To bardzo dobrze, że dziś o prawie może wypowiadać się każdy

Szanowny Panie Wojciechu, proszę wybaczyć, że tego komentarza nie tytułuję "wybitny blogerze". Napisał Pan o mnie: "On po prostu chce świadomie wprowadzać w błąd ludzi odwiedzających jego bloga - a przyłapanie go na tym oczywiście unieważnia wiarygodność całego serwisu". Pana opinia na temat mojego serwisu niewiele mnie interesuje. Pana oburzenie, że komuś może nie odpowiadać sposób, w jaki Pan próbuje brać udział w dyskusji na temat, który jest Panu najwyraźniej odległy, zasługuje jednak na komentarz. Zwłaszcza, że posługuje się Pan pojęciem "sprostowanie" w kontekście "uparte wycinanie przez Vaglę sprostowań". I chociaż w pierwszych słowach zwracam się do Pana, to jednak w istocie nie do Pana adresuje te słowa. Prawo i dyskusja o nim jest sferą, w której musi brać udział całe społeczeństwo. Również osoby, które nie sięgają do źródeł, nie odnoszą się do nich, a jeśli się odnoszą, to swobodnie, bez krytycznego zacięcia. Społeczeństwo to również osoby, które wolą odnosić się do adwersarzy personalnie, nie zaś do wypowiadanych przez nich tez. To jedno z wyzwań, których nie można lekceważyć. Bez precyzyjnych uzasadnień projektów ustaw, bez konsultacji społecznych, opinia publiczna może łatwiej poddawać się sugestiom pokrzykiwaczy. Zwłaszcza takich, którzy z jakichś powodów zyskali choćby lokalną popularność w świecie mediów masowych. Być może nawet dadzą im odpór inni, ale odbędzie się to pewnym kosztem społecznym. Jak wielkim? Tego oszacować nie potrafię.

Pana sposób prowadzenia dyskusji po prostu mi nie odpowiada. To już jasno - mam wrażenie - napisałem w komentarzach pod tekstem Kolejny projekt noweli Prawa prasowego zabiera prawa dziennikarzom. Przekazałem Panu również zasady moderacji tego serwisu, ale pewnie były one zbyt nudne, by się z nimi zapoznać. Domaga się Pan "sprostowania", jednak - mam takie wrażenie - nie rozumie Pan w istocie tego pojęcia. Gdyby sięgnął Pan do art. 31 ustawy Prawo prasowe, to odkryłby Pan, że obowiązek sprostowania (poza tym, że dziś dotyczy działalności "dziennika lub czasopisma") oznacza "rzeczowe i odnoszące się do faktów sprostowanie wiadomości nieprawdziwej lub nieścisłej". Z olbrzymią przyjemnością opublikuję rzeczowe i odnoszące się do faktów sprostowanie, jeśli potrafi Pan takie przygotować.

Na razie opublikował Pan już dwa teksty: Projekt prawa prasowego i czyjaś stara oraz Korwinista czyli epitet - które linkuje również tu, a które odnotowałem pod tekstami, do których się odnoszą. Poniższe nie jest polemiką z Panem, bo z czym tu polemizować. Pisze Pan o mnie: "nudziarz i owszem, linuksiarz". Uważam się za nudziarza. Korzystam również z linuksa, ale nie tylko z tego systemu.

Publikując ten komentarz nie jestem pewny, czy dobrze rozumiem Pana porady dotyczące dobrego trollowania. Ten sposób prowadzenia dyskusji jest mi po prostu obcy. Proszę zatem wybaczyć, że w tak niedoskonały sposób korzystam z tej formy ekspresji, w której nie mam zamiaru jednak uzyskać biegłości (to powinno uspokoić stałych czytelników tego serwisu). A ponieważ nie chcę czytelników konfundować kolejnymi komentarzami, które - poza tematem serwisu - mogą odnosić się do niniejszego tekstu - całkiem wyłączę w nim możliwość komentowania. Wiem, że potrafi Pan odpowiedzieć w swoim serwisie, a nawet przygotowuje się Pan do tego "zabezpieczając" w tym celu swoje własne komentarze w serwisach, w których - jak to celnie ocenił jeden z Pańskich komentatorów - nie jest Pan Surmaczem. Jeśli zdecyduje się Pan na to - podlinkuję tu również Pana "polemikę". Niestety, jak Pan widzi, do moich licznych przywar należy dodać również łatwość, z jaką daję się prowokować. Zdecydowanie więcej uzyskałbym, gdybym Pana wywody po prostu zignorował. Być może Pan jest pozbawiony tego typu wad.

Aby odnieść się do przynajmniej kilku z Pańskich przemyśleń zacznę od fragmentu:

...czy też chcą swoją działalność sformalizować, rejestrując się jako „prasa”...

