Policja się przygląda niemieckim Piratom, Piraci mówią o zastraszaniu
Odnotuję to, chociaż sceptycznie podchodzę do komunikatów prasowych partii politycznych. Otrzymałem list od Partii Piratów, która zwraca uwagę na zdarzenia w Niemczech. Podobno niemiecka policja odwiedziła mieszkanie rzecznika prasowego tamtejszej Partii Piratów, a wszystko w kontekście mającego miejsce już jakiś czas temu wycieku informacji na temat tego, że policja wykorzystuje - nawet bez stosownej możliwości ustawowej - narzędzia do zdalnego monitorowania obywateli w czasie ich aktywności w Sieci (por. Koń jaki jest, nie każdy widzi, czyli niemieckie prace nad projektem "Federal trojan"). Czy Policja szuka śladów dotyczących wycieku poufnych dokumentów z bawarskiego ministerstwa, czy też - jak chce partia - usiłuje zastraszać niepokornych?
Notatkę (którą cytuję poniżej w całości) otrzymałem pocztą elektroniczną. Jej treść jest jednak również opublikowana na stronie internetowej partii: Ważna informacja - Niemiecka Partia Piratów zastraszana. Notatkę rozsyłano wczoraj, a od tego czasu partia zebrała już doniesienia, które się w związku z tymi informacjami pojawiły w Sieci, np. w Webhosting: Policyjny nalot na niemiecką Partię Piratów po ujawnieniu rządowego trojana (chociaż jest też oddźwięk francuskojęzyczny: Descente de police dans les locaux du Parti Pirate allemand. Można też sięgnąć do źródeł, czyli na stronę niemieckiej partii: Piratenpartei Deutschland, a zwłaszcza do notati: Piratenpartei im Fokus - Existenz des Bayerntrojaners bestätigt. A ja, obok podlinkowania listu od anonima (PDF; list w sprawie wykorzystywania podsłuchu Sieci przez bawarską Policję), przywołam po prostu list polskich Piratów, który przesłał p. Błażej Kaczorowski, prezes partii:
Kilka dni temu bawarska policja zrobiła nalot na mieszkanie rzecznika prasowego niemieckiej Partii Piratów. To klasyczny przypadek Cicero, kiedy władze podjęły działania zmierzające do znalezienia "kapusia" we własnych szeregach.
W styczniu podczas dyskusji na temat „Bundestrojaner" ("Federal Trojan" oprogramowanie szpiegowskie do infiltracji komputerów przez władze państwowe) Partia Piratów opublikowała wewnętrzny dokument bawarskiego departamentu sprawiedliwości, otrzymany przez anonimową osobę, który pokazuje, że takie oprogramowanie już może być używane bez prawnego upoważnienia. Po nalocie, rozważania na temat autentyczność tego dokumentu, są uzasadnione.
Zaistniała sytuacja ma wydźwięk polityczny, ponieważ dotknęła osoby, należącej do "komitetu wykonawczego" bawarskiej Partii Piratów. Niemiecka Partia Piratów krytykowała już ten rodzaj oprogramowania szpiegowskiego. Ponad to powiedzieli, że musi być zwiększona parlamentarna kontrola nad usługami świadczonymi przez BKA (Niemiecką Policję Federalną), których działania stanowią zagrożenie dla praw obywatelskich. Jens Seipenbusch, vice-prezes Partii Piratów powiedział, że ta procedura może być rozważana w kategoriach represji względem naszych politycznych wysiłków. To wygląda, jakby rząd chciał obserwować obywateli, bez uprzedniego powiadomienia ich o tym - kontynuuje Jens.
Nalot na mieszkanie rzecznika prasowego niemieckiej Partii Piratów musi więc być rozpatrywany w kategoriach zastraszania, zwłaszcza, że oficerowie śledczy powinni wiedzieć, że On nie znał tożsamości osoby, która przesłała do partii dokument. Ponadto aresztowano również innego członka partii, który gościł akurat w Bawarii. Zabezpieczono także serwer Partii ale niebezpieczeństwo informacji zapamiętywanych na nim jest niewielkie, bowiem od momentu incydentu, wszelkie informacje zostały zakodowane silnym oprogramowaniem szyfrującym.
Andreas Popp, prezes bawarskiej Partii Piratów, powiedział, że dzięki odwadze osoby, która przesłała do partii dokument, społeczeństwo mogło być poinformowane o działaniach bawarskiego rządu, gwałcących bezpośrednio postanowienia niemieckiej konstytucji. Obecnie człowiek ten jest poszukiwany, jak kryminalista. Chciałbym powiedzieć tej osobie - kontynuuje Andreas - że zostały podjęte wszelkie środki, by uniemożliwić jej identyfikację, w tym został zablokowany dostęp do danych.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
rozkład jazdy PKS chroniony przez prawo autorskie?
A taka ciekawostka z innej beczki:
http://www.bieszczady.pl/rozklad_pks_bieszczady/?catID=660&przystanek=berezki
podpis u dołu: "UWAGA! Rozkład zawiera specjalne oznaczenia pozwalające zidentyfikować nieautoryzowane wykorzystanie rozkładu. Nieautoryzowane wykorzystanie lub/i powielanie fragmentów lub całości prezentowanych rozkładów połączeń PKS na innych witrynach internetowych zabronione."
Z tego rozumiem, że kopiowanie i publikowanie gdzie indziej godzin odjazdów autobusów jest zabronione. Czy może chodzi tylko o same oznaczenia kursów, np. F, W, S, L itp?