Zastanawiam się nad różnicami, motywami i celami

Ostatnio nie mogę spać, bo coś złego dzieje się w internecie. I zamiast spać zastanawiam się nad różnymi sprawami. Na przykład nad pojęciem "umowa". Zastanawiam się też nad motywami oraz celami, które chcą osiągnąć i które kierują różnymi aktorami na tym globalnym padole. Odnośnie "instytucji szantażu", jako narzędzia wywierania wpływu na decyzje w życiu publicznym, zastanawiam się dziś nad różnicami.

Na przykład nad różnicą między oświadczeniem kogoś zupełnie anonimowego, kto nie wiadomo, czy nie jest np. sfrustrowanym nastolatkiem, co to o Polsce wie tyle, że domeny u nas mają końcówkę .pl, a serwery określone numery IP - z jednej strony, a zaprzyjaźnionym państwem, które może nas wpisać na listę, albo nas z tej listy wykreślić - z drugiej.

Myślę sobie o umiejętności oceny potencjalnych motywów, którymi kierują się szantażyści. Jeśli są rzeczywiście racjonalnie myślący, to pewnie przypuszczają, że władza przed szantażem się ugiąć nie może, ponieważ straci wiarygodność i nie będzie mogła rządzić w imieniu obywateli. Ale jeśli tak, to dla uzyskania wprost deklarowanego celu szantaż nie byłby właściwym narzędziem. Właściwym narzędziem - jak się wydaje - byłby jednak wówczas, gdyby celem działania, o które szantażyście chodzi, miało być coś przeciwnego od celu deklarowanego. Kto zatem zyskuje na tym, że szantaż się pojawia, jeśli tożsamości szantażysty nie znamy?

To prawo nieuginania się pod presją szantażu przez władzę ma chyba wyjątki, jeśli jeden szantaż jest nieskuteczny, a drugi przeciwnie. Być może jeden jest brany poważnie, a drugiego się nie dostrzega, albo nie traktuje jak szantaż? Jak ocenić dziś co ma prawdziwe znaczenie, a co można pominąć przy podejmowaniu decyzji?

Myślę sobie też o mężach stanu, którzy potrafią odróżnić nie wiadomo czym motywowany anonim w języku obcym od głosów obywateli, którzy w swoim własnym kraju, bez masek i pod własnymi nazwiskami, wskazują na zagrożenia wynikające np. z faktu przystąpienia do umowy międzynarodowej, do której ich państwo chce - jak deklaruje - przystąpić.

Jeśli dobrze zrozumiałem - kierujący państwem chcą przystąpić do umowy, ponieważ inne państwa również do niej przystępują.

W tym kontekście zastanawiam się zatem nad pojęciem "umowy". Opasłe komentarze do kodeksów muszą dziś chyba zyskać nowe akapity przy omawianiu pojęcia "swoboda umów". Dziś mowa tam głównie o tym, że taka swoboda oznacza możliwość samodzielnego i niezawisłego kształtowania treści umowy przez każdą z umawiających się stron, ale także o tym, że każda ze stron ma możliwość samodzielnego decydowania o tym, czy do umowy przystąpić, czy nie.

Zastanawiam się też nad pojęciem władzy zwierzchniej w państwie. Wedle naszej Konstytucji władza zwierzchnia należy do Narodu. Ów Naród sprawuje tą władzę przez swoich przedstawicieli...

...lub bezpośrednio.

PS

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Bardzo dobry tekst,

Bardzo dobry tekst, spokojnie mogę się podpisać pod całością. Ze szczególnym uwzględnieniem końcówki, o której z nieznanych mi przyczyn dziwnie chętnie się zapomina.