Być może wynika to z Pańskiej percepcji ustawy, ale w ustawie Prawo prasowe (dziś obowiązującej oraz w tej, która obowiązywałaby, gdyby przyjęto zaproponowany przez MKiDN projekt) nie ma czegoś takiego jak "rejestracja prasy". Jeśli wczyta się Pan w treść ustawy, to zauważy Pan tam (podpowiadam: w art. 20 ust. 1 ustawy Prawo prasowe) słowa "Wydawanie dziennika lub czasopisma wymaga rejestracji w sądzie..." Problem w tym, że zarówno "dziennik", ale i "czasopismo" (oba pojęcia zdefiniowano w ustawie) są "prasą", ale "prasą" jest też kilka innych, wymienionych w art 7 ust. 2 pkt. 1, form prasowych. Przykłady (uwaga, cytuję ustawę, aby nie musiał Pan się odrywać od lektury tekstu):

...a w szczególności: dzienniki i czasopisma, serwisy agencyjne, stałe przekazy teleksowe, biuletyny, programy radiowe i telewizyjne oraz kroniki filmowe; prasą są także wszelkie istniejące i powstające w wyniku postępu technicznego środki masowego przekazywania, w tym także rozgłośnie oraz tele- i radiowęzły zakładowe, upowszechniające publikacje periodyczne za pomocą druku, wizji, fonii lub innej techniki rozpowszechniania;...

Kiedy pisze Pan "rejestrując się jako „prasa”", to znaczy, że albo nie poznał Pan zawiłej problematyki ustawy Prawo prasowe (zdarza się nawet najlepszym dziennikarzom, więc tym bardziej proszę być dla siebie wyrozumiałym), albo też dokonuje Pan skrótu myślowego (celowości działania, w przeciwieństwie do Pana, nie biorę pod uwagę, gdyż raczej wierzę w dobre intencje ludzi).

Napisał Pan również:

Sztywniaków traktujących swoje blogi jako „prasę” omijam bo przynudzają. Ale jeśli Vagli zależy na formalnym zarejestrowaniu swojego bloga i wystawieniu sobie legitymacji prasowej z numerem 000001 - nikt mu nie broni.

To również świadczy o tym, że nie widzi Pan różnicy pomiędzy pojęciami "prasa", "dziennik" oraz "czasopismo". Powyższe uwagi, które dotyczą obowiązku sądowej rejestracji "wydawania dziennika lub czasopisma" (nie zaś wydawania "prasy") są więc aktualne.

VaGli zatem nie zależy na formalnym rejestrowaniu "bloga". Tym bardziej, że współpracuję również z "tradycyjnymi" mediami. Pojęcie "blog" jest niezdefiniowane (i owszem, pytałem osób, które porobiły z blogów doktoraty, ale nie potrafili odpowiedzieć na pytanie "co to jest blog" i czym się różni od "internetowego serwisu") - to po pierwsze. Po wtóre - chociaż poza "dziennikiem" oraz "czasopismem" istnieje jeszcze kilka innych form prasowych, to jedynie te dwie wymagają rejestracji. Innymi słowy - nie jest (dziś) wymagane "formalne zarejestrowanie swojego bloga" (to Pańskie słowa), by zgodnie z prawem działać na rynku prasowym (to już moja implikacja, która wynika z Pańskich słów).

Kiedy zatem napisałem - co tak bardzo Pan uznaje za brak mojej umiejętności czytania ze zrozumieniem:

Co ciekawe, inaczej niż Pan to był ujął - projekt ustawy nie wprowadza obowiązku "rejestracji" dla "blogerów" (zachęcam do lektury projektu).

to właśnie o Pana ujęcie zagadnienia (chociaż istotnie nie cytat) mi chodziło. Nie ma czegoś takiego (i tego projekt nowelizacji nie przewiduje) jak "formalne zarejestrowanie swojego bloga". Dziś nie ma obowiązku rejestracji "blogów" (czymkolwiek one są) dla ich legalnego działania i podlegania prawu prasowemu. Nie ma również takiej "opcji" w przepisach, chociaż istotnie, kilka razy sądy wpisywały do rejestru wydawania dzienników i czasopism zgłoszoną im aktywność osób, które uznają się za "blogerów". Sądy nie mają zbytnio wyboru i sprawdzają wniosek pod względem poprawności danych przewidzianych przez stosowne rozporządzenie. Ostatnio jednak zaczęły prosić o uzupełnienia wniosków, ale o tym więcej znajdzie Pan w stosownym dziale tego serwisu: prasa.

