Zapadają wyroki w sporach o ochronę dóbr osobistych naruszanych w internecie
W wyroku wydanym 9 czerwca 2008 roku przez Sąd Okręgowy w Warszawie (w sporze o ochronę dóbr osobistych), poza nakazaniem zaprzestania rozpowszechniania informacji dotyczących rzekomego bezprawnego i nieetycznego postępowania - jak rozumiem - przypisywanego powodom przez pozwanego, poza rozstrzygnięciem w przedmiocie kosztów postępowania, sąd zobowiązał również pozwanego, by w terminie 7 dni od dnia uprawomocnienia się wyroku rozesłał na listę dyskusyjną (z adresu podanego w orzeczeniu wynika, że chodzi o listę mailową) "oświadczenia napisanego czcionką nie mniejszą niż 12 pkt, Times New Roman, tekstem koloru czarnego na białym tle..."
Powyższe zobowiązanie jest istotne w kontekście wcześniejszego komentarza opublikowanego w tym serwisie: Polskie sądy nakazują składanie oświadczeń w internecie.... Nie jestem upoważniony do tego, by referować zaplecze sporu, w którym sąd wydał wyrok. Sąd spór rozsądził, wyrok się uprawomocnił, a pozwany - o ile się nie mylę - wysłał stosowne oświadczenie na wskazaną listę dyskusyjną (chociaż nie wiem, w jaki sposób można spełnić warunek, by list wysłany na listę dyskusyjną napisany był czcionką o określonym rozmiarze). Widzę jednak, że powodowie opublikowali notatkę na temat wyroku, zatem podlinkuję do niej: Wyrok sądu w sprawie przeciwko Markowi Woźniakowi z powództwa IMM oraz PRoto.pl (w tej sprawie jest jeszcze wydane przed wyrokiem oświadczenie Rady Etyki PR (PDF) i odpowiedź na to oświadczenie: Etyka w Radzie Etyki Public Relations)).
Wypada jeszcze odnotować (znów w pewnym kontekście, tj. w kontekście tekstu: Sędzia nie wie co to "internetowy serwis". Ja też nie wiem.) tezy, jakie Sąd Okręgowy w Warszawie umieścił w uzasadnieniu wyroku. Sąd odniósł się tam do pojęć portal oraz wortal internetowy. Sąd w szczególności napisał w uzasadnieniu wyroku:
(...)
Wortal i portal internetowy są to dwa całkowicie niezależne narzędzia komunikacji, postawę ich działania stanowi natomiast Internet. Jednakże różnią się formą i charakterem oraz możliwością zapoznawania się z treściami przez nich podawanymi. Wortal to publikacja internetowa a portal to miejsce dyskusyjne spotkań ludzi.
(...)
Z punktu widzenia niniejszego serwisu ważne jest to, że zapadają w Polsce wyroki w sprawach o naruszenie dóbr osobistych (por. Ochrona dóbr osobistych: toczą się sprawy i zapadają wyroki), co miało nastąpić w tej sprawie przez wysłanie listów na listę dyskusyjną, a w danej sprawie - jak ustalił sąd - listy zawierały wypowiedzi naruszające cześć, dobre imię i renomę powodów.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Najważniejszym jest, że
Najważniejszym jest, że wreszcie powoli zaczyna się cywilizować wypowiedzi również zamieszczone w internecie. Jak dotąd bywało, treści zamieszczone w internecie nie powodowały skutków prawnych, co powodowało zjawisko narastania "braku" kultury w wypowiedziach "pisemnych", a jako takich stanowiących dowód "materialny" konstrukcji zdań wypowiedzianych. Dowód dość istotny w przypadku postępowania sądowego.
Moim zdaniem, to dobrze, że zapadają wyroki sądowe za uchybienia komuś wypowiedzią zamieszczoną w internecie.
Szczegóły natury definicyjnej, a właściwie ich nieścisłości wywodzą się z tego, że nikomu nie chce się ujednolicić pojęć dotyczących IT, a mogących mieć odniesienie w przypadku orzeczeń sądów.
Pojawia się pytanie: "Gdzie są ci "experci", których zadaniem jest systematyzować i klasyfikować pojęcia związane z IT"?
Gdyby ujednolicono nazewnictwo ściśle określając co dany termin oznacza, nie pojawiałyby się przepisy rangi ustaw, które choć traktują o tym samym, to często uniemożliwiają realizację przez brak spójności definicyjnej. Przykładem mogą być ustawy w których definiuje się "punkty dostępowe", niestety za każdym razem nieco inaczej, a chodzi o to samo. Piszę może mało precyzyjnie, ale chodzi mi m. in. o połączeniu ustaw prawa telekomunikacyjnego, doręczeń i innych w podobnej materii.
Może jednak warto zacząć systematyzować pojęcia z dziedziny IT żeby ułatwić m. in. tworzenie spójnego prawa.
Pozdrawiam
A czy wyrok przysłali mailem?
To musiało kiedyś w końcu nastąpić. W sytuacji gdy z internetu korzysta już znaczna część społeczeństwa wypowiedzi naruszające czyjeś dobra osobiste przestały być pyskówkami w zamkniętym gronie technokratów i stały się sprawą publiczną - więc zaczynają podlegać takiej samej ocenie prawnej jak inne publiczne wypowiedzi. W gruncie rzeczy oszczerstwo czy inne pomówienie w sieci może być nawet bardziej szkodliwe dla ofiary niż artykuł w gazecie, go Google znajdą post według nazwiska niezwykle sprawnie (a gazety mają często niekompletne lub płatne archiwa).
Wysoki Sąd wysyła maile w HTML-u, najwyraźniej :-) Znajomość prawa niekoniecznie wiąże się ze znajomością tradycji internetowych.
Cóż, dobrych definicji jednego i drugiego trudno wymagać, biorąc pod uwagę co ludzie podciągają pod te nazwy. Zresztą dziś prawdziwych portali już nie ma, nie w oryginalnym sensie "bramy do Internetu" jak pierwotne Yahoo.
Pozostaje mieć nadzieję, że ludzie nie będą przesadzać i zachowają jakiś umiar, zarówno w wypowiedziach jak i pozwach.