--
Piotr "Mikołaj" Mikołajski
Blog | G+ | FB

VaGla to jeszczePrawo, czy już organ WŁADZY?(tzn. koncernów wUS)

Tak sobie czytam (do niedawna) miarodajny portal-co Panowie i Panie PRAWNICY powiedzą na zasadę domniemania niewinności, na zasadę niezawisłości sądów, a wreszcie na oddzielenie podziału WŁADZY na władzę w FIRMIE i władzę w KRAJU?
Czy naprawdę chcielibyście żeby właściciel dowolnej, nawet jednoosobowej firmy z wykształceniem niepełnym podstawowym i 15 sprawami karnymi w trakcie postępowania mógł zażądać Waszych danych osobowych od dostawcy internetu, powołując się na nagranie z wakacji (bo akurat w tle leciał utwór będący własnością firmy "Krzak sp. z o.o." czy innej "wytFuurni s. c."???)Albo nie dajcie bogowie któreś ze szczęśliwego małżeństwa założyło akurat koszulkę "Bugo Hoss" w trakcie nagrania w/w video (oopss..ta nazwa chyba należy do firmy Sony, właśnie popełniłem przestępstwo:( )?
Ewentualnie ten "nieszczęsny i pokrzywdzony właściciel firmy" może żądać monitorowania Waszej pełnej aktywności w sieci, łącznie z zapisem rozmów z dziećmi, kochankami i kontrahentami-jako firma, nie organ demokratycznego państwa...Aby na pewno tu jest wszystko OK (tak, ten termin też może być zastrzeżony)?
Moim skromnym zdaniem nie, ale jako właściciel firmy skaczę "pod sufit z radości" (zaraz, do tego zwrotu chyba też ktoś ma prawa autorskie, muszę się zabarykadować...albo wynająć prawnika specjalizującego się w patentach). Swego czasu podwójne kliknięcie myszką (lub touchpadem (o, znowu podpadam pod przepisy US, tym razem "In God & Patents our trust", ten termin to własność firmy IBM) miało być również opatentowane...PS. Nazwa własna "spam" należy do firmy produkującej mielonkę...Spamerzy? Może też się ktoś upomni?

Pan Piotr rzeczywiście

Pan Piotr rzeczywiście długo nie spał, skoro zaczął puszczać komentarze ludzi, którzy nie rozumieją tekstu pisanego.

Obrazowe przedstawienie

Obrazowe przedstawienie zyskow z utworow autorskich muzykow na jednej plycie CD:
http://a3.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/406802_10150592502610943_559200942_11268487_1547349591_n.jpg

Nie w internecie sie dzieje cos zlego tylko w rzadzie.

"Ostatnio nie mogę spać, bo coś złego dzieje się w internecie."

Nie w internecie sie dzieje cos zlego tylko w rzadzie.
W internecie dzieje sie wiele dobrego, wiecej niz zlego.
A w rzadzie zwykle odwrotnie.

Wczoraj Tusk powiedział,

Wczoraj Tusk powiedział, że nie ugnie się przed szantażem. Zgoda, przed Anonimowymi, ale co ze Społeczeństwem? Czy jeśli ludzie protestują przeciwko próbie ograniczenia ich wolności to czy rząd ma prawo o nich mówić szantażyści czy też ma psi obowiązek wsłuchać się w ich głos?
Czytałem wczoraj oświadczenie Tuska i zastanawiam się czy ma on społeczeństwo za idiotów czy tez sam ma poważne problemy. Np. stwierdzenie, że była debata, lub uspokajanie, że prawo polskie i tak będzie nadrzędne nad ACTA.

Demokracja uczestnicząca - participatory democracy

Odnośnie ostatniego zdania - jest jeszcze demokracja uczestnicząca, pomiędzy przedstawicielską i bezpośrednią.

Ale nie ma jej w art. 4

Ale nie ma jej w art. 4 Konstytucji RP, a do niej w domysle odwolywal sie Vagla.

racjonalny

Nie ma jednej racjonalności. Różne grupy społeczne swoje ograniczenia i dążenia uznają w drodze konsensusu za normalność i poklepują się po pleckach, że my "racjonalne", oni "irracjonalne". Wyprowadź się na miesiąc do małego miasta w Polsce B aka wschodniej, rozmawiając naprawdę z ludnością, to i w swoje dogmaty z Wydziału Prawa i Adminstracji zwątpisz. :D

racjonalny

Władza uginać się może, tylko przedefiniować narrację, troska dobro kogoś tam z Polski, puścić przekształcony pozytywny dla siebie komunikat przez media. Zmarginalizować wypominaczy ugięcia. Teraz Tusk zracjonalizuje Ci tak, a jak zechce to zracjonalizuje na opak. Już wejście do UE było jakimś ugięciem wobec ostrej dumy niepodległościowej kształconej wcześniej. Rolnicy się wzbogacili i stałe uginanie się po dopłaty nawet uznali za status quo. Tylko się oczywiście mówi, że rozwój, że modernizacja.