Myli się Pan również wówczas, gdy uważa Pan, że na gruncie proponowanej nowelizacji będzie można zarejestrować "bloga". Powtarzamy manewr z cytowaniem projektu? Są dwie jednostki redakcyjne i obie odnoszą się do "wydawania dziennika lub czasopisma" (nie zaś "prasy", z której w nowelizacji, przez zabieg "negatywnej definicji" niezdefiniowane "blogi" projektodawca wyłączył):

Art. 20 ust. 1 w proponowanym brzmieniu:

Wydawanie dziennika lub czasopisma wymaga rejestracji w sądzie okręgowym właściwym miejscowo dla siedziby wydawcy, zwanym dalej "organem rejestracyjnym", z zastrzeżeniem ust. 1a. Do postępowania w tych sprawach stosuje się przepisy Kodeksu postępowania cywilnego o postępowaniu nieprocesowym, ze zmianami wynikającymi z niniejszej ustawy.

Propozycja dodania w tym artykule ust. 1a:

Wydawanie dziennika lub czasopisma w formie dokumentu elektronicznego może być rejestrowane na zasadach określonych w ust. 1.

A więc to, co będzie mógł zrobić (podobnie jak dziś może zrobić) sąd rejestrowy, to wpisać do rejestru "wydawanie dziennika lub czasopisma" (przy czym proponowany ust. 1a jest superfluum (wytłumaczyć, czy znajdzie Pan sobie znaczenie tego słowa w internetach?), ponieważ "wydawanie dziennika lub czasopisma" (niezależnie od tego, w jakiej formie) już jest uregulowane w proponowanym, nowym brzmieniu ust. 1 komentowanego artykułu).

"Rejestrację bloga" powiązał Pan z kwestią wystawienia legitymacji prasowej. W jednym z Pańskich wnikliwych komentarzy (w którym właśnie podlicza Pan akapity, słowa, zdjęcia) odniósł się Pan do mojego tekstu o legitymacji prasowej. Rozumiem, że uruchamiając kompetencje statystyczne zapoznał się Pan również z komentowanym przez siebie tekstem (tak wybitny polemista na pewno nie pisałby o czymś, czego nie przeczytał, chociaż nie oznacza to, że zrozumiał przekaz). Dlatego jedynie dla Pańskich czytelników napiszę - nie ma czegoś takiego w ustawie Prawo prasowe, jak "legitymacja prasowa". Nie ma jej wzoru w jakimś rozporządzeniu. Każdy może sobie dziś "legitymacje prasową" wystawić (jeśli jakieś ograniczenie tu można postulować, to przynajmniej takie, by wystawca działalnością prasową się zajmował, a definicję prasy ustawa przewiduje) i tak też czynią wydawnictwa. Jeśli Pan taką legitymacją dysponuje, a nie jest to legitymacja stowarzyszenia zrzeszającego dziennikarzy, zaś legitymacja prasowa wystawiona przez zatrudniającego Pana, niczym "hydraulika do przepychania rur", wydawcę, to ten wydawca popatrzył w sufit i wymyślił sobie wzór takiej legitymacji.

Pisze Pan:

Już sam tytuł blogonotki to kłamstwo - "Kolejny projekt noweli Prawa prasowego zabiera prawa dziennikarzom". Nie chodzi oczywiście o dziennikarzy w normalnym sensie tego słowa - chodzi o blogerów i to właśnie Vaglę boli najbardziej (ustawa zawęzi definicję tak, żeby nie spełniał jej Kominek, ale żebym spełniał ją ja - i to jest ten rzekomy zamach na wolność Kominka).

Ja zaś wskazałem na dziś istniejącą definicję "dziennikarza" oraz na proponowaną definicję "dziennikarza", a zwykłe porównanie obu pokazuje, że po przyjęciu proponowanej definicji osoby, które na podstawie aktualnej są dziennikarzami, w nowym porządku prawnym nimi nie będą. Mam zacytować definicję, czy potrafi Pan sprawdzić we własnym zakresie? A co mi tam. Zacytuję:

Dziś:

dziennikarzem jest osoba zajmująca się redagowaniem, tworzeniem lub przygotowywaniem materiałów prasowych, pozostająca w stosunku pracy z redakcją albo zajmująca się taką działalnością na rzecz i z upoważnienia redakcji,

Wedle propozycji MKiDN:

dziennikarzem jest osoba zajmująca się redagowaniem, tworzeniem lub przygotowaniem materiałów prasowych, na rzecz i z upoważnienia redakcji, pozostająca z redakcją w stosunku pracy lub zatrudniona na podstawie umowy cywilnoprawnej.

