport Alexandra Nuno Alvaro (draft raportu - PDF, 17 stron). Raport został przyjęty stosunkiem głosów 33 (za) do 8 (przeciw) z pięcioma głosami wstrzymującymi się. Parlamentarzyści zgodzili się, że istnieje konieczność zbierania danych telekomunikacyjnych przez odpowiednie służby, jednak tylko w przypadku pewnych sytuacji. Taka procedura wina być ograniczona do szczególnych form popełnienia poważnych przestępstw. Chodzi o to, by podsłuchu komunikacji elektronicznej nie można było zlecić w przypadku drobnych spraw, a jedynie w przypadku, gdy podejrzewa się kogoś o działania terrorystyczne lub udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Członkowie komisji uznali, że zbyt szeroka możliwość stosowania podsłuchu będzie wykorzystywana przez władze krajów członkowskich w sposób niezgodny z pierwotnym przeznaczeniem projektowanej właśnie regulacji. O tym jak może być wykorzystywana pisze dziś w swoim tekście Paweł Krawczyk na łamach IDG: "czy osoby wymieniające się plikami przez sieci P2P będą ścigać antyterroryści? Brzmi to jak scenariusz z kiepskiego kryminału, ale za tym właśnie lobbują koncerny nagraniowe w Europie" (o tym samym pisze ZDNet, a komentuje Slashdot).

Komisja LIBE usunęła również kontrowersyjny zapis projektu dyrektywy, na mocy którego kraje członkowskie mogłyby wykorzystywać przejęte dane (podsłuchane) "w innych celach" (other related purposes). To kolejny punkt zapalny, gdyż ten zapis zaproponowała Komisja i chyba bardzo jej na nim zależy. LIBE skróciła czas, w jakim dane mogłyby być przechowywane (już po ich "ujęciu"). Jej zdaniem ten okres to nie mniej niż sześć miesięcy, jednak nie więcej niż dwanaście miesięcy. Komisja w swojej propozycji chciała, by te okresy wynosiły odpowiednio dwanaście i 24 miesiące.

A co jeśli jakaś firma nie będzie chciała przejmować dla państwa sygnałów obywateli (albo wykorzysta te informacje w niecnych celach)? LIBE dodała pewne ograniczenie do sankcji przewidzianej przez Komisje dla takich podmiotów: sankcja taka ma być "efektywna, proporcjonalne i możliwa do cofnięcia" (nie wiem czy dobrze mi się udało uchwycić istotę sprawy przy tłumaczeniu: "effective, proportionate and dissuasive").

Wreszcie - LIBE uznała, że w projektowanej dyrektywie winien się znaleźć zapis, iż jedynie specjalne organy państwowe, te mianowicie, które zajmują się wymiarem sprawiedliwości (judicial authorities) winny mieć dostęp do przejętych danych. A jeśli jakieś kraje trzecie chciałyby mieć do nich dostęp, to może się to odbyć jedynie na podstawie umowy międzynarodowej. Z tym się wiąże inna sprawa: jeśli organy ścigania (enforcement authorities) w kraju członkowskim będą chciały mieć dostęp do zebranych danych, to mogą go uzyskać jedynie za zgodą wymiaru sprawiedliwości. Komisja i Rada chciałaby, żeby ten dostęp miały dowolne władze - w zależności od widzimisię kraju członkowskiego. Na podstawie propozycji LIBE wybrane (co już napisałem) władze nie będą miały dostępu do całości zgromadzonych przekazów, a jedynie do danych związanych z konkretną sprawą. Znów potencjalny konflikt: Komisja chce, by służby miały dowolny dostęp do całej bazy przekazów zbieranych przez telekomy, możne by rzec: in genere.

Jest też kwestia - co mają zbierać te firmy telekomunikacyjne. LIBE uznało, że nie koniecznie winny to być informacje o nieskutecznych połączeniach. U podstawy takiej decyzji leżało to, że dziś firmy telekomunikacyjne zbierają informacje o udanych połączeniach ze względu na bilingi, ale raczej nie przechowują danych o połączeniach nieudanych (takich, które nie zakończyły się nawiązaniem połączenia, innymi słowy - o próbach nawiązania połączenia). LIBE widzi tu możliwość pozostawienia kwestii zbierania informacji o połączeniach nieudanych państwom członkowskim.

Ale jedną z ciekawszych kwestii jest stanowisko LIBE, zgodnie z którym państwa członkowskie winny w pełni pokrywać koszty retencji danych. I to wszystkie koszty (zarówno te związane z inwestycjami w infrastrukturę konieczną do stworzenia warunków do podsłuchu, jak i te, związane z eksploatacją systemu).

Jak się wydaje - wprowadzone przez LIBE poprawki mogą doprowadzić do ponownego konfliktu z Radą (ministrów państw członkowskich). Jeśli przed końcem roku nie dojdzie do uzyskania kompromisu pomiędzy Parlamentem Europejskim i Radą, wówczas Rada przeforsuje własne rozwiązania.

Wielka Brytania przewodzi (jako Prezydencja) Unii Europejskiej i to właśnie ona "napiera" w kierunku przyjęcia nowych regulacji. Wiadomo - ataki w Londynie, wielka koalicja antyterrorystyczna z USA, no i przed końcem roku trzeba mieć jakiś sukces na koncie jako czasowy przywódca wspólnoty.

Zapowiada się ostre starcie. Parlament Europejski (składający się z polityków wybieranych wszak w wyborach bezpośrednich, a więc zależnych od swoich wyborców) ma inne zdanie w kluczowych kwestiach niż przedstawiciele rządów. Będzie starcie i to już niedługo. Najpierw jednak przyjęty przez komisje LIBE raport trafi do Parlamentu Europejskiego jako całości. Jak informowałem wcześniej - na 13 grudnia przewidziane jest posiedzenie plenarne, w czasie którego ma być głosowana ta właśnie sprawa. W tle zaś będzie nad tematem pracowała Rada (a konkretnie the Justice and Home Affairs Council). Jeśli nie będzie porozumienia - Ministrowie przeforsują własną wersję nowego prawa, nie oglądając się na obywateli (i ich reprezentantów).

Historycznie zaś było tak: Wielka Brytania wraz z Francją, Szwecją i Irlandią zaproponowały decyzję ramową (PDF), z którą inne kraje członkowskie się nie zgodziły, a Parlament odrzucił w głosowaniu. Potem była propozycja Komisji, która dotyczyła zarówno "decyzji ramowej (PDF) jak i dyrektywy (PDF)

Czytaj również:

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>