Czy szantaż jest najważniejszy?

Chyba Pan Premier powinien się zastanowić co i do kogo mówi. Cytat "w sytuacji nacisku zewnętrznego jakiegokolwiek mocarstwa, straszenia, szantażu itd. władze mogą i powinny wystąpić przeciwko własnemu społeczeństwu" (bo w tamtych czasach nie było Narodu tylko społeczeństwo).
http://koszalinek.pl/nowosci,z_kraju,11,1,_jaruzelski_wypowiedzial_wojne_c,316.html

Może to przykład trochę za mocny, ale dobrze pokazuje, że rządzący używają słowa szantaż jako wytrycha do realizacji celów uważanych przez siebie za właściwe.

Czy Pan Premier rzeczywiście oprócz szantażu wszczynanego przez grupki hackerskie, które powinny być wytropione i zatrzymane przez odpowiednie służby, nie dostrzega sprzeciwu obywatelskiego przeciwko niejasnym działaniom swoich wybrańców? Czy to nowy rodzaj działań demokratycznych, wybieranie sobie tego, co pasuje do z góry założonego planu?

porada

Mimo, że z zawodu rozpoznajesz logikę, fakty, to rozważ, że w życiu codziennym i polityce inaczej przepływają idee niż przez słowa, które do Ciebie dotarły - te służą do czego innego, czegokolwiek. Ja bym do działalności zawodowej taki prztyczek sobie w głowie zrobił, żeby rzetelnie wykonać pracę i dostać wynagrodzenie, a w życiu codziennym obserwował korelacje, asocjacje, jak już naprawdę miałbyś za dużo czasu... Może wyborcy lubią partię rządzącą za wzrost gospodarczy i stabilność budżetówki (ewentualne pożyczki od IMF czy whatever - nie mam czasu analizować polityki) bardziej niż za bezwzględną konstytucyjność.

przeczytane...- podoba mi

przeczytane...- podoba mi się tekst...i przesyłam dalej...;-)
by było TO szerzej dostrzeżone..;-)
pozdrawiam...

Przede wszystkim do umowy

Przede wszystkim do umowy należy przystępować z innych pobudek, niż taka, że ktoś inny do tej umowy przystępuje. To dosyć absurdalna motywacja. Umowa musi mieć jakiś cel sama w sobie, dążyć do jakiejś zmiany rzeczywistości, być narzędziem w realizacji interesów stron.

Jak usłyszałem wczoraj, że przystępujemy do ACTA bo wtedy będziemy w doborowym towarzystwie miłośników wolności to aż mnie zgięło.Nie macie się państwo czego obawiać tej całej ACTY skoro przystępują do niej USA, Australia, UE... Nie tylko nie widzę w tym żadnego realnego interesu, ale uważam za fałszywe to powszechne przeświadczenie o pewnego rodzaju wyższości moralnej szeroko pojętego "Zachodu" nad resztą świata. Ta wyższość ma niby wynikać z umiłowania wolności. To proszę mi ten afekt do wolności wskazać w ACTA.

Niestety za premiera mamy człowieka uosabiającego polski kompleks Europy i Zachodu, poczucie, że jesteśmy gorsi, że Sowiety itd. W konsekwencji musimy teraz rzekomo robić wszystko i cokolwiek, byle tylko tą gębę odkleić. Gębę, którą sami sobie przykleiliśmy. Mam wrażenie, że państwo polskie zamknęło oczy i rwie na oślep w jakimś bliżej niesprecyzowanym kierunku.

Tutaj można by przejść do dyskusji o tym jak to państwo jest rządzone od 5 lat, jak wygląda nasza filozofia polityki zagranicznej. Ale wtedy bardzo szybko wpadniemy w dyskusję o bieżącej polityce. A to nie miejsce i czas.

Pozdrawiam :)

P.S. Jestem mocno zrezygnowany po wczorajszej konferencji. Liczyłem, że tak szeroki front, od Anonów, przez szeregowych internautów na organizacjach pozarządowych, blogerach, ekspertach i części mediów kończąc zablokuje ten poroniony pomysł.