Tytuł tekstu zatem jest ścisły, chociaż ścisłość tą wziął Pan - być może, bo inaczej niż Pan, nie wiem zwykle, co adwersarz miał na myśli - za chęć zasiania FUD-u. O ile dziś dziennikarzem jest również taka osoba, która nawet bez stosunku pracy lub "zatrudnienia na podstawie umowy cywilnoprawnej" (nawiasem mówiąc - sformułowanie to pachnie na kilometr próbą rozszczelnienia przepisów Kodeksu pracy, a konkretnie art. 22 § 1 prim Kodeksu pracy) zajmuje się tworzeniem lub przygotowaniem materiałów prasowych na rzecz i z upoważnienia redakcji, to po nowelizacji takim osobom, którym dziś ustawa status dziennikarza przyznaje, ten status zostanie odebrany. Dlatego właśnie napisałem "...projekt noweli Prawa prasowego zabiera prawa dziennikarzom".

Czy mnie to boli? Jak wspomniałem - jestem związany od kilku lat również z "tradycyjnymi" wydawnictwami i współpraca z nimi, nawet po nowelizacji przepisów, zapewnia mi status "dziennikarza" w rozumieniu obecnych i proponowanych przepisów. Ten zaś ewentualny powód mojej boleści musi Pan skreślić ze swojego asortymentu ewentualnych wycieczek.

Pisze Pan:

Prawo prasowe zabrania wydawania gazety, której wydawca i redaktor naczelny pozostają nieznani.

Jeśli pisząc "Prawo prasowe" ma Pan na myśli ustawę z dnia 26 stycznia 1984 r. Prawo prasowe, to - jeśli potrafi Pan uruchomić funkcję wyszukiwania w Pańskim ulubionym programie do przeglądania dokumentów, np. w formacie PDF, to po znalezieniu aktualnej ustawy (po sprawdzeniu, że jest ona wersją ujednoliconą, co również może być zwodnicze, gdyż mimo wielu nowelizacji ustawa nie doczekała się publikacji jednolitego tekstu) zdziwi się Pan jak bardzo o "gazetach" ustawa Prawo prasowe nie wspomina.

Pisze Pan:

Prawo prasowe przyznaje mediom pewne dodatkowe uprawnienia, ale też liczne dodatkowe obowiązki. Trudno to liczyć na sztuki, ale powiedziałbym, że tych drugich jest więcej.

Prawo prasowe nakłada obowiązki na dziennikarzy (np. art. 10, 12, 15 ustawy), na prasę (np. art 6 ustawy), na "inne osoby zatrudnione w redakcjach, wydawnictwach prasowych i innych prasowych jednostkach organizacyjnych" (art. 15 ust. 3), na redaktora naczelnego (art. 25, 31, etc.). I tak dalej. Kiedy zatem pisze Pan o "mediach", to pewnie znów posługuje się Pan skrótem myślowym (jak wyżej). Pewnie zaskoczy Pana wiadomość, że jako dziennikarz musi Pan przestrzegać całego systemu prawa (również np. przepisów prawa rolnego). Osoby, które zajmują się działalnością związaną z innymi niż "dzienniki" lub "czasopisma" formami prasowymi, a więc również te, których (wydawanie) dziś nie podlega obowiązkowi rejestracji, również te są adresatami wymienionych w ustawie (Prawo prasowe oraz innych ustawach) obowiązków. Obowiązki zaś wymienionych podmiotów są dość łatwo policzalne, ale trzeba by wcześniej przeczytać ustawę.

Idźmy dalej. Już to Panu wyjaśniłem w odpowiedzi na Pański list, że terminu "epitet" użyłem w znaczeniu słownikowym, nie zaś w tym, w którym go Pan najwyraźniej zrozumiał (a zrozumiał Pan - sądząc jedynie po treści Pańskiej "blognotki", w której się Pan do tego odnosi - jako "inwektywa"). Oczywiście miałem na myśli epitet ("wyraz pełniący wobec rzeczownika funkcję określającą") i tak właśnie napisałem.

Ciekawe, że pod Pana tekstami pojawiają się również komentarze dotyczące rzekomo moich tez, które miałem wygłosić np. w TOKFM. Jeśli dzisiejsza wieczorna audycja dojdzie do skutku, to zgodnie z tradycją zarejestruję ją i opublikuję w Sieci.

Pana głęboka przenikliwość odnośnie tego, co mnie "boli", albo czym jestem "najbardziej wkurzony", trochę mnie onieśmiela. Tym zatem proszę tłumaczyć, że niniejszy komentarz, w którym umieściłem tak wiele słów (nie podaję szczegółowo statystyk, by Panu nie zabierać tego dreszczyku emocji, który pojawia się, być może, gdy kliknie Pan w ulubioną zakładkę ulubionego edytora tekstów), jest tak obszerny.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>