Celne, nawet bardzo. W

Celne, nawet bardzo. W ogóle, Piotrze, wolę gdy bawisz się w publicystę a nie tylko działasz jak racjonalne, prawnicze szkiełko i oko.

jeszcze o uginaniu

http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2369

Też się podpisuję

i to wszystkimi czterema łapami.
Ale skoro rozsądne argumenty do naszych władz nie trafiają, to co nam pozostaje?
Hegemonia "sam wiesz kogo" znowu dała znać o sobie :-/

O ministerstwie pokoju zajmującym się wojną (minipax).

Przyznam, że mnie osobiście autentycznie przeraziła wypowiedź premiera, stwierdzającego, iż "rząd będzie się starał zapewnić jak największą wolność w sieci".

Po pierwsze - po co zapewnianie wolności w wolnym medium jako żywo przypomina mi ministerstwa z 1984 Orwella. W sumie szkoda, że nikt już nie czyta tej książki. Dla niezorientowanych: było tam też Ministerstwo Prawdy (zajmujące się cenzurą), Ministerstwo Obfitości (zajmujące się wydzielaniem racji żywnościowych i zwiększaniem przydziału czekolady z 250 g do 180 g) oraz Ministerstwo Miłości (zajmujące się torturami i służbą bezpieczeństwa).

Druga rzecz która mi przyszła do głowy: a jak rząd będzie się starał, ale mu nie wyjdzie. Co wtedy? Wypowiemy jednak umowę?

Przyznam, że również bardzo źle ostatnio sypiam. Mam wrażenie, że znaleźlismy się w najgłębszym kryzysie od ponad 20 lat. Nagle władza wypowiedziała posłuszeństwo społeczeństwu, które miała reprezentować.

To jest taka sytuacja, jakby adwokat w czasie procesu wstał i powiedział "Wysoki Sądzie, jako obrońca z wyboru mojego klienta wnoszę o uznanie go za winnego i skazanie na najwyższy wymiar kary", zaś oskarżony nie miałby możliwości wypowiedzenia stosunku obrony czy też bez możliwości wyrażenia własnego stanowiska.

Na szczęście każde pełnomocnictwo można wypowiedzieć.

Szantaż?

Idąc tym tropem - groźba pozbawienia władzy przez wybory to też szantaż, jak również protest lekarzy i aptekarzy, czy wcześniej pielęgniarek. Ucieczka za granicę (lekarze, informatycy) to też rodzaj szantażu - w myśl "jak nie będę mógł się rozwijać i porządnie zarabiać w Polsce, to się wyniosę". Jako zagorzały szantażysta w takim razie- słowa Premiera, powoływanie się na szantaż to próba odwrócenia uwagi, wypowiedź z rodzaju "a u was biją Murzynów". Jak rozumiem takie wypowiedzi? Ano że Pan Premier i jego rząd wybierają (bo wybierają - oprócz 'ataków' są też merytoryczne argumenty, ale są ignorowane- o czym Pan sam zresztą pisał i pisze)- zamiast merytorycznej dyskusji- dyskusję z pozycji siły. Że zamiast dyskusji będzie odgórne narzucenie tego, co Premier i rząd uważają za słuszne. Pan uważa, że po to, by zachować twarz, dla mnie raczej żeby zamydlić oczy oraz z powodu pychy. W sumie- FineByMe, ale wtedy moje odniesienia do górników i tego, że przy dostatecznie dużej sile rząd się ugnie, są jak najbardziej na miejscu. Pisze Pan, że to może odnieść odwrotny skutek. Tak. Ale doświadczenie uczy czego innego - górnicy mają przywileje emerytalne, lekarze - jak zaczęło ich brakować - zarabiają lepiej.

Twarz można stracić, próbując mydlić oczy 'szantażem', głupio postępując czy traktując obywateli jak głupków. Bardziej, niż słuchając, co mają do powiedzenia.

szantaż, czyli różnica między terrorystą a bojownikiem o wolność

Myślę, że w kwestii szantażu chodziło też o to:

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,7865334,Polska_skreslona_z_listy_krajow_pirackich.html

http://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/420556,polska_skreslona_z_listy_krajow_pirackich_lamiacych_prawo_autorskie.html

Nie potrafię znaleźć udziału w bilansie handlowym

Ale wymiana handlowa w odniesieniu do PKB - 1%. Mam nadzieję, że pan Premier lubi jeść żaby...

Może ataki Anonymous to po

Może ataki Anonymous to po prostu sztuczka speców od PR by rząd mógł mieć argument by podpisać ACTA i Nie ugniemy się przed szantażem

Rozgarnięte media.

Oglądając wczorajsze wystąpienie Tuska, późniejszą konferencję oraz wywiady z politykami czekałem aż padnie takie stwierdzenie. "Przecież protesty nie zaczęły się od ataków Anonymous, lecz od wysyłania maili do gazet, posłów, gromadzenia się na portalach internetowych. Dopiero gdy to nie zdało egzaminu (media gdy już coś pisały, było to bardzo ogólne i nierzetelne, np. internauci protestują przeciw umowie ANTY-PIRACKIEJ!) rozpoczęły się ataki na strony internetowe, które miały zwrócić uwagę na ten problem.
Czy gdyby 200 tys. osób manifestowało przed kancelarią pokojowo, a 10 spaliło by samochód policyjny, premier też stwierdził by że nie ugnie się przed szantażem? Żałosne...

Tusk to nie Polska

Jak "zastanawiamy się dziś nad różnicami" to Tusk to nie Polska, a rząd Polski, to też jeszcze nie Polska. Zdaje się, że megalomania premierowi uderzyła do głowy i zaraz powie niczym jeden z Ludwików - Polska to ja.-)

W demokracji przedstawicielskiej tj z przymiotnikami nikt się nie umawiał ani z parlamentarzystami, ani z premierem na określone działania (np zadłużanie państwa, podpisywanie ACTA, podpisywanie traktatu lizbońskiego itd.) Tutaj władza permanentnie dokonuje przekroczenia swoich uprawnień nie pytając suwerena o zdanie. Hipokryzja i megalomania ludzi, którzy dorwali się do władzy i ich kpina z obywateli, że nawet nie wiedzą, co czynią, a co potwierdza Migalski - "Czy wiedziałem, za czym głosuję? Nie. Czy zawsze wiem, za czym głosuję? Rzadko. Czy inni posłowie i europosłowie wiedzą więcej? Nie."

No tak. Ale ich nie można

No tak. Ale ich nie można zwolnić dyscyplinarnie za rażące naruszenie obowiązków pracowniczych.

Czy problem ACTA dotyczy...ACTA?

Wydaje mi się że coraz szersze manifestacje coraz częściej mają na celu niekoniecznie pokazanie negatywnego odniesienia do konkretnego zjawiska, myślę że to dotyczy ogółu. Polakom żyje się coraz gorzej, coraz częściej protestują, wychodzą na ulice. Problemy się nawarstwiają. Najpierw ceny tego, potem tamtego, potem niekorzystna umowa, znowu ceny, paliwo, teraz w końcu ACTA... Oburzenie rośnie i nie jest niwelowane.Aż w końcu ta bomba wybuchnie z powodu pozornej bzdury

Zapraszamy do nas

http://www.demokracjaBEZPOSREDNIA.pl/

Siła vs persfazja

Niestety nie jesteśmy narodem Mahatmów Ghandi tylko bardziej zwykłymi ludźmi. Mamy do czynienia nie tylko w naszym kochanym kraju ale również na świecie z zjawiskiem, któremu w mniej lub bardziej sprecyzowany sposób sprzeciwiam się od dawna.

Chodzi mi o zjawisko o którym piszesz "odrywanie się procesów stanowienia prawa od woli obywateli". Ludzie widzą i co się dzieje i czują, że nie mają kontroli nad tym co rząd robi. Brak możliwości zapoznania się z tym prawem (brak czasu) a do tego teraz tak wrażliwa sprawa jak neutralność medium (internet), które przynajmniej pozwala w jakimś stopniu wyrobić sobie własne zdanie na ten temat. Po prostu spowodowało zwykłe przebranie się miarki i dlatego wyszli na ulice i walczą tak jak potrafią - siłą.

Moim zdaniem dzieje się tak z następujących powodów:
- Prawo rozrasta się w takim tempie, że nie sposób go śledzić na bierząco.

- Jak sam wykazywałeś w artkule sprzed kilku dni nawet Ci którzy te nowe prawa ustanawiają po prostu ich nie rozumieją/analizują.

- W takiej "zadymionej" atfmosferze braku przejrzystości ustanawiane jest często prawo które jest absurdalne, niedoskonałe lub wylobbowane i chroni pewne grupy interesów a nie obywateli. (Zeszłe lata to jest apogemu tego ostatniego - np. dofinansowywanie banków z publicznych pieniędzy, krach finansowy, ograniczanie swobód w imię walki z terroryzmem)

Choć jestem za młody by to pamiętać - to jednak warto przypomnieć sobie w jakich okolicznościach udało się "obalić u nas komunizm" - choć sam się już kończył to jednak ogólna postawa społeczna w znacznym stopniu się do tego przyczyniła. Sięgnicie do dokumentów, wspomnień książek - ludzie czuli, że mogą coś zmienić i mieli odwagę o tym mówić - dziś wszyscy w to wątpią i dlatego robią z nami co chcą.

Wolałbym by ludzie na codzień walczyli z absurdami takiej sytuacji wyierając wpływ poprzez merytoryczną dyskusję między sobą a nie wychodzili na ulice i robili raban. I nie chodzi mi o dyskusję, że ten czy tamtem polityk to baran.

Często wystarczyła by ludzka dociekliwość i pewna postawa społeczna. By odpytać nowo poznanego człowieka czym się na codzień zajmuje a jeżeli jest przypadkiem urządnikiem państwowym to czym się dokłądnie zajmuje i czy uważa, że ma to sens? Czy nie uważa, że np inne prawo nie wymagało by jego obecności w strukturach urzędniczych państwa i czy tak jako obywatele nie zyskiwalibyśmy podwójnie - lepsze prawo bo prostsze + mniejsze koszty jego utrzymania. No i bardzo ważne, że jeżeli nie jesteśmy przekonani argumentacją to należy otwarcie i grzecznie powiedzieć - uważam, że nie ma Pan racji i że bez urzędu i/lub sposobu w jaki go Pan sprawuje żyło by się nam lepiej.

Jak to jest - że potrafimy wymuśić na sobie - by się zachowywać przyzwoicie w towarzystwie - potrafimy zwrócić uwagę, że ktoś się nie zachowuje kulturalnie - a nie potrafimy powiedzieć komuś, że to co robi jest dla nas wszyskich szkodliwe. I moc tego wzajemnego "oddziałowywania" jest przecież ogromna - presja społeczeństwa jest największą siłą.

I nawet jeżeli obywatel "gnębiący" urzędnika nie miałby racji ten ostatni musiałby się wysilić nad tym by samemu się zastanowić czy to co robi ma sens.

Bo brakuje nam najważniejszej rzeczy - planu/refleksji - dokąd właściwie chcemy zmierzać i jak. Z racji wykonywanego zawodu przypomina mi się jeden cytat.
Brzmiał on mniejwięcej tak:

"Wielu programistów ma ambicje by budować projekty na miarę drapaczy chmur, niestety zabierają się do tego jak do budowy szopy - bez żadnych planów".

Mam wrażenie, że podobnie jest z naszymi politykami.

Makabra

Panie Piotrze, zepsuł mi Pan dzisiejszy dzień. Nie boję się o piractwo. Oczywiście strony takie jak Rapidshare upadną ( w ogóle obecność piractwa pod protokołem http to owoc rozpuszczenia internetu ), ale zostaną torrenty, a jak znikną torrenty, zostanie magnet i PeerGuardian. Prawo w dzisiejszym kształcie nigdy nie nadąży za technologią. Nie boję się też o Wikipedię czy Youtube, nie wspominając o Google - choć Megaupload nie jest malutkim serwisem i został zamknięty przed wprowadzeniem PIPY, SRACTY itd., pamiętajmy, że był to serwis ewidentnie piracki, zgaduję, że FBI nakryło administrację megaupload.com na świadomej pomocy piratom.

Boję się jednak o blogi, które cytują, strony różnego rodzaju programów, frameworków itd., które opierają się na zastrzeżonych patentach, i inne kąciki internetu, zbyt małe, by móc się bronić przeciw wielkim korporacjom w razie pomyłki lub nieuczciwości tych ostatnich.

Wierzę jednak, że tak jak teraz - wg informacji, których jeszcze nie udało mi się sprawdzić - można otworzyć megaupload.com poprzez DNS Google, tak samo w przyszłości Internet *znajdzie sposób*.

I właśnie - jeżeli rząd traktuje sprzeciw społeczeństwa jako szantaż i działa na przekór, to może my powinniśmy robić to samo? Może zamiast dalej prosić rząd o wycofanie się z podpisania ACTA, uczyć siebie i innych jak nowe uregulowania omijać? Może zamiast walczyć o lepsze prawo anty-pirackie, powinniśmy zacząć (jeżeli już tego nie robimy) ściągać i kupować piraty i podróbki?

Poniżej wypisana przeze mnie lista sponsorów PIPA, których kojarzę z półek na polskich sklepach:
Reebok, Nike, Adidas, L'oreal, Johnson&Johnson, Lexmark, Sony, Nintendo, Toshiba, Walt Disney,

Proszę, nie kupujcie tych produktów i doradźcie to samo swoim znajomym!

Na zakończenie chciałbym przeprosić, jeżeli napisałem jakieś głupoty. Nie jestem prawnikiem. Podejrzewam jednak, że nie tylko policjanci, ale i prokuratorzy i sędziowie wiedzą i będą wiedzieć w tej sprawie mniej ode mnie.

dobry tekst

Bardzo dobry tekst wśród morza stronniczych i posądzających wszystkich internautów o bycie szantażystami i piratami na masową skalę.
Pod końcówką podpisuję się rękami i nogami, powinno się przypomnieć wszystkim posłom, kto ma pierwszeństwo w Państwie. I że nie są to oni.

Czas na rewolucje?

Rzad się skompromitował ale dalej idzie w zaparte i mówi że jest cudownie i fajnie będzie że to podpisujemy.

Konsultacje były - fajnie tylko jakoś lista tych z którymi konsultowano składa się z biznesu IP a nie organizacji społecznych, już nie mówiąc o tym że ci co występowali o dostęp do informacji na temat ACTA jakoś dziwnym trafem nie znaleźli się na tej liście.
Ciekawe kto dał tą jedną opinie przeciwna "niepożądaną" bo przeciwna(przyznam nie szukałem)

Mówienie że nic się nie zmieni w prawie polskim po podpisaniu to też ciekawy przypadek, skoro nic się nie zmieni to po co podpisywać? jakie są korzyści?
Wszyscy zadają te pytania tylko nikt nie chce odpowiedzieć.

Zaczyna się wydawać że rządzący nie znają skutków podpisywania umów międzynarodowych. Może to tylko świadczyć o nie kompetencji bo nie chce myśleć że jest inaczej; że rząd świadomie działa przeciwko interesowi obywateli.

Czy po ewentualnym przepchnięciu tego czegoś przez proces ratyfikacji co mam nadzieje się nie uda, będzie jakaś możliwość wycofania się z tego?

Z dalszych ciekawostek

Mądry Polak przed szkodą

Mam pytanie. Jak jest droga prawna, aby tej debilnej umowy nie ratyfikować, anulować ją , wycofać się z niej ?

Artykuł 41:

Artykuł 41: Wystąpienie
Strona może odstąpić od niniejszej Umowy na drodze pisemnego zawiadomienia o odstąpieniu
złożonego Depozytariuszowi. Odstąpienie staje się skuteczne 180 dni od daty otrzymania
zawiadomienia przez Depozytariusza.

Szantaż?

W dobie, gdy prawo stara się wprowadzić tylnymi drzwiami, a "dziennikarze" serwują nam rządowo-oficjalną, ew. celebrycko-sensacyjną papkę, te blokady stron to doskonały sposób, żeby zwrócić uwagę nieświadomych ludzi we właściwą stronę. Nieświadomych niczego ludzi, spędzających spokojny weekend z rodziną, jak ja do godz. 8.00 w poniedziałek, kiedy zacząłem link po linku, dochodzić do prawdy. I dochodzenie to potwierdziło, że istnieje święta prawda, tyż prawda i gówno prawda...

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>